Kto zabierze cię do domu dziś wieczorem?
Wysłuchałem tej piosenki wiele razy – wczoraj przed radiem, nocą w radiu i dziś od rana. I coraz bardziej podoba mi się cover grupy The Cars „Drive” grupy Transmit (podlinkować mogę tylko to – a to ledwie intro). Zresztą piosenka – między nami mówiąc – podobała mi się już w oryginale. A ponieważ jestem z natury podejrzliwy w stosunku do najlepszych nawet perkusistów, którzy – jak Tony Buck w tym projekcie – wstają znad bębnów, chwytają za gitarę i zaczynają liderować, jeszcze parę razy posłuchałem całej nowej płyty „Radiation”, żeby się upewnić, że jest po prostu zaskakująco świetna.
Nie ma tu mowy o żadnym gwiazdorzeniu niedowartościowanego muzyka drugiego planu. „Radiation” ma luźną atmosferę jam session, a zarazem zwartość, dyscyplinę charakteryzujące płyt z piosenkami. Poza Buckiem (wiadomo – The Necks) mamy tu współpracującą z nim regularnie Magdę Mayas (o ich duecie entuzjastycznie pisałem dwa lata temu) na instrumentach klawiszowych oraz sekcję: Brendan Dougherty i James Welburn (są różne warianty – w Polsce grał z zespołem bodaj Mike Majkowski). I nie jest to kaprys improwizatora, tylko prawdziwy zespół, w którym można się doszukać jedynie pierwiastka improwizacji – choć to, trzeba przyznać, ważny składnik.
Szalona partia organowa (Mayas) na miarę bardziej awangardowego Keitha Emersona – albo po prostu stylu grupy Medeski, Martin & Wood – wprowadza w pierwszy utwór („Vinyl”), z szarpanymi gitarowymi riffami przepuszczonymi przez wah-wah i z niespokojną, rwaną rytmiką, która nabierze bardziej monotonnego charakteru w dalszej części płyty. Organy pojawiają się i później, na zmianą z fortepianem, ale instrumentem prowadzącym jest gitara Bucka, grająca jednak bardziej rytmicznie niż solowo. Cover „Drive” (Transmit zaczynali karierę, grając m.in. „Masters of War” Dylana, covery są im więc nieobce) to nie jest jedyna piosenka w zestawie. Ważniejszy jeszcze jest „Swimming Alone”, który przyciąga nowofalowymi riffami, partią wokalną w stylu Tones On Tail, a wreszcie energią godną grupy Swans w prawie 11-minutowej, wydłużonej rockowej formie (oczywiście, są i – niemal nieuchronne dziś w wypadku takich form – skojarzenia z Sonic Youth). Wątpliwości wzbudza co najwyżej Buck jako wokalista. Potem psychodeliczny „Right Hand Side” doprowadzi nas do ostatniego w zestawie, 10-minutowego utworu „Who”. Opartego znów na organowo-syntezatorowej grze Mayas, dość statycznym podkładzie rytmicznym, kreującym nastrój psychodelii, ale też nawiązującym do rocka progresywnego. Tu znajdziemy jedyne słabsze momenty płyty, ale cóż z tego, skoro w każdej chwili można zawrócić do „Who’s Gonna Dive You Home Tonight?”. Za tym banalnym pytaniem kryje się bardzo intrygująca, inna niż wszystko płyta pomiędzy jazzem, rockiem, psychodelią i The Cars.
TRANSMIT „Radiation”
Monotype 2014
Trzeba posłuchać: 3, 4. I żadnych filmów ani kolejnych linków. Poza ewentualnie tym. Choć mam wrażenie, że dobrze by ten materiał brzmiał na kasecie.