Liryka kanciasta
Paszporty Polityki trochę zaburzyły w tym tygodniu publikacje notek na blogu. Ale przecież nie one są powodem mniejszego, momentami trochę usypiającego styczniowego (bez)ruchu w krajowej muzyce – chciał go przerwać Marek Suski propozycją grania w radiu w 80 proc. muzyki polskiej, wyśmiewanym pewnie w pierwszej kolejności przez samych polskich artystów, których w krótkim czasie pozbawiłby części stacji radiowych i idącej za nimi promocji. I skazał na globalne kanały streamingowe, gdzie znani mają jeszcze lepiej, a nieznani jeszcze gorzej. Ale jednak ukazują się ostatnio pierwsze ważne płyty w tym roku – i to krajowe. I dlatego z przeniesienia kilka słów o premierze jeszcze z zeszłego tygodnia, ale istotnej, po czym lista premier już z tego piątku.
Po radiowej emisji Spadochroniarza grupy Marcel Baliński Trio jeden ze słuchaczy wyręczał nas uwagą, że brzmi to, jak gdyby pianista się wahał. Drugi przypominał Mazurki Marcina Maseckiego. Zaczęło się od naszej (prowadzących = HCH) uwagi, że Baliński, którego Opalenizna i wiatr prezentuje jednak w pierwszej kolejności – mimo tych wszystkich deklaracji, że to trio budowane na nieco innych prawach – jest ciekawym kontynuatorem pewnej polskiej szkoły, z Maseckim i Grzegorzem Tarwidem jako poprzednikami. Szkoła ta pewne formy rytmicznego zacięcia, znane z innych gatunków, tych wykorzystujących gotowe tworzywo w rodzaju taśmy czy winyla, traktuje w sposób naturalny. Ale zarazem za normalność uznaje prezentowanie jazzowej formy z harmonicznymi, a czasem i artykulacyjnymi naleciałościami muzyki poważnej. Szanuje melodię, ale lubi ją dekonstruować na bieżąco. I ukrywa emocjonalność pod specyficznym rodzajem cool, a bardziej może po prostu chłodu – bez wielkiego ciepła i salonowej miękkości, ale na luzie.
Nie znaczy to, że sześć utworów składających się na debiut tria Balińskiego brzmi źle. Przeciwnie. To brzmienie demonstracyjnie wręcz hi-endowe (nagrano album w Tonn Studiu w Łodzi, skąd zresztą pochodzi Baliński), w którym wszelkie toporności dynamiczne partii pianina czy Yamahy PSR oczywiście wychodzą w sposób nawet bardziej demonstracyjny, ale uzupełniane są równie dynamiczną pracą urozmaiconej brzmieniowo perkusji (i wibrafonu) Krzysztofa Szmańdy oraz kontrabasu Franciszka Pospieszalskiego. I tu, podobnie jak na albumach sekstetu kierowanego przez tego ostatniego muzyka, może się zdarzyć wszystko. Sporo też w nich nieco wariackiego poczucia humoru (z tym chóralnym śpiewem w Spadochroniarzu). Baliński momentami, jak to słyszałem czasem u Tarwida, potrafi się przełączyć w tryb ludzkiego sekwencera i włącza w dekonstrukcyjną zabawę sekcję (utwór tytułowy). Potrafią zarazem, nie wychodząc zanadto z tej konwencji, oczarować brzmieniem bardziej smooth w formule, jaką łatwo sobie wyobrazić w muzyce elektronicznej (Nienamolny aksamitny). A końcowe Wariacje wydają się równie wciągającym połączeniem sowizdrzalskiego chaosu z kanciastą liryką w proporcjach, których chce się i warto słuchać. Ta ostatnia uwaga zresztą pasuje do całego albumu – szorstkiego może w pierwszym kontakcie, ale za to niebanalnego przy kolejnych.
MARCEL BALIŃSKI TRIO Opalenizna i wiatr, Marcel Baliński Trio 2022
PREMIERY PŁYTOWE TYGODNIA
17.01 Kevin Drumm Summertime, EP
18.01 Bzdet Nie ma nic
18.01 Claptrap Adulting ,Unjenesaisquoi
19.01 Beach House Once Twice Melody: Chapter Three, Sub Pop EP
20.01 Arkadiusz Salwowski Yaxilamhs, Loża Oficyna
20.01 Joana Gama & Luís Fernandes There’s No Knowing, Holuzam
20.01 Mirt • Ter Rain Over the Forest Pond, Saamleng
21.01 Akira Sakata / Takeo Moriyama Mitochondria, Trost reed.
21.01 Alexander Hawkins Mirror Canon Break A Vase, Intakt
21.01 Aurora The Gods We Can Touch, Decca
21.01 Bad Boy Chiller Crew Disrespectful, Relentless
21.01 Billy Talent Crisis of Faith, Warner
21.01 Biosphere Shortwave Memories, Biophon
21.01 Boris W, Sacred Bones
21.01 Boy Harsher The Runner OST, Nude Club
21.01 Christina Aguilera La Fuerza, EP
21.01 DJ Python Club Sentimientos vol. 2
21.01 Dwa Sławy Z archiwum X2, Universal
21.01 Eiko Ishibashi For McCoy, Black Truffle LP (DL już jest)
21.01 Eric Nathan Missing Words, New Focus
21.01 Hania Rani Live from Studio S2 (Complete Session), Gondawana
21.01 HTRK hTRKRTIO Live at Loop, N&J Blueberries
21.01 Jake Xerxes Fussell Good and Green Again, Paradise of Bachelors
21.01 Jana Horn Optimism, No Quarter
21.01 John Mellencamp Strictly A One-Eyed Jack, Republic
21.01 John Zorn, Bill Laswell The Cleansing, Tzadik
21.01 Jordina Millà & Barry Guy String Fables, Fundacja Słuchaj
21.01 Kenny G New Standards, Concord
21.01 King Gizzard & The Lizard Wizard Butterly 3001
21.01 Maria Moles For Leolanda, Room40
21.01 Michael Rother & Vittoria Maccabruni As Long as the Night, Groenland
21.01 Palace Shoals, Fiction
21.01 Pan Daijing Tissues, PAN
21.01 Reptaliens Multiverse, Captured Tracks
21.01 Sana Shenai Warm Former, Les Albums Claus
21.01 Satoko Fujii & Joe Fonda Thread of Life, Fundacja Słuchaj
21.01 Silverbacks Archive Material, Full Time Hobby
21.01 Som The Shape of Everything, Pelagic
21.01 The Soundcarriers Wild
21.01 Tiago Sousa Organic Music Tapes Vol.1, Discrepant
21.01 Tim Berne, Gregg Belisle-Chi Mars, Intakt
21.01 Yard Act The Overload, Island
21.01 Years & Years Nightcall, Polydor
Komentarze
Biosphere – Shortwave Memories – warto.
„wyśmiewanym pewnie w pierwszej kolejności przez samych polskich artystów, których w krótkim czasie pozbawiłby części stacji radiowych i idącej za nimi promocji”
O co tu chodzi p. Bartku? Więcej PL muzyki, mniej pieniędzy?
Jeszcze taka premiera z 21 stycznia: Mud Spencer „Fuzz Soup”. Europejczyk w Indonezji tworzy instrumentalny psychodeliczny hard rock mocno zakorzeniony w klimatach sprzed pół wieku.
@Jan Zorn –> 50-procentowy limit z obligiem 80 proc. polskiej muzyki w dzień jest pozornie bardzo miłą rzeczą. Też jestem za wspomaganiem artystów. W praktyce jest to jednak młot na komercyjne stacje radiowe, za którymi nie przepadam, ale które mają jakieś znaczenie promocyjne (wywiady z artystami, patronaty itd.) i informacyjne (na tym akurat rządowi nie zależy zbytnio). Dlaczego? Przy takich proporcjach ich słuchacze odejdą do streamingu. Albo do stacji internetowych, niekontrolowanych przez KRRiT. A komercyjne stacje naziemne ograniczą działalność.
Druga strona medalu to oczywiście tantiemy – będzie ich więcej dla polskich artystów. Pytanie – dla których. Radio pracuje na playliście, to zasób ograniczony, jeśli chodzi o paletę nazwisk. Łatwo to zaobserwować w nocnych emisjach RMF czy Zetki, kiedy wypełniany jest zapisany w tej chwili udział 33 proc. polskiej muzyki (imho wystarczający w zupełności). Warto czasem sprawdzić, co tam leci – według moich obserwacji, głównie lata 90., piosenki wylansowane przez te same stacje ćwierć wieku temu. I ich autorzy, owszem, odczują pozytywny wpływ reformy. 🙂
@Bartek Chaciński
Logiczne, choć skomplikowane – ustawa do poprawki. Ale nie zaszkodzi, jak będzie więcej Szamburskiego w dwójce
W zagranicznych stacjach radiowych – brytyjskich, francuskich, czeskich i tak dalej – zdecydowana dominacja krajowej muzyki jest normą i nikt się temu nie dziwi. Niestety obawiam się, że u nas mogłaby to być dominacja disco polo, bo raczej nie Szamburskiego. Stacji komercyjnych i bez tego nie da się słuchać bez odruchu wymiotnego, więc ich przeżycie jest mi obojętne. Inna sprawa, że w 2022 roku rozgłośnie radiowe to mniej więcej taki sam relikt jak dziennikarstwo muzyczne. Muzyki w natychmiastowym zasięgu ręki jest tak dużo, że pozwalanie, aby ktoś inny decydował o tym, czego mam słuchać w danym momencie, wydaje się bezcelowe.
@massimiliano 100% zgody co do stacji zwanych komercyjnymi. Jednak ja lubię czasem, jak 2 program PR decyduje co mam słuchać… ale to jedyne takie miejsce
@Jan Zorn –> Bardzo skomplikowane. Szamburskiego to nie dotyczy, przynajmniej nie w pozytywnym sensie. W wersji instrumentalnej nie podpada pod ustawowe poprawki (bo te dotyczą utworów słowno-muzycznych), a w wersji piosenkowej (fado) jest nie po polsku, więc nie jest liczony jako polskojęzyczny… Ale z Dwójki raczej nie zniknie 🙂
Słowo „kanciasta” rzeczywiście dobrze do muzyki z tego albumu pasuje. Oczywiście nie w pejoratywnym znaczeniu.
Co do wariackiego poczucia humoru: gdy w „Spadochroniarzu” wszedł chór, pomyślałem o Franku Zappie. W trakcie innego utworu przypomniał mi się Keith Emerson.