Discopolonizacja Polski
Czy można zdiscopolonizować Polskę? Cały kraj? – zapytam, parafrazując słowa autorów książki Repolonizacja Polski, którzy zainspirowali mnie do wymyślenia tytułowego hasła. Mogłoby być ono zresztą tytułem nowej książki cyklu. Poprzednia opowiada o tym, że – cytuję, bo niektórzy mogą nie uwierzyć na słowo – stopień uzależnienia Polski od cudzoziemskich ośrodków władzy osiągnął niebywałe wprost rozmiary, co zręcznie kamuflowały cudzoziemskie, choć w języku polskim emitowane i drukowane gazety, radiowe rozgłośnie i stacje telewizyjne. Przypominało to już znaną z historii sytuację przedrozbiorową (…). Na szczęście aktualny prezes TVP Jacek Kurski po wielu miesiącach prób znalazł odpowiedź, a właściwie odkrył kamień filozoficzny, który pozwoli odebrać obcym całą te uwagę, którą zagarnęli. Disco polo. Wiekopomne słowa prezesa telewizji do Zenka Martyniuka: Pan ma zawsze miejsce w TVP, dopóki ja jestem prezesem cytuję w dzisiejszym tekście w papierowej POLITYCE. To dopiero początek nowej ery na Woronicza, do której nieśmiałe przygrywki mieliśmy jeszcze za czasów poprzedniego zarządu, kiedy Sławomir Świerzyński wypowiedział na antenie TVP Kultura inne głośne słowa: Za 10-15 lat my będziemy evergreenami, Grechutą.
Jednak dopiero prezes Kurski przystąpił do tego – jak do repolonizacji – kompleksowo: po Sylwestrze z Martyniukiem zapowiadany jest teraz cykliczny program o disco polo, a do tego huczna gala na 25-lecie gatunku. Pojawiają się też wieści o serialu fabularnym. Prezes nie docenia jednak ważnej cechy gatunku…
U disco polo podejrzewam mianowicie tę cechę, którą ma alkohol. W niewielkich ilościach ułatwia kontakty towarzyskie, a wielu osobom pozwala nawet poczuć się lepiej. Regularnie spożywany w nadmiarze, jest w stanie stopniowo wypełnić sobą dowolną życiową przestrzeń i wyeliminować inne formy rekreacji. Przetestowały to gwiazdy gatunku, który w czarnej godzinie, przepędzony z anteny Polsatu, a jeszcze nie zaproszony przez ZPR Media do własnego kanału tematycznego (i jeszcze przed erą YouTube’a), nie próbował śrubować wartości nie wykształcił odmian alternatywnych – jak choćby country – za to świetnie nauczył się stawiać na ilość. Uosobieniem tego zjawiska jest Zenek Martyniuk, który dzielnie gra na weselach (przemysł ten utrzymuje zastępy wykonawców, mimo umiarkowanych stawek za granie i słabej sprzedaży płyt) i jest w stanie zaprezentować publiczności nawet kilka „sztuk” dziennie. Nie ma w tym oczywiście nic zdrożnego. Zespół Akcent na scenie przypomina nie tylko znane mi z młodości formacje w rodzaju Modern Talking, ale też stare tradycje weselnej muzyki z krajów bardziej odległych, czyli Omara Souleymana i jego wiernego klawiszowca. A ci też są niezmordowani – zresztą być może szansą nowego polskiego eksportu kulturalnego jest wypromowanie na świecie powstałego z kolan gatunku disco polo jako katolickiej muzyki weselnej, egzotycznej jak to szaleństwo z Syrii (o pasji DP do egzotyki jest trochę w linkowanym tekście z papierowego wydania). Piszę to zupełnie poważnie – w końcu za trzy dni Akcent wystąpi na festiwalu Polish Power Energy w Londynie, w jednej z sal wielkiego kompleksu O2. Tymczasem pracowity Martyniuk tego samego wieczoru chce jeszcze zagrać koncert w odległym o prawie 100 mil Peterborough, co wprawia w zakłopotanie najbardziej oddanych fanów:
Disco polo idealnie pasuje też do sposobu zarządzania Polską jej aktualnych polonizatorów – opiera się bowiem na pewnym stałym repertuarze, ma podobny system wartości i preferuje równie wysokie tempo pracy. Pytanie tylko, czy takie tempo ekspansji wytrzyma publiczny nadawca. Łączy się bowiem z disco polo pewien drobny paradoks – jako fenomen prostej narodowej muzyki ery niepodległości traktowana była z wyższością, ale wyznaczała przy tym pewną granicę wstydu, której nie wypada w mediach publicznych przekraczać, bo po jej przekroczeniu można już zagrać wszystko. Odbiera publicznemu nadawcy możliwość stosowania kryterium estetycznego – bo wcale nie było tak, że – jak twierdzi Kurski – z hipokryzji disco polo eliminowano. Albo – jak twierdzą sami discopolowcy – eliminowały ich wielkie koncerny sprowadzające zachodnią muzykę. Nikt nie odbierał tym ludziom prawa do grania, działania, ekspresji, pobierania tantiem z ZAiKS-u, a nawet nazywania tego, co robią, działalnością artystyczną. Chodziło raczej o powiedzenie sobie czegoś innego: niektórych gatunków nie gramy, bo wiążą się z nimi na tyle duże emocje publiczności, że sukces jest pewny, a pokusa grania ich częściej i częściej pojawia się zawsze. Bo w tym sporze nie chodzi o to, żeby disco polo wyeliminować, niech nam żyje tam, gdzie żyje, tylko żeby ono nie wyeliminowało reszty. Skoro prezes Kurski prowadzi medium publiczne i do swojej oferty włącza disco polo, to odbiera tym samym czas całej reszcie (nie chcę tu już snuć porównania z alkoholem, choć się sprawdza, za to przypomnę myśl, którą w tekście Pusta plaża sformułował kiedyś Tadeusz Sobolewski – że DP wchodzi na miejsce opuszczone przez sztukę). TVP nie tyle wpuściła więc disco polo na antenę, co rozpoczęła pewien proces, którego nie będzie w stanie kontrolować. Nie kontrolują go nawet same gwiazdy gatunku – Martyniuk, który w innych warunkach mógłby być jakimś rozwijającym się, naturalnym i ludowym artystą (w duecie z Marylą wypadł lepiej i naturalniej – to jasne), od ponad ćwierć wieku robi dokładnie to, czego chce od niego nieistniejący wprawdzie w naturze w czystej formie, ale bardzo ekspansywny „przeciętny” słuchacz. Czego mu współczuję, choćby zarabiał dziennie więcej niż ja w ciągu miesiąca.
Czasem mam wrażenie, że i cała formacja proces discopolonizacji już rozpoczęła – biorąc pod uwagę to, że DP uznawano często za gatunek prowincjonalny, a PiS chce tak zmienić mapę Warszawy, by już nigdy nie zarzucano mu braku wielkomiejskości. Ja tam oczywiście się z całego tego przewartościowania trochę cieszę – bo bezwzględna dominacja disco polo oznacza koniec odbioru ironicznego, traktowania go jako jakiegoś podziemnego rynku i koniec politycznie poprawnego opisywania chały jako realizacji społecznego prawa do osobnego gustu. Atmosfera trochę się oczyści i przestaniemy z DP robić sensację.
Ale żeby nie poświęcać dziś całej uwagi temu gatunkowi, zapraszam do przeczytania recenzji świetnej płyty polskiego artysty, którą opublikowałem w tym samym wydaniu POLITYKI. W telewizji raczej o tym nie usłyszycie.
Komentarze
Bartku, tobie naprawdę zależy na tym, aby twoi rodacy karmili się czymś bardziej wartościowym niż disco polo? Uwiera cię pomysł Kurskiego? Dlaczego? Boisz się o siebie czy twoje dzieci, bo chyba nie o mnie?
O moje dzieci się nie boję, nie oglądają TVP, mają książki i płyty na półkach. Nie doczytałeś chyba do końca 😉 – dostrzegam oczywiście plusy całego zjawiska, choć trochę ofiar ta ekspansja pochłonie.
Te plusy jednak nie korespondują z całością wpisu, który przepełniony jest jakąś podskórną eschatologią, oczywiście rozładowywaną twoim ironicznym piórem. Mnie w każdym razie to załamywanie rąk nad stanem TVP trochę zaskakuje, by nie powiedzieć że śmieszy…. Ale OK, skoro ci zależy na ratowaniu trupa, którego disco polo ma być ostatnim gwoździem do trumny, to oczywiście jest to twój wybór i twoje skrywane, myślę że infantylne marzenie, w którym TVP może realizować swoją misję czynienia z jej odbiorców światłych intelektualistów wielbiących klasykę oraz polski „niezal”.
Problem w tym, że to nie jest żadna, polska muzyka. Ona nie wyrasta w żadnym stopniu ani z polskiej tradycji ludowej ani z żadnej polskiej (także zagranicznej i o to chyba chodzi) szkoły. Jest wyprana ze wszystkiego co można nazwać muzyką poza prymitywnym mechanicznym skakaniem po gamie i takichże tekstach.
Kłania się tu oczywiście edukacje muzyczna „zwykłych Polaków”
Nie ma to najmniejszego znaczenia, z czego wyrasta disco polo. Znaczenie ma to, co tzw. suweren odnajduje w tej muzyce i jakie ma ona dla niego znaczenie. „Niezwykły Polak” raczej powinien zająć się bardziej sobą i swoimi preferencjami, niż ubolewać nad tym, jak TVP schodzi na psy, której „niezwykły Polak” powinien unikać od przynajmniej kilkunastu lat (na pewno od czasu prezesury niejakiej mendy – Kwiatkowskiego).
Ja idę jeszcze dalej drogi Rafale. Ten cały TVPiS z przyległościami powinni sprzedać w cholerę i nie bredzić o jakiejś misji, bo to spełnia lepiej nawet niemisyjny youtube. Ostatnio Katarzyna Janowska pochwaliła się, że miała w onecie ca. 0,5 mln. kliknięć przy niezbyt łatwym temacie. Więcej ludzi ją odwiedziło w internecie niż w TVP Kultura i nie byli to ludzie przypadkowi.
A tego „trupa”, który powoli zamienia się w mumię Lenina będą trzymać przy życiu jak nie z twoich podatów to z abonamentu i jak to było w „Uchu Prezesa” Masz płacić, a nie oglądać.
Bardzo lubię programy pani Katarzyny Janowskiej. Zarówno te z czasów jej pracy w TVP Kultura, jak i te obecne z ONET. Nie przeszkadza mi zupełnie nieco mainstreamowy charakter tych audycji. Jedna z niewielu osobowości telewizyjnych, których nie wywaliłbym na zbity ryj. Takiego Horodniczego spuściłbym na drzewo w pierwszej kolejności.
TVP nie pożyje długo jeśli nie zmienią tego kołchozu. Przymusowy abonament nic tu jej nie pomoże. Coraz niższa oglądalność załatwi tę trzodę prędzej czy później.
Drogi Panie Recenzencie
Disco Polo to najlepsze co polska kultura narodowa ma do zaoferowania. To polska wizytówka kultury narodowej. Tak jak w operze narodowej jest to Moniuszko, w teatrze narodowym Fredro, w literaturze narodowej Trylogia, w malarstwie narodowym Matejko, w kinie narodowym filmy Wajdy, w architekturze narodowej domek szlachecki z gankiem jednorodzinnym i podwójnym garażem, w rzeźbie (nie napiszę bo się boję) tak teraz dołączyła do nich muzyka narodowa rozrywkowa czyli DP. I proszę mi nie zarzucać, że coś zymyślam bo to Pan cały czas tylko o dobru narodowym i jego poziomie. Tylko dziwi mnie, że w lesie narodowym widzi Pan pojedyncze drzewo narodowe a nie całość. Wcale się Pan tak bardzo od reszty narodowej nie różni. Spoko.
Co najwyżej mogę dodać banał, że jednak sztuka dzieli się chyba bardziej na dobrą i mniej dobrą niż zagraniczną i narodową. A Państwo przez dziesiąt ostatnich lat zajmowaliście się bardziej ciepłą wodą i ciepłymi kluchami niż promowaniem lepszych bardziej niż marnych artystów narodowych tej sztuki. No i teraz zostaje Panu tylko pojękiwanie nad jej poziomem. A rozwój zostawiliście Kurskim i PiS-ka. Tak szczerze to nawet tutaj daliście ciała i zostawili im pole. Niestety tak jest, że w zawodach na wrzask (narodowy) wygrywa ten, kto wrzeszczy najgłośniej. A to nie Pan.
Osobiście z przyjemnością włączam TV Diso Polo i wytrzymuję nieraz prawie 5 minut bo zdarzają się dobre kawałki. Lepsze od nienarodowych m-eeee, m-ooooo i m-uuuu.
P.S. W Empiku w Blue City w Warszawie literatura dzieli się na narodową i zagraniczną (może Pan sprawdzić) i dopóki tak będzie, po nic do narodowego grajdoła nie sięgnę.
Dlaczego kultura aż tak schamiała w TVP. Rafał Kochan twierdzi, że to dzieje się już od Kwiatkowskiego. Wg mnie jest w zdecydowanie gorszej kondycji niż za PRL-u. Wiem co mówię. Tej peerelowskiej można było nie lubić, była często cenzurowana, ale była jakaś niepisana umowa, że chamstwa i przede wszystkim prostackiej amatorszczyzny mówiąc ogólnie tego co powstawało na „pocztówkach dźwiękowych” i było sprzedawane po jarmarkach w telewizji ani w radiu się nie puszczało. Laskowski był wyjątkiem, ale te jego „Jarmarki” dostały najpierw artystyczny szlif. Innymi słowy nie można powiedzieć, że peerelowscy artyści nie umieli śpiewać czy też mieli kiepskie teksty i kompozycje. O „Kabarecie Starszych Panów” nie wspomnę (chociaż wspominam), bo to są wyżyny z których oni będą jeszcze długo samotnie patrzeć.
Wychodzi na to, że winna jest demokracja. To wielbiciele discopolo będą decydować o tym kto będzie rządził, a nie wy (wybaczcie mi tę poufałość) drogi Bartku i Rafale. Kurski, który nimi pogardza („ciemny lud”) jednocześnie im w d… wchodzi, bo wie, że za to co oni teraz robią to po przegranych wyborach nie będzie zmiłuj.
Dlaczego komuniści mieli kulturę w TV na wyższym poziomie, bo im się wydawało, że władzy nigdy nie stracą i mogą kulturę w ich mniemaniu wsród chłopów i robotników wznieść na wyższy poziom.
Oj, nie ma co przesadzać z tą wysoką kulturą za PRLu. Pamiętasz pereelowski „Koncert Życzeń”? Pamiętasz, co tam było puszczane? Albo „Telewizyjna List Przebojów” i promowanie żenujących Wałów Jagiellońskich, Bolter, Papa Dance i wiele innego badziewia, które było tak beznadziejne, że oczy i uszy bolały. Zgodzę się jednak, że za PRLu mimo wszystko bardziej się starano, by misja mediów (pomimo nieuchronnego, ideologicznego skażenia) była jakoś zachowana.
Mi nie przeszkadza to, że „ciemny lud” (patrz suweren), czyli po części też wielbiciele disco polo, będzie decydował o tym, kto będzie rządził w Polsce. Jeszcze nigdy w życiu nie uczestniczyłem w żadnych wyborach czy referendach i tak też pozostanie w najbliższej przyszłości. Guzik mnie to obchodzi.