Fryderyki: doroczny kalkulator szans

Wszystko wskazuje na to, że wczorajsze okrzyki triumfu lub zawodu w całej Polsce to jednak nie był efekt ogłoszenia nominacji do Fryderyków. Pora się pogodzić ze słabnącą rolą naszej branży. Muzykę porzucili nawet Liroy i Kukiz, ale nagrody krajowego przemysłu muzycznego ciągle istnieją. Co więcej – 26 kwietnia zostaną wręczone, a galę ma nawet pokazać TVP2. I pozostaje mieć nadzieję, że pokaże w całości. A przynajmniej na tym etapie nadzieje się liczą. W ogóle wychodzę zresztą z założenia, że najciekawsze są te jeszcze nieprzyznane nagrody. I jak zwykle proponuję mały kalkulator szans na Fryderyki w kategoriach rozrywkowych, które w tym roku zignorowała, niestety, duża część drobnych wydawców (nie będzie więc okrzyków „A gdzie jest Mazut?”). Ale zawsze możemy się pocieszać tym, że w kategoriach jazzowych jest pod tym względem (i pod każdym innym właściwie) gorzej. To kto dostanie te Fryderyki w kwietniu?


1. Fonograficzny debiut roku

Nominowani: BeMy, Bovska, Buslav, Kroki, Piotr Zioła.
Spora i sensowna konkurencja, biorąc pod uwagę kilka ostatnich sezonów. Najbardziej mnie zdziwi zwycięstwo BeMy – nie to, że zaraz w narodowych mediach mieliby pilniej sprawdzać narodowość, ale we Fryderykach liczy się wsparcie środowiska, a to jest dużo większe w wypadku Bovskiej i Kroków. A największe – w wypadku Buslava i Piotra Zioły. Z moich popartych własnym doświadczeniem kalkulacji wynika więc, że powinien wygrać Buslav (czego mu życzę – swoją drogą „v” w pseudonimie w tym roku gwarantowało nominację), chociaż Zioła nie bez szans. A i tak ktoś na pewno skomentuje, że to sensacja, bo wygrał debiutant.

2. Utwór roku
Nominowani: Agnieszka Chylińska Królowa łez, Ania Dąbrowska W głowie, Brodka Horses, Hey Prędko, prędzej, Organek Mississippi w ogniu.
Wszyscy znają dwa prastare dogmaty Fryderyków: Katarzyna Nosowska zawsze wygrywa, a grupa Hey ostatnio przegrała rywalizację, gdy jeszcze nie istniała, a ponieważ nie było wtedy Fryderyków, zatem patrz punkt pierwszy. Tyle tylko, że w ostatnich latach te prawa jakoś przestały obowiązywać. I w tym roku trudno będzie je przywrócić. Dodatkowo parę głosów tradycyjnie przyznawanych na Hey może skubnąć Organek. Zostają: Chylińska (którą wybrałaby publiczność, gdyby mogła głosować) i Dąbrowska (którą wybrałaby publiczność, gdyby mogła głosować i gdyby nie mogła głosować na Chylińską). Miejmy nadzieję, że te dwie opcje się zaszachują wzajemnie i wygra Brodka, czyli „ukryta opcja niemiecka” (bo to jedyna piosenka z angielskim tekstem w zestawieniu). A…zaraz, mówicie, że transmisja w TVP?
Podsumujmy: wygra Brodka, co się w tej konkurencji należy. Bo jak nie, to Chylińska.

3. Album roku – rock (w tym hard, metal, punk)
Nominowani: Hey Błysk, Krzysztof Zalewski Złoto, Luxtorpeda Mywaswynas, Organek Czarna Madonna, T. Love T. Love.
Tutaj trudno znaleźć mądrego. Moim zdaniem naturalnych środowiskowych faworytów jest dwóch: Zalewski i Organek, bo środowisko swój środek ciężkości ma gdzieś w okolicach Męskiego Grania. Luxtorpeda, choć mocna rynkowo, już w tej konkurencji przegrywała z kretesem. T. Love czekają już chyba na Złotego Fryderyka całokształt. A wszyscy wiedzą, co się dzieje, gdy się dwóch bije? Wygrywa Hey, rzecz jasna (swoją drogą – kompatybilne z Męskim Graniem). Dlatego moim zdaniem to najbardziej prawdopodobne rozwiązanie. Hey wygra i w sumie to chyba nawet – jeśli brutalnie oceniać zawartość tych wszystkich płyt – wygrać powinien.

4. Album roku – pop
Nominowani: Agnieszka Chylińska Forever Child, Ania Dąbrowska Dla naiwnych marzycieli, Buslav Buslav, Piotr Zioła Revolving Door, Raz, Dwa, Trzy Raz, Dwa, Trzy 25.
To ciekawa sytuacja. Jeśli myślicie, że Buslav albo Zioła, to warto przemyśleć raz jeszcze, bo konkurują z nimi duże nazwiska. Nie chcę powtarzać tego, co pisałem a propos Chylińskiej i Dąbrowskiej, ale to pierwsza trójka najlepiej sprzedających się wydawnictw roku – pozycje 2. i 3. Nie będzie łatwo. Stawiam więc na środowiskową wypłatę dla Agnieszki Chylińskiej za bestseller, którego – jak pamiętają czytelnicy Polifonii – sam nie zrozumiałem. Ale coś mi mówi, że może tu dojść do niespodzianki. Nie mówię, że koniecznie Buslav, ale to abstrakcyjne dość Raz, Dwa, Trzy na końcu listy nominowanych brzmi kusząco dla kontestatorów pozostałych nominacji. Poza tym potwierdzenie, że oni jeszcze żyją, dla szybko starzejącego się składu Akademii Fonograficznej może być krzepiące.

5. Album roku – hip hop
Nominowani: Bisz/Radex Wilczy humor, Kaliber 44 Ułamek tarcia, O.S.T.R. Życie po śmierci, Taco Hemingway Marmur, Ten Typ Mes Ała.
I to jest ta najtrudniejsza tegoroczna kategoria. Kogo tu mamy? Dwa projekty otwierające hip hop na mniej zaangażowanych środowiskowo (Bisz/Radex i Ten Typ Mes), jeden otwierający hip hop na z grubsza wszystkich (Taco Hemingway), jeden otwierający w atrakcyjny sposób najgłębsze pokłady nostalgii jurorów (Kaliber 44) i jeden walący po twarzy i cucący: Ej, ale tu macie najlepiej sprzedającą się płytę roku! (O.S.T.R.). W różnych warunkach można by sobie wyobrazić zwycięstwo każdej z tych płyt. Ale w warunkach hardkorowego starcia liczą się realne osiągi. O.S.T.R. wygrał Fryderyki przed dwoma laty. Taco przed rokiem [tu mały edit był – wybaczcie]. Obaj więc pokazali, że potrafią wygrywać. W tej sytuacji ważny jest wynik bezpośredniego starcia, a rok temu Taco pobił Ostrego. I powinienem teraz napisać, że wygra Taco. Ale gdybym miał doradzać, to niech obaj wezmą do ręki szmatkę i przygotują miejsce na półce. I jednak daję 51:49 dla O.S.T.R.-a, a sam dałbym na podstawie obu płyt nawet większą przewagę Ostremu.

6. Album roku – alternatywa

Nominowani: Brodka Clashes, Fisz Emade Tworzywo Drony, Łąki Łan Syntonia, Maria Peszek Karabin, Sorry Boys Roma.
To ciekawa kategoria, bo nominacje z reguły pokazują nie to, kto jest alternatywny, tylko kto chciałby być. I niemal zawsze dałoby się startujące tu płyty bez problemu przetransferować do innej kategorii. Ale do rzeczy. Nawet jeśli wygra Maria Peszek, a nie jest bez szans, to się o tym nie dowiemy w retransmisji na antenie TVP, a za rok trzeba będzie pokazywać Fryderyki w alternatywnej stacji. Na jurorach ciąży więc spora odpowiedzialność. Łąki Łan lubiani, ale bez większych szans. Sorry Boys z nieco większymi. Ale jako alternatywa dla Peszek liczyć się będą Brodka i Fisz/Emade. I jest to poważna konkurencja. Stawiam na zasłużonych zwycięzców tej kategorii (która wtedy nieco inaczej się nazywała) sprzed dwóch lat, czyli na Fisza i Emade. Choć jurorzy, mając wybór z tej palety, powinni chyba jednak zagłosować na Brodkę.

7. Album roku – elektronika
Nominowani: Kroki Stairs, Reni Jusis Bang!, Riverside Eye of the Soundscape, Xxanaxx FWRD, Zamilska Undone.
Tutaj wdać się może więcej przypadkowości i zaskoczeń – te są już, prawdę mówiąc, w nominacjach, bo kto się spodziewał, że właśnie tu spotka po latach grupę Riverside? Co więcej, któż się spodziewa, że ta grupa nie jest bez szans w zestawieniu? Trudno tu się silić na długie dysputy, wszak kategoria elektroniczna dziż jest, jutro jej nie będzie, a pojutrze wróci. Taki los. Sam tobym pewnie raczej głosował na Zamilską, ale faworytem jest Xxanaxx.

8. Album roku – muzyka korzeni (w tym blues, folk, country, muzyka świata, reggae)

Nominowani: Dagdana Meridian 68, Martyna Jakubowicz Prosta piosenka, Mesajah Powrót do korzeni, Shy Albatross Woman Blue, Warszawskie Combo Taneczne Dancing, salon, ulica.
Wszystkich szanuję, nikt nie jest bez szans, ale powinien wygrać – i najprawdopodobniej wygra – Shy Albatross. Jedni zrobią dużo dla widoku Natalii Przybysz z Fryderykiem (jakieś zakłócenia w retransmisji?), inni dla widoku Raphaela Rogińskiego z Fryderykiem. Osobiście zaliczam się w tym roku do obu tych obozów.

9. Teledysk roku

Nominacje: Brodka Up in the Hill , Dawid Podsiadło Pastempomat, Hey Błysk, Krzysztof Zalewski Miłość miłość, Organek Mississippi w ogniu.
Nowy dogmat fryderykowy mówi o tym, że jak jest Podsiadło, to inni przegrywają, a nawet jeśli ta kategoria dotyczy bardziej obrazków niż muzyki, to nie bagatelizowałbym takich tendencji. Obstawiam jednak Miłość miłość Zalewskiego, bo to był w tym roku klip, który realnie jakiś ferment wywołał. Zatem Krzysztof Zalewski, bo inaczej wkraczamy w sferę praw natury, a starcie Heya z Podsiadłą, Organkiem i Brodką wygląda na kwintesencję obłędu związanego z takim typowaniem.

Nie lubię, gdy się wpisy marnują i nie zawierają wkładki muzycznej, a w powyższych nominacjach nie zawsze chodzi o muzykę (a przynajmniej nie tylko). Dołączam więc dwa zdania o Saagarze, bo to jest z kolei ilustracja tego, jak słaba i dziurawa jest fryderykowa kategoryzacja – bez względu na liczbę szufladek. Indyjska formacja Wacława Zimpla mogłaby zostać sklasyfikowana do kategorii alternatywnej (i byłaby najbardziej alternatywna z dostępnych), do kategorii jazzowej (i byłaby lepsza niż tegoroczna konkurencja), ale też do „muzyki korzeni” (przy czym zajmuje się wyrywaniem muzyki hinduskiej z korzeni i próbą przesadzenia na nasz grunt). Łatwiej mamy w wypadku pozornie znacznie gorzej wyposażonych – bo tylko jedna rozrywkowa kategoria – Paszportów POLITYKI, w trakcie których niedawno Zimpla nagrodziliśmy za solową płytę Lines i trio LAM. Czyli – najogólniej rzecz ujmując – za działania w okolicach minimalizmu.

„Dwójka” Saagary minimalistyczna nie jest, przynajmniej nie w pierwszej kolejności, ale Zimpel przeciąga świetny indyjski skład jeszcze mocniej na swoją stronę i są tu momenty, które na planie czysto muzycznym zazębiają się z dwiema poprzednimi płytami. A jeśli weźmiemy pod uwagę produkcję Mooryca i to, w jaki sposób Zimpel wprowadza do Saagary elektronikę, przejmując kontrolę nad rytmicznym żywiołem specyficznie akcentowanej muzyki karnatyckiej, to zobaczymy w albumie 2 trzecią część trylogii rozpoczętej poprzednimi płytami (Lines, LAM). Raz to lider podąża za figurami rytmicznymi podsuwanymi przez jego skład (Spring Fever), innym razem przeciąga je na swoją stronę w zachodnich improwizacjach (Uprise). Nade wszystko jednak spotyka się z Giridharem Udupą i resztą kompanii na neutralnym gruncie muzyki całkiem nowoczesnej, a przy tym tą nowoczesnością niezepsutej (znów: Mooryc). Jeśli to oceniać przez pryzmat trylogii, to 2 jest niezwykle atrakcyjna, łatwiejsza w odbiorze niż pozostałe części i podobnie pełna wirtuozerii. Ale zarazem jest zwartą wypowiedzią i precyzyjną całością, w pewnym sensie – jako konstrukcja wymagająca dyscypliny i pewnych wyrzeczeń – bardziej przypominającą ideowo pracę z LAM niż poprzedni album Saagary. Rzeczywiście musi być w Zimplu jako muzycznym partnerze coś szczególnego, skoro jest w stanie tego typu przedsięwzięcie zrealizować nie z polskimi muzykami, których zna od lat, tylko z przybyszami z Indii, których widuje raz do roku.

SAAGARA 2, Instant Classic 2017, 8/10