Normalizacja metalu [zapasy na drogę, vol. 4]
Grupę Voivod po raz pierwszy usłyszałem w radiowej Dwójce. Może się to wydać dziwne, ale w zupełnie inaczej ukształtowanej ramówce Programu II Polskiego Radia była w latach 80. audycja Muzyka Młodych, w której Marek Gaszyński prezentował całe albumy z muzyką metalową. Tytuł Dimension Hatröss miałem więc zarejestrowany – o ile dobrze pamiętam – wraz z charakterystyczną zapowiedzią Gaszyńskiego, którego „s” dodawało demoniczności i tak strasznie brzmiącemu tytułowi. Thrash metal był absolutnym hitem – do tego stopnia, że zaowocował pierwszymi płatnym zajęciem, jakiego podjąłem się w życiu: dzięki posiadanemu dwukasetowemu magnetofonowi za drobną opłatą przegrywałem nagrane w radiu płyty. Nie wiem, czy Voivod cieszył się wtedy zainteresowaniem – prędzej już eksponowana ostatnio (ku emeryckiej uciesze, jak cały serial skądinąd) w Stranger Things Metallica. Ale trzeba było czuwać o dziwnej porze – bodaj 14.00 (proszę sobie wyobrazić: nie dość, że Dwójka, to jeszcze w porze obiadowej) – i nagrywać, ile wlezie. Rocznicowy boks (kanadyjskiej grupie stuknęło właśnie 40 lat) przyjmuję więc z niejakim wzruszeniem: nie trzeba nic przegrywać, a jeśli komuś się nie chce wyjmować płyt z pudełka, może zgrać zawartość pendrive’a nazwanego Körgull the Exterminator i słuchać z komputera. Zasadniczo niczego się nie da zarzucić – tylko kaset brak.
Wydawnictwo pojawia się w pracowitym dla Kanadyjczyków okresie: zespół artystycznie przepracował pandemię, wydając w lutym niezły album Synchro Anarchy. Wcześniej regularnie nagrywał, podźwignął się nawet po utracie gitarzysty Denisa „Piggy’ego” D’Amoura (zmarł na raka w roku 2005), a przez kilka lat grał z grupą były basista Metalliki Jason Newsted. Nie są jednak dla mnie taką atrakcją, jaką byli w czasach płyt zebranych na Forgotten In Space. A zestaw zawiera albumy wydane przez Noise Records, przed przejściem zespołu pod skrzydła MCA, czyli Rrröööaaarrr, Killing Technology, Dimension Hatröss. Do tego DVD z wywiadami i fragmentami wczesnych występów na żywo, cały koncert zarejestrowany w październiku 1986 w Montrealu oraz poszerzone zestawy niepublikowanych nagrań demo z sesji poszczególnych albumów.
Voivod jako przybysze spoza epicentrum thrash metalu mieli kilka poważnych obciążeń – zdaje się, że prasa metalowa nie zawsze podchodziła do nich entuzjastycznie. Ale też kilka zalet: francuskojęzyczny Quebec był polem ekspansji francuskiej kultury komiksowej, do której nawiązywały oryginalne (na tle reszty ówczesnych metalowców) koncepcje plastyczne perkusisty Michela „Awaya” Langevina. Poza tym – trochę chyba śladem Rush, na których uczył się D’Amour – Kanadyjczycy szli nie tyle w stronę horroru (jak większość), co raczej w kierunku science fiction. Poza tym horror, jeśli już był, pozostawał namacalny i odnosił się do teraźniejszości. Killing Technology inspirowane było fiaskiem technologii: wybuchem w Czarnobylu i katastrofą promu Challenger.
Dimension Hatröss sygnalizuje odnajdywanie własnej ścieżki w tłumie thrashmetalowych kapel, bliżej prog-rocka. Wcześniej mamy do czynienia z rozkosznym zbłąkaniem stylistycznym, charakterystycznym zresztą dla wielu wykonawców drugiej połowy lat 80. O ile na Killing Technology brzmi momentami jak album hardcore’owy, to po Dimension Hatröss do repertuaru zaczną trafiać autorskie wersje utworów King Crimson i Pink Floyd. Od początku nie tyle słychać, co raczej widać wpływ (być może zapośredniczony) francuskiej Magmy i spore otwarcie na wynalazki brzmieniowe – od przetwarzania wokali pojawiającego się na Killing Technology, po sampling na Dimension Hatröss. Przebicie się dziś przez najwcześniejszy w zestawie Rrröööaaarrr może być jednak sporym wyzwaniem. Jedno jest pewne: brzmi dziko także dziś. Ale wszystkim tym, którzy będą się jeżyć na dźwięk tej muzyki spontanicznie uformowanej w latach metalowej hossy, warto przypomnieć, że już dawno została znormalizowana za sprawą prezentacji wczesnym popołudniem w publicznym radiu.
VOIVOD Forgotten In Space, BMG 2022
Komentarze
Muzyka Młodych…. Często trzeba było ,,zwalniać” się z lekcji, żeby nagrać jakąś thrashową nowość, chociaż jeśli dobrze pamiętam audycja powtarzana była w niedzielę o 7:10 rano, więc zawsze była druga szansa. I te przekomarzania redaktorów Gaszyńskiego i Demkiewicza…
Eh, Voivod….
Zespół poznawałem w kolejności częściowo odwrotnie chronologicznej – najpierw Angel Rat (produced by Terry Brown 😉 ), który w porównaniu z Killing… wkraczał niemalże w obszary adult contemporary. Potem Nothingface i dopiero potem otworzyły mi się oczy (za cenę przytępionego słuchu) przy Dimension.
Poważna muzyka, wyraźnie rozpoznawalny styl. Chłopcy nie tylko słuchali Rush, ale kopiowali progresje akordów od tyłu m.in. z Relayera (to przeczytane chyba w Guitar Playerze). No i cudownie przestawione akcentowanie niektórych słów przez Snake’a.
Really good shit.