Retrowtorek (w środę): Eno blisko nas

Dokładniej w Niemczech, w studiach słynnego producenta Conny’ego Planka. Kilkaset kilometrów od Wrocławia, dokąd zawita za chwilę przy okazji Europejskiego Kongresu Kultury. Co prawda nie wczoraj, tylko pod koniec lat 70., mniej więcej w tym samym czasie, gdy jako producent pracował z Davidem Bowiem. Ale jednak – chyba najbliżej Polski w dotychczasowej karierze.

Słuchałem Eno w ramach powtórek w czasie wakacji (czyli dokładnie wtedy, gdy część z P.T. Czytelników narzekała na brak aktualizacji). W drodze nocnym autokarem w ramach transferu na lotnisko, na krawędzi jawy i snu, wypadł genialnie. Zakochałem się więc w płycie „Cluster & Eno” z roku 1977, czyli w pierwszym etapie tej współpracy, który nie zestarzał się prawie w ogóle, ale przede wszystkim w płycie drugiej, czyli „After the Heat” firmowanej już jako Eno Moebius Roedelius. Tak naprawdę jednak zafascynowały mnie w tym albumie nie syntezatory muzyków Cluster, nie oniryczny ton nadawany przez Eno, tylko jeszcze coś innego: choć to współpraca z niemieckimi twórcami, płyta ta perfekcyjnie podsumowuje dorobek Eno – to, co było wcześniej (piosenki), bieżącą wówczas twórczość (ambient), a wreszcie przyszłe poszukiwania, bo znajdziemy tu rodzaj zapowiedzi nawet ostatnich jego produkcji, nie mówiąc już o zwiastunie współpracy z Byrne’em (również, ale nie tylko w enigmatycznym „Tzima N’Arki” z puszczonymi od końca wokalami). Innymi słowy: owszem, były w jego dyskografii lepsze pozycje, ale to jest niezłe miejsce, żeby poznać Briana Eno. Do tego jest jeszcze Holger Czukay jako gość na basie (na płycie „Cluster & Eno” był także Asmus Tietchens).

Niezwykłe i pełne emocji okazuje się studyjne starcie prostych motywów fortepianowych z syntezatorami („The Shade”!), a „The Belldog” to rewelacyjna piosenka, która byłaby ozdobą dowolnej z czterech pierwszych płyt Eno. Wyobrażam sobie też, jak dobrą piosenką mogłoby być „Base & Apex”, które – choć i w tej wersji niezłe – wygląda mi na szkic utworu wokalno-instrumentalnego.

Jest nowa wersja LP+mp3, czyli jak zwykle świetnie brzmiące (a analogowe studio Planka produkowało najcieplejsze płyty w Galaktyce) wydawnictwo Bureau B, jest również CD z tej samej firmy. Jeśli ktoś ciemną nocą będzie wstawał na pociąg, żeby dojechać do Wrocławia, to ma niniejszym propozycję ścieżki dźwiękowej.

ENO MOEBIUS ROEDELIUS „After the Heat”
Sky 1978 / Bureau B 2009
8/10
Trzeba posłuchać:
„The Belldog”, „The Shade”. O współpracy Eno z Niemcami było już króciutko w komentarzach do tego wpisu.