Letnie EQ
Pamiętam fascynującą w swoim czasie rozmowę w starej „Machinie” o meandrach audiofilii, w której poruszony został nawet problem diety – chodziło bodaj o to, że kapusta ucina pasmo. Otóż ja mam tak z pogodą. Niby latem się słucha letniaków (tu zanotowałem sobie, żeby podlinkować ciekawy tekst Michała Klimki), ale prawda jest taka, że momentami trudno słuchać czegokolwiek. Przy czym jednocześnie muzyka dobie zewsząd, bo życie toczy się na zewnątrz. Nie jest to więc najlepszy okres do słuchania muzyki. A już na pewno nie najlepszy okres, jeśli chodzi o higienę dźwiękową. Dobrze wchodzi muzyka ambient, formy na tyle delikatne, żeby nie wypełniać pasma. I może dlatego niewybitna, choć intrygująca płyta niemieckiego kompozytora Philippa Otterbacha okazała się czymś, do czego zaskakująco często ostatnio wracałem. I choć w opisie jednego z jego poprzednich wydawnictw (jest na scenie od niemal dekady) wyczytałem, że Philipp Otterbach’s psychedelic music never been a sunshine pleasure pill, śmiem twierdzić, że jako środek na upały sprawdza się nieźle.
Muzyka z The Dahlem Diaries to bardzo delikatna mieszanka kilku nieźle zmiksowanych (jak na didżeja przystało) składników. Otterbach sprawnie operuje nagraniami terenowymi i zarejestrowanymi głosami, budując z nich przestrzenną, ale i lekką narrację, a do szkieletów utworów pozwolił się dograć na żywych instrumentach swoim muzycznym znajomym. Słychać więc tu brzmienia gitar czy trąbki, mocno przetworzone, wtopione w oniryczną i melancholijną tkankę utworów. Dużą rolę odgrywa tu, jak przystało na niemiecką scenę elektroniczną, subtelnie wykorzystywany dub, wyróżniające się momenty przynoszą nawiązania choćby do nagrań The Orb, ale też do przestrzennych produkcji z okolic Shelter Press, które każą nie tyle słuchać, co raczej zanurzyć się w jakiejś dźwiękowej przestrzeni, żyć czyimś życiem. Tekstów tu niby nie ma, ale strzępki wspomnianych nagrań dźwiękowych (jak ten głos człowieka, który czuje, jakby miał zaraz skoczyć z klifu – i podoba mu się to) tworzą zaskakująco intensywną narrację. W paru miejscach wydaje się też, jak gdyby Otterbach samplował jakieś znane nagrania – w Half Brain Naked wydaje mi się, że słyszę wokalizę z płyty His Name Is Alive. Wszystko jest przy tym uspójnione kontrolą nad finalnym brzmieniem – jest lekko i adekwatnie do warunków meteorologicznych.
PHILIPP OTTERBACH The Dahlem Diaries, Music From Memory 2023