Muzeum Finansów i Administracji Dziedzictwa Kultu

Nie spodziewałem się po nowej płycie Kultu zbyt wiele, ale z pewnością oczekiwałem za dużo. „Prosto” brzmi bowiem jak odrzuty z dawnych wybitnych sesji sprzed lat i jej największym, niewątpliwym atutem jest to, że jest. Mam wrażenie, że obcuję z efektami windykacji zespołu administracyjno-finansowego wymuszonej przez komitet antykryzysowy. Co mnie dziwi, bo kto jak kto, ale akurat Kazik nie musi.

Muzykę Kultu definiuje się z reguły jako oryginalny amalgamat. „Ma swoje korzenie w punku i nowej fali, ale posiada też elementy rocka psychodelicznego, a nawet jazzu” – przeczytamy w Wikipedii. Prawie tak samo opisywał niegdyś brzmienie Kultu dość bezstronny w tej sprawie „Guardian”. Dorzuciłbym reggae i ska, ale sam bym pewnie lepiej nie potrafił, spójrzmy jednak prawdzie w oczy: to klasyczny wybieg pozwalający uniknąć napisania, że ta muzyka nie ma nic wspólnego z żadnym z tych gatunków z osobna, równie dobrze stanowi powiązanie poetyckiej ballady we wschodnioeuropejskiej tradycji, orkiestr wojskowych i jugosłowiańskiego metalu. Na płycie „Prosto” zmierza do źródła, czyli jest jeszcze bardziej taka jak przedtem. Mamy punk rock w wersji symfoniczno-ogniskowej na organy i sekcję dętą (od jakiegoś czasu puzon zamiast waltorni), lekko zamulony dźwięk, kompozycje lepsze lub gorsze lepione jednak charyzmą i rutyną, zbyt bezkrytycznie przepuszczane popisy instrumentalne i naddatki, które całości służą tyleż co instrumentalny, definicyjny wręcz dla stylu Kultu wstęp „Teide”. Czyli mówią niefanom grupy głośne, hm, „Idźcie sobie!”.

Inne są za to teksty Kazika. Owszem, sporo w nich niechęci, goryczy, sprzeciwu wobec obu wizji Polski (domyślam się, że chodzi o wizje PiS-u i PO), meldowania się przy tematach z dużych newsów (zamknięty dach, porażki piłkarzy) – choć jest przy okazji i parę osobistych pozytywów („Dobrze być dziadkiem / I mieć za żonę młodą babcię”). Nie ma jednak tego, na co parokrotnie narzekałem – strumienia świadomości charakterystycznych niekończących się linijek tekstu wypluwanych przez Kazika, które czasem szpachlowały pewną siermięgę kompozycji. Dziś za nimi zatęskniłem, bo nieco bardziej konwencjonalny sposób wpisywania tekstów pomiędzy patetyczne, choć melodyjne frazy instrumentalne, odsłonił zakurzone kąty. Jednostajność efektu sterowania zespołem z poziomu sekcji dętej, dość ciężkie podziały, deficyt finezji i brak woli reform przypominający skalą ciała ministerialne.

Najmocniejszym fragmentem – i momentem śpiewanym najbardziej wprost – jest utwór tytułowy: Jestem Kazik, co po ulicach łazi / I nie wiem, czy jestem w stanie was obrazić / Bardziej niż sami się obrażacie i dalej: Idę prosto / Nie biorę jeńców żadnych / Idę prosto dopóki nie padnę. To jest chyba już ten moment – albo bardzo blisko. Zespół istnieje od lat 30, ostatnią w pełni udaną płytę wydał w połowie drogi. Dziś obrazek zagubionej autostrady z okładki jest jakąś ilustracją stanu tej formacji. Może jeszcze lepiej (choć pewnie niezamierzenie) opisuje sytuację grupy tekst „Nie chcę grać w reprezentacji”: Ja jestem piłkarzem zawodowym / Na wysokim poziomie ligowym / Jednak nikt nie chce przyznać mi racji / Bo ja nie chcę grać w reprezentacji / Zamiast biegać po górach z workiem / Wolę pojechać z żoną na Majorkę / Przecież nic się do cholery nie stanie / Jak nie zagram sparingu z Kazachstanem. Zespół nie chce się zmieniać, satysfakcjonują go dawne tytuły krajowych mistrzów. To oczywiście nic zdrożnego, ale przy tej postawie perspektywa rozwoju rockowych gatunków w Polsce wygląda tak jak już dziś następne pokolenie.

KULT „Prosto”
SP Records 2013
Trzeba posłuchać: „Prosto”, „Twoje słowo jest prawdą”, „Nie chcę grać w reprezentacji”