15.00 Library Of Babel. Strunowce
Piętnasta to jeszcze taki moment, że można poszaleć. Czasem nawet trzeba, żeby nie zwariować. Jakoś o tej porze parę dni temu kupiłem sobie więc album Library of Babel – po wysłuchaniu jednego nagrania na majowej kompilacji z „The Wire”. Nazwa grupy nic mi nie mówiła, choć już nazwa wytwórni – Blue Tapes and X-Ray Records – porządnemu Polakowi powinna się kojarzyć z zespołem Trupa Trupa i jego docenionym na Polifonii pochodem na Zachód. Dla mnie to zakup podwójnie patriotyczny (choć przyznaję, że Library of Babel to Anglia, czyli nie ta podstawowa ojczyzna-matka, tylko kolonie), bo przecież Blue Tapes jest wytwórnią powstałą na bazie bloga. No więc gdyby Polifonia kiedykolwiek doczekała się wytwórni – wydawałbym.
Kaseta jeszcze do mnie jedzie, więc opowiem o ścieżce dźwiękowej, bez uwzględniania grafiki. Nazwiska trojga (trzech?) muzyków znam: Shane Parish (1), Emmalee Hunnicutt (2) i Frank Meadows (3). Pochodzą z obszaru anglosaskiego, lider na pewno z USA. Instrumenty należą do wielkiej grupy strunowców, choć wiadomo, że tak naprawdę to dwie inne rodziny w grupie, a gitara (1) rzadko się przechadza muzycznie w towarzystwie wiolonczeli (2) i kontrabasu (3). A jeśli już, to prawdopodobnie musi z tego wyjść coś przesłodzonego, bo tam gdzie gitara w wersji bez prądu przechadza się ze smyczkami, musi stracić honor i suwerenność, a jak elektryczna wchodzi w taki alians ze smyczkami, to wprawdzie dominuje, ale z jeszcze gorszym skutkiem.
Library of Babel (nazwa od Borgesa) koncentrują się na szczęście na kreatywnym brzdąkaniu. Takie brzdąkanie – dość demokratyczne, bo tu wszystkie strunowce nagle stają się jakieś solidarne w wytwarzaniu brzęczących dźwięków – usłyszałem we wzmiankowanym utworze Branching. I słyszę w różnie zorganizowanych formach na całej płycie. Te formy sprawiają czasem wrażenie niedokończonych, szkicowych, ale z daleka od kiczu i słodyczy trzyma je formuła amerykańskiego prymitywizmu. Grania związanego z folkiem, w którym mieszczą się jakość smyczki, choć ich partie muszą być odpowiednio proste, żeby nie odstawać od ludowej stylistyki, czasem mamy też flażolety i przybrudzony brzmieniowo, a nawet lekko nieczysty dźwięk. Improwizacja w tym składzie bywa fascynująca (otwierający album Blind Corners in Wild Dawn), a zespół dość wyjątkowy. Płyta/kaseta nie trwa długo, nieco ponad 20 minut, więc do 16.00 zdążycie posłuchać i dwa razy. To będzie aż o dwa razy więcej niż większość populacji, co dobrze wpływa na organizm poszukiwacza nowej muzyki.
LIBRARY OF BABEL blue nineteen, Blue Tapes and X-Ray Records 2016, 7-8/10