Bracie, gdzie cię nie było?
Brother Ah grał z Theloniousem Monkiem, Johnem Coltrane’em , Gilem Evansem, Charliem Hadenem i Quincym Jonesem, występował też jako członek Sun Ra Arkestra, a mimo to pozostaje relatywnie nieznanym muzykiem. Dlaczego? Prawdopodobnie ze względu na swój główny instrument – waltornię. Wypłynął w czasach, gdy zaczęto w jazzie kombinować z mniej typowymi składami orkiestrowymi (dużą sekcję waltorni Coltrane zatrudnił na Africa/Brass i tam Brother Ah błyszczy), a później – oświecony epizodem nauki u Sun Ra – zaczął nagrywać solo i waltornię porzucił na rzecz fletu i instrumentów perkusyjnych, a nawet trąbki, od której zaczęła się niegdyś jego przygoda z muzyką, gdy sąsiadka z Brooklynu podarowała mu trąbkę sygnałową po zmarłym na froncie II wojnie światowej mężu. Brother Ah jest idealną historią dla kolekcjonerów płyt, czemu pikanterii dodaje tylko fakt, że przez ostatnich 20 lat prowadził w waszyngtońskim radiu audycję zatytułowaną The Jazz Collectors. Mógłby teraz w niej nadać spokojnie własne nagrania solowe, wznawiane sukcesywnie przez Manufactured Recordings.
Jeszcze jeden powód, dla którego Brother Ah jest słabo przez fanów jazzu pamiętany, to fakt, że najsłynniejsze sesje na waltorni nagrywał jeszcze pod prawdziwym nazwiskiem – jako Robert Northern. Oczywiście nie bez znaczenia jest też to, że jego solowe płyty pozostawały kompletnie nieznane, może najbardziej z nich kojarzone jest Sound Awareness z roku 1972 (także ze względu na obecność Maxa Roacha), ale wydane właśnie trzy albumy z przełomu lat 70. i 80. to kompletne zaskoczenie: najpierw wypełniony spiritual jazzem z formami wokalno-instrumentalnymi oraz psychodelicznymi, inspirowanymi kulturą wschodu pasażami oraz Afryką (The Village Drum) album The Sea, później ambientowy Meditation, a wreszcie kojarzący się z New Age album Searching, na którym Northern wraca do pierwotnego instrumentu – trąbki.
Na wszystkim zaciążyły najpewniej nauki dwóch liderów, z którymi Northern pracował. Coltrane rzucił mu podczas pamiętnych sesji w 1961 roku, żeby grał jak słoń, a Northern zdał sobie sprawę, że słonia w naturze nigdy nie słyszał. Sun Ra pouczył, że zbyt mocno koncentruje się na śledzeniu zmian akordowych, gdy powinien po prostu grać. Zestroić się z prawami natury. I najwyraźniej Amerykanin wziął to mocno do serca, bo wyjechał do Afryki – najpierw do Ghany, a w kolejnym roku do Tanzanii, gdzie mieszkał w otoczeniu zwierząt (były i słonie) w okolicy wygasłego krateru Ngorongoro. Nagrywał odgłosy zwierząt i album Meditation w najlepszych momentach przekształcił w rodzaj dialogu ze zwierzętami, w którym jego partie (wspomaga go Cleo Jomo Faulks grający na kalimbie i gongu) wchodzą w interakcję z nagraniami terenowymi i stają się momentami nieodróżnialne od dźwięków natury. Sam Northern z kolei prócz fletu sięga po cytrę, zainspirowany dokonaniami Laraajiego. Na trzecim albumie zestawu Divine Music (bo Manufactured Recordings zebrała wszystkie trzy płyty w jednym pudełku), czyli wspomnianym Searching, artysta jeszcze mocniej odpłynie w rejony Laraajiego czy ówczesnych nagrań Alice Coltrane o religijno-transowym charakterze, z mocnym udziałem syntezatorów. To trzecie wydawnictwo moim zdaniem mocno odstaje od dwóch pozostałych.
Czy jednak Brother Ah pozostaje jedynie „wynalazkiem” dla miłośników starego afro-jazzu? Niekoniecznie. Wrażliwość na proste melodie (takie, jaka otwiera Africa We Are Your Children) przypomina tu muzykę Moondoga, a pod względem staranności wykonawczej Northern pozostaje uczniem Gunthera Schullera – jednego z wynalazców „trzeciego nurtu” w jazzie. To Schuller był jego profesorem w klasie waltorni. A biorąc pod uwagę, że Schuller był też flecistą, Northern musiał się nauczyć od słynnego nowojorczyka nie tylko otwartości na różne aspekty jazzu i klasyki. Z biegiem czasu nie tyle nabrał świadomości dźwięku, co wrócił do dzieciństwa, gdy tę świadomość miał – bo wysiadywał na schodach przeciwpożarowych i próbował naśladować na instrumencie różne dźwięki miasta. Tyle że teraz zamiast miasta zaczął oddawać muzyką barwy natury. I jest to ścieżka bardziej zaskakująca, bardziej ponadczasowa i momentami olśniewająca z dzisiejszego punktu widzenia. Dla niektórych pierwszy, dla wielu ostatni moment (Northern ma 82 lata), żeby poznać jeszcze jednego kapitalnego muzyka wielkiej generacji lat 30.
BROTHER AH Divine Music, Manufactured Recordings 2017, 8/10
Komentarze
troche o Bracie Ah…
https://daily.bandcamp.com/2017/04/28/brother-ah-feature/
PS w posiadaniu winyl „Sound Averness” (niestety dosc sfatygowany) 1972, Strata East
ale na okladce jest : Brother Ahh (Robert Northern) i oczywiscie Max Roach
🙂
12 lipca
Happy Birthday to The Rolling Stones
https://www.youtube.com/watch?v=iH_TVOLimU8
Z klasyków gorąco polecam nową, podwójną płytę Roscoe Mitchell’a „Bells for the South Side”. Nie śledzę jakoś szczególnie wydawnictw ECM, ale intuicja podpowiada mi, że to
mocny punkt w ich katalogu.