PRES-ent
Bohdana Mazurka po raz pierwszy usłyszałem w serii o Panu Kleksie. Tyle że wtedy wiedziałem, kto to Kleks, ale nie za bardzo wiedziałem, kto to Mazurek. Początek normalny w tamtych czasach – polska telewizja i filmy lat 80. pełne były muzyki eksperymentalnej. Dlaczego więc nie miałaby się pojawić na przykład w schyłkowym peerelowskim filmie „Pan Kleks w Kosmosie”?
Te dźwięki wygenerował Bohdan Mazurek w Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia. Podobne sytuacje w dość naturalny sposób oswajały przyszłych słuchaczy z muzyką eksperymentalną i nigdy się nie dowiem, czy utwory SEPR (na świecie mówią PRES – Polish Radio Experimental Studio) nieświadomie słuchane jeszcze przed Aphex Twinem poprzestawiały coś w głowie całemu pokoleniu. Sądząc po twórczości bliskich mi wiekowo kolegów – owszem. Bo polska szkoła miała, od początku funkcjonowania Studia, dość rebeliancki charakter – nawet w stosunku do mistrzów muzyki konkretnej – i specyficzny, epicki, narracyjny sznyt. To wynikało choćby z opublikowanych przed dwoma laty kolaży dźwiękowych Eugeniusza Rudnika (czteropłytowe wydawnictwo Polskiego Radia). Ale archiwum SEPR ciągle jest wielką zagadką i nie stało się masowym elementem dumy narodowej, mimo że pionierskie, jedno z pierwszych w Europie i tak dalej.
Symptomatyczne jest to, że jeszcze zanim polskie media zdążyły się dowiedzieć o wydaniu nowego zestawu nagrań ze Studia „PRES Revisited”, pisali o nim za granicą. Dokładniej Agata Pyzik opublikowała w „The Wire” tekst o SEPR. Tutaj Michał Libera – współtwórca całego projektu, firmowanego przez Bôłt – przypomina być może najważniejszy aspekt całości: trzeba setek godzin, żeby w ogóle przebić się przez archiwum tej niedziałającej już dziś instytucji. W „The Wire” można było przy okazji posłuchać muzyki ze Studia.
W końcu jest i samo wydawnictwo: łącznie pięć płyt CD. Dość imponująco wydane, w dwóch językach, z obszernymi notatkami dotyczącymi utworów, a przy tym dość przytłaczające. Słuchanie tych czterech i pół godziny materiału kawałek po kawałku zajęło mi sporo ponad tydzień. Kluczowa płyta zestawu to właśnie zestaw Bohdana Mazurka, eksponujący kontrasty pomiędzy delikatnymi formami a hałaśliwym operowaniem surowym szumem (w najstarszym tu „Bozzetti” z 1967 roku) i w zwartej formie mieszający strzępki przeróżnych instrumentów i głosów (choćby w orgazmicznej „Balladzie” z roku 1976). Nie będę wchodził w buty krytyka muzyki współczesnej, mogę tylko powiedzieć, że są tutaj momenty dźwiękowej rozkoszy. Sam pewnie łatwiej przyswajałbym dziś same tylko brzmieniowe impresje sprzed lat niż całe słuchowiska dźwiękowe, ale często te opowieści są tak nafaszerowane pomysłami, że przestaje mi ta narracyjność ciążyć. Taka na przykład „Daisy Story” (1976-77) z szeroką paletą barw generowanych na syntezatorach i przetwarzanych głosów mogłaby spokojnie stać dziś na półce obok nagrań Keitha Fullertona Whitmana, a powstałe w 1969 roku „Epitafium” (ciekawa historia utworu odsyła do samospalenia czeskiego studenta Jana Palacha) – obok utworów Kevina Drumma (choć po prawdzie za pradziadka Drumma lepiej robiłby Rudnik). Choć przestrzeń różnych planów dźwiękowych i pomysłów oba te nagrania mają znaczenie szerszą niż te współczesne realizacje.
Reszta serii to „PRES Revisited: Józef Patkowski In Memoriam”, czyli zestaw utworów mistrzów SEPR, od Bogusława Schaeffera („Antiphona”, „Assemblage”) przez Krzysztofa Pendereckiego i Bohdana Mazurka, po publikowane już we wspomnianym wyżej boksie noise’owe kolaże Eugeniusza Rudnika, a do tego płyta numer dwa, czyli największe chyba wyzwanie całej kolekcji: odpowiedź współczesnych improwizatorów na klasyki ze Studia. Pojawiają się tu między innymi student polskiej Akademii Muzycznej John Tilbury (w przeróbce „Psalmus” Pendereckiego) i Eddie Prévost – dwaj członkowie kolektywu AMM. O ile płytę Mazurka oceniać mi z perspektywy czasu trudno, to odnoszenie się do tej pozycji w ogóle sobie daruję. Kolekcję uzupełnia zestaw numer trzy, „Zeitkratzer Plays PRES” – znakomity projekt elektroakustycznych interpretacji utworów z archiwum Studia zrealizowany pod kuratorską opieką Libery przez zespół, którym kieruje elastyczny i poszukujący pianista Reinhold Friedl. Amplifikowane instrumenty akustyczne nagrane w synagodze w Sejnach wrócą pewnie w paru zestawieniach najlepszych płyt eksperymentalnych na koniec roku – ciekaw jestem, co na ich temat napiszą w rzeczonym „The Wire”, który zresztą potwierdza rosnące zainteresowanie muzyką ze starych studiów eksperymentalnych w najnowszym numerze – jest tam wielki materiał o młodszym o dwa lata bracie SEPR – amerykańskim Columbia-Princeton Electronic Music Center.
BOHDAN MAZUREK „Sentinel Hypothesis”
Bôłt/Polskie Radio 2010 (faktycznie 2011)
9/10
Trzeba posłuchać: „Bozzetti”, „Daisy Story”.
ZEITKRATZER „Zeitkratzer Plays PRES”
Bôłt 2011
8/10
Trzeba posłuchać: nowych wersji „View From The Window” Elżbiety Sikory oraz „Icon (for tape)” Denisa Eberharda.
Oprócz tego w serii płyt wytwórni Bołt ukazał się album: „PRES Revisited: Józef Patkowski In Memoriam”.
Komentarze
„…w kosmosie” pamiętam z dzieciństwa, również ze względu na muzykę, jako najbardziej kiczowaty ze wszystkich „Kleksów”. Ale odbioru muzyki bez obrazu jeszcze nie próbowałem.
Mój must have.
Wydaje mi się, że spojrzenie na sztukę w ogóle, zwłaszcza jej „nieprzystępne” przejawy zostały u wielu Polaków ukształtowane przez filmy o Panu Kleksie. Osoby, które nie czują niektórych rzeczy słuchanych przeze mnie („stary, posłuchaj, chyba coś z rurami od kaloryfera się dzieje”), zazwyczaj również skreślały Pana Kleksa jako coś zbyt dziwacznego, niepokojącego. Ciekawe, czy te filmy wciąż zbierają swoje żniwo- mnie to jeszcze dosięgnęło, bo w latach 90tych (jestem rocznik 88) można było trafić w telewizji, ale teraz chyba jest z tym ciężko.
Tytuły zrecenzowanych wydawnictw znajdują się na liście bestsellerów pewnego sklepu :). Hurra!
je…c Kleksa heheh – nie pitolcie tu smetnie swoich shoegazeowych opowiesci o młodosci bo ta płyta to A MUST !!!! jak lubicie takie rzeczy jak WCZESNE NURSE WITH WOUND …Gratulacje dla Libery i Mendyka Szkoda ze nie znalazł sie tu kawałek ze splitu z Schaefferem z konca lat szesciesiatych . Szkoda dla słuchaczy nie dla mnie bo go mam akurat i sie chwale :))
Od dawna zazdroszczę Anglikom i Francuzom ich „studyjnej promocji”. Wydawanie płyt jest oczywiste, ale to mało i tylko dla wtajemniczonych. Proponuję więc plan działania:
1. Znaleźć jakąś rocznicę związaną z SEPR, choćby i rocznicę uruchomienia pierwszej spłuczki sedesowej w SEPR.
2. Męczyć ucho MKiDN, żeby przeznaczyła większą kasę na promocję SEPR z okazji tej rocznicy (rocznice=pieniądze)
3. If: fail, then go to pkt. 2
4. If: succes, then go to pkt 5.
5. Wykorzystać przyzwoicie kasę. Np. na telewizyjny dokument o studiu, profil fejsbukowy, fachową, nowoczesną stronę (bo to, co jest na Wiki i PR to ech…) , a przede wszystkim: obszerną medialną akcję pokazującą dorobek SPER w samym kraju. Nie samym Chopinem Polska stoi.
Tylko bez specjalnie dedykowanych instytucji, muzeów i tym podobnych, bo wyleje się eksperyment razem z kąpielą.