Najlepsze umysły pokolenia
Widziałem najlepsze umysły mego pokolenia marnujące energię na fejsie – żeby tak strawestować Ginsberga. Wraca do mnie taka myśl, gdy czytam na Facebooku najostrzejsze dowcipy, najlepsze puenty, wymarzone tytuły i najciekawsze dziennikowe zapiski pisarzy, dziennikarzy czy innych osób, które nie zajmują się już profesjonalnie pisaniem, choć talent do tego mają. Myśl wraca, bo produkując tę masę sensów i bystrych konstatacji, a potem prowadząc na ich temat długie rozmowy, skazujemy to wszystko na zapomnienie kolejnego dnia. Dotarcie do tego po tygodniu graniczyć będzie z cudem, a po miesiącu świat o tym zapomni, a Facebook – odstający od nas bardzo szerokie prawa do dowolnego dysponowania tym, co tu opublikujemy – zrobi z tym to, co będzie uważał za opłacalne. A dla serwisu społecznościowego opłacalne jest zapomnieć i wyrzucić do kosza, żeby się klikały kolejne treści. Żeby przybywało ich w masie, niekoniecznie w jakości, żebyśmy zamiast przemyśleć (albo przesłuchać) to, co dostaliśmy wczoraj, musieli meldować się na miejscu po nowe. Co sprawiło, że sobie o tym przypomniałem?
Oczywiście komentarze czytelników. Te pozytywne i negatywne, choćby ostatni, związany z poprzednim wpisem: Opis dotyczący Dodge and Burn – swoją drogą ani razy w tekście nie pojawia się tytuł płyty (sic!) – jest beznadziejny. Świetnie wyprodukowana płyta, czuć zabawę dźwiękiem i rock’n’rollem. Zamiast publikować coś takiego pod tekstem, gdzie każdy będzie mógł to znaleźć, zostaje fejs, gdzie po dwóch dniach nikt tych słów nie odnajdzie, nawet jeśli poszukuje muzyki, w której – dajmy na to – „czuć zabawę dźwiękiem i rock’n’rollem”. Bo świat serwisu na F od świata wyszukiwarki na G dzielą interesy biznesowe. Życie towarzyskie płynie po stronie F, ale archiwum stoi już po stronie G. O czym przekonuję się, ilekroć zaglądam do google’owskiego YouTube’a, żeby sprawdzić występ pianisty z Konkursu Chopinowskiego, który mi umknął. Bo gdy bloga w tym tygodniu nie pisałem, to słuchałem tych wszystkich występów, aplikując sobie w trakcie I etapu końską dawkę pięknej chopinowskiej melancholii, którą właśnie – zupełnie fizycznie zresztą – odchorowuję.
W każdym razie te wszystkie zabawne i błyskotliwe przeloty na Facebooku to w istocie – pojadę trochę Jonathanem Franzenem – przeloty puste. Taka piękna mała gra w środku pola, którą się przyjemnie ogląda, ale o której zaraz zapomnimy, bo w archiwach zostaną gole, kluczowe podania i parady bramkarzy. A jej najbardziej frustrującym efektem ubocznym będzie to, że wszystkich tych wypracowanych puent zabraknie później w książce albo w artykule prasowym. Te pozostaną głuche, nie będą chciały z czytelnikiem porozmawiać, bo wszystko, co do obgadania było, zostało omówione na osi czasu. A oś czasu z samej swojej definicji stare treści zakopuje. Efekt doraźny jest większy niż przy pisaniu na blogu. Za to „długi ogon” późniejszych odwiedzin i powracających czytelników, choćby przypadkowych, na fejsie praktycznie nie występuje. I w warunkach ciągłego przyrostu treści będą tu żyły coraz krócej.
Ponieważ mam naturę archiwisty, przed przesłuchaniem nowej płyty supertria Slalom (Tyciński-Weber-Zemler) zajrzałem do tego, co pisałem o pierwszym albumie tej formacji. A miałem do poprzedniego sporo zarzutów, dziś mogę więc z przyjemnością wyrzucić do kosza większość z nich. Płyta Wunderkamera, która ukazuje się oficjalnie już za pięć dni, ma w sobie tę samą radość wynikającą z połączenia sił świetnych muzyków, ale ich style lepiej się tu zazębiają, co pewnie jest zaletą m.in. koncertowego ogrania składu.
Album też odnosi się do archiwów – gabinetów osobliwości, co zresztą naturalne, bo połączenie zainteresowań muzyków całej trójki, z ich rozstrzałem obejmującym parodie country, wariacje na temat muzyki funk czy surf albo występy na Warszawskiej Jesieni, to niezły zestaw osobliwych pomysłów. I jak to bywa przy dużym rozstrzale i przy osobliwościach, spotykają się tu momentami blisko estetyki Franka Zappy, co pozwoliło mi odnaleźć jakiś klucz do odczytania Slalomu. W szczególności The Dance of Mr. Turkish zawiera najlepszą solówkę gitarową w duchu Zappy, jaką kiedykolwiek usłyszałem na polskiej płycie (mogłaby trwać skądinąd dłużej). Dobrze służy temu albumowi również gościnny występ wokalny Joanny Halszki Sokołowskiej w Delphinne. Cała reszta przynosi tyle samo swobody, co poprzednio, tyle samo wirtuozerii (jeśli już się rozpisywałem na temat partii bębnów Jacka White’a w The Dead Weather, to cóż powiedzieć o śpiewającej, urozmaiconej perkusji Zemlera w Psy Core Key na przykład?), ale zarazem krótsze formy i więcej porządku. Wydaje się, że ramy dla utworów buduje Weber swoimi partiami elektronicznymi, Zemler mocuje płótno, konstruując podziałkę rytmiczną, a kolorem wypełnia Tyciński. Dopiero w końcowym, dłuższym Sad SAD Sad pozwalają sobie na budowanie napięcia z zupełną swobodą. Ale w konkurencji długich form wybierałbym bardziej mroczny, niepokojący, ale zarazem lepiej zbudowany utwór Waterpecker. Takie momenty dowodzą, że Slalom ma jako skład bardzo dobrą przyszłość.
Poza tym to oczywiście, jak to mówią, świetnie wyprodukowana płyta, czuć zabawę dźwiękiem i rock’n’rollem.
SLALOM Wunderkamera, Lado ABC 2015, 7/10
Komentarze
Sluchalam miejscowej stacji radiowej KEXP 90.3 FM Seattle i dowiedzialam sie o Polskiej grupie muzycznej o nazwie Sutari. Wystep zespolu Sutari byl nagrany w klubie jazzowym Fantom w Bytomiu specjalnie dla KEXP.
Stacja radiowa KEXP gra wiele stylow muzycznych. Alternative to jeden z tych stylow.
Moze nie byloby w tym nic szczegolnego, gdyby Seattle bylo polozone przynajmniej w tej samej strefie czasowej, co Bytom. Stad moje zaskoczenie, ktorym dziele sie z czytelnikami tego blogu.
Wiecej informacji o Sutari i 30 minutowy nagranie dla KEXP.
http://blog.kexp.org/2015/10/06/live-video-sutari/
PATTI SMITH, „M Train”
Wstep z Alena Ginsberga w jakis sposob koresponduje z nowa ksiazka (mam przeklad szwedzki) Patti Smith, „M Train” (Brombergs), bowiem wiele w niej mistyki a cala energia modernizmu zostala przeniesiona do swiata rocka, w ktorym Arthur Rimbaud albo William Blake sa wokalistami.
„Just kids” autorki czy tez Boba Dylana „Chronichles” to swiadectwo dwojga ciezko pracujacych mistykow. Kiedys 66 letnia Patti Smith obciela swoje ulubione warkocze, poniewaz odczuwala je jak ze slomy. Ogladala wowczas Elvisa Presleya w „Flaming Star” i wracala myslami do tych mlodych mezczyzn, ktorzy umarli przedwczesnie. W „Just kids” byl to Robert Mapplethorpe a w „M Train” gitarzysta z MC5 Fred „Sonic” Smith.
Ale obecna ksiazka jest inna od „Just kids”. Jest zbiorem fragmentow z jej zycia. Jakby autorka siedziala w kawiarni i przewracala kartki notatnika. Czesto bardzo mgliste i czasami nudnaw, ktore przypominaja teksty blogow. Wiele tu refleksji o starzeniu sie i samotnosci. Dwa swiaty – jeden z „Just kids” i ten z obecnej ksiazki, ktory jest coraz bardziej powolny a Patti Smith od zgielku i tempa Manhattanu znajduje swoj azyl
w Rockway Beach. Oczywiscie brak jej tej z „wersji tamtych lat” i znajduje pocieszenie
w terazniejszosci – w swojej ulubionek kawiarni, w swoim ulubionym czarnym plaszczu, swoich wojazach po Europie. Kiedy oglada przez okno „kids” fetujacych Nowy Rok i majacych cale zycie przed soba, nie ogarnia ja gorycz i zazdrosc. Powraca do swoich, ciagle mlodych meskich bohaterow Jeana Geneta, Arthura Rimabauda czy Williama Blake´a a jedyni jej wspolczesni to detektywi Linden i Holder z „The Killing”. Patti Smith
jest zafascynowana kryminalnymi seraialami tv – przypomne tylko, ze bardzo cenila sobie ksiazki niedawno zmarlego Henninga Mankella ( to on ja przedstawial podczas galy wreczenia nagrody szw. Polar Prize).
Styl to wszystko dla Patti Smith, zarowno w jej tworczosci jak i jej plaszczy.
*
https://www.youtube.com/watch?v=TseiQePbDpo
Patti Smith w „Democracy Now”, 8 pazdziernika 2015
@orca
Sutari,
dzieki za te grupe – chyba pierwsza z Polski dla KEXP 90.3 FM?
Wczoraj rozpoczal sie u nas festiwal jazzowy (9-18.10) m.in. Ricky Lee Jones (z Stockholm Art Orchestra), Chick Corea & The Vigil, Maria Faust (Estonka, saksofon, ma wiele wspolnego z kompozytorem Arvo Pärtem), Dave Douglas Quintet, Lizz Wright (r´n´b, jazz, soul, komponuje razem z Larry Kleinem), Bill Frisell+trio smyczkowe (coz za trio!: Jenny Scheinman,-violin, Eywind Kang – viola, Hank Roberts – cello
* a takze The Soul Rebels, ktory zakonczy festiwal – „The Soul Rebels are the missing
link between Public Enemy and Louis Armstrong” (Village People)
https://www.youtube.com/watch?v=kyCf2ugunA4
Ozzy,
Podobaja mi sie The Soul Rebels!
Dziekuje za informacje o Patti Smith. M Train jest na mojej liscie ksiazek do przeczytania kiedy skoncze czytac Kelly Carlin: A Carlin Home Companion. Growing up with George.
NPR.org ma kilka ciekawych wspomnien o Patti Smith, recenzje ksiazki M Train napisana przez Maureen Corrigan i rowniez wywiad z Patti. Zalaczyles wywiad dla Democracy Now to moze posluchamy recenzji ksiazki M Train slowami Maureen Corrigan.
‚http://www.npr.org/2015/10/07/446589412/patti-smith-reveals-her-solitary-soul-in-the-m-train
Podoba mi sie tytul M Train. Tytul sugeruje pociag metra w NYC. Takiego pociagu nie ma. Jest A Train upamietniony przez Duke Ellington. M, jak sama Patti mowi w wywiadzie dla Democracy Now i dla NPR, oznacza Memory train, Mystery train, Meditation.
Burmistrz miasta Boston, Marty Walsh, ustanowil dzisiejszy dzien, 10 pazdziernika, dniem Patti Smith. Burmistrz wyslal tweet z nastepujacymi slowami:
„I declare October 10 to be Patti Smith Day-grateful for her artistic contribution, leading the way for women in rock.”
‚https://twitter.com/marty_walsh/status/652453895470497792/photo/1?ref_src=twsrc%5Etfw
Nie bede zaskoczona jesli burmistrz NYC utrwali w historii miasta role Patti Smith (jesli jeszcze tego nie zrobil).
Jesli chodzi o Sutari i ich nagranie i wywiad dla KEXP to okazuje sie, ze w kazdy wtorek KEXP prezentuje Polskich artystow nagranych dla KEXP w Katowicach.
„…stay tuned each Tuesday for more in our series of Polish artists recorded by KEXP in Katowice.”
Chetni moga sluchac KEXP na zywo
‚http://www.kexp.org/
Korekta: M train jest w NYC. W tekscie jest blad i powtorzylam slowa autorki tekstu. Swoja droga dawno nie bylam w NYC.
@Orca,
cos wspanialego z tym Dniem Patti Smith! Brawo dla Burmistrza Marty Walsha z Bostonu.
KEXP i NRP ogladam juz od dawna, bylo na tych stacjach wielu artystow ze Szwecji m.in. First Aid Kit, The Tallest Man On Earth (Kristian Mattson), Robyn
I na dobranoc: jeszcze jedno odkrycie a mianowicie 23 letni Hamish ANDERSON (z Melbourne do Hollywood) z pewnoscia muzyk i wokalista o ktorym bedzie mozna jeszcze wiele uslyszec jak o Gary Clarku Jr ( byl na KEXP), Philipie Sayce (Montreal Jazz Festival 2015) czy tez Joe Bonamassa – a tego przedstawiac nie trzeba.
*
Ponizej z EP Restless, „Burn” (Delta blues, clssic rock, folk)
https://www.youtube.com/watch?v=B5bFib9UZgA
prod.Krish Sharma (m.in. Stones)
Slyszalam kilka piosenek First Aid Kit. Nie wiem, czy tytul Tiger Mountain ma cos wspolnego z Tiger Mountain kilkanascie mil stad.
Dzisiaj (sobota) i jutro od godziny 6 wieczorem do polnocy miejscowego czasu jest jak zwykle „All Blues” prowadzony zwykle przez John Kessler. Dzisiaj w zastepstwie All Blues prowadzi Ruby Brown.
http://v6.player.abacast.net/856
hej @Orca,
First Aid Kit i „Tiger Mountain Peasant” to cover a oryginal to grupa Fleet Foxes, ktorej gitarzysta Robin Pecknod (Kirkland, WA) jest autorem, co wyjasnia sprawe tytulu.
Duet siostr z First Aid Kit to szwedzki towar „eksportowy” podobnie jak Robyn, Avicii czy tezwielu producentow jak Jonas Åkerlund.
Ale najbardziej rentowna muzyka w Szwecji jest bez watpienia (pomijam dance band) hard rock – fani tej muzyki zapelniaja festiwale, koncerty, kupuje plyty, bowiem fan np. Motörhead jest najbardziej „wierny” swoim ulubiencom – na festiwalu w przedziale wieku 16-65. Z Polski bez watpienia dwie formacje sa najbardziej znane: Behemoth i Vader.
A na niedzielne popoludnie zagram sobie (raz jeszcze) album Isreala Nasha (dostepny na KEXP), „Israel Nashs Silver Season” (Loose/Warner). Wokalista i autor pieknych tekstow, rodem z Missouri, ktory rozpoczal kariere w NY a mieszka obecnie w Teksasie. Z kolei repertuar jego to nostalgiczne ekskursje do Kaliforni lat 70. Chorki, nieglosne steelguitar, bezstresowa atmosfera…nawet jego utwory ponad 5-6 minutowe skracaja sie do minimum. Przyjemny sound na niedziele ( „nowy” Neil Young?)
Israel Nash, „Who in Time”
https://www.youtube.com/watch?v=0ENwfdfsh8E
Ozzy,
Stan WA ma bardzo duze tradycje Skandynawskie. Przychodzi na mysl Gary Larson, ktorego wspomniales przy innej okazji. Bardzo duzo nazwisk konczy sie na …son. Ta mieszanka osadnikow z wielu krajow i kultur bardzo wbogaca kulture i tradycje tego stanu.
Przez kilka dni nie bede miala dostepu do Internetu (what???).
Pozdrawiam