Człowiek temat

Najlepsze tematy w historii polskiej telewizji mają dużo wspólnego, co każdy pamięta, choć rzadko się o tym dyskutuje. Muzycznie Wojna domowa, Stawka większa niż życie, Czterdziestolatek, Podróż za jeden uśmiech, Janosik, Alternatywy 4, Jak rozpętałem drugą wojnę światową, a nawet Kapitan Sowa na tropie miały jednego autora. Ja wiem, że to dość powszechna wiedza, ale do tej pory notowaliśmy to w czasie teraźniejszym, a dzisiaj już przeszłym. Zmarł Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz – wybitny saksofonista, jeden z pionierów polskiego jazzu, ale przede wszystkim niezwykły autor muzyki filmowej i telewizyjnej, całej serii kapitalnych, krótkich tematów, które meblowały muzyczną wyobraźnię paru pokoleniom Pokolaków. Przy wszystkich różnicach, proporcjach i innej skali działania – trochę polski Lalo Schifrin, polski Michel Legrand, trochę nasz Ennio Morricone, a najbardziej nasz Henry Mancini. Jego atrakcyjne, łatwo do zanucenia tematy ilustrowały rozrywkowe, popularne seriale i filmy.   

Oczywiście był „Duduś” Matuszkiewicz – urodzony w Jaśle w 1928 r., wykształcony we Lwowie, od lat mieszkający w Warszawie – założycielem katakumbowej grupy Melomani, od której zaczyna się każda historia polskiego powojennego jazzu. Brał udział w organizacji pierwszych „Zaduszek Jazzowych” w Krakowie, występował na pierwszym festiwalu jazzowym w Sopocie. Grał na klarnecie, później na saksofonie, w pewnym momencie w czasach powojennych także na akordeonie. Ale w późniejszych dekadach – przede wszystkim pisał. Warto prześledzić jego opowieści nagrywane pod szyldem „Zapiski ze współczesności” dla radiowej Dwójki.   

Koledzy nazwali go „Dudusiem” za postacią z humorystycznych rysunków Gwidona Miklaszewskiego. I było w osobie pochodzącego z inteligenckiej i muzycznej rodziny, świetnie wykształconego (obok studiów muzycznych miał za sobą szkołę filmową w Łodzi) Matuszkiewicza coś, co – znów może za sprawą tych młodzieżowych seriali – co natychmiast kojarzyło się z humorem przygodowych historii dla młodzieży epoki PRL. Może również dlatego trudno sobie wyobrazić inną ilustrację do ekranizacji opowieści Adama Bahdaja niż muzyka Matuszkiewicza. Sam opowiadał o pracy przy filmie jako pracy nad pewnym marzeniem odrywającym od brutalnej i ponurej rzeczywistości powojennej – i dokładnie w tę stronę prowadziła jego muzyka. Od wielkiego kina i w ogóle kręcenia filmów – bo mógł przecież pracować jako operator filmowy – odstraszała powojenna polityka. Ostatecznie muzykiem pozostał przez przypadek. Nadchodził przełom roku 1956 i przy okazji realizacji Cienia Jerzego Kawalerowicza (gdzie Matuszkiewicz był drugim operatorem) wyciągnął go z planu Andrzej Trzaskowski, dając szanse na uczestnictwo w realizacji zatwierdzonego oficjalnie programu jazzowego w Warszawie.   

Wrócił jednak do filmu jako kompozytor. Tworzenia muzyki filmowej i telewizyjnej uczył się na wzorach amerykańskich – wspominał choćby serial Bonanza. Od Janusza Morgensterna, reżysera Stawki większej niż życie (a także Kolumbów) dostał 1,5 minuty na temat napisany pod określonym kątem, który miał spełniać precyzyjne warunki – miał być melodyjny i oddawać precyzyjnie klimat i styl filmu. I to do gotowej muzyki była montowana cała czołówka, jedna z najbardziej dynamicznych i najlepszych w historii polskiej telewizji. Potrafiłem to zrobić także dlatego, że miałem obok muzycznego wykształcenie filmowe – mówił w Polskim Radiu. Doskonale wyczuwał też różnicę między muzyką do filmu i wracającego w kolejnych odsłonach serialu. Stąd ta gigantyczna kariera jego półtoraminutowych tematów. Operował nimi po mistrzowsku.    

Matuszkiewicz kojarzony był z konkretną sceną i środowiskiem, ale patrzył na muzykę szeroko – jazz był dla niego częścią większego zjawiska muzyki rozrywkowej. Osłuchany od dzieciństwa z piosenkową formą (miał też w dorobku wiele piosenek znanych m.in. ze sceny festiwalu opolskiego), potrafił operować perfekcyjnie kilkunastotaktowym motywem, co dawałoby mu szanse na światową karierę, gdyby tylko działał na innym rynku. Mocno związane z samymi serialami i filmami (bo oczywiście „Duduś” to także komedie Barei i Chmielewskiego, filmy Majewskiego itd.), te wybitne tematy w rodzaju Stawki… nie miały jednak wielkich szans na zaistnienie po drugiej stronie żelaznej kurtyny. 

Nie ograniczał się do jazzowej, swingowej rytmiki, potrafił operować formami orkiestrowymi – co charakterystyczne dla całego pokolenia pionierów jazzu, tego samego, z którego wyszedł przecież Krzysztof Komeda. Ale nie imponowały mu duże orkiestrowe formy – w muzyce interesowała go nowoczesność, w filmie – współczesne tendencje neorealizmu włoskiego, z dość oszczędną ilustracją muzyczną. Swój styl „Duduś” budował stopniowo, poszerzając aranżacje, ale wychodząc od zespołu jazzowego (inspiracją był dla niego jeden z wymienionych kompozytorów – Mancini) i korzystając z różnych form muzyki popularnej, nie tylko anglosaskich, także włoskich. Komeda został na krótko wielką gwiazdą światowej muzyki filmowej, Matuszkiewicz pozostał na długo naszą, tutejszą. Zmarł w Warszawie 31 lipca w wieku 93 lat.