Funkująca DDR

Jedna z najprzyjemniejszych polskich płyt tego roku została nagrana w studiach radiowych NRD w latach 70. z wykorzystaniem tamtejszej orkiestry. Pokazuje Jerzego Miliana – którego dorobek śledzić można we wznowieniach dzięki Obuhowi i Polskim Nagraniom od 10 lat – jako kompozytorskie zwierzę. Przychodził na dziesiątą do studia, jak wspomina we wkładce, orkiestra była nastrojona i przygotowana – i działał. „When Where Why” to ledwie fragment jego niemieckiego dorobku z lat 1972-1979 – rozrywkowego, lekkiego, finezyjnego i funkującego. Początek serii „Jerzy Milian Tapes”, którą zamierza wydawać GAD Records, firma, która opublikowała ten album, robiąca ostatnio na rodzimym gruncie to, co w Londynie Soul Jazz Records.

Świetnie wydana, zilustrowana kadrami z epoki, wzbogacona o wspomnienia samego Miliana, płyta naprowadza nas na kolejny ślad okresu, kiedy polscy artyści wyjeżdżali za chlebem najbliżej, jak się da, czyli do Berlina Wschodniego, czasem licząc na nawiązanie kontaktów z kimś zza muru, a czasem po prostu korzystając z infrastruktury muzycznej na miejscu. Podobnie o tych czasach opowiadał mi niedawno Andrzej Korzyński. Polscy autorzy byli na miejscu cenieni, pracowało się sprawnie, a żyło dość rock’n’rollowo. Rockandrollowa – w znaczeniu energii i ducha czasów – bywa także ta bigbandowa muzyka Miliana. Rytmicznie ma sporą rozpiętość: od bossa novy i tradycyjnego orkiestrowego swingu po funk, a nawet elementy disco („Der Lustige Witwer”), wszystko jednak, niezależnie od wysokości artystycznej, porusza się jednym windowym szybem jazzowego easy listening. Rockandrollowe są również anegdoty dotyczące poszczególnych piosenek, poświęconych towarzyskim przygodom takim jak randka w pokoju wynajmowanym na godziny albo przyjemnościom użytkownika świeżo zakupionej fajki wodnej.

Niemiecki band gra świetnie, wzmagając wrażenie, że kompozycje są klasyczne i dobrze znane, podczas gdy nawet te najbardziej chwytliwe tematy („Wo ist die Socke”, „Die Bunten Balkone”) to oryginalne utwory Miliana. Majstersztykiem jest wyprowadzenie z sentymentalnego, lekko kiczowatego fortepianowego tematu „Melodii o samotności”, kapitalnego i poruszającego tematu. Najpierw fortepianowy kontur wypełnia barwa wibrafonu, wchodzi bas i perkusja, utwór zmienia stopniowo charakter – i wreszcie mocna sekcja dęta w trzeciej minucie przeobraża go gwałtownie. Melodia trochę koresponduje z „My Way”, a właściwie francuską poprzedniczką przeboju Franka Sinatry, czyli „Comme d’habitude”.

„01” w tytule płyty sugeruje, że liczba kontynuacji może osiągnąć wartość dwucyfrową. Nie dziwi mnie to specjalnie. Polska muzyka lat 70. po reedycjach takich jak ta czy jak płyty Korzyńskiego w Finders Keepers (notabene jest już nowa: kompilacja „Secret Enigma”) wydaje się jeszcze mniej znana i bardziej zaskakująca. Szczególnie w tej okolicy muzyki rozrywkowej, gdzie miesza się twórczość filmowa, jazzowa i orkiestrowa – my też mamy swoją library music, zresztą BBC kupowali z chęcią do oprawy swojego programu właśnie muzykę Miliana z tego okresu. Pora też iść na spóźnione zakupy.

JERZY MILIAN „When Where Why: Jerzy Milian Tapes 01, 1972-1979 DDR Big Band Grooves”
GAD Records 2012
8/10
Trzeba posłuchać:
„Melodie uber Einsamkeit”, „Melodie fur Miehatsch”, „Mademoiselle Horror”, „Wo ist die Socke”. Płyta dostępna w sklepach od 8 grudnia, już teraz w przedsprzedaży internetowej na stronie GAD Records.