Dźwięk nieobecny
Taki tytuł nosi ta płyta – Suono Assente. Jedna z najciekawszych, jakich miałem okazję posłuchać w tym tygodniu, nagrana przez duet muzyków znanych ze współpracy w Vanishing Twin – choć nie wiem, czy to zespół aż tak znany, by skutecznie przybliżać tych dwoje. W każdym razie tam się spotkali japoński basista Susumu Mukai (Zongamin) oraz włoska perkusistka Valentina Magaletti. Tę drugą znamy z mnóstwa innych składów, a także z eksperymentalnych przedsięwzięć własnych – i wspólnych, jak choćby niedawne Weavings na Unsoundzie. Godna jest osobnej rozprawki choćby za sprawą przedsięwzięcia zatytułowanego Batterie Fragile, w ramach którego grywa na specjalnie skonstruowanym delikatnym – jak w nazwie – zestawie zrobionym z porcelany. Ale płyta Suono Assente nagrana pod szyldem V/Z jest dobrym punktem startowym jako krótki program relatywnie prostych utworów potwierdzających, że mało kto ma takie wyczucie perkusyjnego brzmienia.
Magaletti wychowywała się na MTV i muzyce lat 80., w dużej mierze post-punkowej, wymieniała wśród swoich inspiracji choćby wczesne lata The Cure (czyli bardzo zdolnych amatorów). I do tej pasji odnosi się Suono Assente. Mocno dubowy album z oczywistym dla mnie odniesieniem nie tyle do Cure’ów, co raczej do Bauhausu, w którym więcej już momentami dubu niż post-punku, a przy tym więcej grozy. Bo ta wydaje się w działaniach Magaletti nie bez znaczenia – może przyczynił się do tego jeden z jej nauczycieli perkusji, Agostino Marangolo z grupy Goblin odpowiedzialnej za soundtracki do filmów Dario Argento?
Cały zestaw, zrealizowany z udziałem m.in. Cathy Lucas (także Vanishing Twin), ale też Coby’ego Seya, przynosi poezję skromnego brzmienia wczesnych lat 80. – może także za sprawą masteringu kolejnej zdolnej brytyjskiej Włoszki, Marty Salogni – i nawiązania do nurtu, który mnie kiedyś fascynował i do dziś wydaje się osobny, charakterystyczny i mało doceniony, czyli formacji, które kontynuowały w zmiękczonej, bardziej tanecznej czy wręcz bardziej popowej postaci styl Bauhausu – Tones On Tail czy Love and Rockets. W takich utworach jak Habadash czy Plants No Virtues tkwi potęga prostego postpunkowego groove’u. W Caffe Giallo Magaletti daje popis kapitalnego minimalistycznego, niemal metronomicznego bębnienia, zresztą są tu momenty, gdy można zachodzić w głowę, czy to są w ogóle partie żywej perkusistki. Niby muzyka, po której nie zostaje nam wiele w pamięci, a jednak ten magiczny składnik unosi się w powietrzu. Drobne wydawnictwo, które łatwo przegapić. A nie warto.
V/Z Suono Assente, AD93 2023