Przepraszam za Arcade Fire
Postanowiłem zawetować własną opinię – o płycie zespołu, który nie nagrał dotąd słabej płyty, czyli Arcade Fire. I pokrótce się wytłumaczyć. Otóż przed wakacjami miałem chwilę, żeby wysłuchać (w streamie podłej jakości – wysyłanie dziennikarzom dostępu do plików jakości z okolic 128 kbps tylko po to, by nie podali dalej, jest powszechną, choć przesadzoną formą ochrony dóbr intelektualnych). Przekonany, że ważniejszej premiery w muzyce rozrywkowej podczas tegorocznych wakacji nie będzie, wyprodukowałem czym prędzej notę do szuflady. Pod ewidentnym wpływem niezłego, zalatującego nieco Abbą singla Everything Now dostrzegłem szklankę do połowy pełną i napisałem dość pozytywną recenzję, zaznaczając, że nie przebiją tylko siebie z poprzednich płyt. Traf chciał, że zapomniałem dołączyć punktacji, a hasło, że nie przebiją poprzednich wydawnictw każdy odczyta po swojemu – i, kierując się treścią noty, redakcja wyceniła to zaocznie na 5/6. Teraz odszczekuję czym prędzej, póki jeszcze PT Czytelnicy, których szanuję – razem z ich portfelami – nie rzucili się jeszcze do sklepów, by to kupować. Bo dziś premiera. Nie dajcie się zaczarować hasłu Put Your Money On Me (też trąci zespołem na „A”). Powinniście przesłuchać tę płytę przed zamówieniem jak – nie przymierzając – poseł powinien przeczytać ustawę przed głosowaniem. Bo wszystko wskazuje na to, że zepsuło się Kanadyjczykom tak dobrze chroniące ich przed śladami tandety pole siłowe.
Jeśli przy dwóch pierwszych odsłuchach coś mnie pozytywnie ujęło, to na pewno fakt, że przy pisaniu nowego, piątego rozdziału własnej historii, bardziej pogodnego niż kiedyś (słusznie, bo w dziedzinie melancholii i żałoby dalej niż debiutancki Funeral się iść nie dało), AF zatrudnili dobrą producencką ekipę – w tym Steve’a Mackeya z Pulp, Geoffa Barrowa z Portishead i Thomasa Bangaltera z Daft Punk. Z pogody wyszła jednak beztroska, a ze stylizacji na New Order i szukania przestrzeni dla rockowej dyskoteki wyszedł momentami straszny kompozytorski banał (słychać ten banał choćby w Peter Pan, a New Order ze szczyptą Human League mamy w singlowym Creature Comfort, nie takim znowu najgorszym). Z pubowego podjazdu pod INXS (Chemistry) wyszła muzyka – po raz pierwszy w karierze AF – pozbawiona chemii. Infinite Content okazał się tak samo przesterowany jak w tym słabym jakościowo streamie. Smyczkowe aranżacje – to przecież nie tylko grupa Wina Butlera i Régine Chassagne, ale też grających w poszerzonym składzie przyjaciół: Sary Neufeld i Owena Palletta – robią na mnie wrażenie cały czas. Ale ewidentnie brakuje drugiego hitu na miarę tytułowej piosenki (tu będę bronił nawet tekstu z cytowanym już opisem czasów, gdy Każdą piosenkę, jaką znacie/Można usłyszeć w tym samym czasie) – wakacyjny prymat na listach bestsellerów może się więc ograniczyć do drobnego fragmentu środka wakacji.
Może długi, przedostatni na płycie We Don’t Deserve Love jest takim jokerem? Moim zdaniem tylko do pierwszego refrenu, bo dalej traci dramaturgię i zaczyna się mocno dłużyć. Nie ma czegoś takiego, jak fletowy motyw z nagrania Francisa Bebeya w Everything Now. Co najwyżej w dobrym remiksie można by tu było jakiś przebojowy czar odbudować.
Tytuł Everything Now w sposób perfidny można odnieść do tego, jak zespół Butlera i Chassagne na swojej piątej płycie nie potrafi oszczędzać środków – gdy mają jeden mocny motyw syntezatorowy, dodają kolejne, gdy w jednym miejscu wkleili funkującą partię gitary, muszą podobną wtykać co i rusz w kolejnych utworach. Z dyskoteki dla wymagających – jak pisałem – robiąc momentami dyskotekę mocno denerwującą. Choć umiejętność poprowadzenia solowej partii wokalnej, nieco introwertycznej, ale przetransformowanej w melodyjny chórek, a wreszcie wzbogaconej o stylizowany, dośpiewujący refren drugi plan wokalny, jak u Abby, który doprowadza nas do nieoczekiwanie zgrabnego i całkiem popowego zamknięcia (Put Your Money On Me), to jednak, tak jak z tymi smyczkami, ciągle jakaś umiejętność.
Najbardziej żałuję, że dałem się nabrać na coś innego. Nie chciałem mianowicie schematycznie narzekać, że oto Arcade Fire się sprzedali, bo przecież przeszli z mniejszej wytwórni do wielkiego koncernu (z Merge do historycznie szlachetnej skądinąd Columbii). A to taka klisza. Tymczasem coś, co sprawdzało się tysiąc razy, sprawdza się po raz tysiąc pierwszy. Przechodzący do koncernu zespół zarazem poszedł na jeszcze większy kompromis z rynkiem i zaczął tracić naturalną przebojowość.
Głupio błądzić, ale jeszcze gorzej tkwić w błędzie. Dlatego przepraszam za tę wpadkę z Arcade Fire (w ramach przeprosin załączam klip bardziej zabawny od oryginalnego) i obiecuję poprawę, tym bardziej, że już żadnych wakacji na horyzoncie. Postaram się coś nowego wyhodować na tych resztkach honoru. Bo coś zostało. W końcu twierdzenie o tym, że nie przebiją samych siebie z poprzednich płyt niniejszym mogę podtrzymać.
ARCADE FIRE Everything Now, Columbia 2017, 6/10
Komentarze
Po przeczytaniu Pańskiej recenzji w Polityce myślałem, że słuchaliśmy innych płyt. Ja już swoją kupiłem, a recenzja jest tu:
http://www.nowamuzyka.pl/2017/07/28/arcade-fire-everything-now/
Trochę „gowinady” Pan wykonał, ale z zachowaniem wiarygodności 🙂
@Jarek1983 –> Dziękuję za zrozumienie. Mam nadzieję, że nie więcej niż 3/10 w skali Gowina. 🙂
Nie ma za co, szanowny Gospodarzu, tak trzymac!
____________________
Muzyka, ktora rzadzi filmem (Edgar Wright)
a tymczasem wybieram sie na film – wiadomo lato, urlop i nie ma to jak sala kinowa w niepogode. Tymrazem „action” moze nie do konca, jak pisza holywodzccy recenzenci
a raczej swiat marzen musicalu.
Do rzeczy: „BABY DRIVER” w rezyserii Edgara Wrighta znanego publicznosci z trylogii „Three flavours Cornetto”.
A wiec kolejny film z samochodowymi poscigami, ktore jak rezyser mowi: sa najczystsza forma akcji w filmie.
No i juz o muzyce, ktorej role w filmie jest niebagatelna. Edgar Wright niegdys zrobil wideo dla brytyjskiej grupy Mint Royale „Blue Song”.
Wszystko mialo poczatek w odkryciu Edgara Wrighta grupy Jon Spencer Blues Explosion w latach 90. i ich riffowego „Bellbottoms”, ktory jak zaden inny mogl ilustrowac piekielna jazde samochodem.
Pamietam, ze tez wowczas sluchalem Jona Spencera, bowiem tez fascynowalem sie
muzyka R L Burnsidea.
————–
https://www.youtube.com/watch?v=TZzVmGuUYQg
„Bo wszystko wskazuje na to, że zepsuło się Kanadyjczykom tak dobrze chroniące ich przed śladami tandety pole siłowe.” – niestety w punkt. To jedno zdanie dobitnie i wyczerpująco opisuje owo rozczarowanie jakim jest nowa płyta AF. Mnie się ta płyta „podoba” od „We Don’t Deserve Love” (w ogóle mi się nie dłuży, tylko zastanawiam się czemu nie można było tak wcześniej) do końca. Trochę mało. Rozczarowanie roku? Chyba były gorsze (np. Granddady) i nie mam na myśli polityki.
@ArtrurMrozowski –>AF będą się ścigać z Gorillaz, w kategorii rozczarowania roku. Tak mnie się zdaje.
; )
o Arcade Fire albo dobrze albo nic – dlatego napomknalem powyzej o tej motodramie, ktorej motorem jest M U Z Y K A
PS a tak, czyli nawiasem mowic, ksiazka Marie Calloway „what purpose did i serve in your life?”, czyli posterotyczna literatura – wspolczesny realizm przepelniony „oki” i nieodlaczny iphone – Marianne Dashwood (Jane Austen) kiedys byl to gatunek „erotyka kostiumowa” zwany.
ozzy
28 lipca o godz. 14:25 1154945
„posterotyczna literatura”
Tak z ciekawości, co to za farfocel pojęciowy?
@Rafale,
in the name of…
Wspolczesna literatura bardzo czesto przedstawia sex jako nie istniejacy albo nieudany, w przeciwienstwie do modernistycznych odkryc w tej sferze. I to jest, a nie jestem autorem tego „farfocla pojeciowego”, wedlug pewnego szwedzkiego literaturoznawcy „posterotyka” a jednoczesnie na serio wprowadza sie do niej elementy religijne, podczas gdy u modernisci mieli „zalatwione” z Bogiem i sam sex osiagal status transcendentu. To tak jak w filmie bywa, ze owe sceny explicite osnuwa sie mgla, by nie za duzo bylo albo krotkie ciecie i widzimy kobiete, ktora spoglada w sufit, kiedy w tym czasie skrzypi lozko. Kamera w filmie jest ciagle obecna i dokumentuje jak leci. Zadnych ocen moralnych ani tez przeslan.
Jest jednoczesnie wesolo i przerazajaco – ot, jak chocby w spektaklach Leny Dunham. Albo u rzeczonej Calloway bohaterka wysyla majla do swego idola itelektualnego i pyta go czy ma ochote na seks?.
28 lipca
Rocznica urodzin
MICHAEL BLOOMFIELD (1943-1981) – Kept the blues alive.
gitarzysty chicagowskiego bluesa
inspiratora wielu muzykow
https://www.youtube.com/watch?v=nuEacyBE29E
ozzy
28 lipca o godz. 16:27 1154947
Strasznie to naciągane. Takim oto sposobem np. „Sonety” Petrarki powinno się uznać za „posterotyczną literaturę”.
Ale OK, jeśli „pewien szwedzki literaturoznawca” chce się bawić w demiurga przeintelektualizowanych farfocli, których tylko on używa w swej aktywności naukowej, to jego sprawa.
: )
i tak sie z Toba zgodze i zycze Ci
milych dni
Po usłyszeniu dwóch singli (albo raczej ujawnionych przed premierą albumu utwórów, bo coś takiego jak singiel już chyba nie istnieje, prawda?) po prostu nie chce mi się słuchać tej płyty. A to chyba reakcja najgorsza z możliwych. Wydaje mi się, że Arcade Fire – pragnący być tak bardzo na czasie, co do sekundy, tytułowe NOW – jest zwyczajnie anachroniczny. W taki tandenty, smutny, nudny sposób. To już chyba nie ten moment w historii muzyki rockowej, żeby marzyć o byciu Największym Zespołem Na Świecie. A oni chyba wciąż tego chcą. OK, to wszystko. Tzn. everything 😉
Niestety ale prawda jest taka że od debiutu z płyty na płytę są coraz słabsi, czego konsekwencją jest ich najnowszy produkt.
Po usłyszeniu singla Everything Now pomyślałem że to jakieś disco polo w wersji indie :). W porównaniu do takiego Wake Up to totalna żenada. Typowe zeszmacenie.
Tak jak zakochałem się w AF po „Funeral”, tak nie mam żadnego problemu z faktem, że jest to płyta „taneczna” (jeden z komentujących na fejsie użył określenia „tylko taneczna” jako deprecjonującego zawartość; a propos – to chyba mentalny spadek po latach polskiego uwielbienia dla Deep Purple i Uriah Heep: dobra muzyka jest tylko do słuchania – jeśli jest „taneczna”, oj! to od razu kategoria niższa, bo „tylko” użytkowa).
Egzystencjalne indie piosenki w stylu ABBY – GENIALNE! (btw. jeśli w radiu leci Deep Purple, to z powodu pretensjonalnego patosu muszę zmienić stację; jeśli leci ABBA – stacja gra dalej).
Drugi singiel: „Electric Blue”.
ok28
29 lipca o godz. 10:19 1154953
A jeśli jest pretensjonalna muzyka taneczna?
Każdy ma swoje preferencje muzyczne. Wtedy, gdy człowiek chce tańczyć, to słucha pretensjonalnej muzyki tanecznej, a nie Deep Purple… Choć w latach 70., jeśli wierzyć moim rodzicom, tańczono także przy Deep Purple.
Jaki jest sens słuchać muzyki tanecznej, kiedy się nie tańczy?
@ok28
Thank your for the music!
podzielam Twoj sposb odbioru muzyki, chociaz ABBE slysze , mimo woli, mieszkam w Szwecji od paru dziesiatek lat; disco – polo nie znam; jesli chodzi o danceband, czyli muzyke taneczna, to wcale nie jest zadny pejoratywny model porownawczy. Np w Szwecji muzyka taneczna i ich wykonawcy maja najszersza publike a takze najwiecej szprzedaja plyt. Jest to typowe dla Skandynawii czy tez Estonii (pisala swietnie na ten temat pani Dorota Szwarcman na blogu sasiedzkim) – rozspiewane narody i pelne amatorskich chorow. No, coz w Polsce to ruch ojca Dyrektora – ale to nie moja brocha.
To n ie jest zadna apologia muzyki tanecznej, ona sama sie broni a i ja , niezobowiazujaco, tez poslucham ABBY, chyba ktorys tam wielotysieczny raz.
@Rafale
zgoda—-znowu?! Kiedys lubilem tanczyc do Jefferson Airplane albo Iron Butterfly ale nie wiem czy sie da plasac do Cabaret Voltaire np do Yashar wychodzi wspaniale
Pozdr
: )
Do tej muzyki az sie czlowiek podrywa, by zatanczyc
STOCKHOLMS MONSTER / z Manchesteru/
https://www.youtube.com/watch?v=UAS1nA_D05c
!!!
tak, tak FACTORY RECORDS niesamowicie taneczne —- polecam DJ:om
Rafał Kochan
„Wtedy, gdy człowiek chce tańczyć, to słucha pretensjonalnej muzyki tanecznej”- no i ręce opadają, bo jak „taneczna”, to od razu „pretensjonalna”… (czyli całe disco, funk, soul, chicago house, techno, to nic więcej, niż tylko „pretensja”, bo to muzyka taneczna?).
O nowej płycie AF możnaby złośliwie napisać, że są na niej interpretacje niewydanych dotąd piosenek ABBY, a jedyny plus tego wątpliwej jakości artystycznej eksperymentu polega na zastąpieniu abbowskich banalnych tekstów na „zaangażowane” społecznie (gdyby nie podobał mi się ten album, to tak bym go opisał ), jednak – moim zdaniem – nie jest to przykład pretensjonalnej muzyki tanecznej (pretensjonalne to jest np. całe zło spod szyldu EDM, Guetta et consortes). Krytycznie nastawione do tej płyty osoby zarzucają jej, że jest tylko „taneczna”- i o tym pisałem (btw. chociażby tylko ze względu na teksty nie jest tylko „taneczna”).
Ps. Przy „Everything Now”, „Electric Blue”, „Creature Comfort”, „Put Your Money on Me” tańczy się wyśmienicie – sprawdzone.
@Rafał Kochan
Nie wiem jak w latach 70, ale ja jeszcze w latach ’80 zapodawałem DP i inne starocie i spoko się przy tym gibało. Teraz nie gibam się przy niczym ze względu na kręgosłup, co nie znaczy, że nie słucham tanecznej muzy.
@Jarek1983
Akurat Gorillaz nigdy nie byli dla mnie tak ważnie jak AF więc przeżyłem owo rozczarowanie ze spokojem. Ale pewnie w jakiejś obiektywnej skali, tak będzie.
Najbardziej z a a n g a z o w a n y duet countrypunkowy
BIRKCLOUD
https://www.youtube.com/watch?v=M56t7HyI0oA
U nas, Szwecja, z wizyta we wrzesniu…..teksty od lat 18
ok28
29 lipca o godz. 16:34 1154959
„no i ręce opadają, bo jak „taneczna”, to od razu „pretensjonalna”…
Napisałem jedynie, że do tańczenia można skorzystać z „pretensjonalnej muzyki tanecznej”. Bo chyba taka istnieje, czy nie za bardzo? Stąd moje pytanie w pierwszych słowach, czy w ogóle istnieje „pretensjonalna muzyka taneczna”. Dlatego ręce opadają, gdy rozmawia się z ludziem, który nie chce przeczytać ze zrozumieniem tego, co ktoś ma do powiedzenia / zapytania.
„(czyli całe disco, funk, soul, chicago house, techno, to nic więcej, niż tylko „pretensja”, bo to muzyka taneczna?).”
Szczerze powiedziawszy, to nie wiem. Nie lubię tańczyć, wiec nie słucham takiej muzyki. Więc dla mnie taka muzyka jest w sumie „pretensjonalna”, skoro spełnia jedynie użytkową rolę w postaci inicjowania wytapiania czasu na jakieś gibanie się do prostackiego rytmu i melodii.
Rafał Kochan
Osoba, która nie lubi tańczyć, wypowiada się na temat muzyki tanecznej – no comments!
ok28
29 lipca o godz. 19:52 1154963
A co ma taniec do muzyki? Pomyliły ci sie dziedziny?
Panowie! Troche dystansu! Zalezy jakie mamy osobowosci. Jeden nie wyjdzie na parkiet nawet jak mu zagraja hit „Szalona”. Inni (pewnie po paru kieliszkach) wyskocza na parkiet przy „everything now” albo „dancing queen” i zakreca noga… Sam naleze do tych drugich, choc uwazam, ze „Arcade Fire skonczyli sie po Funeral” 😉 Dajcie na luz 🙂
Przy „Szalonej” tez niezle hulam na parkiecie, zeby nie bylo… 🙂
Win Butler z Arcade Fire odpowiada na krytyke nowego albumu „Everything Now”
____________
http://www.nme.com/news/music/arcade-fires-win-butler-responds-critics-new-album-everything-now-2119700