Te opary nie kryją żadnej fali
Nowy klip Oneothrix Point Never „Still Life” zdjęła z YouTube’a cenzura. Nie lubię tego, choć klip do najprzyjemniejszych nie należał i wolałbym, żeby go nie oglądało pięcioletnie dziecko. Oczywiście sam fakt zrzucenia nagrania z popularnego serwisu prowokuje mnie w pierwszej kolejności do tego, żeby go udostępnić tutaj, ale też żeby napisać kilka słów o płycie „R Plus Seven”, którą OPN nagrał dla Warpa i której od dłuższego czasu mam okazję słuchać.
Oneohtrix Point Never – Still Life (Betamale) from oddsazzes on Vimeo.
(PATRZ UWAGA NA DOLE*)
Daniel Lopatin zawędrował do ojczyzny „inteligentnej” elektroniki jako nowy analogowy („Rifts”, „Returnal”) i samplerowy („Replica”) guru, artysta z dużym poparciem mediów. Sam chwaliłem go poprzednio za umiejętność zmieniania się, którą tu potwierdza. Ale poza tym dość wstydliwie się na „R Plus Seven” obnaża. Bo – jestem przekonany – gdyby ten album nagrał młody anonimowy Brytyjczyk, nigdy by do katalogu Warpa nie trafił, ale też mało kto by się przybyszem zainteresował. Ze mną włącznie.
Płyta jest niezbyt usystematyzowaną refleksją na temat kultury MIDI – tandetnych brzmień i sposobu komponowania poprzez edytory muzyczne, czyli znowu mamy retro i znowu lata 80. Piszę o refleksji nieusystematyzowanej, bo nie opowiada jakiejś spójnej historii, którą w tej dziedzinie z pewnością dałoby się wymyślić. Lopatin siedział i składał przez półtora roku (jak opowiada w Stereogum, tyle zajęło mu przygotowanie 75 procent materiału) fragmenty utworów, które nie zawsze sumują się do gotowych form. Bywa więc, że zaczyna się tandetnie i ciekawie zarazem („Americans”), po czym autor zalążek utworu zakopuje w potężnych padach syntezatorów (jak często u niego). A gdy już w całości utwór ma logiczny początek i rozwinięcie – jak w „Chrome Country” – to chciałoby się go posłuchać jednak w mniej tandetnym brzmieniowo wydaniu i bez kiczowatego finału z syntetycznymi organami w roli głównej i pożal-się-boże progresją akordową. Bywa jednak, że – jak w „Inside World” czy „Along” – nie dostajemy ani żadnej struktury, ani transu, ani fascynującego brzmienia, ani nawet zgrabnego minimalistycznego kawałka, choć amerykańskie serwisy lubią ostatnio patrzeć na OPN przez pryzmat minimalizmu, Reicha i Glassa. Czyli tych, u których struktura jest zwykle matematycznym ideałem. Porządkiem.
Tu ciekawa rzecz: utwory Boards of Canada, Autechre czy Aphex Twina grane na Sacrum Profanum uświadomiły mi, jak ułomna od strony formy jest twórczość Lopatina (występującego paradoksalnie na tej samej imprezie – pastwiłem się nad nim z innych powodów dwa wpisy niżej). Próba rozpisania na tradycyjne instrumenty odziera dość brutalnie muzykę elektroniczną z tricków i pokazuje myśl kompozytorską, która w wypadku większości wykonawców z Warpa (a dopisać do powyższej listy trzeba by jeszcze Squarepushera) wygląda bardzo dobrze. Na „R Plus Seven” nie byłoby – w mojej opinii – z czego tej myśli wykrzesać, to jest płyta płytka i po odarciu z postarzającego ją patentu brzmiałaby jak efekt pracy mało zdolnego amatora. OPN-a zaliczono przy tej okazji (i przy poprzedniej płycie „Replica” też, po prawdzie) do kategorii „vaporwave”, która oznacza komercyjną muzykę poprzednich dekad poddaną manipulacji, odrealnieniu. Ja bym ten termin rozumiał wprost – jako fala w oparach. Na zasadzie, że fala zniknie gdy tylko rozproszą się opary.
Zostaje po tym takie wrażenie jak po spędzeniu wieczoru na jałowym surfowaniu od klipu do klipu przez YouTube’a. Po to w końcu dałem na początku ten klip – bo i ten sporo mi uświadomił. Szum pełnił kiedyś u OPN rolę maskującą. I jak opadł, to jednym muzyka Lopatina zaczęła się podobać, a u innych było jak z tym oparem. Zaliczam się do tych drugich.
ONEOHTRIX POINT NEVER „R Plus Seven”
Warp 2013
Trzeba posłuchać: Nie powiększy to znacząco niczyjej wiedzy po obejrzeniu dwóch klipów (drugi to „Problem Areas”). Ale w całości posłuchać można na NPR.
UWAGA: Tuż po publikacji tego tekstu klip „Still Life” zniknął też z Vimeo. I znów: może jest się czym podniecać, jeśli chodzi o sam fakt zniknięcia, ale żeby muzycznie? Wklejam więc ten drugi:
Oneohtrix Point Never – Problem Areas from Warp Records on Vimeo.
Komentarze
Klip jest teraz dostępny na stronie artysty:
http://www.pointnever.com/
dobra a dlaczego yt.zdjęło ten klip?
Dla mnie ten album jest refleksją na temat
a) rozczarowania kulturą internetu, którą jeszcze dwie dekady temu naiwnie wyobrażaliśmy sobie jako idealne medium będące namiastką wolności i nieograniczonych możliwości
b) oraz krytycznym spojrzeniem na zaśmieconą audiosferę człowieka, (stąd te wszystkie tandetne dżingle i presety i chorusy z których zbudowany jest album, a które towarzyszą naszej codzienności jak jakiś niedorzeczny soundtrack).
Odnoszę również wrażenie, że R+7 to raczej nawiązanie do lat 90tych spod znaku new age’owego ambientu a’la FSOL i czasów masowej ekspansji internetu, zaś w mniejszym stopniu (lub wcale) odnosząca się do lat 80tych
Sama konstrukcja albumu nie za bardzo różni się od „Replica” i z założenia jest tandetna, prosta i pozbawiona kompozycyjnej wirtuozerii.
Jeśli zaś chodzi vaporwawe, to daleki jestem od zachłystywania się takimi nowinkami, ale bez wątpienia jest to zjawisko niosące ze sobą ciekawą i trafną refleksję on naszych czasach. Interesująco zasygnalizował to zjawisko Jakub Mihilewicz z Lineoutu. (znajdziecie tu pod tym przerażającym linkiem http://lineout.pl/%E6%83%85%E5%A0%B1%E3%83%87%E3%82%B9%E3%82%AFvirtual-%E6%9C%AD%E5%B9%8C%E3%82%B3%E3%83%B3%E3%83%86%E3%83%B3%E3%83%9D%E3%83%A9%E3%83%AA%E3%83%BC/ )
@Bartosz Nowicki –> Fakt, kultura edytorów MIDI to przełom lat 80. i 90. Ale te najgorsze cyfrowe presety to jak dla mnie koniec lat 80. Nadbudowa ideologiczna, którą nadają tej muzyce teksty krytyków, jest bardziej przerażająca niż ten link. „Pozwalają płynąć muzyce która lubrykuje Kapitał, otwierają drzwi dla potwornie alienującej wzniosłości, przekręcają dystopię w utopię i vice versa” – to brzmi trochę jak dialogi z idealnego sequela „Rejsu”. James Ferraro był przynajmniej pionierem tej z założenia tandetnej muzyki, wykonał pewien szeroko interpretowany gest w stylu bardziej z dziedziny sztuk wizualnych niż muzyki i moim zdaniem nie ma sensu robić z tego ruchu – chyba że dla kasy, a jeśli tak, to wychodzi 1:1 i przestaje być dyskusją z tandetą, a staje się tandetą per se. Swoją drogą, jeśli już o ideologii mowa – na antykapitalistę mi Lopatin nie wygląda. 😉
Co do sieci – dwie dekady temu dostęp do netu poprzez tryb tekstowy dawał głównie perspektywę bycia świetną wirtualną biblioteką, komunikatorem i środowiskiem dla tekstowych gier fantasy. Bez nieograniczonej perspektywy, bo był drogi i opierał się na słabych łączach. A prasa pisała o nim przez pryzmat poradnika terrorysty i porno, bo to już było. Więc czy tak różowo? Jednocześnie ówczesna muzyka brzmiała bardzo futurystycznie. Ten FSOL – wymieniany rzeczywiście przy okazji Lopatina – broni się dziś lepiej niż by na to wskazywały porównania OPN z tym projektem. Nie mówiąc już o „Amber” Autechre czy „Selected Ambient Works” Aphexa. Sam byłem pod dużym wrażeniem OPN, ale boję się, że ta płyta – kolejny kiks po mizernych efektach współpracy z Fordem czy Heckerem – mocno zmienia mój sposób patrzenia na tego artystę.
Zgodzę się z tobą, że nagrania OPN pozbawione ideologi bywają zwyczajnie tandetne, kiczowate, czy udziwnione na siłę, a kompozycyjnie nie mogą przystawać do muzyki Ae, Afx, czy BoC. Sęk jednak w tym, że pozbawione tej ideologii nie reprezentują w pełni wypowiedzi artysty. Faktycznie jest to dylemat rodem ze sztuk wizualnych wobec czego wydaje mi się, że większość nagrań OPN należy interpretować właśnie przez pryzmat sztuki konceptualnej, czy może nawet sztuki krytycznej (która rzeczywiście wywołuje dylematy na lini artefakt – ideologia)
Ps. odnoszę wrażenie, że strasznie ten Lopatin musiał Ci zaleźć za skórę na tegorocznym Sacrum Profanum. Strasznie jesteś na niego cięty ostatnio 😉
Pozdrawiam!
A może ktoś lubi?
ISRAEL NASH GRIPKA
nowy album „Israel Nashs Rain Plan” (Rootsy/Warner).
————-