Profesjonalizm
Dałem powyżej większą okładkę płyty, bo warto ją zapamiętać. A poza tym jest CO pamiętać. Zdjęcie Tomasza Dubiela pokazuje przewagę, jaką zdolny fotograf ma w czasach komórek i photoshopów – umiejętność edytowania (poprzez kadr) rzeczywistości na bieżąco. Autorem całej oprawy jest Macio Moretti i tym razem znów udało mu się trafić w graficzny punkt g. Popatrzcie na to i na wszystko, co wychodzi u nas przez cały rok – jak mało jest takich klasycznych, zapadających w pamięć od pierwszego spojrzenia okładek.
Co do opisywania zawartości muzycznej, ubiegł mnie Łukasz Halicki i warto zajrzeć do jego recenzji. Ja napisałem przed wyjazdem na urlop i oddałem (będzie w środę) recenzję do „Polityki”, dla której ten wpis siłą rzeczy będzie rodzajem spoilera. Bo dla mnie Profesjonalizm, nowy sekstet Marcina Maseckiego, w którym poza liderem błyszczy przede wszystkim rewelacyjna sekcja dęta (Szuszkiewicz-Górczyński-Duda), jest w kapitalny sposób schizofreniczny – to jak obrazek z pierwszych lat jazzu w PRL-u, starych orkiestr o tradycyjnym swingującym brzmieniu, które na moment przełączają się jednak w tryb awangardowego grania. Zapętlają motywy, wpadają w kontrolowany chaos, rwą konwencję. Fundują nam to jakiś południowoamerykański z ducha temat, to znów jakąś polską, romantyczną frazę jazzową. A wszystko w wersji surowej, koncertowej, takie jazzowe lo-fi, ale z niemiłosiernie dobrze grającymi muzykami, jak u Mostly Other People Do the Killing. Tylko że wszystko podane z typowym dla Lado luzem, który sprawi, że pewnie część publiczności będzie to skreślała na samym wstępie jako nie dość poważne. Zresztą nonszalanckie tytuły („Długi”, „Drugi”, „Dęty”, „Ballada” itd., no i prześmiewczy tytuł płyty) nie polepszają sytuacji, ani też pewnie notowań u jazzowej sekcji Akademii Fonograficznej. „Ballady” słuchałem przed wyjazdem z rosnącym uwielbieniem. Po wyjeździe to była jedna z pierwszych rzeczy, po które – muzycznie nieco wyposzczony – miałem ochotę sięgnąć. Jak dla mnie to surfowanie po konwencjach dało jedną z najlepszych płyt w katalogu Lado ABC, a już na pewno w tym roku w Polsce. Na rynku 1 września.
I jednozdaniowy serwis informacyjny: Gusstaff ma tanie i dobre płyty z Thirsty Ear, Natural Snow Buildings wystąpią w Polsce, na Unsoundzie, oraz – niewiarygodne – James Blake i Bon Iver zrobili to razem. Sam muszę się zastanowić, co na ten temat myśleć. Wyście to pewnie śledzili na bieżąco, ale we mnie uderzyło za jednym zamachem po powrocie z wakacji.
PROFESJONALIZM „Chopin Chopin Chopin”
Lado ABC 2011
9/10
Trzeba posłuchać: „Drugi”, „Ballada”, „Polonez”. Nie znalazłem nic innego, więc wrzucam YT z koncertu na Chłodnej:
Komentarze
Ciekawie sie zapowiada profesjonalizm, recenzja zacheca, nic tylko czekac wydania.
Co do duetu Blake/Iver uznaje ta piosenke (malo porywajaca zreszta) za najczesciej ‚dzielona’ na fb. Czy jest jakis serwis/blog ktory o tym nie krzyczal? Oprocz tych wakacjujacych oczywiscie.
A z nowosci wyciekl nowy long The Field. Fajna plyta, niby znow to samo, ale cagle nie nudzi. Mialem co prawda nadzieje ze raczej cos wiecej od Cologne Tape dostaniemy, ale dobre i to:)
Szczęśliwie już tę płytę mam, pięknie wydana, z rewelacyjną zawartością. Płyta roku raczej.
Dzięki za odnośnik.
Swoją drogą jak dla mnie na tem moment top3 katalogu Lado, obok Ed Wooda i Starych Singers. Chociaż przyznam że nie do końca ogarniam u nich te wszystkie małe projekciki.
To ci po wakacjach sprzedam jeszcze, że Matthew Shipp i bracia Oleś będą razem nagrywać wspólny projekt dla HatHut.
Ta okładka wydaje mi się wtórna. Przypomina bardzo okładę słynnej płyty „Flying Away” formacji Smoke City…
To jest kapitalny projekt, bez dwóch zdań. Skojarzenia z Mostly Other People Do the Killing też mi się nasunęły już po pierwszym koncercie Profesjonalizmu, ale tu nie ma mowy o żadnym wzorowaniu się. Zresztą uber jazz Profesjonalizmu jest jednak inny – bardziej skomponowany, mniej skaczący po estetykach niż MOPTDK. Dla mnie realizacja albumu nie jest jednak „surowym, koncertowym, jazzowym lo-fi”, tylko daleką stylizacją, celowym nagraniem płyty brzmiącej jak z lat 40tych – spowitej szumem, z kontrabasem jak zza ściany i stłumioną perkusją. Gdy się ich słucha na żywo, uderzenie jest jeszcze większe i wtedy nie można sekcji rytmicznej uznać za drugoplanową – przeciwnie, nawet się wydaje, że Pan Marcin M. węzły tych kompozycji przypisał sobie i Panu Jerzemu R. W nadchodzącym tygodniu będą dwie okazje zobaczyć ich w Warszawie – obie za darmo. Tutaj załączam szczegóły http://www.popupmusic.pl/koncert/256/profesjonalizm
@łh –> Przyjemność po mojej stronie.
@Pablo Renato –> Ho, ho, to ja mam jeszcze dużo do nadrobienia. Dzięki za dobre wieści.
@PopUp –> Jak najbardziej – skojarzenia z MOPDTK bardzo mgliste i efekt końcowy jest na pewno inny. A pisząc „lo-fi” miałem na myśli zamierzony efekt. Polskie lata 50. w jazzie = zachodnie 30. i 40. Słuchając tego, miałem co chwila flashbacki z nagrań pierwszych polskich festiwali jazzowych. Jeśli taki był koncept, to tym większe uznanie dla Profesjonalizmu. A co do tego basu – w MOPDTK dowodzi zdaje się basista, a błyszczą dęciaki 😉
@Maciej –> Nie przesadzałbym z porównywaniem obu tych okładek (dla zainteresowanych tu Smoke City: http://ecx.images-amazon.com/images/I/31924PHA4DL._SL500_AA300_.jpg). Ta polska ma kilka warstw. Po pierwsze, to przefotografowany jakiś obrazek z ulicy albo plakat filmowy, a nie wystylizowana sesja, co daje drugi wymiar, po drugie – zwróć uwagę, w jaki sposób zostało wkomponowane liternictwo. Smoke City to przy tym rzecz dość oczywista – mogłaby trafić na okładkę ambitniejszego żurnala mody.
Wspominając o Panu Jerzym R. chciałem raczej podkreślić rolę perkusisty, który zresztą w MOPTDK też jest ponadprzeciętny i ponadprzeciętnie ważny ;-). A próbki studyjnego Profesjonalizmu można posłuchać na facebookowym profilu Lado ABC
Czekam na to od koncertów na Chłodnej które poprzedzały wejście do studia-były świetne!
Lado od jakiegoś czasu wydaje też winyle. Dobrze byłoby mieć tę okładkę w większym formacie. Czy coś na ten temat wiadomo?
co do winylowego wydania, to jest akcja
http://www.facebook.com/event.php?eid=169292949812015
Pierwszy wrześniowo-premierowy koncert Profesjonalizmu za nami http://www.popupmusic.pl/no/32/galerie/325/lado-w-miescie-profesjonalizm%2C-efekt-moozgu W piątek koncert drugi – w Mozaice na Puławskiej (Wawa). Wstęp wolny, warto zobaczyć
Koncert pod Mostem Łazienkowskim udany! Można tam było kupić premierowy krążek i po pierwszym przesłuchaniu potwierdzam, że jest znakomity! Rozmawiałem ze sklepikarzami przy Ladzie i na pytanie o winyl odpowiadali, że „Bardzo chcielibyśmy”
Rewelacyjny koncert w Mozaice. Minimalne nagłośnienie (pianino, kontrabas), naturalne brzmienie w lokalu, który wydaje się niemożliwy do nagłośnienia. Z tego wszystkiego żałuję, że nie byłem na obu występach.
Potwierdzam, występ w Mozaice wyśmienity.
Klimat okładki mnie skojarzył się ze stylem Dereka Baileya:
http://tnij.org/nbip
http://tnij.org/nbiq
Zastanawiam się w ogóle, na ile fenomenalna oprawa graficzna, świetne występy, prześmiewczy tytuł, fajna nazwa i w ogóle cała otoczka, a przede wszystkim obecność Maseckiego wpływają na odbiór samej muzyki. Nie widziałem jeszcze Profesjonalizmu na żywo, Maseckiego jako nowego boga polskiej muzyki trudno mi traktować 7-8 lat po pierwszym spotkaniu koncertowym (i pierwszym zachwycie studyjnym), „ChoChoCho” słuchałem na razie tylko z promo-mp3 i mimo sporej przyjemności z odsłuchu – efektu „wow” zabrakło. Ładna płyta oczywiście, ale czy bez mocnego/modnego nazwiska, za to z datą 2007 albo 1996 na okładce – byłby entuzjazm?
Notabene na RYM 4,83. Jeszcze kilkadziesiąt podobnych głosów i będzie roczne top10.
@Mariusz Herma –> To jest – nie lubię tego słowa – grower. Niesłychane kompozycje po prostu. Otoczka robi tu sporo na początku. Ale dla mnie to jest wreszcie to, na co (mam wrażenie) wszyscy czekali ze strony Maseckiego.
„Ale dla mnie to jest wreszcie to, na co (mam wrażenie) wszyscy czekali ze strony Maseckiego.”
Przy całym upodobaniu tego, co robi już od czasów Alchemika, osobiście czekam na Maseckiego odkrywającego przyszłość, a nie grzebiącego w przeszłości – Bachu, dixielandzie czy innym Jazz Jamboree (-: Z prostego powodu: bo jeśli nie on, to kto?
Myślałem, że Tobie Mariusz okładka skojarzy się z okładką Porcupine Tree cośtamćośtam Planet;)
Dla mnie ten album to wyjście tyłem do przodu. Fajnie się to wdziera w zasłużony choć nieco zatęchły świat Polish Jazzu. Dzięki albumom Pro i Quintetu Mazolewskiego komora PolJazzu się rozhermetyzowała i jest w niej miejsce dla ludzi dobrze zorientowanych w innych nurtach muzycznych. Jazz stał się mniej snob a bardziej hip:)
Album jest inny, ale jednocześnie dobrze zakorzeniony w tradycji. Ileż jest tu ciekawiej niż wielu płytach Pana Leszka, o którym sam pisałeś:
http://www.t-mobile-music.pl/opinie,4607,recenzja_play_safe.html
Co do porównań z MOPDtK, to o ekipie Moppy łatwo powiedzieć „They could be Chicgao Bulls but they act like Harlem Globtrotters”. Do ekipy Pro jakoś mi to nie pasuje…MOPDtK mają w korzeniach blues, Pro mają oberka