Magik, czyli kultura narodowa

Bez ironii. Bez przesady. Bez naciągania faktów. Dziś w kinach sprawdzić to już można zresztą samemu – zaczynają wyświetlać „Jesteś bogiem”, fabularny film na motywach prawdziwej historii Magika, który opuścił grupę Kaliber 44, założył z Rahimem i Fokusem zespół Paktofonika i wydal niepozorną płytę, z którą po prostu trafili w czas przełomu w odbiorze polskiego rapu. Mogę tylko domniemywać, co sobie myślał Andrzej Wajda na oficjalnej premierze – w końcu sam od lat stara się dokumentować fabularnie procesy i postacie kluczowe dla najnowszej historii Polski, a tu proszę, wyskakuje coś, czym może należało się kilka lat temu zająć? Zamiast Wałęsy obstawić Magika? To już pytanie czysto retoryczne, bo „Jesteś bogiem” miało szczęście podobne jak kiedyś sama Paktofonika – trafiło na pochłoniętego historią scenarzystę, dobrego młodego reżysera i paru świetnych aktorów. Dzięki temu wrażliwego na obciach tematu nie spalono i teraz będziemy obserwować rzadkie w naszym kraju popowe zjawisko śnieżnej kuli w kulturze narodowej.

Już je widać na listach sprzedaży. Co prawda sieci handlowe w Polsce nie poświęcają wiele uwagi temu, by sprzedać jakąkolwiek płytę, ale mimo to „Kinematografia” Paktofoniki wróciła do czołówki list bestsellerów, na których kiedyś spędziła prawie półtora roku. Dziś jest na czwartym miejscu listy sprzedaży Merlina, przebija się też w EMPiK-u. Przy praktycznie zerowej promocji. Chociaż standy z całą dyskografią Kalibra, plakatami, winylami, kasetami w specjalnych edycjach (!), no i rzeczoną „Kinematografią” przewidziałby każdy minimalnie zainteresowany rynkiem muzycznym homo sapiens, widząc zainteresowanie mediów i publiczności (po trzech tygodniach trailer filmu ma już ponad milion kliknięć na YouTube). Ale z drugiej strony – czego tu wymagać, mali wydawcy są wykrwawieni, bo ich pogrążyły długi sieci handlowych, nierzadko tych samych.

W istotnym wywiadzie udzielonym portalowi Gazeta.pl Abradab tłumaczy, co w „Jesteś Bogiem” jest zgodne z prawdą, a co pozostaje w kręgu fikcji – tych drugich elementów jest sporo, dotyczą głównie etapu formowania Paktofoniki i statusu, przyjęcia muzyki Kalibra. Sam w moim tekście dla „Polityki” próbowałem się skupić na zagadce rapera, który ma na koncie dwie świetnie sprzedające się płyty z Kalibrem 44, a ciągle jest chłopakiem mieszkającym w bloku z rodzicami i w przybliżeniu zerowym stanem posiadania. Tej zagadki – podobnie jak tajemnicy dokładnych powodów śmierci Magika – nie uda nam się już rozwiązać. Film Leszka Dawida i Macieja Pisuka nawet tego nie próbuje rozstrzygnąć, bo z zasady jest filmem mitotwórczym, a nie burzącym mity. Co sensowne o tyle, że hip-hop polski swojego mitu potrzebuje. Choćby po to, żeby kultura narodowa go do końca przetrawiła – ostatnim etapem trawienia może być właśnie przyswojenie przez masową publiczność tego filmu. Tym łatwiejsze, że budzi się już nostalgia za latami 90., która włączy we wspólnotę wczesnych lat hip-hopu także tych, którzy w ogóle go wtedy nie słuchali.

Sama płyta w mediach pojawi się jako centrum zainteresowania pewnie dopiero za parę tygodni, gdy okaże się, że „Jesteś bogiem” rozbił polski box office. Ale tutaj już dziś. „Kinematografia” Paktofoniki.

12 lat temu o niej nie pisałem. Byłbym zresztą skończonym idiotą, biorąc się za temat, który w czasie mojej ówczesnej pracy w redakcji „Machinie” mógł podjąć ktoś inny, bardziej kompetentny. W tym wypadku Igor Pudło, którego recenzję można nawet przeczytać na stronach Onetu, który niegdyś z „Machiną” miał umowę na przedruki tekstów. Igor zwraca uwagę na podkłady – nawet wówczas nie były one czymś wstrząsającym. Są typowe dla epoki motywy orkiestrowe, fortepian, strzępki tekstów z bajek, nie brzmią może dziś wstrząsająco archaicznie, ale na pewno trudno je zestawiać z tłustymi beatami dzisiejszych produkcji hh.

Istotne w tej króciutkiej notce sprzed lat jest jedno bardzo trafione zdanie: „Płyta jest lekko ironiczną, osobistą refleksją spostrzegawczych i wrażliwych ludzi nad światem widzianym w szerszej perspektywie niż optyka podwórkowej ławki”. To była realna wartość „Kinematografii” – otwierała perspektywy, zamiast je zamykać, miała wszystkie muzyczne cechy polskiego hip-hopu (oddzielny gatunek, co widać z dzisiejszej perspektywy!), ale nie była środowiskowa. To dlatego wzbudzała fascynację również po nieśrodowiskowej stronie barykady. Borys Dejnarowicz w recenzji dla Porcys.com pisał o niej: „Polski hip-hop za sprawą Magika, Fokusa i Rahima doczekał się nareszcie albumu artystowskiego, będącego dziełem z prawdziwego zdarzenia. Nie luzacka płytka na imprezę, nie manifest niezależności własnego osiedla, ale pełnowartościowe dzieło sztuki”.

12 lat temu nie recenzowałem wprawdzie, ale słuchałem tej płyty. Była zresztą dla mnie jedną z inspiracji do zajęcia się zjawiskiem młodego języka. W swoich publikacjach dotyczących języka używałem cytatu z Paktofoniki („Łapię chwile ulotne jak ulotka / Ulotne chwile łapię jako fotka”) jako motta. Odwoływałem się do niej, pisząc o „kserobojach” („Jeśli coś kopiuję, to tylko w punktach ksero / Gdy ktoś powiela kogoś, uważam go za zero”). Uważałem za punkt odniesienia w sensownym operowaniu wulgaryzmami – bez sztucznych zahamowań, ale tam, gdzie naprawdę robi to wrażenie. Wspólnota, jaką te teksty kreują, łączy całe pokolenie, nikogo nie wyłącza. To jest klucz do zrozumienia fenomenu sprzedaży „Kinematografii”.

Dziś słyszę więc wszystkie niedociągnięcia muzyczne, ale i kapitalną gimnastykę językową Fokusa, z której – jak z pnia – wyrosły późniejsze ciekawe nurty, choćby muzyka L.U.C.-a i Kanału Audytywnego. A są tu przecież nawet tekstowe wyjścia na bauns (posłuchajcie „Gdyby…”) i mocny komercyjny hip-hop, jest punkt wyjścia dla Fisza i jego unoszenia się nad chodnikami („Chwile ulotne”) itd. Natomiast najciekawszym odkryciem z dzisiejszego odsłuchu płyty jest to, jak po 12 latach wydaje się, że chłopaki z Paktofoniki przewidywali nostalgię za czasami, w których sami tworzyli ten album. Nie mogę się powstrzymać przed dreszczem nostalgii, gdy słucham „Priorytetów”: „Wszystko ma swoje priorytety / Niestety / Wszystko ma swoje wady, zalety / Hierarchia wartości: obowiązki, przyjemności / Hiphopowa podróż do przyszłości”. Nie jestem w stanie już tego słyszeć inaczej niż „Hiphopowa podróż do przeszłości”! Świadomość przemijania jest tak stałym elementem („Chwile ulotne”!) tej płyty, że czas, mimo wszystkich zastrzeżeń, obszedł się z nią bardzo dobrze. Można lubić lub nie, jak z innymi przejawami tejże, ale to jest kultura narodowa.

PAKTOFONIKA „Kinematografia”
Gigant/KOCH 2000
9/10
Trzeba posłuchać:
„Priorytety”, „Chwile ulotne”, „Ja to ja”, „Powierzchnie tnące”, „Jestem Bogiem”.