Roman Zolanski jest Pollockiem
Pewnie już słyszeliście o Romanie. Występuje w tytule jako „Roman Reloaded”. Jest postacią, w którą wciela się znana raperka, żeby pokazać męskie rozbuchane ego, człowieka z wyższych sfer, który może wszystko, ale też – co sugerują niektóre fragmenty – homoseksualistą. I który – jak twierdzi oficjalnie autorka – nie ma nic wspólnego z Romanem Polańskim. Tere fere. Jeśli się wsłuchać w te emocje, wykorzystanie postaci z tak obyczajowo przykrą przeszłością musiało być czymś zupełnie naturalnym. A oprócz „Roman Reloaded” mamy jeszcze „Roman Holiday”. W dodatku już wcześniej Roman gościł w jej utworach – najbardziej kolorowa (co stwierdzić można nawet bez oglądania przeraźliwej kolorostycznie okładki – czyżby skojarzenia z Pollockiem miały nas naprowadzać na narodowość Polańskiego?) raperka Ameryki najwyraźniej ma coś do zakomunikowania. Tyle że sposób, w jaki to mówi, do najmilszych nie należy. W ogóle słuchanie najnowszej płyty Nicki Minaj, o której piszą wszyscy na całym świecie, nie należy do najłatwiejszych doświadczeń.
Trudność polega na tym, że wiele osób z trudem włoży tak estetycznie przerażającą płytę do odtwarzacza. Ja w końcu odtworzyłem, tłumacząc sobie jakąś autoironię, grę z konwencją. I w sumie to dostałem w tekstach – przeładowanych seksem, obrazami uprzedmiotowionych kobiet oglądanych jak gdyby z perspektywy mężczyzny (raczej hetero, więc tu już się gubię – Roman mi nie pasuje), kina porno, tekstach podpiętych się gdzieś pod nurt filmu „Wstyd”, pod warunkiem, że powstałby w wersji blaxploitation. Problem oczywiście w tym, na ile wiarygodna może być w kreśleniu takiego przerażająco rozerotyzowanego obrazu świata dziewczyna, która jest w tej chwili ważną bohaterką opierającego się na handlu seksem show biznesu. No i czy może zachować wiarygodność jakakolwiek lekko feminizująca postawa w tej branży, jeśli bohaterka zaprasza do duetu Beenie Mana, reprezentującego dość patriarchalny – i ultrahomofobiczny – dancehall.
Druga zasadnicza trudność to obecne tu utwory popowe. Choćby właśnie „Gun Shot” ze wspomnianym Beenie Manem i tytułowymi wystrzałami – sieczka na poziomie najgorszego radia w Polsce. Albo singlowy „Starships” z narysowaną komputerowo partią wokalną i tyleż mocnym, co prymitywnym riffem syntezatorowym (ten ostatni patent powtarza się na płycie wielokrotnie). „Whip It” wstydziłbym się słuchać nawet przy dzieciach. Takich momentów nie obroniłaby już nawet autoironia, obroniłyby je co najwyżej kabaret, a na ten mi to wszystko jednak nie wygląda. Jest to więc problem nie do przejścia, podejrzewam, dla większości słuchaczy tego bloga. Choć psychotyczne podkłady „I Am Your Leader” czy niesamowita energia przewulgarnego „Come on a Cone” (śpiewana fraza „Dick in Your Face” – w paskudny sposób piękna, tego trzeba posłuchać!), a wreszcie pojawiające się parę razy oldskulowe podkłady w stylu Missy Elliott brzmią jakbyśmy mieli do czynienia z zupełnie inną płytą, awangardą rapu.
Wreszcie trzecia trudna bariera – język. Ten jest pewnie i zaletą, i wadą zarazem. W Polsce raczej tym drugim. Składa się w większości z różnego typu wulgaryzmów, cała reszta to trudne do zrozumienia slangowe pojęcia. Wydedukowanie, o co dokładnie chodzi, byłoby niezłej miary wyzwaniem nawet dla tłumacza „Finnegans Wake” – mimo że sens słów jest pewnie koniec końców jednak w miarę prostacki. Jak dojdę, o co do końca chodzi z tym Romanem, to dam znać, bo myślę, że poświęcając aż tyle miejsca Nicki Minaj i tak trochę ją przeceniłem. Zrobiłem to jednak z przeczuciem, że jeśli nawet mamy do czynienia z kitem, to kosmicznym. I jeśli nawet uznamy album za zupełne, przepraszam, gówno, to jego wyjątkowość (jak to czasami bywa, gdy idąc nieoczyszczoną po zimie ulicą zbyt długo wgapiamy się w chodnik) też może wywołać pewien estetyczny wstrząs.
NICKI MINAJ „Pink Friday: Roman Reloaded”
Cash Money 2012
5/10
Trzeba posłuchać: „Come on a Cone”.
Komentarze
To tym razem ja pozwolę sobie na zupełny off-topic, bo natknąłem się na ciekawą informację. Wytwórnia Fire Records zapowiedziała na czerwiec płytę sygnowaną nazwą Variety Lights, pod którą to nazwą kryje się nikt inny, tylko David „Shady” Baker /z kolegą/.
Trochę szczegółów tutaj:
http://teamclermont.com/roster/12414/variety-lights
Tyle razy zastanawiałem się, dlaczego ten gość zniknął z planety i czy kiedykolwiek wróci. Teraz, gdy słucham jedynego dostępnego na razie utworu, bardzo powątpiewam czy warto było na taki powrót czekać. Jeśli pozostałe kompozycje na płycie będą prezentować podobny poziom, chyba nie. Z drugiej strony „Silent Too Long” brzmi na tyle absurdalnie, że podtrzymuję swoje zainteresowanie. Chętnie poznam inne opinie.
PS. Być może nie muszę dodawać, że jestem wielkim fanem Mecury Rev z okresu „Yerself is Steam”-„Lego My Ego”-„Boces”.
Do zrozumienia slangowych tekstów – najlepszy Rap Genius (http://rapgenius.com) 🙂
bardzo fajna, trochę minimalistyczna płyta:
Dean Blunt & Inga Copeland – Black Is Beautiful (2012 Hyperdub)
„Hype Williams’ Dean Blunt and Inga Copeland have released a lot of albums
in the last couple of years – few of them better than their untitled 2010
effort for Carnivals – so you could be forgiven for not keeping count. But
the truth is that this record, their first for Kode9’s Hyperdub, is one of
their most haunting and vividly realised to date. Copeland’s sighing vocals
are worth the price of admission alone, particularly when riding DIY
footwork rhythms (’12’) or or playing at pure pop (‚2’). Apart from opener
‚(Venice Dreamway)’, the track titles are all numeric, so we’ll spare you
any more specific references – suffice to say that across the album you get
plenty of creepy keyboard reveries, warped vocal loops, miasmic synths and
sub-low baselines. It’s Hype Williams, you kind of have some idea of what
you’re going to get beforehand, but they generate such a mystifying, almost
alchemical blend of sounds that they just get us every single time. It’s
hard to isolate what it is exactly, but lurking somewhere behind their
broken keyboards and tape decks is something profoundly moving and
beautiful. Highly recommended.”
Zgoda z sosnowskim, ciekawa plyta.
Odnośnie Romana Polańskiego i Nicki Minaj, to już jakiś czas temu niesamowicie mnie to (obowiązkowe w tych czasach dla tego pokroju wykonawców) alter-ego wkurzyło, gdyż zapewne Nicki wykorzystała wszystkie sensacjonalne wątki z jego życia (za pomocą wikipedii i google, najprawdopodobniej) bez wgłębiania się w sedno i myśli sobie teraz, że (swoją ignorancją chyba) zrobi na kimś wrażenie i zszokuje kogoś…a nawet nie zdaje sobie sprawy, czym dla Polańskiego była śmierć Sharon Tate w 8 miesiącu ciąży w tak młodym wieku…O tym nikt nie mówi, tylko o jego „dewiacjach”. Nawet ostatnio w krakowskim empiku był FILM z Polańskim na okładce – idzie sobie grupa kilku 10-latków i komentuje na głos z uśmieszkami: „Roman, Roman, zboczeniec”…Pathetic, a Nicki Minaj ten szczególny rodzaj żałosności kultywuje dalej. Miałem ochotę zrobić małą pogadankę tymże dzieciaczkom, bo nie wiem skąd się takie aksjomaty w tak młodym wieku biorą, na dodatek tak żenująco powierzchowne. A potem za 10-15 lat będą mówili na dodatek, że polskie kino jest beznadziejne i nigdy nikogo dobrego nie mieliśmy
Cała płyta jest pełna slangowych wyrażeń a mnie interesuje tłumaczenie filmów i piosenek z amerykańskiego slangu na polski, nawet kończyłam studia pracą na ten temat 🙂 także dla mnie jej utwory są w pewnym sensie ciekawe. Co do treści to ja bym się tym tak nie przejmowała. ‚Handel seksem’ (jeśli już tak nazywamy) jest obecny w wieeelu piosenkach i da się żyć. Nikt zdrowy na umyśle nie kieruje się na co dzień słowami zawartymi w piosenkach. Piosenka ma dawać przyjemność słuchania, ma mieć ciekawą melodię-to jest rozrywka a nie dylematy na temat sensu egzystencji. Zapewne każdy ma na uwadze dobro młodzieży słuchającej takiej muzyki. Ja nie sądzę, żeby muzyka miała wpływ na postępowanie młodych ludzi. To raczej wychowanie i środowisko a nie piosenki wpływają na zachowanie. Sama byłam dzieckiem, słuchałam muzyki gdzie też śpiewano o sexie, były wulgaryzmy i żadnego wpływu to na mnie nie wywarło.
Ta muzyka którą tworzy Onika to hardcore rap .. Posłuchaj znanych raperów polskich i przerazisz się jeszcze bardziej .. To że słuchasz Chopina to nie moja wina xd Nicki to moja idolka a nie odzywaj się jeśli nic o niej nie wiesz 😉 Taka rada na przyszłość ..
@Olivia –> Raczej hardcore LOL. 😉 Tobie polecam w ramach powtórki z klasyki: od Public Enemy, przez Wu-Tang Clan, po Mobb Deep. Chopina też warto jednak posłuchać, poszerza to horyzonty. Taka uwaga na przyszłość.