Dodaj składnik dźwiękowy do hałasu
4 kwietnia: Nagłe olśnienie. Dodaj składnik dźwiękowy do hałasu – czyli zmieszaj element melodyczny z perkusyjnym. 21 kwietnia: Nagrywam serię dźwięków na płytach, jeden dźwięk na każdej płycie. Rozmieszczając płyty na różnych gramofonach mogę w ten sposób odgrywać nuty, które chcę, jedna po drugiej. Nie, to nie moja nagła iluminacja, ani notes didżeja hiphopowego, tylko fragmenty dziennika Pierre’a Schaeffera z roku 1948, który właśnie umieścił na stronie wytwórni Mego Stephen O’Malley.
Gdy się czyta takie rzeczy, można dojść do wniosku, że wszystkie romantyczne odkrycia związane z późniejszą awangardą i poszczególnymi niszami muzyki rozrywkowej zostały dokonane tuż po wojnie. Ale miło, że ciągle można zostać kompletnie zaskoczonym – jak ja przy słuchaniu „When Snakeboy Is Dying” Roberta Piotrowicza.
Ten materiał zaczął powstawać już w roku 2009 i pierwsza rzecz, jaka w nim uderza, to oczywiście paleta dźwiękowa i przestrzeń, jaką daje to zaskakujące zestawienie instrumentów. Piotrowicz nie ogranicza się tu do syntezatorów, przeciwnie – buduje całość w oparciu o barwy wibrafonu, fortepianu i gitary, w paru momentach mam wrażenie, że słyszę też jakieś instrumenty dęte, a nawet przetwarzany głos, choć informacje o albumie tego nie potwierdzają. Wszystko – jak się wydaje – na równych prawach, te dwa światy – naturalny i syntetyczny – sklejają się w zaskakująco gładki sposób, krzyżują, momentami spotykają w połowie drogi. Co za przemiana!
Zarazem jednak dwie rzeczy uderzają w pracy Piotrowicza z tymi akustycznymi brzmieniami. Po pierwsze, precyzja jest podobna jak przy operowaniu syntezatorem, jak gdyby w każdym z urządzeń – czy nowych, czy tych tradycyjnych – autor znalazł kilka dodatkowych gałek, które pozwalają to brzmienie podkręcić, odszukać nową mikroskalę pokazującą najsubtelniejsze zmiany charakterystyki dźwięku z sekundy na sekundę. Po drugie, napięcie jest tu obecne od pierwszej chwili każdego utworu – błogosławieństwem „When Snakeboy Is Dying” jest to, że Piotrowiczowi udaje się je znaleźć nie w natężeniu dźwięku, tylko w samej jego zaburzonej materii, w jego stanowczości – bez względu na głośność. Właśnie od pierwszych sekund fortepianowej introdukcji do pierwszego na płycie „The Boy and Animal Mass”. Co nie znaczy, że można tego słuchać cicho, przeciwnie. Warto więc poświęcić na tych pięć utworów kilka chwil – to nie jest długi album, a poszczególne kompozycje trzymają się rzadkiej w tym gatunku dyscypliny: „Snakeboy Maximus” to ledwie 5 i pół minuty, a udało się ten utwór zbudować dramaturgicznie niczym dwudziestominutowy. Jak dla mnie – najlepsza dotąd płyta Piotrowicza.
A wracając do dzienniczka praojca, 21 kwietnia Schaeffer napisał jeszcze (o tych gramofonowych dźwiękach): Oczywiście, ta manipulacja jest ociężała, niezgrabna, nieprzydatna do żadnego rodzaju wirtuozerii. No dobrze, to mnie trochę uspokaja, bo ten pogląd został zweryfikowany w różnych środowiskach wielokrotnie. A i dziś są – jak widać – nisze do wypełnienia i pomysły do zrealizowania. Bo oczywiście pracę Piotrowicza można na różne sposoby zestawiać koncepcyjnie choćby z tym, co robili z brzmieniami „tradycyjnych” instrumentów Jan Jelinek (w bardziej popowej formie – okolice „Kosmischer Pitch”), Fennesz czy Kevin Drumm (w postaci skrajnie hałaśliwej – na płycie „Relief” przetwarzającej brzmienia akordeonu), żeby wymienić tych głośnych i rozpoznawalnych, ale to jednak za każdym razem coś innego. Można – z drugiej strony – dosłuchiwać się podobnych efektów u Zeitkratzera. Można ciekawie – jak Łukasz Komła w Nowej Muzyce – zestawiać to z muzyką Duane’a Pitre, nieco bardziej poukładaną, staroświecką na swój sposób, minimalistyczną. Ale fascynujące jest to, że brzmieniowo wszystkie te wizje stanowią zupełnie inne światy, a razem tworzą jeszcze olbrzymią galaktykę, której starczy na wiele odkryć.
Przy okazji odkryć – nie pamiętam, czy linkowałem tu już mój tekst na stulecie hałasu. Chyba tak, ale teraz jest już dostępny także dla niepłacących abonamentu czytelników. Polecam także książkę, o której wspominałem w tekście i którą wykorzystywałem przy opisywaniu biografii Luigiego Russolo: „Luigi Russolo, Futurist: Noise, Visual Arts and the Occult” (tutaj na Amazonie), której autorem jest Luciano Chessa.
ROBERT PIOTROWICZ „When Snakeboy Is Dying”
Musica Genera 2013 (tylko winyl, nakład limitowany)
Trzeba posłuchać: „The Bite”, „Formatio”. W całości W obszernych fragmentach do odsłuchania tutaj. Z poszukiwaniem tej płyty na winylu raczej bym się spieszył.
Komentarze
Ciekawe wydawnictwo, jednak mała uwaga – na stronie MG całość jest do odsłuchania tylko we fragmentach (każdy z fragmentów małych całości trwa około 2 minut).
Bartek, jesteś pewny, że ten twój artykuł jest dostępny w całości dla nie płacących abonament? Pytam, bo klikam na ten link i jednak pojawia się informacja o potrzebie logowania etc.
U mnie też jest dostępny dla abonenetów.
Wciąż żałuje, że festiwal Musica Genera już się nie odbywa. Przestrzenie w Szczecinie (Rzeźnia czy Kana) były idealne do pochłaniania muzyki i oglądania rożnych ciekawych kolaboracji.
@Rafał @ojetor –> Teoretycznie powinno się pokazywać nieabonentom, pod warunkiem, że w ciągu miesiąca nie przeczytali powyżej pewnej liczby tekstów na stronie, sprawdzę to jeszcze, bo zasialiście we mnie wątpliwość.
brakuje misica genera jak nie wiem co..