Wyższe stany skupienia
Grupa Lotto jest wyjątkowa i świetna – zostało to już powiedziane parokrotnie, nie tylko tutaj, więc miejmy to za sobą, żeby skupić się na konkretach. Bo teraz coś, co mogłoby być krótkim dowcipem o grupie Lotto – nie mogła się skupić na jednym projekcie, więc opublikowała dwie płyty naraz. Być może już je słyszeliście, bo płyty Axolotl i Summer ukazały się w ostatni piątek. I być może jak ja jesteście trochę rozproszeni: od czego zacząć, z czym to jeść i tak dalej. W notce towarzyszącej płytom znalazłem nawet stosowne ostrzeżenie: Wydając teraz jednocześnie dwa całkowicie różne materiały, mogą wywołać niemałe zakłopotanie zarówno u słuchaczy, jak i wśród chętnych do szufladkowania i definiowania dziennikarzy czy blogerów. Jako dziennikarz i bloger jednocześnie muszę więc być nawet podwójnie zakłopotany. Tym bardziej że ani jedna, ani druga z płyt Lotto nie jest dokładnie tym, czym ta grupa była chwilę wcześniej. Powiem więcej: najwyraźniej grupa Lotto – czyli niezmiennie: Mike Majkowski, Paweł Szpura i Łukasz Rychlicki – trochę się już zmęczyła tym, czym była wcześniej.
Zacznę od tej późniejszej, czyli nagranego w sierpniu 2022 r. Summer. Słuchane jeszcze w wersji cyfrowej, utwory te wyświetliły mi się jako „Acoustic Trio”. Bardzo słusznie. Nawet nie trzeba dalej szufladkować – jest to bowiem akustyczna wersja Lotto. Gdyby zaproszono tę zacną formację do MTV Unplugged, co się zapewne nie wydarzy, tak bym to sobie wyobrażał. Z jednej strony sto procent Lotto, z drugiej – słyszałem jeden z popandemicznych koncertów tej formacji i brzmiała najmocniej, najgłośniej jak dotąd, rozumiem więc w pełni chęć wyciszenia. W tej koncertowej wersji zespół oddalał się jednak trochę od idiomu muzyki transu i skupienia, do której tu wraca z dość dużym zapałem. A Summer, wbrew pozorom i tym skojarzeniom z MTV, nie jest najłatwiejszą pozycją w dyskografii tria – jest płytą bodaj najbardziej wsobną, najmocniej skoncentrowaną na wzajemnym słuchaniu i relacji między instrumentalistami. Nie jest to też, przyznaję, album, który w pełni mnie usatysfakcjonował.
Inaczej z Axolotlem. Tu całość zlepiona jest z najkrótszych jak dotąd bloków, interwałów skupienia, które dość jednoznacznie kojarzą mi się z sytuacją wczesnocovidową, kiedy czasu na poszukiwania było dużo, ale rozproszenia wynikające z różnych czynników – wyjątkowo mocne. A przy okazji kojarzy się to z pracą zdalną. Bo wprawdzie rzecz nagrana została w studiu (przez Adama Sołtysika z Dynasonic, co ma pewien wpływ na brzmienie), to jednak robi wrażenie zestawu kompozycji rodem z pandemii – zespół pracował nad całością niczym nad wspólnym, bardziej jeszcze grupowym przedsięwzięciem (takie bywały często efekty sesji online), pozbywając się z większą łatwością scenicznych atrybutów i z większą łatwością (znów: paradoksy online’u) zapraszając gości. Tutaj muzycy odrzucili swoje podstawowe instrumenty na rzecz elektroniki, pojawiły się gościnne wejścia wokalowe (Antonina Nowacka, Lazy Dolphin), Emil Pietrzyk gra na shakuhachi w dwóch utworach. Trzynastka utworów przynosi wracające elementy, co ją uspójnia, i została dobrze zlepiona studyjnym klejem. Wspomniane brzmienie jest dość surowe i posępne, momentami razi chłodem, ale z czasem nauczyłem się ten album doceniać, a nawet bardzo lubić. Ostatecznie wracałem do niego dużo częściej niż do Summer, a nawet więcej – to w nim upatrywałbym jakiejś przyszłości tej formacji, która znalazła się na naturalnym rozdrożu: w swojej minimalistycznej konwencji powiedzieli już zwyczajnie bardzo dużo.
Miałem przy okazji namawiać do słuchania innych nowych albumów skupionych na specyficznej odmianie transu – Resolve Arnolda Dreyblatta & The Orchestra of Excited Strings, a do tego opublikowanej przed kilkoma dniami świetnej płyty Julii Reidy (niebawem wystąpi na Unsoundzie) i The Pitch Neutral Star. Kto wie, czy ta druga nie jest idealną pozycją dla fanów Lotto z wczesnego okresu, a na pewno pokazuje, że ten zespół nie jest daleki od tego, co się dzieje na świecie i bynajmniej nie jest formacją reagującą na tendencje światowe, tylko raczej je kreującą. Ale nie napisałem o powyższych albumach (może jeszcze do nich wrócę), bo mam chyba to samo, co Lotto – też chciałbym czasem robić kilka rzeczy naraz, a powinienem pewnie szukać choćby krótkich interwałów głębokiego skupienia.
LOTTO Axolotl, Gusstaff 2023
LOTTO Summer, Gusstaff 2023