Zupełnie nowi i dziwnie starzy

Na ulicy jest taki fascynujący moment, że jeszcze pięknie, choć być może już za chwilę będzie można w mordę dostać (ilustruje to dobrze świetne zdjęcie sprzed kilku dni). A dziś będzie o pociągających ulicznikach. Uświadomiłem sobie bowiem niedawno, jak bardzo brakuje mi Mike’a Skinnera. Nie poznałem się od razu na jego pierwszej płycie, ale w drugiej zakochałem się od razu, kolejne trzy były mniej lub bardziej rozczarowujące, ale niepozbawione dobrych momentów. Potem Anglik zawiesił działalność pod szyldem The Streets i zrobiło się jakby smutniej. Brakowało mi w szczególności Skinnera na scenie, tak swobodnego, jakby siedział w domu przed konsolą, palił jointa i pił piwo. Właściwie to na scenie pił za każdym razem (widziałem go na żywo dwukrotnie) coś mocniejszego, próbując – zamiast na konsoli w „FIFę” – grać w piłkę z widownią. Było w nim coś kompletnie odrzucającego, a zarazem bardzo ciekawego. I przepadł (choć w Bratysławie właśnie zapowiedzieli na październik jego set didżejski na festiwalu Waves – może coś z tego będzie?). Teraz coś podobnego czuję, słuchając Sleaford Mods.

IMG_20150801_123534_edit

Przypomniałem sobie Skinnera przypadkiem – przy okazji sortowania jakichś starych zdjęć z letnich festiwali. Dlaczego, u licha, żaden polski festiwal nie zaprosił dotąd duetu Sleaford Mods? Może dlatego, że dwóch prowincjonalnych angielskich muzyków zawieszonych pomiędzy punkiem a hip-hopem (z jednej strony kojarzą się z The Streets, z drugiej – w równie oczywisty sposób z The Fall) kompletnie nie pasuje na żadne tam „nowe twarze”. Jeden ma 44 lata, drugi 43. Postaciami ze sceny muzycznej są od lat, a długą ewolucję sygnalizuje pierwsza nazwa ich zespołu: That’s Shit, Try Harder. Nagrywali płyty – kompletnie nieznane – jeszcze w okresie aktywności The Streets. A całą ich kariera wygląda jak odwrócona kariera Skinnera. U niego najgłośniej było na początku, w okresie Original Pirate Material, a tu z płyty na płytę jest głośniej i to Key Markets, najnowsza, jak na razie jest też najgłośniejszą.

Dziś napastliwe, pełne wulgaryzmów partie wokalne Sleaford Mods (na wokalu Jason Williamson – to ten starszy) nagle sklasyfikowano jako prawdziwy głos buntu społecznego w Wielkiej Brytanii. Dość ostro sobie pozwalają, wyrażając swoje zdanie na temat tamtejszych polityków, z lewicą włącznie, chętnie krytykują gwiazdy muzyczne za sprzedanie się, w czym ciągle brzmią wiarygodnie – outsiderzy do szpiku kości, nagrywający dla małej wytwórni Harbinger Sound z Nottingham proponującej światu punk rock i noise (m.in. Smegmę). Ich granie jakoś się w tę stylistykę wpisuje – jest oszczędne, oparte o mocną, monotonną i chłodno, nowofalowo brzmiącą sekcję rytmiczną. Czasem ta sekcja wygrywa zresztą otwarcie punkowe groove’y (No Ones Bothered). O ile u Skinnera mieliśmy, przynajmniej na początku, zdecydowany błysk czegoś nowego, to tutaj słychać dwóch trochę już podstarzałych facetów, których nie interesuje pchanie się na okładki pism muzycznych z nowalijkami – słyszeli dużo, wyciągnęli swoje wnioski. Doceniają różną muzykę, nie są wyznawcami jednego gatunku, trudno zresztą w ich wieku o ortodoksję – nie lubią tylko hipokryzji. Dobrze pamiętają Margaret Thatcher, czego sami nie omieszkają zauważyć w Giddy on the Ciggies. Właściwie równie duże zainteresowanie (to aktualne rośnie od płyty Austerity Dogs przed dwoma laty) mogli wzbudzić i wtedy.

Pociągający jest u Williamsona ten uliczny akcent, który ciekawił u Skinnera. Nie przeszkadza mi nawet zbytnio fakt, że znaczeń wychwytuję jeszcze mniej niż w The Streets. Pomaga z pewnością to, że parę momentów (z Face To Faces na czele i Cunt Make It Up opartym na znakomitym, bardzo prymitywnym syntezatorowym podkładzie) szybko zostaje w głowie. Najlepsze wydaje się natomiast to, że ostatnio z płyty na płytę brzmią lepiej. Dziś dla Williamsona i Fearna zapominam o The Streets. Dla Sleaford Mods zapominam też o podziale na winylowe Trzaski (niebawem reaktywacja) i wszystkożerną Polifonię. Zielony winyl trochę trzeszczy momentami, ale i tak trzeba dać głośniej. I dać mu trochę czasu, bo oczekiwanie satysfakcji w pięć minut byłoby trochę wbrew duchowi tego duetu.

SLEAFORD MODS Key Markets, Harbinger Sound 2015, 8/10