O rety, to wszystko się też ukazało?! (remanent)

Ciąg dalszy podsumowań już niebawem – jutro Polska, do wtorku świat. Tymczasem mały załącznik – jeszcze 10* płyt pominiętych wcześniej, do których jednak teraz wróciłem lub których wysłuchałem po raz pierwszy w okresie świątecznym. W większości pozycje z okolic jazzu i improwizacji, w przytłaczającej większości krajowe (są zagraniczne akcenty). Duża część z nich w ogóle została pominięta przy okazji różnego typu zestawień. Po bardzo krótkim namyśle zdecydowałem jednak, że choćby krótko wspomnieć będzie lepiej niż zupełnie zignorować. Kolejność alfabetyczna.

ANDRUCHOWYCZ & KARBIDO Litografie, Hermetyczny Garaż 2017, 6/10 Bardzo porządna kontynuacja współpracy znakomitej wrocławskiej formacji z ukraińskim poetą i pisarzem Jurijem Andruchowyczem. Dla mnie już trochę zbyt oczywista na tym etapie, ale ładnie wydana, dobrze nagrana, z pewnością zjedna projektowi kolejnych fanów.

TOMASZ CHYŁA QUINTET Eternal Entropy, Polskie Radio 2017, 7-8/10 Pewnie z łatwością jedna z najlepszych płyt jazzowych, jakie w tym roku wydało Polskie Radio. Solidnie grany album kwintetu trójmiejskiego skrzypka Tomasza Chyły z kompozycjami niemal całego zespołu i ładnym, atrakcyjnym stylem. Przesłuchałem ładnych parę miesięcy po premierze, więc spóźnione ogromnie, ale robi też duże wrażenie – brak mi tu tylko odpowiedniego flow całej płyty. Warto zacząć od Three Shades of Black.

HEFI QUARTET Parallax Error, SJ Records 2017, 7/10 Wykonawczo znakomita polska płyta jazzowa, trzecia w dorobku HeFi Quartetu, w składzie z Dominikiem Wanią, Bartoszem Staromiejskim i Tomaszem Kupcem, ale przede wszystkim z Leszkiem HeFi Wiśniowskim, flecistą wykorzystującym bardzo szeroki wachlarz technik i instrumentów, włącznie z fletem kontrabasowym i japońskim shakuhachi. I jedynym słabym punktem tej utrzymującej uwagę muzyki jest wręcz epatowanie różnorodnością brzmieniową instrumentu lidera – choć przyznać trzeba, że Wiśniowski daje się wyszaleć innym, zbudowany na popisowej partii Wani Deliberations to jeden z mocniejszych punktów płyty, mają swoje pięć minut także pozostali dwaj muzycy (Staromiejski w Surface, wcześniej Kupiec w Deliberations part II). Warto.

ANNA MARIA HUSZCZA, MARCIN ALBERT STECZKOWSKI Łoj!, Requiem 2017, 6/10 Momentami płyta bardzo intrygująca, momentami odrobinę jednak nużąca – jest tu pomysł, by z muzyki ludowej zrobić eksperyment, tylko pomysł niesformatowany, wykorzystujący wszelkie dostępne zabiegi elektroniczne i akustyczne, a właściwie wiele pomysłów na minutę, więc oficjalnie – nie nadążyłem. Dużo znakomitych improwizujących gości, od Krzysztofa Knittla, po Piotra Mełecha. Jest to jednak przy tym jedna z najładniej wydanych płyt roku, co często przydarza się Requiem Records.

JAZĄBU Łódź kosmiczna, Audio Cave 2017, 7/10 Ciężka, ale swobodna, yassowa w duchu (nawet okładka w jakiś sposób wydaje się nawiązywać do tamtych czasów), urozmaicona fakturalnie płyta superkwartetu Wojciech Jachna/Tomasz Glazik/Marek Kądziela/Jacek Buhl. Cała czwórka zapewnia tu niebywałą szerokość stylistyczną, ale mnie tym razem w pamięć zapadnie przede wszystkim mocna gra Buhla, który od pierwszych minut przesuwa środek ciężkości we właściwe miejsce, wypełniając w całości dół pasma i służąc za całą sekcję.



LESZEK MOŻDŻER & HOLLAND BAROQUE Earth Particles
, Outside Music 2017, 7/10 Atrakcyjność i czar to najlepsze parametry do oceny wspólnej płyty Leszka Możdżera i zespołu Holland Baroque specjalizującego się w muzyce dawnej. W nieco obniżonym stroju (A=432 Hz, są różne teorie na temat działania takiego obniżonego stroju na słuchacza), z romantycznym gestem w kompozycjach i dyscypliną w grze całego zespołu, to jest album, który dość długo się rozgrzewa, ale gdy Możdżer i jego holenderscy przyjaciele (choć tu jeszcze z Tomaszem Pokrzywińskim na wiolonczeli!) szarpią tempo, wydaje się, że wykonują dynamiczne skoki w nadprzestrzeń. Mogłaby to być momentami muzyka baletowa, choć też nut w paru momentach mogłoby być nieco mniej, żeby tak gruchnąć argumentem jak z Mozarta. Trochę za późno to wyszło, by stać się hitem świąt, a mogłoby.

SZYMON NIDZWORSKI PROJECT Behind Your Eyelids, Plateaux/Warner 2017, 6/10 Piękne, majestatyczne, przestrzenne, wypolerowane na błysk producencko i grane w imponujący sposób są te utwory saksofonisty Szymona Nidzworskiego z autorskiej płyty (nagranej z gościnnym udziałem Andrzeja Seweryna). Czasem z odrobiną ludowych inspiracji w tle. Pozostałem jednak prywatnie zdystansowany do uroków tego albumu – może przez te melodie na sopranie, które są niestety estetycznym problemem saksofonowego grania w ogóle. Ale zniechęcać nikogo na pewno nie będę.

NOËL/PLESZYNSKI/MAZZOLL Noël/Pleszynski/Mazzoll, Antidepressant Records 2017, 6-7/10 Czytane przez Ann Noël – artystkę związaną z ruchem Fluxus – fragmenty jej dzienników mają coś z ducha recytatorsko-wokalnych zabiegów Alessandra Bosettiego, ale pozostają lżejsze i bardziej osobiste, co podkreśla muzyka Jerzego Mazzolla (klarnet basowy) i Grzegorza Pleszynskiego (trąbka z plastikowego węża, głos). Całość powstała na telemoście między Berlinem a Bydgoszczą, jest krótka (25 minut) i na tyle lekka, by szybko przyciągnąć uwagę – tę ostatnią najdłużej skupia utwór tytułowy.



MARCIN & BARTŁOMIEJ OLEŚ DUO Spirit of Nadir
, Audio Cave 2017, 8/10 Kompletnie zaskakująca płyta, inna od wszystkich, jakie Olesiowie dotąd nagrali, odnosząca się do muzyki Bliskiego Wschodu, atrakcyjna, pełna pomysłów i świetnie wypełniająca przestrzeń partiami dwóch instrumentów (choć poprzez prostotę środków chciałoby się ten album zestawiać nieoczekiwanie – bo to inne granie i inne rejony – z tegorocznym albumem Maniuchy Bikont i Ksawerego Wójcińskiego).

ORTALION O2, Audio Cave 2017, 5-6/10 Druga płyta gdańskiej formacji elektro-jazzowej. Kiedy wchodzi w rytmikę taneczną albo funkową nie podoba mi się zbytnio (z wyjątkiem robiącego dobre wrażenie Apollo Is Starting Over), za to w impresyjnych fragmentach skoncentrowanych na wiązaniu brzmień elektronicznych z partiami trąbki i saksofonu – bardzo dobre. Słychać, że z Trójmiasta niedaleko do Skandynawii i tamtejszych, bardzo ciekawych doświadczeń, choć zespół próbuje tu osiągnąć trochę za dużo rzeczy naraz.

PALCOLOR Wróg, Kosmodrone 2017, 7-8/10 Wiem, że miało być dziesięć, a tak będzie jedenaście… ale po pierwsze warto, po drugie – szkoda by było zignorować tę kolejną późną elektroniczną premierę, bardzo oryginalną brzmieniowo, momentami wręcz zaskakującą potencjałem, włącznie z tym parkietowym (remiksy stanowczo powinny już powstawać), co sygnalizuje, że pod szyldem weird electronics kryje się swoista, bardziej rozbujana część tej samej sceny syntezatorowej, do której zaliczyć można Mirta i TER. Prima Terra to ten fragment, który najbardziej przypadł mi do gustu.

*a nawet 11