Pierwsze słuchanie: The Streets i inni
Środa, zgnieciona pomiędzy bolesnym poniedziałkiem i groźnym wtorkiem a panicznym końcem tygodnia, to dzień najgorszy. Po raz kolejny po wyciśnięciu całego dnia zostaje mi więc w rękach tylko przegląd różności.
Najpierw, zgodnie z tytułem, o The Streets. Z albumami Mike’a Skinnera mam tak: pierwsze dwa to oczywista oczywistość, ja nawet wolę dwójkę niż jedynkę. Potem mocny spadek formy na „Hardest Way To Make An Easy Living”, ale za chwilę lekkie odbicie (i pojawiający się coraz bardziej melancholijny ton, chwilami uroczo naiwny jak na chłopaka z dzielni) na „Everything Is Borrowed”. Nie zdziwiło mnie więc to, że króciutkie „Computers and Blues” (Warner) to powrót do przyzwoitej formy, nie takiej jak na „A Grand Don’t Come For Free”, ale nie ma na co narzekać. Ale dziś wcześniej obudził się Mariusz Herma, więc po prostu polecam jego tekst, a ja zostanę przy tej krótkiej impresji z pierwszego odsłuchu.
Całości nowej płyty człowieka, który znudził się muzyką i ostatnio np. redaguje prasę, posłuchacie tutaj:
Computers and Blues (Hype Machine Exclusive) by The Streets
Przy okazji mam coś, co mnie dziś zupełnie rozbroiło. Otóż w styczniu na YouTube ukazał się klip George’a Watsky’ego – młodego rapera z San Francisco. MC Silk nagrał swoją wersję tekstu (w dwóch językach) do tego samego bitu, przy czym zmywał naczynia, grał w „Quake’a” w sieci i ubijał pianę trzepaczką. Muszę powiedzieć, że dawno nikt mnie nie wprowadził w taki podziw. 10/10.
O całej akcji dowiedziałem się z serwisu radiowej Czwórki, gdzie MC Silk gościł w programie „Cztery: gramy!”.
O PJ Harvey będzie w piątek, bo opinia o jej płycie zmienia mi się z każdym przesłuchaniem. A poza tym nawet ci, którzy nie korzystają z nielegalnych zrzutów, mogą sobie już tej płyty przedpremierowo posłuchać.
Komentarze
http://www.youtube.com/watch?v=vUh8tH9Z480 – ten wyścig wydaje się nie mieć końca. Przypomina mi to oglądanie na youtube najszybszego gitarzysty świata – nawet kiedy się dopiero rozkręcał, to już brzmiał jak wiertarka;)
THE STREETS Computers&Blues, piaty album, projekt Mike Skinnera, czyli 9 lat po debiucie i wedlug wszelkich znakow na niebie i ziemi, chyba ostatni album grupy. Powiadaj, ze grupa prezentuje muzyke dla „zwyklych” odbiorcow. Teksty jez nie na takim poziomie, jak poprzednio, cos tam o Facebook, o uzaleznieniu od Xbox. Rap Skinnera nie tej klasy juz, jakby troche od niechcenia, Mieszanka minimalistycznego
house, disco, troche brytyjskiego garage z gitarowymi riffami. Jakies malo
intersujace refreny house solowe i ta charakterystyczna domowa produkcja…..sound THE STREETS nie ma duszy. Grupa jest zmeczona czas na spoczynek.
a wiec 2/10
„ostatni album grupy” ?
„Powiadaj, ze grupa prezentuje” ??
„Grupa jest zmeczona czas na spoczynek” ???
ktoś tu jest zmęczony
czas na odpoczynek
1/10
a propos tych „innych” z tytułu notki:
Desolate – The Invisible Insurrection (2011 Fauxpas), cholernie dobra płyta!
Nicolas Jaar – Space Is Only Noise (2011 Circus Company), również pełen uroku album.
oba wydawnictwa w kategorii wyciszonej, dbającej o szczegół, ilustracyjnej elektroniki. Desolate w stronę dubu, szkicowego dubstepu, Nicolas Jaar – nieoczywistego downtempo. chociaż to tylko kierunek tych bardzo ciekawych nagrań.
Zgoda @ Desolate, Nicolas Jaar – „cholernie dobra” i „pełen uroku”.
@ Mariusz Herma
miło, że się zgadzamy w ocenie tych albumów. 🙂 to zdaje się debiutanci, jeśli chodzi o LP. szczerze mówiąc wolę posłuchać Nicolasa Jaara bardziej niż Jamesa Blake’a. o Blake’u znalazłem taką wypowiedź na jednym z forów muzycznych:
„Ten album jest dla mnie osobiście pewnego rodzaju fenomenem ponieważ pierwszy raz zdarza mi się, abym po pierwszym odsłuchu był zachwycony, natomiast z każdym kolejnym zapał ulatniał się niczym toksyczny wyziew po imprezie, aż do momentu, w którym te wszystkie jęki westchnienia i triki z filtrem zaczęły irytować mnie bardziej aniżeli wokalizy u Burial’a. Anthony z Johnsonów jest w manierze tego rodzaju przynajmniej wiarygodny, ponieważ nie ukrywa drobnego odchylenia w lewą stronę, a tutaj mam wrażenie że autor celuje w smutnych nastolatków z dobrych dzielnic, którzy w całym swoim przepychu cierpią na skrajną samotność. Trochę to smutne, ponieważ ziomuś miał niezły potencjał.”
swoją drogą Bartek miał rację, pisząc, że płyta Blake’a na pewno wzbudzi duże kontrowersje.
a tu nowy Toro Y Moi przedpremierowo: http://lstn.urbanoutfitters.com/lstnradio.php?auto=on&name=Underneath%20The%20Pine
NICOLAS JAAR album „Space is Only Noise” to Forcex (label) FRCX 107229, oczywiscie Border, chyba 1 marca release. Cena u nas (Szwecja)
260 SEK.
Po ta sama etykieta byl tez duet OPSVIK & JENNINGS….lubie ich album
A Dream I Used to Remember
Jest piekny album (vinyl) TORO Y MOI „Underneath The Pine” …lubie utwory „Divina” i ” Elise”
@Phil –> Dzięki.
@Sosnowski, Herma –> Wy to jesteście tak do przodu, że ciężko nadążyć. 🙂 Jaar wychodzi w poniedziałek. Co do Desolate, zwątpiłem, czy kupować w ciemno za 20 euro + przesyłka, bo fragment na YOuTUbe („Divinus”) brzmi jak Burial, tyle że w bardziej melodyjnej wersji.
@ Bartek
no wiesz, Szanowny Autorze, czasami warto jednak coś spiratować ;), by potem kupić już nie w ciemno 🙂 jak zawsze tak robię. jeżeli wersja digital się podoba, staram się kupić fizyczny nośnik albo wciągnąć na listę niezbędnych zakupów na przyszłość. jeżeli long jest do bani, da się posłuchać najwyżej ze dwa razy, wyrzucam go z dysku i pamięci. to chyba najprzyzwoitsza forma posiadania muzyki w dobie internetu.
a Burial długo będzie mnie prześladował, chociażby dlatego, że jest z nim związany najdziwniejszy okres mojego życia, kiedy to zakochałem się bez pamięci, wiedząc, że nie ma to żadnych szans powodzenia, a jednocześnie brnąc w coraz większe bagno i robiąc prześmieszne, jak na swój wiek, rzeczy. kiedy sam wprowadziłem do obiegu żartu swoją postać, prawda nagle przestała istnieć… nie umiem tego wytłumaczyć… jakiś „Fight club’ czy coś 😉 w mrocznych zaułkach Wawy podczas nocnych, samotnych eskapad, towarzyszył mi wtedy tylko Burial ze swoją muzyką. obecnie znajomi mają tak różne opinie na mój temat, że czasami sam nie wiem, kim naprawdę jestem 😉 a wszystko przez okrutną zabawę z cyniczną autoironią. ale jak wrzucam pierwszy wielki szlagier dubstepowy autorstwa B. od razu przypominam sobie od czego wychodziłem, zaczynając komicznie retuszować swój wizerunek.
@Sosnowski –> Ja nie mam antypirackiego nastawienia, przeciwnie – popieram ten swoisty system „try before you buy”. Jedyny mój problem polega na tym, że mi nie zawsze wypada działać z takim wyprzedzeniem – więc raczej zazdroszczę w tym przypadku. 🙂
Swoją drogą moja skala ocen na tym blogu odzwierciedla bardzo podobne podejście: jest muzyka, którą wystarczy raz usłyszeć na MySpace, jest taka, którą wystarczy mieć w postaci cyfrowej, ale najlepsze płyty warto już kupić, a te ulubione – nawet w najdroższych możliwych fizycznych wersjach.
Sporych fragmentów Desolate można posłuchać tutaj sensownej jakości:
http://soundcloud.com/fauxpas
Mnie wystarczyło, by zdecydować się na całość 🙂
(Wszystko od „Farewell” do „Pain”).
The Streets – nie to, co kiedyś. O tym albumie nikt nie napisze, że oczywista oczywistość. Jedyne, co mnie na nim przekonuje, to słowa „you can’t google the solution to people’s feelings”. Niestety zaklęcie powtórzone kilka razy traci swoją moc.
ale ten klip mnie zawsze ujmuje:
http://www.youtube.com/watch?v=x7MCbis75wk
Sosnowski, ja ten klip od kilku dni w kółko oglądam 🙂