Opowieści z gotyckiego Zachodu

Spędziłem trochę czasu z grą „Red Dead Redemption”, a ponieważ miałem okazję rozpisać się ostatnio na temat muzyki do gier wideo, zwracam tym pilniej uwagę na to, co grom towarzyszy w tle. „RDR” ma bardzo ciekawą, dyskretną ścieżkę zbudowaną z pojedynczych dźwięków i akordów, bardzo to sympatycznie buduje, mroczny, westernowy klimat. To mnie naprowadziło na dzisiejsze typy muzyczne, płyty, które noszę ze sobą od wielu tygodni, ale jakoś nie było okazji się nad nimi pochylić. Notka będzie krótka, za to albumy aż dwa.

Bohaterem obu jest Pascal Humbert z 16 Horsepower, człowiek znany z tego, że nagrywa długo, powoli, komponuje utwory o przerażająco wolnych tempach, które uznać można za odpowiednik doom metalu w dziedzinie country. Rzecz idealnie by zbudowała nastrój w „RDR”, tym bardziej, że w projekcie Lilium Humbert nie stroni od wzbogacania posępnych ballad pojedynczymi brzmieniami organów, wiolonczeli, trąbki, zatrudniając tez przy okazji jednego z muzyków Tindersticks (zresztą fanom tego zespołu, podobnie jak miłośnikom Cave’a, może się ten album spodobać). Płyta nosi tytuł „Felt” i jest dopiero trzecią nagraną przez Lilium w ciągu dziesięciu lat.

Dużo bardziej płodny jest zespół Wovenhand, kierowany przez innego członka 16 Horsepower, Davida Eugene’a Edwardsa. Tu Pascal Humbert też gra – na basie. Muzyka jest minimalnie bardziej żywiołowa, co dalej oznacza ekstrema ponuractwa, tym razem nieco gotyckiego – blisko rodzimego 16 Horsepower, ale też znakomitego duetu The Handsome Family. I silnie chrześcijańskiego w przesłaniu (sztukę i muzykę stworzył Bóg – jak twierdzi Edwards w jednym z wywiadów). Kiedy Wovenhand wykonują cover utworu New Order „Truth”, można wręcz nakreślić prostą linię między zimnofalowym graniem lat 80. a dzisiejszym alternatywnym country, co wydawałoby się kompletnym absurdem, gdyby Edwardsa nie było na świecie. Jay Munly & The Lupercalians, wspominani ostatnio przez Codhingera, też pewnie nadawaliby się na reprezentantów gotyckiego Dzikiego Zachodu, jeśli wziąć pod uwagę solowe dokonania Munly’ego.

No dobra, to ja wracam na gotycki Dziki Zachód z poczuciem, że może dla paru osób ocaliłem te dwie niezłe płyty od zapomnienia, a Was zapraszam do słuchania, jeśli jeszcze nie znacie. Jak dla mnie Lilium>Wovenhand, ale to czysto subiektywny wybór, w każdym wypadku może być inaczej.

LILIUM „Felt”
Glitterhouse 2010
7/10
Trzeba posłuchać:
„Believer”, „Mama Bird”, „Felt”.

WOVENHAND „The Threshingfloor”
Glitterhouse 2010
6/10
Trzeba posłuchać
: „The Threshingfloor”, „Terre Haute”.