7 płyt na tydzień: mniej lub bardziej nieznane

Dziś zestaw tego, co udało mi się jak dotąd zidentyfikować jako godne polecenia tytuły z ostatniego piątku. Sporo samplingu, trochę rapowania, sztuki gramofonowej, jazzu, a nawet pop-metal na syntetycznych podzespołach, czyli zasadniczo dla każdego coś. I na pewno coś nie bardzo znanego się w tym zestawie znajdzie. 

ADRIAN YOUNGE Adrian Younge presents Linear Labs: S​ã​o Paulo, Linear Labs 2024
Proponowałbym nie bardzo się sugerować tytułem. Kalifornijski multiinstrumentalista, producent i jeden z najbardziej zapracowanych ludzi w branży (w dodatku z dobrym skutkiem) nie tyle prezentuje tu scenę brazylijską – do tej odnoszą się ledwie dwa z dziewięciu utworów – ile zapowiada różne nowe wydawnictwa, których ma w magazynku już cały pakiet. I choć to de facto kompilacja, brzmi bardziej jak parada atrakcji – tu imponujący utwór ze Snoop Doggiem (szczególnie jak na ostatnie dokonania Snoop Dogga), tam orkiestrowy hit z izraelską gwiazdą Liraz, a końcu kolejny już w dorobku Younge’a utwór z Laetitią Sadier. Coś dla każdego, a w sumie chyba najlepsza w tym tygodniu rzecz z kategorii dla wszystkich.   

CAVALIER & CHILD ACTOR Cine, Backwoodz Studioz 2024
Świetny rapowy album najbardziej zapracowanego z kolei (i też ze świetnymi efektami) amerykańskiego rapera roku. Niezły album Different Type Time wydał ledwie w kwietniu, a tu dostaliśmy kolejną płytę, zrealizowaną z duetem producenckim Child Actor. Miękki, lekki abstract hip-hop na jazzowych samplowych podzespołach. Płynie to niebywale, a przy okazji klimatem zazębia się momentami z twórczością Skalpela, który też w tym tygodniu ma swoją płytę w siódemce (czy w Knight of the East nie ma aby jakiegoś sampla z polskiej sceny? Korzyński?).     

JOHNNY COLEY Mister Sweet Whisper, Mississippi 2024 
Fantastyczny, choć późno odkrywany (niczym Lonnie Holley) poeta z Alabamy, któremu towarzyszy klubowy zespół, chyba też nie najmłodszy. On brzmi charyzmatycznie, niczym William S. Burroughs, wraz z zespołem może się kojarzyć ze stylem Toma Waitsa albo Barry’ego Adamsona, Pitchfork z kolei słyszy tu nawiązania do Angela Badalamentiego i jego soundtracków dla Lyncha. Soundtrack do Jarmuscha też dałoby się z tego wykrzesać. Może niewybitna muzycznie, ale wciągająca i bardzo stylowa opowieść o mrocznym jazzowym charakterze, poezje z zadymionego klubu.  

PHILIP JECK rpm, Touch 2024
Pożegnanie zmarłego w roku 2022 wybitnego brytyjskiego gramofonisty, który płytom rodem ze śmietnika dawał nowe, fascynujące życie. Rpm dokumentuje niezrealizowane i niedokończone przedsięwzięcia, przeróżne szkice i kolejne współprace (Jeck chętnie pracował z innymi artystami), włącznie z utworami z Gavinem Bryarsem oraz piękną poetycką odą, którą do słów wiersza Emily Dickinson I Measure Every Grief I Meet stworzyli David Sylvian i Hildur Guðnadóttir. Dla fanów muzyki eksperymentalnej – obowiązkowo.  

POPPY Negative Spaces, Sumerian 2024
Od kilku dni proponuję wszystkim tym, którzy rzucają się na nowy album Linkin Park, posłuchanie zamiast tego piątej płyty Poppy wyprodukowanej przez Jordana Fisha (znanego z Bring Me The Horizon). To działa. Nie jest to moja ulubiona muzyczna szuflada, ale zarówno na poziomie samych przetwarzanych wokali, jak i połączenia syntetycznych i gitarowych brzmień w dość popowej konwencji Negative Spaces jest albumem lepszym, a na pewno ciekawszym niż From Zero. Jest to również płyta, która zdecydowanie bardziej usatysfakcjonuje szukającego ekstremalnych wrażeń odbiorcę metalu. 

SCIONS To Cry Out in the Wilderness, Idee Fixe 2024
Album kanadyjskiego oktetu (nie licząc gości specjalnych i wokalistów), który podpowiedział mi na Facebooku świetnie zorientowany czytelnik z Kędzierzyna-Koźla. Bardzo dziękuję. Kosztowało mnie to trochę na Bandcampie, ale było warto – jest w tym wszystkim jakiś entuzjazm i spontaniczność znane z kanadyjskiej sceny lubiącej chóralny śpiew (Arcade Fire, Broken Social Scene), a zarazem jazzowa wrażliwość i ślady powinowactwa choćby z Black Country New Road, bo Scions rozbudowują formy i aranżują w różnorodny sposób swoje utwory. To na razie bardziej próbka, ale świetnie rokująca.   

SKALPEL Recut, NoPaper 2024 
Kolejne świętowanie jubileuszu, tym razem 20-lecie debiutu płytowego Skalpel celebruje albumem z remiksami młodszych (w większości) producentów. Napisać, że słabsze od oryginałów, byłoby niesprawiedliwością, napisać, że lepsze niż te klasyki – niepoprawne i ryzykowne. W końcu tamte nagrania utorowały drogę tym nowym. Oczywiście z pomysłem na remiks bywa różnie – najmocniej na początku płyty (tak do Magiery, ze wskazaniem na Pejzaż) oraz w samej końcówce, a to dość długi materiał. Są wejścia żywych instrumentów, i świetnie, a baza sampli oczywiście się tu poszerza – ten odgłos odbioru odpadów szklanych w remiksie Zuchów ewidentnie nie pochodzi z epoki debiutu Skalpela, czasy się zmieniają. Narzędzia producenckie też, więc całość pod względem dźwiękowym robi wrażenie. Można nawet krzyknąć za samplem z Behind the Curtain w wersji Expo 2000: ależ to brzmi!