Ukazały się też
Żyjemy w czasach terroru klikalności. A pracować trzeba. No ale nikt przecież nie mówił, że będzie lekko. Dlatego konsekwentnie dążę do takiej sytuacji, by notka o muzyce miała tak wielu bohaterów, że już oni sami (plus ich krewni i znajomi) zapewnią jej godziwą liczbę kliknięć. A przy okazji ci, którym czegoś brakuje, mają szansę posłuchać konkurencji i zainspirować się paroma naprawdę świetnymi wydawnictwami, które się w tym remanencie znalazły, co zapewni odpowiednią liczbę kliknięć każdemu z osobna. Mój najnowszy pomysł na to wygląda tak:
Beneficjenci Splendoru „Bóg, Honor, Mam Talent” (Parlophone) ♪ Przed muzyką na kolana nie padłem, ale Staniszewski w świetnej formie jako tekściarz i najlepszy tytuł polskiej płyty w ostatnich tygodniach Olga Bończyk „Piąta rano” (Art Music) ♪ Jak komuś się wydaje, że można wydać coś, na co nie ma pomysłu, to mimo największych wysiłków i profesjonalnej oprawy może się wydać Buldog „21.10.2012” (Polskie Radio) Koncertówka z Trójki zespołu, który na orbitę wyprowadzał Kazik Staszewski, a po odłączeniu brzmi trochę jak Kult bez Kazika Chłopcy Kontra Basia „Oj tak!” (ART2) ♪ Nieźle zrealizowana konwencja stylizowanej ludowizny na akustycznie granym breakbeacie, w troszkę zbyt piwniczno-krakowskim jak dla mnie stylu Daughtry „Baptized” (Sony) ♪ Oh, shit. DKV + Gustafsson, Nilssen-Love, Pupillo „Schl8hof” (Trost) ♪ Świetnie grają i ciekawie posłuchać, jak sekstet nie tyle podwaja, co podnosi do drugiej potęgi możliwości tria Gessafelstein „Gessafelstein” (Parlophone) ♪ Nowa francuska postać sceny tanecznej z naleciałościami techno i EBM, z muzyką może i nie tak złą, ale tak leniwą, że rozpisywanie się na jej temat byłoby czymś nieadekwatnym do charakteru wydawnictwa Anita Lipnicka „Vena Amoris” (Mystic) ♪ Autorka (z międzynarodowym zespołem i wsparciem Johna Portera) poszła tym razem w stronę retro i folku naraz, ujawniając się jako następczyni tej dawnej Maryli Rodowicz – po co? Marcelina „Wschody-Zachody” (Parlophone) ♪ Produkcyjnie ładnie, w kompozycjach aż za ładnie, bo w samym głosie Marceliny jest tyle dziecięcości, czasem trudnej do zniesienia, że przydałoby się raczej ładność gasić niż eksponować Piotr Mełech, Patryk Lichota „Lost Level” (Multikulti) ♪ Duet na klarnety (Mełech) i elektronikę (Lichota), naturalnie i w sposób – co bardzo miłe – chwilami niezauważalny balansujący między brzmieniami organicznymi i elektroniką, stanowczo zasłużyli na zauważenie Nor Cold „Nor Cold” (Multikulti) ♪ Jedna z najlepszych polskich płyt z muzyką improwizowaną roku, jedna z tych, które mogły się z powodzeniem mierzyć z dominującymi w roku wydawnictwami ForTune – do tego wątku jeszcze wrócę William Onyeabor „Who Is William Onyeabor?” (Luaka Bop) ♪ To jest ten magiczny przypadek, gdy wystarczy posłuchać choćby fragmentu retrospektywy tego afrykańskiego muzyka z przecięcia afrobeatu i funku, żeby zamówić tę płytę i poszukać jego historii Katy Perry „Prism” (Capitol) ♪ Kiedy piszę te słowa Perry jest druga na liście amerykańskich singli i pierwsza na liście albumów, nie będę więc dyskutował z masowymi gustami (o których obecni tu Max Martin i Dr Luke wiedzą wszystko), tylko z bólem odnotuję skąpość materiałów ilustracyjnych, czekam na album foto Pictorial Candi „Drink” (Lado ABC) ♪ Kolejny album Candelarii Saenz Valiente, a właściwie porcja muzyki dołączona do butelki (!) napoju gazowanego, z najlepszymi chyba na razie momentami Candi, szczególnie punkowo-technowym „Snow Valley Night” Plastic „Living in the iWorld” (Plastic/Parlophone) ♪ Wydziwiają z tą sesją w hołdzie Damienowi Hirstowi czy Marinie Abramović, muzycznie dość różnorodnie, choć chwilami za bardzo w hołdzie Daft Punk, a to niebezpieczny punkt odniesienia w sezonie zdominowanym przez Daft Punk DJ Rashad „Double Cup” (Hyperdub) ♪ Progresywny DJ jedną nogą w retro, z nawiązaniami do muzyki elektronicznej lat 90., poza tym dużo hip-hopu, a nawet skok drum’n’bass – w sumie nawet lepsze niż ostatnia płyta konkurenta, RP Boo Ania Rusowicz „Genesis” (Universal) ♪ Hasło „new psychedelic” gotów byłem uznać za osobistą obrazę, ale „Ptaki” świadczą o tym, że Rusowicz była na koncercie Tame Impala – a może to tylko jej producent Emade był? Shark-a-Taak „Rec. In Progress” (Karrot Kommando) ♪ Nie szukałbym na swoim blogu kompetentnej wypowiedzi na temat solowego projektu Reggaeneratora – ragga, RHChP, RATM i tak dalej – ale jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy tak szybko nadają: Babeyonce, jeśli serce masz bijące, oddaj mi wszystkie zarobione pieniądze Vein „Vote for Vein” (Izumi) ♪ Płyta szwajcarskiego jazzowego tria, którą dostałem via Nowy Jork, ale jej – jak to ujmuje nota prasowa – „przyziemny groove” pocieszył mnie, że nie każda nowość z Nowego Jorku musi od razu odkrywać Amerykę (design okładki może i parodystyczny, ale ewidentnie przy tym środkowoeuropejski). Robbie Williams „Swings Both Ways” (Robbie Williams Music) ♪ Udział zacnych gości (Lily Allen, Rufus Wainwright) nie Robbie różnicy, Williams jak zwykle, po świętach na promocji w Amazonie Zahlada „Zahlada” (Zahlada) ♪ Propozycja z okolic krainy łagodności, śpiewane z lekką manierą, dojechałem do rymu mecie-klozecie, potem dałem czas innym. Aga Zaryan „Remembering Nina & Abbey” (Centrala) ♪ Właściwie cała działalność Agi jest hołdem dla Niny Simone i Abbey Lincoln, tutaj ten wpływ znalazł bezpośrednie przełożenie na repertuar – i dobrze, choć bez zaskoczeń.
Komentarze
Zapomniałeś o „Diamentach” Psychocukru. Zapewniamy, że jeśli zedytujesz notkę, uwzględniając to znakomite wydawnictwo, to link do bloga pojawi się w odpowiednich miejscach w sieci – kolejne miliony klików zapewnione.
Żaden tam ze mnie hurtownik klikowy, żeby zaraz operować w milionach, ale Psychocukier w sumie godny wzmianki. Rasowe, jak to się mówi, rockandrollowe granie. Przy pierwszym odsłuchu wkładka (też dość retro) zajęła moją uwagę i nie zauważyłem, że niektóre teksty to diamenty trochę za słabo oszlifowane. Następnym razem i ja podszlifuję wpis, może nawet ten doczeka się jeszcze części drugiej.
Nie poraz pierwszy Pan zapomniał o Psychocukrze. Ogólnie pan nie bardzo wie co sie w Łodzi dzieje chyba a dzieje sie chyba wiecej niż w niejednym dużym mieście w kraju.
@Godzilla –> Nie po raz pierwszy http://polifonia.blog.polityka.pl/2012/02/15/lodzka-plyta-roku/ A co do tej Łodzi – cóż, jak to mówią, wpisujcie miasta 😉
2013
HAIM —-to byl rok tych dziewczat
______________________
Alana, Este, Danielle /L´haim v mazel tov 🙂
w prezencie dostalem bilet na koncert w lutym, 14, Berns, Sztokholm; wyprzedane!
u Kimmela http://www.youtube.com/watch?v=RckbgLCn1CI
jeżeli jesteśmy w stanie porównać Lipnicką do Rodowicz, to chyba nie ma po co czytać pana recenzji… reszta równie dyskusyjna
@gość –> Że dyskusyjna to się akurat zgodzę (w końcu to subiektywny głos), że recenzja – już nie bardzo. Raczej krótka próba ogarnięcia nieopisanych premier i wystawienia się na złośliwe komentarze. A przy Rodowicz cóż, obstaję, te archiwalne nagrania to nie jest zły punkt odniesienia…
Fakt, to co słyszymy w ostatnich wznowieniach Rodowicz (np. dwa pierwsze LP, nagrnia archiwalne z tamtych lat) to naprawdę historycznie ważne, a nierzadko zwyczajnie ciekawe i słuchalne rzeczy. Fajnie byłoby aby wygłupy artystki z ostatnich lat nie przysłoniły tego, że na początku kariery ciekawie interpretowała folkowe i folk-rockowe nowinki ze świata. A że karierę ułożyła sobie tak, że cyrk przesłonił jakości muzyczne, cóż…
a moze ten album 😉 ?
CUPID DELUXE
Blood Orange (Domino/Playground) 2013
_____________________________________________________
Dev Heynes z Ilford/London soul, kiedys byl w Test Icicles, takze w serialu TV „A Mighty Boosh”; niczym mlody David Bowie+Green Gartside(Scritti Politti). W chorku wysteouje niejaka…Carolina Polachek ?
http://www.youtube.com/watch?v=NbZ3s8XWJlA You Are Not Good Enough
@ozzy -> do „Cupid Deluxe” jeszcze nie mogę się w pełni przekonać, za mocno skatowałem jego pierwszą płytę, na niej był nieco oszczędniejszy (by nie rzec schematyczny) w środkach, ale miało to moc. dla mnie na równi z Twin Shadowem.
a jesli nie, to wezmy—
________________
🙂
„Pilajë”
JMSN (White Room Records) 2013
____________
zlosliwi nazywaja styl PBR&B – za PBR: Pabst Blue Ribbon (nawet niezle piwo), czyli jakby hipster R&B (niechcacy) w stylu The Wekknd ale sam Christian Berishaj, JMSN, z Detroit, bardziej interesujacy; dramatyczno-eteryczny soul jakby za pociagnieciem pedzla-ambient.
http://www.youtube.com/watch?v=b58oV-U5LMY
Warto by wymienić też Annę von Hausswolff z płytą „Ceremony”. Trochę póżno usłyszałem tę płytę a zdecydowanie warto o niej pamiętać w tym roku.Generalnie ukazuje się całe mnóstwo dobrych płyt,trochę bardzo dobrych przy jednoczesnym braku płyt wybitnych.tego mi trochę brakuje,o czym będziemy pamiętać za kilkanaście lat?
@Jacku
rzeczywiscie Anna v. Hausswolff zasluguje na wieksza uwage.
Mieszkala niedaleko mojej pracy a producentem jej nagran byl moj dobry znajomy Henryk Lipp (Lipszyc) znany z szwedzkiego zespolu Blue for Two, wspolwlasciciel wielkiego profesjonalnego studia nagran w Göteborgu.
Pani Anna swietnie sobie radzi na pianinie.
Ozzy cieszę się,że masz takie znajomości:).Płytę Anny V.H. wyróżniam za atmosferę,emocje i ciekawy głos artystki.To moje kolejne skandynawskie odkrycie wśród kobiet po Susanne Sundfor ,którą też bardzo lubię.Pozdrawiam