Taśma tygodnia #125
Wreszcie ktoś fajny w rodzinie Monet. I jeszcze parę innych zaskoczeń na playliście tygodnia. Dzięki za wszystkie podpowiedzi i śledzenie tego kącika dla hardkorowych fanów wszystkiego, co najciekawsze – bez względu na kategorie. Miłych wrażeń i końcówki wakacji.
Komentarze
W tym tygodniu numerem jeden pozostaje dla mnie pożegnalny album Jaimie Branch, wypełniony bujającym jazzem, przesycony latynoskim kolorytem, przełamywanym niekiedy nutą melancholii, ale i duchem rebelii oraz nadziei na przemianę świata. Przepiękna płyta, po wysłuchaniu której zatęsknimy za Jaimie jeszcze mocniej…
THE SMILE – At Montreux Jazz Festival July 2022 – warto.
JAIMIE BRANCH – Fly Or Die Fly Or Die Fly Or Die ((world war)) – zdecydowanie warto.
Fatalne wiadomości. Brian McBride nie żyje. A ja się szczerze łudziłem, że kiedyś wyjdzie nowa płyta SOTL.
Pozostańmy w konwencji muzyki elektronicznej. Właśnie ukazał się album artystki, a zarazem,, one woman band ” Polly Mackey, alias Art School Girlfriend ,, Soft landing”, który może nie zachwycił wszystkich krytyków, ale dla mnie stanowi pewnego rodzaju soundtrack końca lata. Dużo w tej muzyce melancholii, tęsknoty, przemijania, czyli tego co mi najbardziej odpowiada, co czuję w tym momencie.
Jasne, pewne podobieństwa do Everything But the Girl są ewidentne (mimo, że artystka podkreśla, że zna duet tylko z radia), niemniej jednak jej muzyka przykuwa uwagę i wciąga, tworzy ten specyficzny, hipnotyczny klimat, który powoduje, iż muzyka ta nie kończy się na jednorazowym odsłuchu…
https://youtu.be/33Y8Ifry5Qs?si=6v2dAcmWzyGkr0KJ
Art School Girlfriend – słucham nowej płyty naprawdę często przez ostatnie dwa tygodnie. Ale jest to płyta bardzo nierówna, większość utworów o szybszym tempie jest świetna, ale te „wolne” są słabe. Sprzęgnięcie instrumentów smyczkowych wraz z perkusją w utworze pierwszym robi kapitalne wrażenie i przynajmniej mi skojarzyło z Unwound. Z tym one woman band to chyba nie do końca bo autorem muzyki jest chyba partner artystki
kowalczyka – o partnerze artystki nie może być mowy, albowiem jak wiadomo jest ona zadeklarewana lesbijką. Na,, Soft landing ” wszystko wzięła w swoje ręce, zarówno instrumentalne, jak i kompozytorsko, o czym mówi w wywiadach. Powtarzam – mi pasuje, a inni mogą mieć oczywiście odmienne zdanie 🙂
rufus swell – tak, masz rację, coś mi się pomieszało. ogólnie mi również pasuje, mam tylko zastrzeżenia co do całości.
kowalczyka – ok, niektóre kawałki pozostawiają pewien niedosyt, jak np. Blue sky, który świetnie się rozwija, ale nagle i niespodziewanie kończy. Gdyby go bardziej rozwinąć, byłby znakomitym kawałkiem