Jak przewidziałem, że końca świata nie będzie
Nie było to przesadnie trudne. Stworzyłem ten wpis zawczasu, wiedząc, że ze stwierdzeniem tego rodzaju trzeba trafić do ludzi natychmiast po północy 22.12 – zanim jeszcze wszystkie dzienniki oznajmią, że końca świata nie było (przynajmniej pod naszą długością geograficzną). Prawdopodobieństwo trafienia było stuprocentowe, bo miałem świadomość, że gdyby świat istotnie się skończył (czego nie mogłem wykluczyć – ale domniemana akcja Majów od początku zalatywała mi kryptopromocją alkoholu), nikt by tego wpisu nie przeczytał. W związku z czym nikt by się nie dowiedział, że mówi nieprawdę. A skoro jednak czytacie te słowa, to końca świata nie było. A jeśli czytacie go o północy w dniu publikacji, czyli natychmiast, wiecie, że nie mogłem ot tak, napisać tego w kilka sekund. W każdym razie z tym końcem świata to była ściema i pestka zarazem.
Ciągle jeszcze jestem pod wrażeniem środowej rozmowy, którą w Ale Kino + nagrywaliśmy jako zapowiedź filmu „The Doors” Stone’a. Zaprosili mnie jako gościa, rozmowę prowadziła Manuela Gretkowska, która w pewnym momencie zastrzeliła mnie kompletnie, mówiąc, że ma pewną teorię dotyczącą tzw. klubu 27. Nie zdążyłem nawet powiedzieć, co myślę o klubie 27, gdy usłyszałem teorię. I zbladłem.
Otóż rzecz zasadza się w tym, że 2+7=9, a to jest ni mniej ni więcej tylko 3 razy 3. A dwie trójki to 33, czyli wiek, w którym umarł Chrystus. Nie wiem wprawdzie, czy ma to dowieść, że Morrison był Chrystusem rocka, Chrystusem młodzieży, poetów, ekshibicjonistów, narodów, czy że świat skończy się np. w roku 2033, dajmy na to 2 lipca (w radiu mówili, że kolejna najbliższa data domniemanego końca świata to 2061, a to piekielnie daleko z marketingowego punktu widzenia). Jak dla mnie całe to błyskotliwe rozumowanie oznacza jednak, że ludzkość może wyginąć dużo wcześniej.
Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć na takie dictum. Dopiero w domu – po wszystkim – zdałem sobie sprawę, że przecież 7+2 też daje 9, więc dlaczego nie klub 72? Jestem przekonany, że nie tylko więcej ludzi zmarło w wieku 72 lat niż w 27 roku życia, ale i więcej muzyków przeżyło równo 72 lata niż 27. Na jednego członka klubu 27 przypadają bowiem setki, tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy osób w wieku emerytalnym. Zresztą do dziś 72 lata to średni wiek, do jakiego dożywają mężczyźni w tym kraju.
Pójdźmy dalej tym tropem. 33 to również prędkość obracającej się płyty winylowej. A to jest przecież blog o płytach. W rzeczywistości nawet 33 1/3, więc uzupełnijmy – i przemnóżmy przez kolejną trójkę (trzy będzie jeszcze lepszą liczbą, bo – uwaga! – 3x3x3=27!). Tak, po przemnożeniu 33 1/3 przez 3 wyszło dokładnie 100. To z kolei przemnóżmy przez 5 – magiczną liczbę, wokół której kręci się nasz świat (czytaliście trylogię „Illuminatus”, prawda?). To razem da na 500. A to właśnie wpis numer 500 na tym blogu. Niezła rzecz, prawda? Czyżby te wszystkie zgony w wieku 27 lat były tylko zapowiedzią pięćsetnego wpisu na Polifonii? No, hm, tego…
No to teraz, skoro już wierzycie, że ten wpis ma magiczną moc, powiem raz jeszcze: końca świata nie było i raczej się nie zapowiada. I jeszcze jedno życzenie na Święta: mniej czasu straconego na kit oznacza więcej czasu na obcowanie z muzyką i wpisywanie się na blogu. Święta to również dobry moment na przyjmowanie gratulacji i życzeń, więc podpowiem tylko, że na następnych 500 się nie obrażę.
Komentarze
Ściema, jest 23:24 w piątek i tekst już jest 😛
MILYCH SWIAT—-Gospodarzowi i fanom Polifonii
___________________________________________________________________
THE ROLLNG 5TONES 50 years concert (22.00-00.30) —ogladam/ogladalem
„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„
W TV 1 szwedzkiej z Newark(Prudential Center),15 grudnia 2012 – z Lady Gaga, John Mayer, Bruce Springsteen, The Black Keys, ….wspaniale widowisko —w znakomitej formie Mick Jagger, Keith Richard….Charlie Watts i Ron Wood
Jak widać piszę… Klawiatura jeszcze istnieje 🙂 . Ekran monitora nadal działa… Gdzie ten meteoryt (czy coś takiego?), który miał nas załatwić? Jak zwykle trafia do nas i w nas „papka” medialna, a przed świętami temat jak znalazł – dobrze podkręca sprzedaż, która jest i tak już rozpędzona. W jakimś sensie jest to „koniec świata”, panuje coraz większy przedświąteczny blichtr, który nas zewsząd otacza…
Życzę spokojnych Świąt, bez kitu, wypełnionych muzyką w otoczeniu rodziny i spokoju,od kitu, aby mieć czas na muzykę 🙂
Pozdrawiam!
Nie wiedziałem Bartku, że jestes taki biegły w numerologii. W „Wahadle Foucaulta” Umberto Eco świetnie demaskuje tego typu głupoty, kto nie czytał, polecam, przed końcem świata na pewno zdąży, bo wyjątkowo szybko czyta się tę „cegłę”.
A ja cały dzień cały i jeszcze zamierzam do rana, co by koniec świata nie zaskoczył mnie gdzieś późną nocą, mam maraton w grupą AJILVSGA. Idealnie pasuje na cieszenie się długim weekendem, w całej jego rozciągłości, bez martwienia się, jak ubrać choinkę, co ugotowac i jak ugościć najbliższych z rodziny czy bóg wie kogo. Mimo to, tych, którzy lubią tę całą katolicką cepelię świateczną, pozdrawiam, Tobie Bartku życzę wagonów nowych płyt do recenzji, a co najważniejsze, do cieszenia ich zawartością.
Jak wiadomo, w Biblii wiele liczb podano tylko symbolicznie. Z 33 to pewnie jest tak, że to są dwie trójki, a 33-3-3=27, więc Jezus tak naprawdę był pierwszym członkiem Klubu 😉
Ponadto 27-2*7=13 – i wszystko jasne 😉
Były jeszcze takie daty jak 9.09.2009 i 21.05.2011 kiedy tez miało się coś stać.Po raz pierwszy o końcu świata dowiedziałem się jeszcze w szkole podstawowej ale traktowałem to jako ciekawą historię,która może ale nie musi mieć miejsce.Ale jakieś 5 czy 6 lat temu siedząc sam przez 2 tygodnie w domu zacząłem czytać w internecie te wszystkie historie i po prostu się przeraziłem.Nie miałem żadnych sensownych argumentów na NIE dlatego stało się to początkiem mojej fobii,w nocy często śnił mi się koniec świata,miałem obsesję tsunami,spadających asteroid,trzęsień ziemi,wojen,wybuchów wulkanów,przebiegunowania Ziemi.Te niewinne dni spędzone na czytaniu bardzo żle wpłynęły na moje kontakty z otoczeniem,często byłem przygnębiony.Z czasem jednak zrozumiałem,że choć koniec świata jest jak najbardziej możliwy również za naszego życia to jednak na pewno nie będziemy wcześniej znać żadnej daty.Im bardziej zbliżał się 21 grudnia 2012 tym bardziej stawałem się spokojniejszy,wręcz radosny.Dla mnie ciekawe jest,że media w Polsce dopiero teraz podchwyciły temat,wcześniej prawie go nie było.Niestety dla mnie to już jest wariactwo i na pewno będą nas straszyć kolejnymi datami.
@menton –>. To coś znaczy – opublikowało się dokładnie 2 razy 3 minuty wcześniej. :
😉
Ja pamietam jak przez mgle kiedy 1999 przechodzil w 2000. To tez bylo niezle. Moja kolezanka z Lublina latala do wrozki na Leczynska w kazdej sprawie, bo podobno wrozka swietna byla. No i kiedy poleciala do niej z jakims naglym nieszczesciem w lutym 2000, okazalo sie, ze juz jej nie ma, bo bala sie konca swiata i poszla sie zabic zanim to nastapi. Potem dotarlo do mnie, ze to rzeczywiscie prawda i ze kobieta skoczyla pod pociag. No i wlasnie jej swiat sie skonczyl….Chyba lepiej jednak spokojnie poczekac- do kazdego z nas przyjdzie koniec jego swiata….
Hahah świetny tekst! Wszystkiego dobrego w te święta panie Bartku!
Znajomy powiedział, że trzeba być wybitnym optymistą, by uwierzyć w rychły koniec świata.
Żałosne …. ^^
Kolejnej 500 i 1000, doceniam Twoja prace, dziekuje i pozdrawiam 🙂
co tam, ciekawe jaka opowieść ukaże się w odcinku po 665 🙂
a tak z innej beczki: czy celowo z red. H. zaniechaliście plebiscytu 2012, czy to „przeoczenie” 🙂
najlepszego 🙂
Dzięki za życzenia!
@suseł –> podsumowanie w HCH oczywiście będzie, tyle że jak zawsze na początku roku (zbieramy głosy słuchaczy, a programu nie było na antenie przez Święta) – dopiero z 7 na 8 stycznia nocą.