Kevin Shields na prezydenta
Dziś o płycie, której nie ma – tak jak szczerych polityków. Ciągle ją obiecują, ale nie wiadomo, czy kiedykolwiek się pojawi. Przypomniała mi się, gdy pooglądałem kandydatów na prezydenta i uświadomiłem sobie, że rozgryźli prastarą regułę show-biznesu. Zasada ta brzmi mniej więcej tak:
Im dłużej zachowujesz milczenie, tym bardziej rośnie twój mit
Jarosław Kaczyński próbuje być jak Kevin Shields. Specjalista od hałasu, który zamilkł (nie będę pisał jak co, bo polszczyzna bywa w takich frazeologizmach okrutna). I ciągle nie ma nowej rewolucji, choć zanosi się na nią od dawna. W wypadku Shieldsa – od roku 1991, kiedy po raz pierwszy wyszła płyta „Loveless” jego zespołu My Bloody Valentine. I choć zrobił od tamtej pory kilka różnych drobiazgów (muzyka do filmu „Między słowami” była największym z nich), cały czas muzyczny świat czeka na nowe wytyczne. Po ścianie gitar i sennych wokali, którą wtedy zaproponował – w swojej autorskiej produkcji, która nakazywała płyt MBV słuchać piekielnie głośno – muzyka gitarowa już nigdy…
[ostrzeżenie o zbliżającym się frazesie!]
…nie była taka sama. A ponieważ grupa Kevina Shieldsa wyraźnie nadużywała pedałów efektowych podpiętych do swoich gitar i w związku z tym muzycy gapili się w buty (zupełnie jak niektórzy kandydaci na prezydenta), wymyślono dla nich i paru innych podobnych kapel nazwę nowego gatunku: shoegaze.
W Polsce sława MBV miała przyjść dużo później. Z początku lat 90. pamiętam taką oto rozmowę mnie, ówczesnego licealisty, z francuskim, uświadomionym muzycznie rówieśnikiem:
Ja: Znasz The Cure? Oni są świetni!
On: The Cure? Oui, oui, oni byli świetni. A teraz puszczę ci My Bloody Valentine
Kilkanaście lat później byli już znani także u nas, stali się punktem odniesienia w rozmowach, legendą. Ale tu wkracza na scenę wielka bohaterka prokrastynacja. Shields od 1991 roku regularnie zapowiadał nowy materiał. Kiedy po wielu latach wszyscy przestali wierzyć w jego publikację, zaczął anonsować wydanie znanych już klasycznych płyt poddanych nowemu remasteringowi. W tym właśnie „Loveless”. A ponieważ w MBV chodziło w znacznej mierze o to hałaśliwe brzmienie (a sama płyta wydana została w bardzo kiepskich dla technologii nagraniowej młodzieńczych latach digital recordingu), ogromnie mnie to ucieszyło.
Zamówiłem ten album w nowej wersji zimą 2008 roku. Miał się ukazać bodaj w marcu lub kwietniu. Zagraniczny sklep wysyłkowy przysłał mi jednak wiadomość, że przełożono datę wydania nowego „Loveless” na koniec wakacji. Cierpliwie czekałem, nie wycofując zamówienia. W wakacje nadeszły kolejne wieści – będzie „Loveless”, ale jesienią. Potem – że jednak zimą 2009. Wycofałem zamówienie, obserwując, jak stopniowo przybywa negatywnych komentarzy fanów MBV, sfrustrowanych takim obrotem sprawy. Bo przecież z roku na rok liczba miłośników Shieldsa (zgodnie ze wspomnianą zasadą) rosła.
Z zimy 2009 „Loveless” przeniesiono od razu na koniec tamtego roku. Potem na rok kolejny. Gdy piszę te słowa, oficjalny termin ukazania się płyty to 23 sierpnia 2010. Wystarczająco długo, by zająć się czymś innym. Najpewniej prokrastynacją.
„Loveless” to wspaniała, imponująca, wizjonerska i marzycielska płyta, którą – przy wymaganych przez Shieldsa poziomach głośności – człowiek ma wrażenie chłonąć całym ciałem. Ale niedotrzymywanie obietnic to beznadziejna cecha polityków, w równym stopniu zresztą PO, SLD i wszystkich innych. A ja chcę Shieldsa producenta, a nie prezydenta.
MY BLOODY VALENTINE „Loveless”, Creation/Sony 1991
10/10
Trzeba posłuchać: „I Only Said”, „Only Shallow”, „When You Sleep”
Komentarze
He, he, no mam to samo. U mojego prywatnego dostawcy są zamówione chyba od półtora roku. W międzyczasie dostawca opchnął mi już mnóstwo innych płytek, a MBV ciągle nie ma i ciągle dostaję info o przesunięciu premiery. Znam Lovelles, ale przy każdym odsłuchu mam wrażenie, że nie znam tego takim jakie powinno być. Dlatego czekam również
Gdyby Pan Panie Bartku nie miał tutaj tego bloga to pewnie dalej bym uważał, że puszcza pan muzykę dla mnie osobiście nudną nie nieciekawą. Odnoszę takie wrażenie ponieważ często zdarza się, że jestem z Trójką w godzinach po południowych. Będę musiał jeszcze raz przysiąść do Radia o tej porze i głębiej się zanurzyć w tę muzyka którą Pan puszcza. Nie jest ona taka zła. Jednak nie. Za co przepraszam. Jeśli dam radę czyli jak czas pozwoli to postaram się być przy radioodbiorniku.
Pozdrawiam Michał.
Tez kiedyś ogarniałam podobne rzeczy. Niestety w chwili obecnej mam już dużo mniej czasu. Szkoda :9
@pszemcio –> To może jakaś mała grupa nacisku, wspólna petycja do Kevina Shieldsa? 🙂
@Shrekus27 –> To miło. Problem w tym, że późne popołudnia w Trójce przejęła już z powrotem Agnieszka Szydłowska, więc mnie usłyszy Pan raczej bardzo późnym wieczorem – po północy ze środy na czwartek (co drugi tydzień). Szczegóły na http://hch.blox.pl
Co jest najśmieszniejsze to to, że domniemany rip tego remastera krąży po blogach i torrentach, jest z dużą ilością ocen w bazie RYMa, ba, ludzie nawet pisali długie posty o różnicach między remasterem z pierwszej płyty, a tym z drugiej (domniemanym z analogowych taśm). Z tego co wiem to nikt nie rozstrzygnął skąd właściwie te pliki się wzięły w sieci.
Na moje ucho to coś było na rzeczy, bo różnice względem oryginału były dość dostrzegalne.
W tym temacie polecam „Physical Graffiti” Teenage Filmstars z albumu „!ssenkcis rieht troppus drocer rieht yuB” (1997): http://www.youtube.com/watch?v=XIr5gjiEaIY — oczywiście bardzo głośno, i, w miarę możliwości, nie z YouTube. Ciekaw jestem, Panie Bartku, czy Pan znał. Pewnie tak, a jednak tekst jest o „Loveless”.
Poza tym trafiam na blog po raz pierwszy, zgłoszę więc pewną sugestię. Zdjęcie. Zawsze uważałem, że jest Pan nie tylko fonogeniczny, ale i fotogeniczny. Proszę temu nie zaprzeczać.
+ ciekaw jestem, czy będzie tyle komentarzy, co u p. Szwarcman. Pozdrowienia!
A tam, olać remaster „Loveless”, niech w końcu MBV przyjadą do Polski na koncert, abym mógł stracić słuch :). Tak po cichu, bardzo naiwnie jeszcze wierzę w tegorocznego OFF’a…
to jedna z tych płyt, których fenomenu nie potrafię ogarnąć. Zupełnie. Nie wiem, może jestem wyprany z uczuć.
@Krzysiek – trzeba było przyjechać na APTBS. mi do piątku szumiało w uszach.
@rado22 –> z panią Dorotą Szwarcman nawet się nie próbuję mierzyć. Jej blog to numer jeden w dziedzinie muzyki poważnej w tym kraju. Blogów o muzycznej rozrywce jest stosunkowo dużo. Teenage Filmstars nie znałem, ale chyba zastanowię się nad wsparciem – mełsah mywołutyt z eindogz
@Krzysiek Kowalczyk, wieczór –> miałem okazję w poprzednie wakacje tracić słuch do jednych i drugich. Obstaję przy MBV, choć gdyby nie zatyczki, pewnie nie słuchałbym dziś już nawet pół płyty dziennie. Ale Off chyba nierealny, musieliby specjalnie przyjechać. W zeszłym roku grali letnią trasę. A w tym pewnie remastera kończą, he he.
uff odsłuchane
to się chyba w ramach anioła pańskiego na Lady Gage przerzucę
zabawne, parę (wirtualnych) stron dalej czytam, że: „Na ich odbiegające od patosu stadionowego rocka nieśmiałe zachowanie na scenie ukuto nawet termin shoegazing, albowiem gitarzyści zwykli stać na scenie nieruchomo z pochylonymi głowami, jakby wpatrując się właśnie we własne buty. Taki był etos indie.”
;-)))
To rzeczywiście zabawne – publikując swój wpis nawet chciałem podlinkować tamten tekst o „etosie indie”, ale wtedy go jeszcze w serwisie Polityki nie było. 🙂
Czy moze mi ktos powiedziec dlaczego Tusk w swoich wyjasnieniach o katastrofie nie podal nazwisk osob czekajacych na samolot prezydencki w Smolensku??? a moze on nie wiedzial ze rzad powinien wyslac tam kogos z ochrony?moim zdaniem powinien byc tam conajmniej jeden smiglowiec i z 20 z ochrony rzadu….by czuwac nad bezpieczenstwem i transportem 96 waznych glow z lotniska do Katynia!!!
Czy moze mi ktos powiedziec dlaczego Tusk w swoich wyjasnieniach o katastrofie nie podal nazwisk osob czekajacych na samolot prezydencki w Smolensku??? a moze on nie wiedzial ze rzad powinien wyslac tam kogos z ochrony?moim zdaniem powinien byc tam conajmniej jeden smiglowiec i z 20 z ochrony rzadu….by czuwac nad bezpieczenstwem i transportem 96 waznych glow z lotniska do Katynia!!!
i jeszcze jedno…moze nasi Polscy specjalisci by postarali sie wyjasnic jakim cudem samolot z awansowana elektronika znalazl sie kilka metrow od ziemi i kilometr od lotniska!!!..a nie obciazac pilotow!!!
@mkul –> Skoro już pytać, to dlaczego od razu nie o czołgi? A tak poważnie: myślę, że to akurat nie jest najwłaściwsze miejsce do dyskutowania, kto, gdzie, jak i co powinien w Smoleńsku.
A mnie jakoś te ,,pitu – pitu na gitarce” nie przekonuje. Słabe to jest.
Panie Bartku, można wiedzieć, czemu pod nowymi wpisami są wyłączone komentarze?
@wieczór –> Coś się chyba zepsuło – ale już naprawione.
love loveless
witam,
trafiłem na ten wpis przypadkiem, czy wie Pan kiedy jest planowane wydanie loveless ponownie czy moze mialo to juz miejsce od czasu tego wpisu?pozdrawiam
Panie Bartku, doczekał się Pan:D
http://www.pitchfork.com/news/45879-my-bloody-valentine-reissues-confirmed-at-last/