Najkrótsza rekomendacja
Idźcie dzisiaj na ten ten koncert, bo kolejny będzie:
1. droższy;
2. jeszcze większy;
3. bardziej napuszony;
4. przyjdzie prezydent Komorowski;
5. a przy „Wake Up” polska publiczność będzie układała flagę lub coś w tym rodzaju.
Albo (co gorsza) w ogóle nie będzie następnego. A potem inni będą Wam mówili, że nie widzieliście klasyków, tak inspirujących dla innych wykonawców:
John Legend + The Roots * Wake Up (arcade fire cover) by thefoxymoron
Albo po prostu puszczą Wam nową płytę:
Aha, i zanim wyjdziecie, to nauczcie się śpiewać to, co poniżej, flagę zostawcie w domu, ale wiedza na temat kawałka na pewno się przyda:
Komentarze
Właśnie się zbierałem do wyjścia.
Jakie szczęście, że koncert ten nie odbędzie się w Gdyni – bardzo, bardzo mnie to cieszy.
Rekomendacja bez komentarza.
Wczoraj byl FOO FIGHTERS w Sztokholmie, koncert wysmienity, podobnie jak z AF…..moze juz nie byc takiego drugiego (30 tys. publicznosci), jutro obejrze i poslucham (TV 4, Szwecja) 25 czerwca
suplement:
oczywiscie, w telewizji rozmowa i pare hitow FOO FIGHTERS
i jeszcze COS:
jesli ktos lubi Dixie Chicks-country, to polecam siostry Bondesson (S) z BASKERY i ich ostatni album „New Friends” (Mother Tarantula/Bordery)
http://www.youtube.com/watch?v=LekpPD6M31Y
ad 4. sugerujesz, że przyjadą w przeciągu 3 lat, czy że miłościwie panujący Prezydent wygra drugą kadencję?
Mnie koncert rozczarował, ale nie chcę tu marudzić, tylko wkleić moje ulubione ich nagranie, dla Blogotheque http://www.dailymotion.com/video/x1jgpp_41-arcade-fire-neon-bible-wake-up_music. Tu akurat Colina Stetsona słychać, a wykonanie Wake Up! dotyka chyba sedna tej piosenki. Warto obejrzeć, mimo że brzmienie trochę siermiężne. Ale i tak lepsze niż na Torwarze 😉
No i po…
Koncert niezły – Grinderman’a jednak nie pobili.
Gdzieś pomiędzy Fleet Foxes, Mercury Rev’em z Deserter’s Songs’ami, Pulp’em czy The National.
O głowę biją Caribou, Emeralds, Explosions In the Sky, James’a Blake’a, Low, Oneohtrix Point Never, czy The Album Leaf – tylko, ze ci mieli małe szanse zważywszy na fakt, że trudno nie znając materiału z płyty tak od razu zaakceptować, dać się zauroczyć, pokochać i świetnie się bawić na po raz pierwszy słyszanych utworach. Tak naprawdę ci artyści świetnie dali sobie rade i kupiłbym ich płyty gdybym tylko mógł.
Choć Cave będąc w taj samej sytuacji spisał się wyśmienicie i jak się okazuje jest zupełnie poza konkurencją – no i ten najlepiej skrojony garnitur festiwalu…
Tak czy siak, Animal Collective, Battles, Interpol, Jamie XX, M. Ward, Mogwai (oj oj oj, szkoda, szkoda), The Flaming Lips byli gdzieś w ogonie. Panie Bartku właściwe o zespole Wayne’a Coyne nie wypada tu wspominać bo już nawet Animal Collective byli dwie długości z przodu mimo, ze sami byli w lesie (generalnie wyszliśmy gdzieś w połowie ich koncertu kończąc sobotni dzień w ten oto sposób)… No może trochę awansem dostało się Battels ale było już późno. M. Ward tez nie taki zły jak go piszą…
A dziś wracając widziałem taki duży zielony plakat na, którym było jako żywo: The Strokes – chyba w drugiej linijce, jeśli o mnie chodzi to chyba jednak nie warto po raz pierwszy jechać do Gdyni. Gdynia to piękne miasto, większość mojej rodziny jest stamtąd, ale Bono i jego koledzy skutecznie wyperswadowali mi raz na zawsze plenerowe spędy.
Na dzień dzisiejszy wybrał bym się znowu na The National no i The Antlers – tyle, ze oni są już po drugiej płycie a mnie się pierwsza marzy. I tu kłaniają się Mercury Rev z Deserter Songs – idealna sprawa, dokładnie wiadomo co zagrają i bez pudła można być pewnym dobrej zabawy – tak taż było. A i Poble Espanyol zobaczyć to niezła frajda. Choć gdy wyszli na bisy to już mocno wątpiłem, niesłusznie jak się okazało bo usłyszeć ze sceny na ostatnim z koncertów tekst:
Son, he said Grab your things,
I’ve come to take you home – to jednak jest coś. Cudowność tego koncertu (to właściwie dokładnie to słowo) nieco nadwątla myśl, ze oni jeżdżą z tym „show” teraz przez cały świat. No ale płytę kiedyś kupie – niech tylko stanieje…
No i zdecydowanie Fleet Foxes gdyby nie trzeba było wyjeżdżać z miasta.
A tak przy okazji czy ktoś kto interesuje się dziś muzyka może nie znać (i przyznawać się do tego bez skrepowania) Animal Collective – to całkiem poważne pytanie!?
To Komorowskiego nie było – oj myli się Pan Panie Bartku, to Dąbrowskiego nie było!!!
A Panie Bartku mogę śmiało pisać bo młodszy do szanownego jestem choć jak dziewczę przede mną w arkadowo fireiowej kolejce legitymacje szkolna pokazało to nogi mnie się nieco ugięły – lekko licząc (w najlepszej wersji) trzynaście lat młodsze to to było… ale tak na prawdę to dobrze… choć mnie się zdaje, ze Win Butler śpiewając:
But now that I’m older,
my heart’s colder,
and I can see that it’s a lie – tak jakby do mnie śpiewał. Choć kolejne:
Children wake up… – już jakby to do uczniów rzeczonej podstawówki…
Tak czy siak, koncert dobry był lepszy o niebo niż poznański Radiohead, warszawski Sigur Ros gdzieś obok katowickiego Yo La Tengo i poznańskiego GY!BE…
…to był taki nieco długi komentarz do „Najkrótszej rekomendacji”.
ukasz, przepraszam, o czym ty piszesz?
ukasz – nie wiem, o czym ale sie odniose bo mi sie nudzi:)
caribou to dla mnie najlepszy zespol koncertowy obecnie. i tyle.
mercury rev z deserters songs bylo dla mni osobiscie rozczarowaniem, jak na koncercie dinozaurow roka, czego sie troche spodziewalem.
Animal Collective nie lubie, refleksja poparta dlugim sprawdzaniem, skad te zachwyty. i ciagle nie wiem. przyznaje sie do tego bez obciachu. podobnie jak fleet foxes.
co do grindermana, piatka, chlopaki na zywo sa rewelacyjni.
bartek- ad2. u nas grali na o2, wiekszej sali w londynie nie ma (chyba) i sie wyprzedalo…
Ukaszu! Przedwczorajszy koncert Nomeansno w Krakowie był lepszy niż recital Javiera Perianesa sprzed 3 miesięcy i zostawił w tyle na odległość mili morskiej występ Seweryna Krajewskiego z Andrzejem Piasecznym na ostatnim festiwalu w Opolu. Był mniej więcej na wysokości The Ex & Brass Unbound, czyli trochę fajniejszy niż ostatnie gigi Ścianki i poprzednie wcielenie Mi Ami, a porównywalny z którymkolwiek koncertem Mecury Rev, o ile graliby porządną muzykę a nie te smuty z „Deserter’s Songs”, no i oczywiście Himalaje nad którymkolwiek przedstawieniem zespołu U2. Nie muszę chyba mówić, że w tyle zostali także Jan Garbarek, Benedykt XVI i Bronisław Komorowski. To kto to są ci Arcade Fire?
jestem strasznie zawiedziona, przez pół koncertu w moim sektorze(F) słychać było jeden wielki hałas z głośną perkusją i dudniącym basem. Zero saksofonu, czy akordeonu. W pierwszym Month of May prawie w ogóle nie było słychać wokalu. Firma nagłośnieniowa popsuła mi koncert. ale i tak dali radę! Ciekawa jestem czy to tylko w bocznych sektorach…
Punktem odniesienia była Primavera.
A że było to niedawno i na nic w najbliższym czasie się nie wybieram wiec wieczorową porą zdań tych kilka skleciłem coby i sobie w głowie to poukładać.
Na płycie nieco przed punktem odsłuchu na początku koncertu wokal był mało czytelny – tez się dziwiłem o co chodzi ale potem było już lepiej.
ok, juz rozumiem. fajny lajnap na primaverze.
A słyszeliście już nowy singiel Anny Marii Jopek? Premierę miał dziś, na antenie Trójki. Ciekawych zapraszam na fanpage: http://www.facebook.com/amjopek
Jakos nigdy nie moglem sie przekonac do AF, szanuje oczywiscie ale mnie nie bierze. No… oprocz No Cars Go.
Nawiazujac do spiewajacej publicznosci.
Zdaje sie ze te koncerty odbywaly sie mniej wiecej rownolegle wczoraj
http://www.youtube.com/watch?v=Y1yJchPJ0ys
Zwyciezca wczorajszego dnia jezeli chodzi o spiewajacych fanow jest bez zadnych watpliwosci Cee Lo Green
http://www.youtube.com/watch?v=M2ygSQGIIkY
😀
===================
FOO FIGHTERS….”Bridge Burning”, Stadion, Stockholm 23 czerwca 2011
http://www.youtube.com/watch?v=7rBKoVkbwwc
————————-
Ale już poważnie, czy ktoś jeszcze się podzieli wrażeniami? Problemy z nagłośnieniem to niestety krajowa rutyna.
Chyba wszyscy z niecierpliwością czekamy na oficjalny komentarz właściciela tego bloga.
Brzmienie na płycie też było złe. Bardzo duży pogłos (chyba specyfika sali, bądź co bądź przeznaczonej do siatkówki itp., a nie muzyki), za dużo dołu, za mało środka, niektórych instrumentów (saksofon, teremin) w ogóle nie było słychać. Początek to była męka (zero smyczków), potem trochę lepiej ale i tak było nieakceptowalnie źle, jak na koncert tej klasy
Swoją drogą, to zabawne, że kolega ukasz na swój pokoncertowy potok słów wybrał właśnie bloga Bartka, który kiedyś polemizował tutaj z tekstem prof. Hartmana w „TP”. Wnioski Hartmana były wątpliwe (czy też zbyt generalizujące), ale jego diagnoza „dyktatu własnego zdania” wśród pokolenia w wieku 20 i okolic była całkiem trafna. Cytując Harmana: „„Własne zdania” nigdy też nie słyszały o tym, że powinny być czymś poparte i uzasadnione. Bardzo się takim żądaniom dziwują – przecież są właśnie „własne”!” Czyli: A mi się podobało bardziej niż B, którego w sumie nie znam, to znaczy że A jest lepsze od B. Czemu jest lepsze? Bo mi się bardziej podobało i to wystarcza przecież…
W tym miejscu trudno się z Hartmanem nie zgodzić. Boleję nad tym, że dyskusja o muzyce w internecie coraz częściej sprowadza się do wypisywania numerków i operowania znakami „”.
Znaki mi wycięło, pewnie dlatego, że gęsto występują w htmlu, w każdym razie chodziło o znaki nierówności 🙂
No dobra, czuję się wywołany do tablicy, więc:
Był parszywy pogłos, który trochę zepsuł szczególnie pierwszą część koncertu – konsultowałem rzecz i Torwar da się nagłośnić, tyle że trzeba zainwestować w coś, co choć trochę rozproszy odbicia fal dźwiękowych.
Toast na 10-lecie Open’era można było wznieść coca-colą lub ice-tea – ale tylko ciepłą (wzrok sprzedawczyni: „kolejny głupek, który pyta, dlaczego nie zimna, a potem i tak kupi ciepłą, bo żadnej innej nie ma, odpowiadając sobie na pytanie, dlaczego sprzedaję zimną – bo każdy głupi i tak kupi”). Ja rozumiem strach przed rozpiciem młodzieży, ale strach przed przeziębieniem? 😉
Poza tym Arcade Fire to dalej świetny zespół, któremu wierzę w to, że się przejmuje tym, co robi. Daj Boże każdemu wykonawcy po trzech płytach taki program koncertowy – o jego klasie decyduje już nawet nie to, co w nim zawarli, ale świetne utwory, które pominęli. Ale koncertu AF po pierwszej płycie, kiedy przyjechali do Europy, zobaczyli tłumy i wyglądali na kompletnie zaskoczonych i przeszczęśliwych, już nic nie zastąpi. Tym bardziej podtrzymuję to, co napisałem: za 6-7 lat będzie jeszcze inaczej, poważniej i bardziej masowo, więc warto było.
Co do Komorowskiego – pewnie i wybiorą go na drugą, jest prawie tak nijaki jak Kwaśniewski, ma wąs i zdolności kabaretowe.
@ukasz i dalsza dyskusja –> Nie podejmuję się odnieść do wszystkiego, ale przypomnę tylko, że Hartman był tak samo gołosłowny w swoim tekście jak jego studenci w swoich ocenach („bo moi studenci są tacy powierzchowni”). A na pewno bardziej niż większość komentatorów tutaj. Aż zaczynam żałować, że z niego zrobiłem jakiś punkt odniesienia na tym blogu 🙂
Rzeczywiście zabawne ale mnie bawi coś innego…
Idę do kościoła wiec teraz nie odpisze ale po liturgii jeśli czas znajdę kilka zdań w odpowiedzi szanownemu PopUp skreślę.
Ktoś powie, że to rzecz drugorzędna (zgoda), ale kiepska organizacja naprawdę potrafi zepsuć dobry koncert. Ciągłe narzekanie na nagłośnienie koncertów już mnie nuży, zresztą prawdę mówiąc ostatnio zauważyłem niewielką poprawą. Hala sportowa to obiekt wyjątkowo niewdzięczny pod tym względem, ale – do stu piorunów – chodzi koncert jednego zespołu, stosunkowo drogi i dobrze rozreklamowany, więc to, co opisujecie zakrawa na kompromitację Alter Artu.
A odnośnie „Arcade Fire jako nowego U2” – łatwo to sobie wyobrazić. Zespół nagrał trzy płyty raczej równe materiałowo (przyznaję, dwóm ostatnim nie poświęciłem dużo uwagi), w koncertowaniu są już weteranami, więc po Grammy i awanturze z tym związanej wchodzą do pierwszej ligi. W dodatku ich utwory zawsze charakteryzowała pompa i hymniczność (hymnowość?), zatem na zespół stadionowy nadają się jak mało kto. Niech no jeszcze nagrają jakiś kawałek o polskiej tematyce, może o mazurskich pejzażach albo konstytucji 3 maja ;>
Cóż, nieco dziwi mnie owo hartmanowe odniesienie, jakkolwiek dawno już dwudziestu lat nie mam – co chyba da się wywnioskować z tego co wcześniej jakże kwieciście pisałem.
Artykuł Hartmana znam z oryginału i jeśli mnie pamięć nie myli czytałem go zanim pan Bartek o nim wspomniał – choć i to nie jest takie pewne.*
Po pierwsze jestem muzycznym dyletantem.
Słucham tego czego słucham bo lubię – ot zbrodnia cała.
Nie dla pierwszej, drugiej czy trzeciej linii rytmicznej, harmonii wokalnych etc. Dołu od środka na koncercie nie rozróżniam, nie mówiąc o bardziej wyszukanych instrumentach muzycznych. Nie chwalę się tym zbytnio – bo braku wiedzy za powód do dumy sobie nie poczytuje. Systematyczne wykształcenie w dziedzinie muzyki zawdzięczam szkole podstawowej (zaręczam, że gdybym miał pod ręką właściwą cenzurkę odpowiednie stopnie bym przytoczył – raczej średnie były jak sądzę).**
Zawodowo zajmuje się czymś zupełnie innym. Znam się na tym co robię i jestem w miarę kompetentny – jeśli na tyle buty czytelnicy tego bloga mogą mi pozwolić. W swojej pracy często spotykam się z problemem braku polskich odpowiedników pojęć standardowo i swobodnie używanych w innych językach. Jeśli zatem nie ma właściwych słów, śmiem twierdzić, że nie ma odpowiedniego aparatu pojęciowego do opisu poszczególnych zjawisk a dalej prowadzenia dyskusji.
Z tego co widzę dookoła dotyka to wiele dziedzin.
Podejrzewam, że w naszym muzycznym piśmiennictwie nie ma wzoru opisu koncertu a jeśli jest to ja go nie znam (ciekawe czy taki znajdziemy w jakimś niemieckim leksykonie?).***
Do czego więc miałem niby się odnieść i po co to właściwie robić – kanonu przecież nie ma, a ja nie pisze recenzji sensu stricto.
Czy brak konkretnych argumentów odbiera możliwość zabrania głosu?
Moim zdaniem podobnie jest z internetowymi dyskusjami. Wybaczcie ale medium jest dość młode, schematy jakieś funkcjonują ale kto nazwie je dobrymi!? To nie jest uniwersytet czy salon literacki**** a raczej grecka agora. Tu, moim zdaniem, stanowisko może zająć każdy.
Rozumiem, że są wśród nas (mam na myśli czytelników tego bloga i osoby wypowiadające się na jego forum) profesjonaliści: redaktorzy portali, dziennikarze muzyczni etc. Szanuje ich opinie, interesuje mnie ona i dlatego między innymi czytam to co tu pisze pan Bartek, słucham wybranych audycji radiowych i w konsekwencji jadę na przykład na Primavere a nie na Open’era. Co nie znaczy, że muzyka w moim życiu jest najważniejsza a wyrażając luźne impresje na temat tego co ostatnio widziałem i słyszałem będę się silił na nieszczerą analizę.
Po Primaverze ułożyłem sobie w głowie jakiś ranking a że nie mam się zbytnio z kim tym podzielić, więc zrobiłem to kilka akapitów wyżej. O zgrozo…
Rozumiem, że wyszło to nieco w stylu „był koleś w Hiszpanii i się mądrzy mimo, że nic konkretnego do napisania nie ma”.
Cóż, cechą internetowych komentarzy jest to, że są powierzchowne i raczej na kolanie pisane. Kto tu pisze fachowe elaboraty!?
Tak czy siak, raz na jakiś czas (a czytam ten blog rok już nie jeden choć i nie dwa zarazem) i ja swój kamyczek do tego ogródka dorzucić mogę.
Z mojego punktu widzenia większym błędem było pojawienie się w moim tekście pana ministra Dąbrowskiego w miejsce pana ministra Zdrojewskiego – co poniekąd świadczy o brakach w kulturze, za co obydwu panów przepraszam. Choć do tego nikt specjalnie zastrzeżeń nie miał.
A przy okazji co znaczy słowo forum – jakkolwiek na tej stronie widnieje wyraz komentarz!?
I niech mi teraz ktoś wytłumaczy czemu się tłumaczę!?
Tak czy siak, pisać umiem, swojego zdania, jakkolwiek miałkie by nie było, bronić umiem, odpowiednie nauki w życiu odebrałem i dwudziestu lat nie mam***** – co należało udowodnić.
pozdrawiam,
Łukasz
* Tygodnik Powszechny od lat kilku kupuje regularnie a Politykę raz na jakiś czas od teściowej wynoszę.
** Tu mój głos wpisuje się w szersza dyskusje na temat nauki muzyki w publicznym szkolnictwie. Chociaż ze względu na wykształcenie bliższa mojemu sercu jest łacina niż muzyka w szkołach.
*** Swoją drogą, czy jest on potrzebny to zupełnie inne pytanie.
**** Proszę wyobrazić sobie jak siedzimy w jakiejś przestronnej auli. Przyciemnione światło zaczyna świecić nieco mocniej. Muzyka z odsłuchiwanej płyty właśnie się skończyła. Za mównicą miejsce zajmuje pan Bartek wygłasza rzeczową analizę. Moderator oddaje głos spragnionej komentarzu publice. I teraz grzmią Porcys, PopUp i nagle ktoś w obcym języku głos zabiera. „Matko toć to ktoś w Pitchforka” – szepcze ktoś w drugim rzędzie, ” Nie, nie mylisz się mój drogi, zapewniam cię, że ta babka jest z The Wire”.
***** Czego specjalnie się nie wstydzę.
Cóż, wielką przyjemność sprawiło mi spisanie tych kilku zdań – może i minąłem się z powołaniem ale własnego bloga zakładać nie będę (przecież Mama mi to wszystko napisała).
at PopUp
‚Czyli: A mi się podobało bardziej niż B, którego w sumie nie znam, to znaczy że A jest lepsze od B. Czemu jest lepsze? Bo mi się bardziej podobało i to wystarcza przecież…’
a nie?!
to o co chodzi w odbiorze muzyki i sztuki wogole?
„to o co chodzi w odbiorze muzyki i sztuki wogole?” – ilu odbiorców, tyle odpowiedzi… tak myślę.
bartek@
nijaki ….prezydent..taki jakis…..to raczej byl Kaczynski i wszystko to, co wyniklo z tej , nie daj Boze, prezydentury….zreszta, podobnie jak Arcade Fire….raczej nie mam tak szczegolnego nabozenstwa do AF… widzialem Foo Fighters, moge powiedziec, ze lepiej mi sie slucha te grupe….i nic z tego nie wynika!
NOWY JORK za zwiazkami partnerskimi, a co z Warszawa???
PS Piekna inicjatywa GW, apel z podpisami
@ukasz
Nie odmawiam nikomu prawa do własnych opinii. Po prostu wydaje mi się zagadkowe zestawianie Arcade Fire z np. Grindermanem. Tworzysz elaborat, z którego dla czytelnika, który nie zna Ciebie, nie zna Twojego gustu nic nie wynika, bo piszesz po prostu „to było lepsze”, „to było gorsze”. Zasłaniasz się skrajnym subiektywizmem i brakiem odpowiedniego słownika, ale upubliczniasz, by czytała masa liczna. Kilka tysięcy znaków i nie sposób stwierdzić, co jest dla Ciebie ważne w odbiorze muzyki. Nie stworzyłeś przestrzeni do dyskusji, wymiany wrażeń – nie potępiam Cię za to, ale jestem odrobinę zawiedziony 😉
Ppawel pisze: 2011-06-27 o godz. 17:03
„to o co chodzi w odbiorze (,,,) sztuki wogole?” – ilu odbiorców, tyle odpowiedzi… tak myślę.”
Mysle, ze odpowiedzi jest wiecej, ale sa niekiedy cenzurowane, np. Rzplita wyciela wlasnie ten wpis:
Piotr Kraczkowski pisze: Twój komentarz oczekuje na moderację. 27 cze 2011 o 17:12
**No, a np. liczni zydowscy poeci, np. B. Lesmian, „Krol Asoka”:
http://www.piotr-kraczkowski.de/asoka.htm
Wielu wybitnych zydowskich naukowcow, artystow, prawnikow, lekarzy, inzynierow, zolnierzy, robotnikow, rolnikow, kupcow itd. wspolbudowalo Polske wraz z katolikami. Kto nie rozumie tego wspanialego wiersza, napisanego przepiekna, wzbogacajaca jezyk o nowe slowa polszczyzna, ten takze nie pojmuje wkladu zydowskich obywateli Polski w jej rozwoj, ale to nie znaczy, ze tego wkladu nie bylo.**
http://blog.rp.pl/weiss/2011/06/26/z-tesknoty-za-swiatem-ktorego-nie-ma/comment-page-1/#comment-6934
I to przy okazji ciekawego wydarzenia kulturalnego jakim jest Festiwal Kultury Zydowskiej w Krakowie
Teraz ja poczułem się wywołany do tablicy, mam nadzieję, że Bartek nie ma nic przeciwko. Jeśli chodzi o kwestię „czy się podoba”, to pewnie jest tyle odpowiedzi, co odbiorców. Truizm. Ale moim zdaniem problem zaczyna się wtedy, jeśli stwierdzenie „A mi się podoba bardziej niż B” jest jedyną przesłanką dla tezy, że „A jest lepsze od B”. Bo ta ostatnia odzwierciedla jakieś wartościowanie, a wartościowanie powinno odnosić się do/ być oparte o pewną estetykę, logikę, kontekst, hierarchię wartości itp., itd., czy też pewien podzbiór powyższych, jak i subiektywne wyrażenie „stopnia polubienia” (co osobiście cenię, ale to jednak nie jest niezbędne). Chyba większość z nas czyta blog Bartdlatego, że jego autor dysponuje środkami opisu oraz oceny i używa ich w ciekawy sposób, a nie tylko mówi „co mu się podoba”i na tej podstawie stawia cyferki. Jeśli natomiast uznamy, że kryterium „jak bardzo lubię” (podstawowe i zasadnicze dla osobistej relacji z dziełem) jest jedynym, albo przynajmniej wystarczającym dla oceny „co jest lepsze” (i proszę, nie kłóćmy się, co to znaczy „lepsze”), to o muzyce (i ogólnie o sztuce) będziemy rozmawiali jak o ogórkach: ja wolę kiszone, ty konserwowe – ilu konsumentów, tyle opinii. I ok, ale w przypadku kultury przynajmniej ja potrzebuję usłyszeć coś więcej. Zwłaszcza, że przy „metodzie ogórkowej” nie ma w ogóle przestrzeni do dialogu – jest tylko wymienianie się deklaracjami osobistej satysfakcji z kontaktu/konsumpcji. Rozumiem, że w epoce web2.0 to powszechne, ale moim zdaniem skrajnie jałowe poznawczo. Dziękuję za cierpliwość tych, którzy te banały doczytali do końca.
Ogórki kiszone, ogórki konserwowe zaliczam do kultury, wszak są one warzywami przetworzonymi – elementami ogromu sztuki kulinarnej ;).
PopUp, Twoje „banały” nie są banałami.
Myślę, że dialog w Internecie, pomiędzy znajomymi i nieznajomymi, użytkownikami z imieniem, nazwiskiem i awatarami z pseudonimem nie jest, niestety, możliwy. Chcę się mylić.
Pozdrawiam.
@PopUp, ukasz i inni widzowie/słuchacze Primavery –> Z tego wszystkiego chętnie bym utworzył jakiś oddzielny wątek uczestników tego festiwalu, żeby suma wrażeń pozwoliła mi to sobie jakoś ułożyć w głowie.
Krzysiek i PopUp dorzucili (poza komplementem tego drugiego, na który teraz będę się starał zapracować) trochę kryteriów dotyczących… kryteriów. Nie mam dużo do dodania, poza tym może, że nieustanne pytanie: „jakie ogórki wolisz?”, „Grinderman czy Arcade Fire?” itd. pozwalają nam sobie ułożyć w głowie obraz odpowiadającego i dzięki temu obrazowi kolejne wypowiedzi typu „Podobało mi się Mercury Rev” nabierają dla nas wartości. Na tle wszystkich poprzednich każda kolejna wypowiedź, nawet pozornie banalna, już coś nam mówi. Na tej zasadzie działają wybory naszych znajomych, najbliższych, a nawet kolegów z sieci społecznościowych (to jest ta pozytywna strona web 2.0 – pomijam liczne negatywy). Sęk w tym, że potrzebujemy bliżej poznać mówiącego – i tu pewnie bierze się problem części czytelników z wypowiedzią ukasza. W krótkim czasie zasypał nas ocenami, które – bez wcześniejszych doświadczeń – można było odczytać jako bezwartościowe. Nie chcę tutaj sztucznie próbować dogodzić wszystkim, ale mam wrażenie, że każdy ma swoją rację w tym sporze.
Co do ukasza –> czuję się w obowiązku przy okazji przeprosić Ciebie i wszystkich innych za to, że przestrzeliłem z moją teorią o występie PJ Harvey na którymś z polskich festiwali. Cóż, skończyło się tylko na rozmowach, to wiem na pewno, ale niespecjalnie mnie to rozgrzesza.
Ppawel –> Z ogórkami mam podobnie.
nie do konca wiem czy ma sens silenie sie na opisy tego jak brzmi cave na zywo. ci ktorzy tu trafiaja dobrze wiedza, niektorym podchodzi, innym nie. ale zostawmy to.
a porownujemy zawsze, swiadomie, czy nie, to sie nazywa doswiadczenie.
czasem czuje ze w czasach dziesiatek serwisow i recenzji pojawiajacych sie w tej samej chwili wszedzie, jedyne co skromny koncowy sluchacz moze do dyskusji dodac to czy sie podoba czy nie.
zmieniajac temat. naprawde w czasach kiedy muzyka jest darmowa i pieniadze w tym biznesie sa tylko z koncertow w warszawie nie ma przyzwoitej sali na kilka tysiecy osob. naprawde?
ps
i, ja osobiscie, oceniam sam zespol po tym gdzie gra. jak ktos wybiera hale na koncert, ok, wiadomo o co chodzi. mozna zarobic troszke mniej i zagrac w fajnej sali. oczywiscie dotyczy to ‚gwiazd’ ktore moga wybrzydzac.
Za dyskusje dziękuje.
Choć czytając tak mnie zmogło, że aż musiałem ogórka jednego zjeść. Ogórek niewielki był, raczej małosolny niż konserwowy czy kiszony. Smaczny dosyć od chłopa na bazarze kupiony był za cenę jak sądzę nie wygórowaną.
…o koncercie PJ Harvey nie pisałem tylko dla tego, że przed jej występem w kolejce po jakąś parówkę zdań kilka zamieniłem z trzema urodziwymi paniami (oj, oj urodziwe były, że hej – konkretniej napisać nie umiem). A że konwersacja miała dla mnie charakter dość nietypowy* pod przygniatającym wrażeniem jej pozostałem przez czas występu PJ. Stąd, poza tym że byliśmy gdzieś blisko w tłumie po prawej stronie sceny niewiele muzycznie pamiętam…
* Przecież jestem w miarę przykładnym mężem, który ledwie co zostawił gdzieś na Rambli żonę w szóstym miesiącu ciąży i pobiegł z kolegą na kolejny dzień festiwalu. A do tego czytam TP mniej więcej od czasu wydania Funeral…
@P.Kraczkowski
Lesmian…rzeczywiscie polszczyzna przepiekna, bogata w poetyke i jakze inna od calej moderny polskiej…Milosz lubil Lesmiana, mial jakas wyjatkowa slabosc do tego mistrza liryki, ktorej nie sposob przelozyc na inne jezyki. Festiwal kultury zydowskiej w Krakowie to swieto kultury tej,
ktorej nie ma juz i tej, ktora powraca z wygnania…
http://www.youtube.com/watch?v=T3vxKQsHGm4
David Krakauer i Anthony Coleman
W przeszłości uczestniczyłem, tym razem nie ma mnie w Krakowie.
A małosolne są najlepsze 🙂
Lato, lato…festiwale, festiwale….
a tymczasem Arvikafestivalen 2011 (Szwecja) 14-16 lipca nie odobedzie sie z powodu nieduzego zainteresowania….nie zagraja m.in. The Sounds,
Röyksopp, Aphex Twin, Front 242
dzisiaj28 czerwca transmisja live koncertu COLDPLAY, Göteborg, 21.20.
http://www.aftonbladet.se
LIVE COLDPLAY——-Göteborg,Szwecja—-21.20—–28.o6
http://www.aftonbladet.se/webbtv/noje/article13222450.ab
Ho, ho, ho
Tylko dziś (29.06.11), tylko do północy Scenes from the suburbs, legalnie i za darmo w sieci.
Spike Jonze i Arcade Fire w swojej wizji przyszłości przedmieść.
niepokojące
Teraz już wiem skąd były te wizualizacje.
Kto wie, może to jest współczesny teledysk ery postMTV.
http://mubi.com/films/scenes-from-the-suburbs/watch