Dziękujemy za niepłacenie
Firma Spotify opublikowała wczoraj oświadczenie, które podawali sobie z komentarzami koledzy i koleżanki w social mediach, ale jest na tyle kuriozalne, że i ja się dołączę. Firma dzieli się swoimi poważnymi obawami związanymi z zapowiedzią Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Bartłomieja Sienkiewicza, dotyczącą dodatkowego wynagrodzenia dla twórców przez muzyczne serwisy streamingowe, które miałoby zostać wprowadzone w ramach wdrożenia przez Polskę dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. Czyli w istocie wystosowała pismo o charakterze lobbingowym, próbując uniknąć dodatkowego obciążenia. Jest to dość zuchwała próba wywarcia wpływu na opinię publiczną przez największego aktualnie sprzedawcę muzyki, który przez 18 lat rośnie w siłę, choć ciągle – że tak przypomnę – nie był w stanie wypracować stabilnego modelu zysków netto. Aktualnie zmniejsza straty, licząc zapewne (jak cała sfera molochów internetowych) na eliminację konkurencji i stopniowe przejmowanie rynku. Trzeba przyznać, że rozmachu w tym oświadczeniu nie brakuje. Najmocniej na wyobraźnię działa zdanie:
W ciągu ostatnich 11 lat Spotify dokonało ważnych inwestycji na krajowym rynku muzycznym i przyczyniło się do sukcesu wielu polskich artystów.
Może ono sugerować jakiś rodzaj filantropii, podczas gdy mamy do czynienia z firmą, która na tym etapie koncentruje się na tym, by płacić więcej tym, którzy zarabiają dla niej więcej, a tym, którzy zarabiają najmniej – nie płacić w ogóle. Opłaty dla użytkowników (przed którymi oświadczenie ostrzega) już wzrosły, a od stycznia nie są rozliczane utwory, które nie osiągnęły w ciągu roku 1000 streamów. Owszem, jest to sposób na poradzenie sobie z plagą utworów generowanych przez sztuczną inteligencję, ale firma tłumaczy to – co ciekawe – koniecznością „wspierania rozwijających się artystów”. Tyle że rozwijający się to m.in. ci, którzy znajdą się pod kreską i dla których serwis de facto nie ma oferty, swoim algorytmicznym modelem promocji muzyki i brakiem sensownej współpracy z redakcjami (model serwisu WiMP – niestety, zarzucony) wpływając na upadek tradycyjnego modelu prasowej promocji i krytyki.
Może wystarczy po prostu – jak moi koledzy – zapytać głośno, gdzie są te inwestycje (oczekiwałbym, prawdę mówiąc, osobnego oświadczenia Spotify w tej sprawie). Obawiam się, że wyjaśnienia mogą mieć charakter podobnie nieklarowny co nierówne wypłaty dla artystów Spotify. Serwisu, który – przypomnijmy – masowo wykorzystuje darmowy kontent podkastowy wielu polskich autorek i autorów, finansowany przez redakcje lub za pomocą crowdfundingu (to jedno z podstawowych pól unijnej dyrektywy – w tym sensie obejmuje ona redakcje prasowe takie jak moja, z którymi Spotify powinien w myśl dyrektywy podzielić się wpływami z tytułu dystrybucji). Firma nie dzieli się też w żaden sposób z autor(k)ami playlist, choć de facto zarabia na ich pracy. A jednocześnie podpisuje osobny kontrakt na ok. 250 mln dol. (dane „Wall Street Journal”) z kontrowersyjną gwiazdą amerykańskiego podcastingu Joe Roganem, po zawarciu którego wielcy artyści – przypomnę – odchodzili ze Spotify.
Powiedziałbym więc, że dostaliśmy niemało argumentów za tym, że serwis ten – jakkolwiek wygodny i nowoczesny – jest zainteresowany nie tyle promocją muzyki, co jej brutalną monetyzacją, daje pole do sprzedaży dla wszystkich, ale zwiększa zarazem różnice zarobkowe między największymi gwiazdami a artystami mniej popularnymi. To model, który można uznać wręcz za odwrotność modelu promującego młodych i wspierającego zagrożone, trudniejsze sektory rynku (a takiego powinno bronić ministerstwo). Pośrednio to właśnie Spotify – i jego konkurencja, niestety wspólnie z dużymi wytwórniami zainteresowanymi akcentowaniem tej łatwej i zyskownej w masie formy dystrybucji – doprowadziły do tego, że sprzedaż muzyki przestaje być głównym źródłem utrzymania większości artystów. Stają się nim koncerty i merch. Oraz oczywiście wydawnictwa fizyczne – dla tych, których publiczność ich nie porzuciła. Dobrze, żeby minister Bartłomiej Sienkiewicz miał tego świadomość.
Do tego przegadanego wpisu dołączam dziś płytę duetu Fronda (Michał i Robert Śliwka), który wydaje się idealnym przykładem tytułu <1000. Album jest dostępny na Spotify i jak najdalszy od pracy AI – Alpy układają się w osobistą opowieść dźwiękową, coś z pogranicza słuchowiska muzycznego, o wyjeździe ich dziadka do Szwajcarii. Materiał audiowizualny z wycieczki – z głosem przyjaciela dziadka, który z fotela samochodu opowiada o tym, co widać za oknem – został odnaleziony na starej kasecie VHS. A współczesna ilustracja dźwiękowa poszła w stronę to dark ambientu, to muzyki syntezatorowej inspirowanej – jak się wydaje – szerokimi plamami akordowymi z nagrań Vangelisa. Pojawiają się jednak także instrumenty perkusyjne czy głosy. Słychać i czuć w tym przeszłość, retrospekcję czy sugerowaną przez wydawcę duchologię. Z czasem Fronda buduje wokół tych opowieści dramaturgiczne napięcie – rodzinna wycieczka staje się wyprawą w nieznane, góry stają się nieprzystępne, groźne. A opowieść dziadka zamienia się w opowieść wnuczków, którzy to wszystko, czego nie znaleźli na starej kasecie, musieli sobie wyobrazić. Robi to spore wrażenie, trzyma klasę jak wszystkie wydawnictwa Opus Elefantum i zasługuje na coś więcej niż odsłuch w streamingu. Bo trudno mieć coś przeciwko samemu streamingowi – pod warunkiem, że jest częścią systemu, a nie dominantą, w dodatku wygrażającą innym. Rynek zawaliłby się bez artystów i wydawców, dystrybutor zawsze się znajdzie, za czasów bohatera Alp też wszystko działało.
FRONDA Alpy, Opus Elefantum 2024
Komentarze
Spotify? pffffftttt, nawet FLACzków nie potrafią / nie chcą strumieniować. W trzeciej dekadzie XXI w.
Podobno Spotify wycofało się z rosyjskiego rynku w marcu 2022r. Jednak dzisiaj nadal w tej aplikacji odnajdziemy np. Olega Gazmanova, jednego z czołowych artystów wspierających Putina. Te propagandowe hymny nadal są dostępne w Spotify. I z tym mam problem.
Nie będę z Panem polemizował, bo moja znajomość showbizu przy Pańskiej to znajomość zerowa. Ale serio, chciałby Pan, żeby płacili autorom playlist? Mnie też? Za zabawę? Dla mnie dobrze, że są. Za 20-25 zeta/m-c mam dostęp do całej biblioteki ECM i to mi wystarczy. Pół wieku temu za jedną płytę płaciłem pół swojej pensji i to dopiero było chore. A Youngowi (Neilowi) przeszkadza Rogan na Spotify, a shit wszelaki na YouTube już nie?
Szampon – idź umyj włosy i przestań bredzić o rzeczach, o których nie masz najmniejszego pojęcia,bo sam jesteś ofiarą propagandy. Przypuszczam, że nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. I z tym mam problem.
Dobrze, proszę mi więc wytłumaczyć czego nie rozumiem i o czym nie mam pojęcia.
Szampon (kto wymyśla sobie takiego nicka?) – zacznijmy od tego, że czepiasz się Spotify, bo promują rosyjskiego artystę, wspierającego Putina. A dlaczego nie mogą tego robić? To przecież platforma muzyczna, a nie polityczna, więc dlaczego nie mogą tego robić? Ja mam problem z wieloma artystami, którzy wspierają (wspierali) Obame, Clintona, Busha czy teraz Bidena, z których wielu dopuściło się zbrodni wojennych, ale na myśl by mi nie przyszło, aby ich w jakiś sposób bojkotować. Bo co – my uważamy się tymi,, dobrymi „, a Rosjanie są tymi,, złymi”,(oni uważają odwrotnie) których należy banować, hejtowac we wszystkich dziedzinach? Nasza moralna pycha jest tak samo infantylna, odrażająca, jak i zakłamanie oraz nieświadomość, czy po prostu naiwność, jak łatwo można plebsem manipulować
@bois –> Nie wyciągam ręki, tylko sygnalizuję, w jaki sposób Spotify wykorzystuje darmową pracę innych. Co do ECM-u – oczywiście, są tu za niewielkie pieniądze, ale gdyby nie sprzedaż CD, to już dawno by zakończyli działalność, ten model działania (drogie sesje nagraniowe, wysoka jakość) jest nie do utrzymania ze streamingu. Najnowszy John Surman zarobił dotąd w Spotify – szacuję na podstawie liczby streamów – jakieś 400-500 zł.
@Bartek Chaciński
Ja nie idealizuję Spotify. Jednakże dla mnie, zwykłego, starszego sluchacza, pamiętającego czasy przejściowych problemów ze sznurkiem do snopowiązałek, ten serwis to
skarb. A w życiu na płyty wydałem już mały majątek. I nie tylko na płyty. Abonament rtv, SPATIF (bezpośrednio i pośrednio) i inne. Proszę też wziąć pod uwagę, że często odsłuchuje się płyty na Spotify z ciekawości (jak kiedyś w sklepach płytowych, gdzie kupowało się jedną na dziesięć). Kiedyś był problem z dotarciem do słuchacza, bandy rozdawały płyty po koncertach (jak je miały -płyty i koncerty). Płacono by być słuchanym, dziś wszyscy chcą zarobić. Spotify to może i nienażarty kapitalistyczny rekin, ale… W końcu można powiedzieć nie. A ECM tam jednak od iluś lat jest i ma jakiś powód.
Korekta, ZAIKS, nie SPATIF.
Miło, że artykuł stawia na pierwszym miejscu artystów, ale akurat artyści na tej zmianie straciliby najwięcej. Ogólnie straciliby wszyscy uczestnicy rynku, także słuchacze, Spotify najmniej, wykonawcy najwięcej, jeśli ziszczą się zapowiedzi Ministra.
@bois –> Zgadzam się co do tej perspektywy: streaming to dobre narzędzie do poznawania nowej muzyki i pierwszego odsłuchu (jak kiedyś w sklepie). Sugeruję tylko, że jako narzędzie monopolizujące rynek powinno podlegać pewnej presji i ograniczeniom, w pierwszej kolejności ze strony artystów i wydawców. Co do ECM – długo zwlekali, weszli do streamingu dopiero w 2017 r., czyli dość późno, na mocy umowy dystrybucyjnej z Universalem – nie znamy tych negocjacji, ale jak znam Eichera, trzeba go było przekonywać. 🙂
Ok, purytanizm i tradycyjne podejście do dystrybucji muzyki nic w dzisiejszych czasach nie pomoże. Nawet Manfred Eicher musi się dostosować do aktualnych wymogów i tendencji dyktowanych przez współczesne wymogi rynkowe,,chociaż przypuszczam, że tradycyjnie konserwatywna klientela ECM dysponuje jednak większym budżetem (w przeciwienstwie do młodzieży, która uzależniona jest od relatywnie tanich portali streamingowych) i może sobie bardziej pozwolić na regularne zakupy wydawnictw tego labela.
Zgubiłem ostatnio kartę do której miałem podpięte konto w spotify. Oczywiście zapomniałem o tym i po uruchomieniu programu w dniu pobierania płatności dostałem info, że w przypadku braku płatności konto zostanie przeniesione z poziomu premium do podstawowego. Byłem akurat w aucie nie miałem czasu na podpinanie nowej karty. Okazało się, że spotify niby działa, ale podczas odtwarzania każdy utwór zacina się co kilkanaście sekund. Nie sprawdzałem regulaminu, ale chyba mogliby umożliwić normalny odsłuch do końca dnia poboru płatności.
Руфус Сьюэлл – to chyba prawidłowy nick.
@Bartek Chaciński
Ograniczenia? Ja już nie życzę sobie żadnych na tej niwie Pierwszą z płyt ECM-u kupiłem w roku, w którym Pan się urodził. Jej fragment usłyszałem w Trójce, w Trzech kwadransach jazzu. Taki był wtedy research. Dowiedzieć się o czymś, to był pierwszy sukces. Potem kasa, niemała. A na końcu szukanie kogoś, kto Tam jedzie i będzie szukał sklepu z tą płytą…Romantyczny horror. Przy okazji dziękuję za wszystkie muzyczne inspiracje i proszę o kolejne. P.S. Nie tylko ECM-u słucham
Nieśmiało zauważę, że Spotify (w wersji płatnej) jest oczywiście bardzo wygodne, tak jak wygodny jest Uber/ Uber Eats i inne tego typu usługi, skoncentrowane na komforcie użytkownika za cenę wyzysku dostawcy usługi. „Mnie jest wygodnie” to nie jest wystarczający argument w świecie monopoli i oligopoli dominujących rynek. Korpo się obrazi i zrobi się natychmiast bardzo niewygodnie. Dlatego albumy kupione przez Bandcamp zapisuję na dysku.
@Woyt
Ale co ja, abonent, mam począć wobec sporu „korpo versus wyzyskiwani”? Płacę co miesiąc równowartość paczki fajek, mogę płacić jak za dwie. Ale czy to rozwiąże problem? A co na to inni?