Pan Tadeusz i pszczółka Maja
Będzie tak zabawnie, że uwaga. Zbigniew Wodecki wydał płytę, która z miejsca jest „Platynowa”. Niezły żart, co?! Bo ta płyta się tak nazywa. „PlatyNowa”. Dobre, nie? No jak to?? To miał być żart, śmiać się trzeba.
No dobra. My tu hi-hi-hi (przynajmniej ci, co się załapali na ten przedni dowcip), a sprawa jest poważna. Autor znany, lubiany i hojnie obdarzony przez naturę (chodzi mi tu o głos, a nie o lwią grzywę). Widziałem go na festynie w Wołominie, gdzie wszystkie atuty zobaczyłem i usłyszałem na żywo. Na bis zaśpiewał „Pszczółkę Maję” – to chyba po to, żeby przypieczętować i spuentować charakterystyczny miks nieśmiesznego kabaretu z nadętą poważką, który w naszym pięknym kraju bywa mylony z głównym nurtem piosenki.
Mam w sobie prawdziwe złogi sympatii dla Zbigniewa Wodeckiego, ale jest on smutną ilustracją tezy, w myśl której najzdolniejsi artyści w Polsce pozbawieni są często dobrego smaku.
„Drodzy rodacy, szanowni bliźni / Niech się w nas goi, niech się zabliźni” – śpiewa Wodecki tekstem Jana Wołka. Poważne diagnozy społeczne („Popatrz sami! – dobrze nam / Co tu kryć, miło tyć / Heroiczne „za co ginąć” / Zmieniliśmy w „za co żyć””) łączy z prostacko brzmiącymi partiami klawisza, „funkowym” (że fu!) partiom gitary towarzyszą nawiązania do „Pana Tadeusza”, a wszystkiemu towarzyszy trąbka (Wodeckiego zapewne – składu artystów na płycie nie uświadczysz) w stylu z późnych lat 80., czyli tak zwanym nowoczesnym. Śpiewane są te piosenki jak u skarykaturowanego Holoubka – tak, żeby samogłoski odbijały się echem dwie ulice dalej. Bóg, diabeł (tu gitary metalowe), historia Polski (podana w stylu bawarskiej przyśpiewki do piwa), zapachy ojczyzny, wielkie sprawy międzynarodowe – aż mi się niedobrze zrobiło od takiego łączenia zadęcia z festynem, bo krzywdę wyrządza sobie w ten sposób nie tylko Wodecki, ale całe pokolenie artystów w tym kraju. Swoją muzykę robią na patencie sprawdzającym się co najwyżej w „Tańcu z gwiazdami”, w którym największym fafarafa jest ten, kto potrafi wszystko przerobić na sambę. Ja mówię „pas”. Choć obawiam się, że pani Beata w „Tele Tygodniu” napisze coś innego.
ZBIGNIEW WODECKI „PlatyNowa”
Fonografika 2010
2/10
Trzeba posłuchać: Najbardziej lotna jest ciągle „Pszczółka Maja”, ale nie ma jej na tej płycie
Komentarze
A mi to się w tej chwili marzy, aby swym zręcznym piórem napisał Pan coś na temat zakurzonego trochę fenomenu Roberta Wyatta…Właśnie nie moge się oderwac od płyty Cuckooland, chociaż nie jest to żadna nowość….To jak, da się załatwić?
@fuksja –> Bo trudno się oderwać od tej płyty. Hm, w sumie są reedycje. Dla mnie to zawsze miły wieczór z Wyattem… Pomyślę 🙂
[Pani Arabella znów poza tematem – czekamy choć na komentarz w sprawie Wodeckiego – bch]
Już wiem: Arabella też domaga się Wyatta, tyle że nie wprost. Przecież to, co robi, to nic innego, jak blogowa odmiana ‚Wyattingu’!
( http://www.urbandictionary.com/define.php?term=Wyatting )
a ja napiszę coś o Zbyszku. bo właśnie mi się przypomniał wywiad z jego latoroślą. na pytanie jakich płyt słucha ojciec. córka pana wodeckiego odpowiedziała coś w stylu: „tata nie słucha muzyki, jedyne płyty jakie ma w domu to jego”. łatwy sposób na platynę 😉
i gdzie ta Maja?
Sprawdźcie pierwsze single i pierwszy album Wodeckiego, zupełnie inny styl, pierwszorzędne wykonanie (Wodecki gra na trąbce, gitarze i fortepianie, towarzyszą mu Alibabki), świetne kompozycje i niezłe teksty, chociaż trochę trącą Opolem 😉