W żałobie po wielkości
A zauważyliście, że do ulotności popularnych zespołów mogą się odnosić te wszystkie wielokrotnie opisywane fazy przyjmowania żałoby? Pierwsza to zaprzeczanie. „No nie, jak to, możemy napisać lepszą odpowiedź na Screamadelikę!„. Czasem nawet to wychodzi – bo szczerze mówiąc Vanishing Point lubię nawet bardziej. Druga faza to gniew. I bywa budujący, gdy prowadzi w nieco inne rejony. XTMNTR to jedna z moich trzech ulubionych płyt grupy Bobby’ego Gillespiego. Trzecia faza to próba odraczania śmierci – zespół udowadnia innym i sobie, że jest wciąż kreatywny, zwykle przy tym grzebiąc swoją legendę, bo jeśli nagrywa odpowiednio często, jest w stanie stracić resztki powabu, który miał w najlepszych momentach. A na końcu mamy depresję, która objawia się zwykle długim milczeniem. W wypadku Primal Scream było to osiem lat – najdłuższa jak dotąd przerwa między albumami w historii zespołu. Ale – jak dobrze pamiętamy – The Cure potrafili w depresji pogrążyć się na lat 16. Z jeszcze lepszym efektem końcowym. Bo Songs of a Lost World mimo pewnych niedociągnięć okazało się płytą na dłużej. Come Ahead Primal Scream nie jest może aż elektryzujące, ale przynajmniej napisane – jak się wydaje – w dość naturalny sposób, bardzo osobiste i dobrze symbolizujące fazę ostatnią: pogodzenie się.
Co z tej fazy wynika? Nie jest to album, który choćby aspiruje do miana klasyka, ale za to bywa całkiem przyjemny – w najlepszych momentach, do których zaliczają się trzy niezłe single i bezczelnie zabawowy Innocent Money. Potrafi też być nijaki. Bo uprawianie funku przez białych boomerów ro rzecz ryzykowna – nawet jeśli na basie gra całkiem nieźle czująca swing Simone Butler. Ale gdy w Circus of Life (piąty wyróżniający się moment na płycie) sekcję dętą ciągnie w stronę afrobeatu, jest miło. Gorzej gdy – jak w False Flags – Gillespie zapuszcza się na terytorium Spiritualized i okazuje się jednak cieniem tej formacji. Z Pink Floyd (Settler’s Blues) też chyba nie warto się było ścigać. Zakładam jednak, że były to wycieczki w miejsca, które weteranowi marzyło się jeszcze odwiedzić. Po stronie słuchacza też wszystko działa podobnie – pogodzenie się jest warunkiem odpowiedniego odbioru. Wszystko polega na niewygórowanych oczekiwaniach – te album Come Ahead spełnia, momentami nawet z nawiązką. A tydzień w premierach jest taki, że nic nie nastraja zbytnio do wybrzydzania.
PRIMAL SCREAM Come Ahead, BMG 2024
PREMIERY PŁYTOWE TYGODNIA
4.11 Lamina Sueños acuáticos, Mappa
4.11 Mikołaj Trzaska Eternity for a While, Instant Classic
4.11 Stick N Stones Dryland Rock, Lynx Music
4.11 XWKSH Pol-sen, Superkasety
5.11 Merope Vėjula, Stroom.tv
5.11 Načeva Jdem temným dnem, Poli5
6.11 Claire Rousay Sentiment Remix, Thrill Jockey
7.11 Jonathan Fitoussi Mobilis, Transversales
8.11 Ab-Soul Soul Burger, Top Dawg
8.11 Adrian Younge Adrian Younge presents Linear Labs: São Paulo, Linear Labs
8.11 Andrea Belfi & Jules Reidy dessus oben alto up, Marionette
8.11 Antonina Car x Niczos Toń, Coastline Northern Cuts
8.11 Baba Zula İstanbul Sokakları, Glitterbeat
8.11 Bananagun Why Is the Colour of the Sky?, Full Time Hobby
8.11 Black Rain Neuromancer, Room40
8.11 Bryan’s Magic Tears Smoke and Mirrors, Born Bad
8.11 Cahill Costello Cahill//Costello II, Gearbox
8.11 Claire Rousay The Bloody Lady, Viernulvier
8.11 Dan Melchior Hill Country Piano, Penultimate Press
8.11 Earthburner Permanent Dawn, M-Theory Audio
8.11 Emahoy Tsege Mariam Gebru Emahoy Tsege Mariam Gebru played by Maya Dunietz & String Ensemble, Live in Paris, Latency
8.11 Joanna Schumacher & Paweł Cieślak Libe EP
8.11 Joshua Idehen Mum Does the Washing EP
8.11 Kangding Ray Zero, ARA
8.11 Lanberry Heca, Warner
8.11 Len, Lancey Foux & Fimiguerrero Conglomerate, Lizzy
8.11 Make Them Suffer Make Them Suffer, Greyscale
8.11 Man/Woman/Chainsaw Eazy Peazy, Fat Possum
8.11 Matt Elliott Drinking Songs Live 20 Years On, Ici d’Ailleurs
8.11 Mulatu Astatke & Hoodna Orchestra Tension, Batov
8.11 Our Girl The Good Kind, Bella Union
8.11 Pancrace Papotier, Penultimate Press
8.11 Perila Intrinsic Rhythm, Smalltown Supersound
8.11 Primal Scream Come Ahead, BMG
8.11 SABIWA, Queimada, Nathan L. Sons of _, Phantom Limb
8.11 Sara James Playhouse, Universal
8.11 Sarah Davachi and Dicky Bahto Music For A Bellowing Room, Late Music
8.11 Soft As Snow Metal.wet, Beacon Sound
8.11 Sussan Deyhim & Richard Horowitz The Invisible Road: Original Recordings, 1985–1990, RVNG Intl
8.11 The Bad Plus Complex Emotions, Mack Avenue
8.11 The Body The Crying Out of Things, Thrill Jockey
8.11 Tides From Nebula Instant Rewards
8.11 Tim Reaper Low Energy, Movements EP
8.11 Tsunami Loud Is As, Numero Group arch
8.11 VA Like Someone I Know: A Celebration of Margo Guryan, Sub Pop
8.11 VA The Shape of Punk to Come Obliterated, Epitaph
8.11 Zane Trow Landscape, Room40
Komentarze
The Cure zagrał 3-godzinny (jak to oni) koncert 1 listopada z transmisją na żywo w YouTube. W sali koncertowej w Londynie – 3000 publiczności. Transmisję oglądało 67,000. Najpierw cała nowa płyta – i tu duża różnica brzmienia na korzyść koncertu; na płycie brzmienie jest niedobre imho, a na żywo brzmienie odpowiadało znanym standardom. Robert czasem płacze w trakcie I’ll Never Say Goodbye (patrz koncert w Zagrzebiu; utwór poświęcony niedawnej śmierci starszego brata, który był mu najdroższym przyjacielem), lecz nie w trakcie koncertu 1 listopada zakończonego na wesoło utworem Boys Don’t Cry. Pozdr.