Ukazały się też: MALI i okolice
To prawdopodobnie jedyny blog „Polityki” wracający do sytuacji w Mali – i jak na ironię niepolityczny. Pisałem o tym kraju w kontekście tuareskiego powstania, które pozostawiło długi ślad kulturowy – w tym również muzyczny, dobrze znany i słyszalny w Europie (Tinariwen, Tamikrest, Bombino). W tym roku wojna rozgorzała na nowo i jeśli nie mówią o tym stale w TVN24, to tylko dlatego, że region jest mało atrakcyjny z punktu widzenia masowej widowni. Od kwietnia w praktyce istnieje nowe państwo – lwia część Mali, ta północna, saharyjska, większa pod względem obszaru, ale słabsza ekonomicznie, została odbita przez Tuaregów, bo choć gitary mają domowej roboty, to kałasznikowy ewidentnie oryginalne. Powstałe państwo nazywa się Azawad i jest republiką islamską, aktualnie pod wielkim wpływem Al-Kaidy – mam wrażenie, że dopiero na tę nazwę zareagowali Amerykanie i Francuzi, ci ostatni przygotowują się zresztą do zbrojnej interwencji w obronie rządu w Bamako. Daleko mi od wymądrzania się na temat tego, kto ma rację w perspektywie etnicznej albo historycznej, sytuacja na tym kawałku Sahary jest zresztą wyjątkowo skomplikowana (w przeciwieństwie do rysowanych od linijki granic – co dość powszechne). Ale ponieważ strumień ciekawej muzyki z Mali i okolic nie ustaje, muszę się na chwilę zamienić w alternatywę dla TVN-u.
RÓŻNI WYKONAWCY „Songs for Desert Refugees”
Glitterhouse 2012
6/10
Trzeba posłuchać: Tamikrest, Ibrahim Djo Experience
Wykonawcy należą do tych najbardziej znanych (wymienieni już Tinariwen, Tamikrest itd.) tuareskich grup, a składanka pomaga zebrać pieniądze dla uchodźców z północy Mali, których wygoniła stamtąd wojna. Organizacje, które zbierają kasę, wyglądają na rozsądne (choć przerabianie datków na kałasznikowy Afryka, jak wiemy doprowadziła do perfekcji, więc jakieś ryzyko w tym czuję), cel szczytny. Potrzeby są spore (do sąsiednich krajów uciekło ponad 200 tys. osób – sam może też bym dał nogę, gdyby w Polsce chcieli wprowadzić prawo religijne), a muzyka – jeśli ktoś nie zna – w dobrym, poglądowym wyborze. Najbardziej zaskakujące jest to, że z tych wszystkich pustynno-blues-rockowych formacji, dość podobnych, 3/4 ma jednoczłonowe nazwy zaczynające się na „T” – poza wymienionymi wyżej jest marzycielski Tadalat, bujający Terakaft, beatowy i taneczny Toumast, no i jeszcze plemienny, zapętlający się Tartit. Ki czort? Wytłumaczy mi ktoś ten fenomen?
Songs for Desert Refugees – Tamikrest – Warktifed (glitterhouse) by pdis_inpartmaint
ARNALDO ANTUNES, EDGARD SCANDURRA, TOUMANI DIABATE „A Curva da Cintura”
Mais Um Discos 2012
5/10
Trzeba posłuchać: „A Curva da Cintura”, „Kaira”.
Wytwórnia Mais Um Discos zachwala się zdaniem o tym, że „irytuje purystów”. Za purystę się nie uważam, ale ten mariaż muzyki brazylijskiej i malijskiej wydaje mi się wymyślony trochę na siłę. Poza momentami, gdy kaskady dźwięków kory Toumaniego Diabate jakoś się z piosenkami Brazylijczyków komponują (utwór tytułowy), najlepiej jest, gdy dostajemy czystą formę – jak w „Kairze”, gdzie wszystko rozgrywa się pod dyktando malijskiego muzyka, a Antunes błyszczy pięknym barytonem. Całość przynosi jakiś rodzaj nadmiaru. Fakt, jest to oryginalne, ale jakieś za blisko siebie – to jakby słodkie i tak brazylijskie pomysły zasypać cukrem. Najwięcej ubawu z tą płytą miałem, gdy żona zapytała mnie w samochodzie, co to leci. Dzieci siedziały z tyłu i choć silnik wył miałem problemy z wykrzyczeniem tytułu.
A Curva da Cintura – A Curva da Cintura by Liberta Entretenimento
BEN ZABO „Ben Zabo”
Glitterhouse 2012
8/10
Trzeba posłuchać: od „Wari Vo”.
Za to ta płyta została przetestowana na dzieciach, a w najbliższym czasie przetestuję ją także na znajomych i rodzinie, bo to prawdziwe odkrycie ostatnich tygodni, jeśli chodzi o muzykę malijską. Ben Zabo nie łapie się na żaden z typowych tutejszych stylów. Bliżej mu do Nigerii, wiadomo więc, o co chodzi – afrobeat. Sam Chris Eckman, który lobbował w Glitterhouse w sprawie wydania tej płyty (i grał tu gościnnie na organach), słyszy w niej pewne zerwanie z utożsamianą z muzyką malijską (Toure, Diabate itd.) „cichością”, delikatnością grania. Zabo, wokalista i gitarzysta, to wraz ze swoim zespołem petarda, gdy chodzi o dynamikę, piękne prowadzenie równoległych partii rytmicznych, bogactwo brzmienia. Gra panafrykańską muzykę taneczną, dla której Fela Kuti jest po prostu głównym punktem odniesienia. Posłuchajcie – zanim ktoś z rodziny wam zacznie wmawiać, że warto.
DEBO BAND „Debo Band”
Sub Pop 2012
7/10
Trzeba posłuchać: „Not Just a Song”, „And Lay”
Na dokładkę coś z dalszych okolic Mali, czyli Etiopia, widziana jednak przez pryzmat USA, gdzie spotkała się dwunastka muzyków Debo Band – o różnych korzeniach i pochodzeniu – i gdzie nagrała tę płytę. To już kolejny afrykański album Sub Popu i kolejny trafiony – Debo nie próbują bowiem odtworzyć brzmień z klasycznego okresu eksplozji orkiestr jazzowych w Etiopii, tylko spojrzeć na schedę po Mulatu Astatke i kolegach na swój sposób. Swoją muzykę oparli na kapitalnych dialogach skrzypiec i instrumentów dętych, dodając mnóstwo barw zakorzenionych we współczesności – ta Etopia ma więc chwilami klimat Dalekiego Wschodu, albo Wschodu całkiem bliskiego, grana bywa z klezmerskim zapamiętaniem, słychać w niej siłę jazz-rocka, a wreszcie zawijasy melodyczne Jaga Jazzist i tym podobnych. To dlatego pozwoliłem sobie na ten drobny skok w bok o parę tysięcy kilometrów.
Komentarze
Warto dodać, że Azawad jako Niezależne Państwo Azawadu pierwotnie miało być świeckim państwem, ale pod silnym wpływem frakcji islamistów w trzeba było pójść na „kompromis” bo pewnie mielibyśmy kolejną wojnę domową.
I tak dobrze, że w końcu spełniły się marzenia Tuaregów; zobaczymy co dalej.
Właśnie patrzę na świeższe informacje i widzę, że dalej się biją obie frakcje i porozumienie o wejściu państwa szariackiego de facto nie weszło w życie.
@smallsatori –> Czyli jedna wojna domowa de facto zastąpiła drugą…
@Bartek-> Tym razem będę w połowie drogi jeśli chodzi o powyższy temat 🙂 i pozwolę sobie podlinkować swoją relację z Halfway Festival z Białegostoku:
http://www.nowamuzyka.pl/2012/07/24/opera-folk-festival-relacja-z-bialegostoku/
Ale jestem po lekturze albumu BEN ZABO „Ben Zabo”- bardzo dobry album 🙂
PS. Mam nadzieję,że do końca lipca 2012, malijskim politykom uda się utworzenie reprezentatywnego rządu???????
Uzupełniając Twój przegląd: z zespołów z Mali ostatnio nabyłem na LP to http://sahelsounds.bandcamp.com/album/la-paix i szczerze polecam. „garage rock band from Mali” pisze wydawcy i coś jest na rzeczy. Za to z Ghany jest niejaki Bola, bardzo ciekawy (tu więcej http://www.popupmusic.pl/no/36/recenzje/1608/bola-volume-7), moim zdaniem to pierwsze ciekawe wydawnictwo nakładem Awesome Tapes from Africa. Niestety właśnie nie dostał wizy do UE i jego europejską trasę w sierpniu szlag trafił
To fenomen, ta tuareska scena, a właściwie jej recepcja na Zachodzie – styl wprowadzony na salony przez Tinariwen, od kilku lat eksploatowany do bólu przez ich młodszych kolegów, ale cały czas jest na to popyt, choć niektóre produkcje nie brzmią już świeżo, a zespoły grają jakby kopiowały pomysły klasyków. To chyba nadzieja dla polskiej sceny folk – może „na plecach KzWW” wychyli się coś naszego jeszcze na Zachód. Pozdrawiam!
sytuacja Azawad jest również o tyle niestabilna i niejasna dla Europejczyków, bo przedostaje się bardzo mało wieści z tamtego rejonu. doniesienia potwierdzają, że ansar dine (islamiści) opanowali większość większych miast i wyparli MNLA (pierwotnych rebeliantów).
@Łukasz: obawiam się, że stworzenie reprezentatywnego dla wszystkich grup rządu Mali jest niemożliwe do spełnienia.
no i najważniejsze w kontekście muzycznym, ta składanka ukazała się pierwotnie w małej francuskiej oficynie specjalizującej się w muzyce saharyjskiej: http://reaktionrecords.bandcamp.com/
Szanowny Gospodarzu,
tutaj w Szwecji mamy wspanialego artyste rodem z Mali – Jasona Michaela Bosaka Diakité czyli TIMBUKTU (hip-hop) a spiewa znakomicie w jezyku szwedzkim.
http://www.youtube.com=591v6QoPG_E
Przy okazji powiem, ze rzeczywisice lubie pana wspaniale teksty i chyba
przypomina mi pan mego ulubionego krytyka a mianowicie Richarde Meltzera, ktorego ksiazke „The Aesthetics of Rock”(1970) ciagle jest aktualna.
/rockcritics.com/richard-meltzer/
PS Tekst o Madonnie –super! Gdzies zaslyszalem o niej, ze fizycznie – po jej intensywnych treningach – upodabnia sie do …Iggy Popa .Ani w Tel – Awiwie ani w Göteborgu nie bylo zadnych owacji, areny swiecily pustkami. Jeden z recenzentow pisal w Expressen: „Podczas kiedy ziewalem, Madonna jak w poprzednich wystepach, opuscila spodnie i pokazala d…..”
ERRATA do odnosnika na youtube:
http://www.youtube.com/watch?v=591v6QoPG=E
TIMBUKTU
http://www.youtube.com/watch?v=591v6QoPG_E
wreszcie! 🙂
Panie ozzy, co pana interesuje, jak wyglada Madonna i do kogo sie upodabnia? Jest pan bezczelnym typem, który uprawia tabloidową retorykę. Trzeba było jeszcze zamieścic linka do zdjęcia Madonny, na którym widać jej cellulit. Niech pan się zajmie podejmowanym tematem. Robi pan jakies idiotyczne dygresje, które są po prostu idiotyczne i co najważniejsze, obrażaja poszczegolnych wykonawcow. Niech pan rzeczowo pisze o tym, jaka i dlaczego panu akurat taka, a nie inna muzyka się (nie-) podoba, a nie sięga pan tutaj do prostackich argumentów czyichś niedoskonałości w fizjonomii.
Panowie, muszę zainterweniować, zanim sytuacja się rozwinie. Reakcja na Madonnę była w odpowiedzi nie na treść blogową, tylko na mój komentarz w papierowej „Polityce” i na stronie internetowej „P”: http://www.polityka.pl/kraj/opinie/1529067,1,protesty-przed-koncertem-w-warszawie.read
To tytułem obrony tematu. Z drugiej strony – jest to tak czy owak off-topic.
Przy okazji – dzięki dla wszystkich za komentarze na temat sytuacji w Mali. Miło odnotować, że tyle osób sprawa interesuje.
Eppur si muove /GG/
Panie Gospodarzu,
o Madonnie juz powiedzialem – tabloidalnie…chyba to byl Howard Stern, ktorego Wojewodzki jest dzisiata woda po kisielu…ale wzor wspanialy do nasladowania 🙂
Pana p.Gospodarzu cenie rowniez za poczucie humoru, co jest wyjatkowo unikatowe wsrod recenzentow muzycznych i nie tylko. Niegdys byl p.Antoni Slonimski, ktorego jeden z powinowatych Nicolas Slonimsky byl tak lubiany przez Franka Zappe (vide Frank Scheffer, Frank Zappa – Pioneer of Future Music”.), byl niedoscignionym mistrzem humoru.
Wydaje mi sie, ze i z tego powodu rowniez czesto zagladam do Polifonii i tekstow w Polityce.
A jutro i pojutrze (Göteborg,Ullevi) koncerty Bruce Springsteena, duze zainteresowanie jak zwykle. Bilety dosc drogie / w PLN/ od 1000 do 2000. Pierwszy koncert odbyl sie na tym stadionie w 1985 i do dzisiaj artysta cieszy sie niesamowita
estyma. Polecam piekny tekst o Sprignsteena w the new yorker (newyorker.com)
autorstwa Davida Remnicka i Kalefa Sanneha.
z pozdrowieniami, ozzy
Przepraszam, jeśli kogoś obraziłem, może trochę poniosło mnie, ale jestem uczulony na tego typu prostackie docinki i złośliwości, pod jakimkolwiek adresem, a szczególnie wobec osób, które tak naprawdę nigdy nie przeczytają tego typu komentarzy. Irytuje mnie także polska świętojebliwość i beznadziejne moralizatorstwo, jakaś niepojęta skłonność do martyrologii i wybitnie zmurszała, cuchnąca stęchlizną poprawność polityczna, która przelewa się również do obszarów zarezerwowanych dla szerokopojetej sztuki. Pragnę zaznaczyć jedynie, jeśli już mowa jest tutaj o Madonnie, ze jest to jedna z nielicznych artystek, której nie można zarzucić braku konsekwencji. Ona nie musi na siłę zwracac uwagi na siebie, już jej sama nazwa wywołuje kontrowersje. Ja właśnie wysoko oceniam jej rolę w popkulturze, i nie widzę żadnych przeciwskazań, by jej wiek, budowa ciała, wulgarność, kiczowatość czy chęc przełamywania tabu miały tu być jakąkolwiek przeszkodą.
@ Bartek: „Miło odnotować, że tyle osób sprawa interesuje.” to skojarzyło mi się z jednym z lepszych blogów w polskim internecie: dzialzagraniczny.pl
Może i miło, że się ktoś interesuje, ale to, co tam się dzieje, islamiści niszczący mauzolea i meczety (sic!) w Timbuktu będące pod ochroną UNESCO, zatrzymywanie konwojów humanitarnych z powodu obecności w nich kobiet itd. bardzo przypomina Afganistan za talibów, a społeczność międzynarodowa ogranicza się, podobnie jak w przypadku Syrii, jedynie do kilku oświadczeń.
@wieczór –> To ich motto jest genialne, ileż razy sam to słyszałem na kolegiach.
@ozzy i Rafał Kochan –> Dziękuję obu Panom za wyrozumiałość. 🙂 Co do Madonny – w gruncie rzeczy też mam o niej pozytywną opinię, choć o jej obecnym chlebodawcy, czyli Live Nation, już nieco gorszą Może kiedyś oddzielny wpis na ten temat.
hej!
Wlasnie pisze z kafejki w Fez w Maroku. Wczesniej bylem na pustyni w Mhamidzie (50 w cieniu!). Spotkani przeze mnie sympatyczni Tuaregowie cos tam slyszeli o powstaniu , ale niewiele. Mhamid oddziela od Timbuktu 49 dni drogi na wielbladzie. Hassan – kolezka w niebieskiej chuscie na glowie polecal mi taka oto rzecz:
http://www.youtube.com/watch?v=SiRziLKezJI
no ale to troche inna bajka
Za to rzucone przeze mnie haslo Tinariwen i Tamikrest otwieralo tuareskie serca, zas Ali Farka Toure to dla nich byla i jest wciaz najwazniejsza postac w swiecie muzycznym.
Nawet w takim marokanskim Sopocie , czyli Essaouirze , w ulicznych sklepikach slychac Ali Farka Toure i Tinariwen. Za to w Fezie na festynie wieczorami, kiedy juz mozna pic, jesc i bawic sie po ciezkim dniu ramadanu lokalni dj-e graja tak niesamowite marokanskie taneczne disco, z takim akcentem rytmicznym podobnym jak w reggae + muezinski zaspiew . wow!
Przepraszam za bledy , ale maja tu dziwne klawiatury .
Pozdrowienia!
@koko: ten link jest fantastyczny, koleżka Hassan polecał coś jeszcze?
@koko i wieczór: faktycznie, zjawiskowe! Autorzy muszą palić naprawdę znakomite rzeczy 😉
Skoro mowa o Mali i Sub-Popie to trafiłem ostatnio przypadkiem na prolog Ethno Portu. Grał tam nieznany mi wcześniej Bassekou Kouyate & Ngoni ba i zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
TOUAREG….tak, czyli Volkswegen street jeep
wlasnie firma VW wypozyczyla nazwe swemu luksusowemu jeepowi od imienia tego
„blekitnego” plemienia nomadow i niegdys w Mali (Anouzagren) finansowala projekt budowy szkoly i systemu nawodnienia plantacji ryzu i warzyw.
TAUERSKI FESTIWAL zasluguje na specjalna uwage http://www.festival-au-desert.org
(w nim niegdys brali udzial moi faworyci Blackfire ,czyli rodzenstwo Benally – Indianie Navajo z Black Mesa, Arizona)
Tylko tyle, zycze przyjemnego weekendu,
ozzy
Komentarz nie będzie dotyczył Afryki, a raczej sytuacji w Iranie. Polecam jutro dokument o 15:35 na kanale Planete + „W Teheranie już nie rosną granaty”. Szczegóły poniżej:
(Tehran Has No More Pomegranates), Iran, 2006 reż. Massoud Bakhshi
Dokument realizowany był przez ponad pięć lat. Jego autorzy przybliżają historię Teheranu pokazując niezwykłą transformację, jaką przeszło miasto stając się największą metropolią Bliskiego Wschodu. Reżyser Massoud Bakhshi w dowcipny i inteligentny sposób porównuje przeszłość stolicy Iranu z osiągnięciami współczesności. Widzowie mają szansę poznać zawiłe losy miasta, kulisy przewrotów wojskowych, ingerencji obcych państw czy rewolucji islamskiej. Kadry ze współczesnego Teheranu przenikają się z nigdy nie publikowanymi wcześniej materiałami archiwalnymi z ostatnich 120 lat. Doskonała ścieżka dźwiękowa uzupełnia niepowtarzalny, niezwykle oryginalny portret metropolii.