Fryderyki? Oh, yeah!

Trzynastu lat w branży i zaproszenia do współpracy Zbigniewa Wodeckiego – tyle trzeba było grupie Mitch & Mitch pomiędzy promocyjnym koncertem w warszawskiej Galerii Off, na którym śpiewali Oh, Yeah! dla kilkudziesięciu podekscytowanych osób a zdobyciem dwóch Fryderyków. To jakiś przełom. Moje zachęty sprzed kilku tygodni zostały wysłuchane. Wytypowałem trafnie tylko połowę tegorocznych zdobywców nagród polskiego przemysłu fonograficznego w muzyce rozrywkowej – między innymi właśnie dlatego, że aż dwie nagrody (najwięcej w tym roku!) dostali członkowie wielkiej orkiestry, którą Mitch & Mitch sformowali, żeby na żywo wykonywać materiał z zapomnianej płyty Zbigniewa Wodeckiego sprzed lat. Oni to wymyślili, on odważył się w tym kształcie zrealizować. Są to przy okazji dwa pierwsze Fryderyki w dorobku samego Wodeckiego. I przełomowe nagrody dla całej sceny warszawskiej skupionej wokół Lado ABC, z której rekrutują się muzycy i chórek występujący na albumie 1976: A Space Odyssey. Fryderyka za muzykę dostał tym samym laureat Fryderyków za projekty okładek (a zarazem zdobywca Paszportu POLITYKI) Macio Moretti. A utworem roku została w ten niezwykły sposób piosenka napisana przed 40 laty.

Dużo pozytywnych zaskoczeń jak na jedną edycję Fryderyków. Miałem okazję obserwować pomysł Mitchów i Wodeckiego na kolejnych etapach. Najpierw w czerwcu 2013 r. rozmawiać z Wodeckim, ciągle jeszcze zaskoczonym tym projektem. Później w sierpniu tego samego roku opisywać entuzjastycznie pierwszy koncert na Off Festivalu. Rok później miałem nawet zaszczyt współprowadzić – z Jackiem Hawrylukiem – dwa koncerty w Studiu im. Lutosławskiego zagrane dla radiowej Dwójki, dzięki którym powstało koncertowe DVD i płyta, długo oczekiwana i w końcu wydana w maju ubiegłego roku. Recenzowałem ją oczywiście na łamach POLITYKI. To, co się wydarzyło później, przeszło już jednak moje oczekiwania: sukcesy na „Liście przebojów Trójki”, kolejne występy, wysokie miejsca w podsumowaniach roku, a wreszcie zaproszenie na tegoroczny Open’er, które ogłoszono dosłownie kilka dni temu. Teraz Wodecki odbierał statuetki dla młodszych kolegów, którzy – jak przypomniał – znani są z tego, że są nieznani. Podczas występu w utworze z 1976: A Space Odyssey zespół zastąpiła sekcja smyczkowa z Polskiej Orkiestry Radiowej i duet Rysy.

Nie martwi mnie w tym momencie fakt, że te utwory zostaną wyeksploatowane, a orkiestra straci swój alternatywny sznyt. Od początku projekt był bowiem próbą ekshumacji starego stylu orkiestrowego popu, który w latach 70. przeżywał i w Polsce lata sławy. Próbą odniesienia się do muzyki dla wszystkich, która zarazem może nieść finezję aranżacyjną i świetne wykonanie. Skoro nie zestarzało się to przez 40 lat od czasu, gdy wyszła oryginalna płyta (może by tak porządna winylowa reedycja, swoją drogą?), to nie zmarnieje z sezonu na sezon. Przypomniały mi się słowa z linkowanego powyżej wywiadu z Wodeckim dla POLITYKI:

wodecki1

To była jedna z najciekawszych edycji przeżywającej różne zakręty nagrody. Fryderyki wychodzą z niej na pewno ciekawsze i mocniejsze. Wyróżnienia dla Kapeli Ze Wsi Warszawa i Dawida Podsiadło – a raczej reżysera jego klipu Piotra Onopy, pracującego w branży od lat – to również laury, na które ci artyści solidnie zapracowali. Taco Hemingway wdarł się na rynek przebojem, pokonał czołówkę mocnych raperów (zgodnie z moimi przewidywaniami), ale teraz będzie miał tym więcej do udowodnienia na drugiej (albo raczej: kolejnej) płycie. Podobnie z Kortezem, którego tak szybkiego sukcesu nie spodziewałem się mimo dobrego przyjęcia debiutanckiej płyty – ale na zeszłorocznym Spring Breaku (od jutra kolejna edycja!) rozmawiało się już o nim jako potencjalnym faworycie. Jeszcze zanim wyszła płyta. Smolik i Lao Che niczego udowadniać nie muszą. Cieszy mnie obecność na sali ministra Piotra Glińskiego, który coś do pokazania ma. Jednocześnie smuci nieco brak grupy Mazut wśród laureatów.

O tak późnej porze nie zdążę już dołączyć żadnej nowej płyty, dokleję tylko klip Utworu roku – Rzuć to wszystko, co złe. Z dedykacją dla autorów przyszłych popowych songów. Nauka z tegorocznych Fryderyków jest prosta: Gra na szybki sukces to niejedyny sposób. Warto myśleć o tym, co wydarzy się z waszą piosenką za 40 lat.

FRYDERYKI 2016: Pełna lista zwycięzców kategorii rozrywkowych i jazzowych

Album roku – pop: Zbigniew Wodecki with Mitch & Mitch Orchestra and Choir 1976: A Space Oddysey
Album roku – elektronika i alternatywa: Smolik / Kev Fox Smolik / Kev Fox
Album roku – hip-hop: Taco Hemingway Umowa o dzieło
Album roku – muzyka korzeni (w tym blues, country, muzyka świata, reggae): Kapela ze Wsi Warszawa Święto słońca
Album roku – rock (w tym hard, metal, punk): Lao Che Dzieciom
Utwór roku: Zbigniew Wodecki with Mitch & Mitch Orchestra and Choir Rzuć to wszystko co złe
Teledysk roku: Dawid Podsiadło W dobrą stronę (reż. Piotr Onopa)
Fonograficzny debiut roku: Kortez
Jazzowy album roku: Nikola Kołodziejczyk Orchestra Barok progresywny
Jazzowy artysta roku: Janusz Muniak
Jazzowy fonograficzny debiut roku: Aga Derlak, Agnieszka Wilczyńska, Krzysztof Lenczowski (ex aequo)

Uwaga! Ten wpis będzie poszerzany i aktualizowany.