Miękka maszyna
Zacznę od ważnego stwierdzenia, bo już widziałem tego rodzaju klasyfikacje: nagrania L’ Rain nie są muzyką eksperymentalną. Warto się oduczyć pewnego smutnego uproszczenia – że jeśli dużo się na płycie dzieje w warstwie pomysłów aranżacyjnych i brzmieniowych, to jest to z miejsca eksperyment. I że jeśli coś jest zbudowane na pętlach dźwiękowych odtwarzanych wspak, to od razu trafiamy do studia eksperymentalnego. W czasach edycji muzyki w komputerze pewne gesty oznaczające kiedyś studyjną dłubaninę są na wyciągnięcie ręki. Oczywiście, trzeba się wykazać fundamentalną odwagą, żeby je wykorzystać. A tym bardziej – żeby uczynić z nich stały element swojego stylu. A Taja Cheek ma indywidualny styl: robi to, co biali twórcy czerpiący garściami z muzyki artystów czarnoskórych, tylko wspak. Muzykę, która wychodzi z soulu i R&B formuje w dość swobodny sposób, wykorzystując elementy współczesnej psychodelii, a nawet awangardowe niegdyś gesty subtelnych w tej wersji i kolaży dźwiękowych. Na trzeciej płycie I Killed Your Dog rzecz nabiera najdojrzalszego – a zarazem najatrakcyjniejszego – charakteru. I jest dla soulu tym, czym dla jazzu były nagrania Soft Machine z końca lat 60.: swobodnym łączeniem go ze środkami muzyki eksperymentalnej, ale w obrębie piosenkowej formuły. Po ponad pół wieku jest to zabieg ciekawy, ale już nie wywołujący szoku innowacyjnością.
Co innego poszukiwania. L’ Rain – jako multiinstrumentalistka (rzadko wciąga do pomocy innych, jednym z wyjątków jest na nowej płycie trębacz Ambrose Akinmusire) i producentka – z całą pewnością poszukuje, co oznacza różnego rodzaju próby i otwartość na błędy. Po raz kolejny skutkuje to albumem, na którym momenty zachwycające sąsiadują z elementami mającymi charakter przerywników realizujących zadanie przeprowadzenia nas od pomysłu do pomysłu. Dzięki nim całość, niezbyt długa, 36-minutowa płyta, ma niezły flow. Ale kotwicami pozostają dla niej i tak kompozycje Pet Rock oraz 5 to 8 Hours a Day (WWwaG). Utwory jednak stosunkowo tradycyjne – ten pierwszy bez trudu można sobie wyobrazić w repertuarze np. D’Angelo. Ten drugi mocno wychodzi poza idiom soulu – kierunek wydaje mi się tyleż ciekawy, co już jednak bardziej zatłoczony, choć przecież zawsze przyda się bardziej popowa wersja Grouper. Bo owszem, cały album pachnie trochę malizną i nie przynosi przełomowych eksperymentów, ale ciekawie zszywa nurty i jest taką płytą, jakich bym dziś oczekiwał od otwarcie myślących twórców muzyki popularnej.
L’RAIN I Killed Your Dog, Mexican Summer 2023
Komentarze
ALVA NOTO – HYbr:ID II – warto.