W piątek leżę na szezlongu
Wybaczcie wyznanie, ale dziś 24 godziny na dobę trzeba publikować w sieci wyznania znacznie bardziej osobiste, żeby zwrócić uwagę na akapit tekstu. Kończymy studia, robimy specjalizacje i zdobywamy doświadczenie tylko po to, by potem pozycję i relację ze światem budować na przytaczaniu dialogów z żoną lub mężem, publikacji zdjęcia dziecka lub kota (co kto ma), anegdotą z przedziału kolejowego (działa zawsze – sam czytam, bez wyznania nie ma czytania), streszczeniem tego, co powiedział taksówkarz albo co nam się przyśniło, a w chwili braku któregokolwiek z powyższych dajemy selfie z głupią miną, które i tak działa lepiej niż pisanie czegokolwiek. Kiedy polityk powie coś kontrowersyjnego, mamy paliwa na tydzień, a jak coś głupiego powie papież (co się zdarza regularnie), meldujemy się dokładnie wszyscy ze złośliwym komentarzem po swój przydział lajków u Zuckerberga, który promocję merytorycznych uwag na którymkolwiek z jego portali każe opłacać gotówką lub migawkami z prywatnego życia. Albo przynajmniej zmyśleniem udającym to życie. Bo ja akurat oczywiście w piątek nie leżę, tylko od rana piszę to, co czytacie. I nie mam nawet szezlonga. Członkinie Wet Leg też prawdopodobnie nie mają, choć nagrały o nim przebojową piosenkę.
Sytuacja jest zresztą w pewnym stopniu analogiczna – bohaterka Chaise Longue robi dyplom po to, by leżeć, pachnieć i czekać na szezlongu, aż ktoś ruszy do niej z podobnie tandetną próbą podrywu jak ta w wykorzystanym w piosence cytacie z komedii Wredne dziewczyny. No dobra – to oczywiście tylko przykład, równie dobrze może zostać influencerką i ładnie się prezentować przed kamerą. Przeciwko takim wizjom warto wciąż jeszcze nagrywać muzykę rockową. I członkinie angielskiego żeńskiego duetu Wet Leg, pochodzące z relatywnej prowincji – choć z rockową, festiwalową historią – czyli Isle Of Wight, coś takiego z grubsza robią. Mówią, że piszą imprezową muzykę dla tych, którzy nie lubią imprez. I coś w tym jest – o debiutanckim albumie Wet Leg powiedziałbym, że to takie kawałki, które w kontekstach imprezowych leciały zawsze w momencie, gdy okupujące soundsystem najweselsze towarzystwo już się popiło i zeszło, a do gry wchodzili introwertycy z drugiego szeregu. Na początku lat 90., które znam z autopsji (uwaga, treści osobiste – Zuckerberg lubi to), oznaczało to, że przestaje lecieć Ace of Base na zmianę z Nothing Else Matters i ktoś wreszcie wyjmuje kasetę Pixies. Tańczą trzy osoby, ale za to jest więcej miejsca i muzyka lepsza.
Wszystko jest dziś rzecz jasna jakąś formą przepakowanej przeszłości, więc i Wet Leg, Rhian Teasdale i Hester Chambers, nawiązują wprost do wymienionej przed chwilą nazwy (tej na końcu) – i jeszcze do Pavement. A ze współczesnych – do Courtney Barnett, też zadłużonej choćby u Pavement właśnie. Słowem: grają upakowaną w niezbyt długich formach, pełną dystansu, a czasem i dowcipu, bardzo atrakcyjną muzykę rockową, która nie pozbyła się całej naturalności za cenę rynkowego sukcesu. Piosenki są precyzyjne, choć najeżone pokoleniowymi odniesieniami i mówią o rozczarowaniu dojrzałością, a brzmienie jest (mimo zbyt mocnej kompresji, że tak się powtórzę jak stary dziad) nie najgorsze. Album wyprodukował zresztą Dan Carey, który na Wyspach Brytyjskich po albumach Fontaines D.C. i Squid wydaje się ostatnio gwarantem sukcesu (a przypomnijmy, że ma też na koncie małą płytkę z trzymającą rękę na pulsie Moniką Brodką).
Cały czas czekam oczywiście na wszystkie ogłoszenia tegorocznych festiwali, ale wydaje się, że Teasdale i Chambers mogą być kolejną atrakcją, która przejdzie nam koło nosa – i to nie ze względu na brak funduszy i miejsc skłonnych je przyjąć, ale ze względu na postpandemiczne ssanie na rynku anglosaskim. Wet Leg, opromienione 2. miejscem w rankingu BBC Sound of 2022 i wielomiesięcznym pochodem atrakcyjnych singli (który dokumentują m.in. zamieszczane u mnie co sobotę playlisty), wyprzedały więc błyskawicznie trasę koncertową i skoncentrowały się na razie na budowaniu marki na Zachodzie. Jasne, w końcu przyjadą, za większe honoraria i do większych sal, ale jednak żal. Bo choć daleki jestem od dopatrywania się w nich niewiast opatrznościowych, rewolucji i legend w chwili debiutu, to jednak w tym roku mają do zaproponowania coś bardzo potrzebnego: trochę zgrabnej, niegłupiej i przebojowej muzyki, która naprawdę poprawia nastrój.
WET LEG Wet Leg, Domino 2022
PREMIERY PŁYTOWE TYGODNIA
2.04 Calibre Double Bend, The Nothing Special
2.04 Shoegaze & Dub Second Coming, Nasiono
3.04 Makiko Hirabayashi, Marilyn Mazur, Klas Hovman Maiko, Enja & Yellowbird
3.04 Piotr Dąbrowski МИР – Live for Ukraine
4.04 B.I.A.S. Demo, Syf records
4.04 Marcin Dymiter FIELD NOTES #13: Jardines del Buen Retiro de Madrid
4.04 Zbytečný luxus Zbytečný luxus, Poli5
5.04 Bruno Duplant, Frédéric Tentelier, Massimo Magee „344”, 577 Records
6.04 Jim O’Rourke Steamroom 58
6.04 Nazwy Komponowane Wyjazd, Syf records
7.04 Egil Kalman Kingdom Of Bells (Egil Kalman Plays The Synthi 100), iDEAL
7.04 Majamisty Trio Wind Rose
7.04 Moljebka Pvlse Borrowed Scenery, Zoharum
7.04 Schrottersburg Om Shanti Om, Zoharum
7.04 VA I Had the Craziest Dream: Modern Jazz and Hard-Bop in Post War London, Vol. 3, Death Is Not The End
7.04 Vidna Obmana Memories Compiled: Three Tapes, Zoharum
8.04 Banks Serpentina, AWAL
8.04 Białas & Lanek In Hajs We Trust 3: Ostateczne rozliczenie
8.04 Billy Woods & Preservation Aethiopes, Backwoodz
8.04 Caleb Dailey Warm Evenings, Pale Mornings: Beside You Then, Alien Transistor
8.04 Calexico El Mirador, City Slang
8.04 Camila Cabello Familia, Epic
8.04 Chimère FM Chimère FM, Versatile
8.04 Cole Peters Certain Point of Inertia, Room40
8.04 Daniel Rossen You Belong There, Warp
8.04 Dominik Schürmann Trio Moons Ago
8.04 Droopy Eye Embruja, Leaving
8.04 DYYU∩E Wyydma, The Very Polish Cut Outs
8.04 Elma Licentia Poetica, Hevhetia
8.04 Envy Of None Envy Of None, KScope
8.04 Father John Misty Chloë and the Next 20th Century, Bella Union
8.04 Fivio Foreign B.I.B.L.E., Columbia
8.04 Gazelle Twin The Wastelands, Anti-Ghost Moon Ray
8.04 Girl Talk, Wiz Khalifa, Big K.R.I.T. & Smoke DZA Full Court Press
8.04 Grossman / Morris-Smith Curious Music, Astral Spirits
8.04 Health Disco4 :: Part 2, Loma Vista
8.04 Hiatus Kaiyote Mood Variant (Remix Album), Brainfeeder
8.04 Horace Andy Midnight Rocker, On-U Sound
8.04 IVVVO Bleached Butterfly, AD93
8.04 Jack White Fear of the Dawn
8.04 Jake Leckie The Guide, Ropadope
8.04 Jason Treuting Nine Numbers, Cantaloupe
8.04 Joe Satriani The Elephants of Mars, Edel
8.04 John Carroll Kirby Dance Ancestral, Stones Throw
8.04 Kae Tempest The Line Is a Curve
8.04 Kamil Lanek Extravaganza (Deluxe), SBM Label
8.04 Ken Ikeda, Massimo Magee, Eddie Prévost, Joshua Weitzel Easter Monday Music, 577 Records
8.04 Kevin Drumm „2744”
8.04 Kylie Minogue Infinite Disco
8.04 Lawrence English Viento, Room40
8.04 Let’s Eat Grandma Two Ribbons, Transgressive
8.04 Lila Tirando a Violeta Desire Path, N.A.A.F.I.
8.04 Lithium To The Stars, Eclipse
8.04 Mal Waldron, Archie Shepp Left Revisited, Enja & Yellowbird
8.04 Marta Kortan Blue Era, Enjoy Life
8.04 MAW (Frank Meadows, Jessica Ackerley, Eli Wallace) A Maneuver Within, Atlantic Rhythms
8.04 Mitch Stahlmann Into the Wish, Mondoj
8.04 Mnoda Dziękuję, źle, Koty Records
8.04 Nik Colk Void Bucked Up Space Editions, Mego
8.04 Orville Peck Bronco, Columbia
8.04 Overmono Cash Romantic, XL
8.04 Papé Nziengui Kadi Yombo, Awesome Tapes From Africa
8.04 Pavement Terror Twilight: Farewell Horizontal, Matador
8.04 Pendant Harp, Saddle Creek
8.04 Reflektor Tętno 92/95
8.04 Renata Zeiguer Picnic In The Dark, Northern Spy
8.04 Ricardo Villalobos / Samuel Rohrer Microgestures, Arjunamusic
8.04 Širom The Liquified Throne of Simplicity, Glitterbeat
8.04 Sontag Shogun x Lau Nau Valo Siroutuu, Beacon Sound
8.04 Space Jump Make It, Pets EP
8.04 Syd Broken Hearts Club, Columbia
8.04 Tekla Peterson Heart Press, Geographic North
8.04 The Linda Lindas Growing Up
8.04 Tord Gustavsen Trio Opening, ECM
8.04 Uruk Ame – Live at Artacts, Trost
8.04 Vince Staples Ramona Park Broke My Heart, Blacksmith
8.04 Wet Leg Wet Leg, Domino
8.04 Wet Tuna Warping All By Yourself, Three Lobed
8.04 Whatever The Weather Whatever The Weather, Ghostly
8.04 Wilfrido Terrazas The Torres Cycle, New Focus
8.04 Young Lean Stardust
Komentarze
„Wybaczcie wyznanie, ale dziś 24 godziny na dobę trzeba publikować w sieci wyznania znacznie bardziej osobiste, żeby zwrócić uwagę na akapit tekstu” – otóż nie, nie trzeba. Wystarczy nie zakładać konta na FB albo zawiesić/usunąć to, które już się posiada i tym samym wypaść z tego narcystycznego obiegu, który wysysa endorfiny na dokładnie takich samych zasadach psychologicznych i fizjologicznych, co narkotyki. Proszę więc mówić za siebie, redaktorze Chaciński, bo są wśród nas i tacy, którzy budują swoją relację ze światem na zupełnie innych wartościach i mają głęboko gdzieś to cyfrowe targowisko próżności. I jeszcze jedna zastanawiająca rzecz: wielu ludzi odchodzi z Kościoła Katolickiego z powodu afer pedofilskich, finansowych etc. Natomiast jakoś nikt nie odchodzi z FB po skandalach związanych z Cambridge Analytica, monetyzacją treści, sprzedażą osobistych danych, korelacją między depresją a używaniem mediów społecznościowych itd. Tak zwana moralność wybiórcza.
Wet Leg to kolejny zespół z modnego ostatnio nurtu neo post-punkowego. Żadnego odkrywania Ameryki tu nie ma, ale słucha się tego świetnie. Z premier piątkowych warto też odnotować nowy album Fathera Johna Misty’ ego (cały czas trzyma poziom!) i powrót Jacka White’ a po kilku latach milczenia (ta płyta jeszcze czeka na odsłuch, ale to artysta, któremu zawsze dawałem szansę, choć poprzednim albumem lekko mnie rozczarował).
@massimiliano –> Może następnym razem przy ironicznym wstępie zaznaczę, że *ironia*
@Bartek Chaciński: może i tak; słaba to ironia, jeśli wymaga dalszego tłumaczenia. I nie wiem doprawdy, co w tym ironicznego: przecież Pan ma konto na FB.
Jack White – Fear of the Dawn – zdecydowanie warto.
W sumie nic wybitnego. Znowu rozbija ten sam bank, ale dużo w tym, nazwijmy to, radości z grania dla słuchacza i grającego. Niedawno wspominane, przy okazji nowego wydawnictwa, RHCP również wykonuje skok, ale kolejny raz już tylko po to by zasilić stan swojego konta. Da się ich słuchać tylko po co?
@massimiliano – nie miałem, nie mam i przypuszczam, że nie będę miał konta na FB, ale czy trzeba komuś wypominać? Zastanowiłbym się również, czy FB można porównywać do zorganizowanej grupy przestępczej, z której, i to bym wypominał, masowo nie odchodzą ludzie. Każda organizacja, w której dokonywane były/są tak ohydne przestępstwa, w dodatku metodycznie tuszowane powinna zostać zdelegalizowana i pociągnięta do odpowiedzialności. Z FB można po prostu nie korzystać.
@massimiliano –> Ja nie tłumaczę, proponuję oznaczanie, dla tych, którzy nie czytają ironii – co jest zjawiskiem powszechnym. Proponuję też zresztą ironicznie. *ironia*
@cfreepo –> Co do kręcenia się w kółko – pełna zgoda. Ale jakoś lżej mi się słuchało nowego RHCP – piszę to po pierwszym podejściu do nowego White’a.
tak przy okazji Wet Leg i pewnie też trochę Pixies to dziś również premiera albumu dziewczyn z The Linda Lindas.
@spin71 –> Dobra wiadomość, dziękuję, uzupełniam i sam posłucham.
A ja myślałem (jeszcze w czwartek) 🙂 że Pan redaktor coś więcej w piątek o Marku P. napisze 🙂 piękną klamrą kończy się i ta płyta, przez co pewno z nikim i z niczym się nie rozmija… pa pa mp/ww
Oj rozczulił nam się Gospodarz tym razem. Rozgoryczenie rzeczywistością? Niespełnione marzenia, ambicje, plany?
Są takie fazy w biegu życia, które raz nas dołują, raz wprowadzają w euforię, a kiedy indziej jest nam to wszystko obojętne. Normalna kolej rzeczy, można powiedzieć.
Szczególnie biorąc pod uwagę znaczenie social mediów, a właściwie ich brak. Lansowanie tandety i kiczu, prymitywny ekshibicjonizm,, duchowy „, intelektualna pustynia…
Choć przyznaję, iż posiadam konto na FB, zaglądam sporadycznie, traktując raczej powiewrzchownie, nie wymagając zbyt wiele. Ot takie czasy, a narzekanie raczej nic nie pomoże. Może o to właśnie chodzi elitom politycznym, ekonomicznym dając instrumenty masom, aby je czymś zabawić, ogłupić dając pole do popisu ekstrawertycznym krzykaczom, kipiącymi trashem i infantylizmem celebrytom.
Niech żyje bal, jak to śpiewa Maryla R.. Bal smutnych i śmiesznych postaci i figur. Przerost formy nad treścią – mówi wyświechtane powiedzenie, które akurat tutaj pasuje jak pięść na oko.
Wokalista Grizzly Bear Daniel Rossen na jego debiucie,, You belong there ” łączy elementy folku, elektroniki i psychodelii, znanej już z muzyki grupy. W tych dziesięciu piosenkach słychać niekonwencjonalna kreatywność oraz aranże i słuchanie tej muzyki sprawia czystą przyjemność.
https://youtu.be/cKEEbre1-yk
@cfreepo: tak, trzeba. FB nie jest może organizacją przestępczą sensu stricto, natomiast jej negatywny wpływ na ludzkość jest tak gigantyczny, że każdy, kto używa tego serwisu wspomaga go – a więc de facto przyczynia się do jego dalszego funkcjonowania, tak samo jak każdy datek na tacę wspiera KK. Niestety większość ludzi nadal nie zdaje sobie sprawy z tego, jak gigantycznym zagrożeniem jest największy serwis społecznościowy, który ze społecznością ma tyle wspólnego, co dawna milicja z obywatelami.
@Bartek Chaciński: mój boże, Pan naprawdę nie umie w ironię, jak powiedziałby młodzież. To już kolejny raz, kiedy musi się Pan z niej tłumaczyć. No chyba, że to jakiś metapoziom niedostępny maluczkim.
WOW! 🙂
Jeden z ładniejszych wpisów Autora, jakie się tutaj pojawiły! 🙂 Doceniam! 🙂
BTW Smutno czytać – kompletny brak kumacji częstych komentatorów Polifonii…