Jak plądrujemy PRL

Dzisiejsze ogłoszenia gości Off Festivalu to w dużej części gwiazdy czasu przyszłego. Jest iLoveMakonnen, czyli 26-letni raper przebijający się do amerykańskiej superligi, nagrywająca dla Hardly Art wokalistka Colleen Green, a wreszcie kolejny francuski duet sugerujący nową etnicznie fazę muzyki tanecznej Acid Arab. Ale najważniejszym newsem jest dziś ogłoszenie występu duetu Pro8l3m – niewielu pamiętam tak oczekiwanych polskich wykonawców na dużych letnich imprezach. Jest jeden problem z Pro8l3mem – nomen omen – w radiu ich raczej nie usłyszycie, po materiał z półlegalnego chyba (sample!) „Art Brut” jest nie do zalegalizowania od strony prawnej, jest plądrofonią w czystej postaci. A teksty, co może i gorsze pod względem radiowym, składają się w dużej mierze z realistycznie oddanych, prawdziwych i nierzadko zabawnych, ale też wulgarnych i brutalnych ulicznych gadek. Zarazem jednak jest to poważny sygnał niesamowicie ważnej tendencji w dzisiejszej polskiej muzyce: masowego już plądrowania popu czasów PRL-u.

Nie chodzi mi tu tym razem o reedycje starych płyt. Przeciwnie. Chodzi raczej o to, co można z tych starych płyt wyciągnąć – nawet z tych, które niekoniecznie doczekały się reedycji – i wykorzystać w zupełnie innym kontekście. Pisałem niedawno w „Polityce” o projekcie „Albo inaczej”, który teksty klasyków polskiego hip-hopu pokazywał na nowo, jako swingujące przeboje w śpiewanych wersjach Andrzeja Dąbrowskiego czy Krystyny Prońko. Dziś ukazuje się też na płycie koncert Zbigniewa Wodeckiego z formacją Mitch & Mitch, przywracający publiczności zapomniany easy-listeningowy debiutancki album Wodeckiego. A podczas ostatniego Record Store Day kupiłem sobie właśnie rzeczony „Art Brut” Pro8l3mu i czuję pewne rozdarcie. Owszem, w radiowej dyskusji w Dwójce na temat przywracania starej rozrywkowej tradycji, nie mogłem tego rzecz jasna wykorzystać, bo jak sami nie bluzgają (momentami uroczo), to samplują stosowne dialogi z „Wielkiego Szu”. Ale sposób, w jaki wykorzystują – zupełnie bezczelnie, longiem – całe podkłady z piosenek Krystyny Prońko, Haliny Frąckowiak, Krystyny Giżowskiej, Marka Bilińskiego, Lombardu, Breakoutu czy Rezerwatu, jest już całkiem błyskotliwy. Sporo nawycinano u nas sampli z takich bezbłędnych groove’ów jak „Jesteś lekiem na całe zło”, ale mało kto potraktował zjawisko tak twardo i niemal rytualnie tradycję, by na starych taśmach dograć swoje, pełne emocji co nieco, wyciągające co trzeba z oryginałów, rozmawiające z ich tekstami, ogrywające je na wszelkie możliwe sposoby. Nie tylko ze względu na sentyment i retro-modę na ich koncercie na Offie będą tłumy. Posłuchać można poniżej, nie rekomenduję jednak słuchania głośno w pracy. Albo zbierze się tłum słuchających, albo przyjdzie zbulwersowany brutalnym atakiem na klasykę szef i wam przerwie.

W tym tygodniu wychodzi też album, który jest czymś w rodzaju rewersu Pro8l3mu. To „Przelot” Ptaków, kolejnego duetu, choć o korzeniach bardziej klubowych niż hiphopowych. Równie jednak ciekawy. The Phantom i Funkoff już od pewnego czasu karmią się polską tradycją popową, momentami wyłapałem tu nawet tych samych wykonawców, co na albumie Pro8l3mu, a przynajmniej tak mi się zdaje, bo „Przelot” to z kolei rzecz, która nic nie mówi wprost i choć wykorzystuje całe frazy wokalne z przebojów PRL-u, to z pozapętlanych piosenek robi coś zupełnie innego. Dla potrzeb recenzji w środowej „Polityce” ukułem przenośnię o tym, że tak brzmią stare winyle z lat 70. i 80., które się komuś zapętliły na gramofonie. Wchodzicie, słyszycie – i rozpoznajecie, że to PRL-owski pop, choć często nie wiecie już, co dokładnie. Jest jakaś siła stylu w tamtym okresie, choćby to był styl lekko kulejący pod względem możliwości produkcyjnych. I choćby bywał naśladownictwem Zachodu. Jest w tym tęsknota, a zarazem jakieś oddalenie, dystans twórczy. Pro8l3m kocha i ma w nosie tradycję zarazem, a Ptaki zarazem są blisko i daleko. Odpływają w kierunku kolaży relaksującej muzyki elektronicznej, w stronę dubu, czasem kojarząc się z twórczością instrumentalnych odprysków krajowego popu (w rodzaju opisywanego przeze mnie wiele razy Korzyńskiego – vide „Ostatni kurs”). Albo każąc rozmawiać w jednym utworze sprawnie posamplowanym Trubadurom i Wawelom. Pro8bl3m kreśli pisakiem po starej płycie, Ptaki biorą ją w cudzysłów. W ich postawie nawet nazwa wytwórni (Transatlantyk) mi się zgadza, poprzez skojarzenie z Gombrowiczem. Pewnie również mają większe szanse, żeby tę demoludową tradycję rozrywki rozpromować na świecie. Mnie jednak najbardziej cieszy to, że sami dla swoich potrzeb zaczęliśmy wreszcie plądrowanie schedy po PRL-u na dużą skalę. Bruce Sterling pisał gdzieś czy mówił, że muzyka jest zawsze pierwsza. Że należy ją obserwować, żeby przewidzieć, co się wydarzy w innych dziedzinach. Jeśli tak, to być może jest to dla nas poważny sygnał radzenia sobie z dziedzictwem PRL-u tak w ogóle?

Odpowiedź (do wyboru) przesampluję z Pro8l3mu:
O, człowieku, nie wiem / O, człowieku, pewnie.

PTAKI Przelot, Transatlantyk 2015, 8/10