Z „La La Land” biorę samo „la la”
No więc widziałem La La Land. I zasadniczo nic takiego. Sprawnie filmowany i ładnie zsynchronizowany z muzyką (sceny taneczne), rozpada się w ciągu dwóch godzin dwukrotnie: najpierw jako dość nużąca fabuła, a potem nawet jako musical – od tej strony zresztą zdecydowanie najlepsza jest pierwsza, imponująca zbiorowa scena. Żona twierdzi, że te cienkie dość występy […]