Urbi et Orbital
Nie żeby ich od razu oczekiwano jak wystąpienia papieża. Ale powtórne przyjście dinozaurów muzyki elektronicznej lat 90. na początku kwietnia miało w sobie coś z jazdy obowiązkowej. Podobnie jak od papieskiego błogosławieństwa na Wielkanoc nie oczekiwano też szczególnych zaskoczeń. Młodzież odnotowała więc w recenzjach, że „kto by tam czekał?”, trochę starsi, że „fanom tego nie trzeba” i tylko najstarsi (streszczam tym samym trzy recenzje, które w Polsce się ukazały) uznali album za „zaskakująco udany”. U mnie przeleżał dwa tygodnie i gdy byłem już przekonany, że z siatki z zakupami poleci prosto na półkę, posłuchałem raz, drugi i trzeci. I – o dziwo – zachciało mi się po raz czwarty. Recepcja nowej płyty Orbital jednoznacznie klasyfikuje mnie do grupy najstarszych. Co więcej, zaczynam być z tego dumny.
Bracia Hartnoll to przede wszystkim najlepsza elektroniczna grupa koncertowa lat 90. – to piszę z pełnym przekonaniem, po dwukrotnym sprawdzeniu ich w okolicach niezłej jeszcze płyty „The Middle of Nowhere”. Po pierwsze, robili wówczas jeden z najbardziej rozbudowanych spektakli wizualnych w branży, po drugie – ich muzyka zawsze była na tyle rozbudowana, żeby wciągnąć w słuchanie, a nie tylko do tańca. W pewnym sensie byli takimi Floydami lub Crimsonami sceny tanecznej, rockiem progresywnym muzyki techno – i do tego pewnie można się dystansować. Natomiast najgłupszy argument, jaki można w stosunku do nich wysunąć (szczególnie po premierze nowej płyty „Wonky”) to niedostatki myśli kompozytorskiej. Trudno znaleźć na całej scenie grupę, która z taką konsekwencją dopracowuje kompozycje – nie w sensie wrzucenia jednego syntezatorowego riffu i połamanego sampla, tylko rozbudowywania melodii, przechodzenia od motywu do motywu, przenoszenia melodii na kolejne plany, ich orkiestracji, stopniowania napięcia. Kompozycja to coś więcej niż hook. Ta stara sztuka pozwalała natychmiast rozpoznać Orbital kiedyś – i wraca dziś na „Wonky”.
Oczywiście, stara szkoła łatwo przechodzi w szkołę staroświecką – o ile rozwijające się motywy „Never” imponują nawet w czasach dubstepu, to już obsadzenie w jednej z głównych ról syntetycznej barwy głosu ludzkiego osadza tę muzykę w okolicach pradawnego przełomu lat 80. i 90. Ale jeśli już o obsadzie mowa, Zola Jesus w nagraniu „New France” dostała otoczenie idealne, bardziej wyraziste niż we własnych nagraniach, może nie tak mroczne, ale ekspresyjne i ciągle zanurzone w brzmieniach lat 80. W ogóle słychać, że członkowie Orbital sporo czasu spędzili w studiu i po drodze odsiali gorsze pomysły, a przez ostatnich kilkanaście lat udowadniali, że przychodzi im do głowy sporo takich. Jeden z ścisłego top 3 powodów, by pojechać na tegorocznego Open’era, jeśli ktoś ich jeszcze nie widział na żywo (na wersji deluxe „Wonky” mamy zresztą klasyki koncertowe duetu). I nawet hasła „wonky” nie traktuję tylko jako sposób na przypodobanie się młodzieży i podpisanie pod chwytliwym terminem. Przecież jeśli tak spojrzeć na podpisywanych jako wonky wykonawców, to mają sporo wspólnego z Hartnollami z okresu sprzed „In Sides”.
ORBITAL „Wonky”
ACP Records 2012
7/10
Trzeba posłuchać: „Straight Sun”, „New France”, „Stringy Acid”.
Komentarze
No właśnie. Fajna płyta. Ale, mam wrażenie, że bracia Hartnoll zawsze tworzyli taki bardziej ambitne techno (IDM?), a nie prostą łupankę. Porównując ten powrót z Chemical Brothers to jak niebo i ziemia.
Abstrahując nieco – próbował Pan nowej Susanne Sundfør? Pytam, bo Panu zawdzięczam to norweskie odkrycie i do dziś nie mogę wyjść z zachwytu. Pozdrawiam!
@Ola–> Fajnie, że jest nowa płyta Susanne Sundfør 🙂
@Bartek–> Bartku znasz nową płytę Felixa Kubina „TXRF” wytwórnia
It’s ? Album ukazał się jakoś na początku 2012r. Jakiś czas temu, miałem okazję posłuchać tego albumu i przyznam, że dobre wrażenie na mnie wywarła ta płyta.
Hej Ola,sloro juz mowa o Susanne to nie sposob pominac Szwedke FRIDE HYVÖNEN i jej ostatni album „To the Soul” (2012). Dwa koncerty w Göteborgu wysprzedane. A takze sympatyczne Finki z Tampere PINTANDWEFALL ( http://www.pintandwefall.com)
Pozdrowienia ze Sztokholmu, ozzy
offtop, again. widzialem THEESatisfaction w tym tygodniu. rozczarowaly dziewczeta mocno.
@ozzy – dzięki za polecenie, sprawdzę na pewno 🙂
kilka rekomendacji na dłuuuugi łikend – dobre, ciekawe albumy:
LHF – Keepers Of The Light (2012 Keysound)
http://www.residentadvisor.net/review-view.aspx?id=10752
The Host – The Host (2012 Planet Mu)
http://www.residentadvisor.net/review-view.aspx?id=10640
Battles – Dross Glop (2012 Warp)
http://pitchfork.com/reviews/albums/16514-dross-glop/
Oren Ambarchi – Audience Of One (2012 Touch)
http://www.allmusic.com/album/audience-of-one-r2370133/review
R-Zatz – Cruel Summer (2012 Jarring Effects)
http://musique.krinein.com/rzatz-cruel-summer-24736/critique-18317.html
A jednak slucham….i slucham JACKA WHITE….wspanialy winyl.
Czy jest to plyta solowa? Tak. Podobnie jak pozostale albumy. White Stripes to….Jack White.
sloneczne pozdrowienia z Göteborga,
ozzy
no tak, do Jacka White’a nigdy nie mogłem się ostatecznie przekonać… ale to kultowy gitarzysta mojego ulubionego Szefa warszawskich klubów, Witka aka Grzyba z Hydrozagadki, a on na gitarach się zna, i ich klimacie również… więc nic nie ujmuję 🙂 Witold, luvya… i wróciłbym z wkiskey, przynajmniej na jedną butelczynę Wyborowej np. w sobotę 😉 ten przedłużający się łikend już mózg lasuje. aż wynająłem pokój na Montmartrze od 18.05 do 26.05. ale o Jastarnię zahaczyłbym również we wrześniu, jak i dzikie te bardziej, wybrzeże Bułgarii… a nawet Rumunii… bla bla blan blant balncik, ups… Mighty Bop na talerzu odtwarzacza… freestyle linguistique… czy jakoś…
oto, co ciekawego można np. wyszperać w Paris:
http://www.selectionrestaurant.com/restaurant-gratuit-resto.php
http://www.cityvox.fr/bars-et-cafes_paris/tribal-cafe_98365/Profil-Lieu
http://www.cityvox.fr/bars-et-cafes_paris/la-choppe-du-chateau-rouge_5006/Profil-Lieu
http://www.cityvox.fr/bars-et-cafes_paris/le-grenier-rue-oberkampf_87664/Profil-Lieu
rzut beretem, dwie pierwsze…
W Paryzu…..juz minela moja pasja do tego miasta….Londyn i Helsinki, dwie milosci.
Paryz w czerwcu kolejny festiwal kultury zydowskiej (Festival des cultures juives), 12.06-28.06…..m.in. sponsorem polska ambasada w Paryzu….przerozne imprezy.
Polecam dzielnice Marais (www.parismarais.com). A Londyn….nie ma jak Chelsea i poblize Kensington.
ozzy
Fatalne wieści: zmarł Adam Yauch, czyli to koniec Beastie Boys 🙁
Niestety, przykre wieści przyszły wczoraj…
Bardzo smutne wieści w związku z Beastie Boys 🙁