Słowo na niedzielę: ten wpis źle się zestarzeje
Po pierwsze, White Elephant, ten utwór Nicka Cave’a z najnowszej płyty Carnage, nagranej z Warrenem Ellisem. Czyli w składzie bardzo zbliżonym do dwóch poprzednich albumów, na których Ellis odgrywał najważniejszą rolę. Wcześniej wspólnie podpisywali jako duet tylko ścieżki dźwiękowe, ale tak naprawdę Ellis jest prawą ręką Cave’a we wszystkim, co ten robi, już od dobrych kilkunastu lat. Płyta nie jest może tak porywająca jak dwie poprzednie, ale za to świadczy o stopniowym powrocie do normalności samego wokalisty – choćby i pośród nienormalności świata. I więcej w niej zainteresowania światem zewnętrznym niż własną żałobą po śmierci syna – o czym świadczy między innymi ów najlepszy na płycie White Elephant, czyli pisana z inspiracji protestami Black Lives Matter opowieść o pamięci. Bo podobno słonie nigdy nie zapominają. Co jeszcze nigdy nie zapomina? Internet.
Fraza ten wpis źle się zestarzeje – czyli polski przekład angielskiego this post will age terribly – to refren ostatnich miesięcy. Nie tylko dlatego, że modna, bo świetnie się za jej pomocą wytyka innym mądrości etapu, czyli głupoty na dalszą metę. Dziś widziałem tę o prezesie Obajtku. Poseł z frakcji wspierającej szefa Orlenu napisał, że to symbol skuteczności i determinacji. Na co dostał od internautki z frakcji dokładnie przeciwnej celną odpowiedź: ten post bardzo brzydko się zestarzeje. Ta pojawia się ostatnio w różnych wariantach, także jako ten wpis/tłit źle się zestarzeje. A nawet jako ten post zestarzeje się jak mleko. Ogólnie chodzi o to, że nadawca za parę lat lub parę miesięcy będzie żałował, że coś takiego napisał. Ale internet nie zapomni. W internecie nic nie ginie.
Dzisiejsza moda ma całkiem poważne źródła: większość z tych postów, które się źle zestarzały, to różnego typu proroctwa covidowe – przepowiednie, że zaraz się skończy, żeby się nie przejmować, bo zwykła grypa zabija więcej ludzi niż pandemia i tak dalej. To osobna kategoria źle starzejących się wpisów, których autorów mniej więcej po roku od momentu, kiedy zaczynaliśmy się bać nowego wirusa, własne słowa gryzą w tylną część ciała.
Poza brzydkim starzeniem mamy tu jeszcze kwestię brzydkiego języka, a jest parę wulgarnych słów, gdzieś pomiędzy wracającymi jak zwykle nawiązaniami do Biblii, na płycie Carnage. I znalazło się kilka także w nagranym, na taśmie starym wystąpieniu prezesa firmy Orlen z czasów, gdy jeszcze nie był prezesem. Prawicowa prasa tłumaczy, że najwyraźniej ma zespół Tourette’a (jest już prostujące to stanowisko Polskiego Stowarzyszenia Syndrom Tourette’a). A prawicowi politycy tłumaczą, że trzeba było się oburzać, gdy młodzież krzyczała na ulicach Wypierdalać!
Myślę, że może trzeba było po prostu krzyczeć kompromisowo: Wypierdalać, do chuja trypla! Cokolwiek znaczą słowa chuja trypla, bo jestem tu trochę bezradny, a tłumaczenia, że autor tych słów źle zapamiętał słowo tryper, potoczne określenie rzeżączki, jakoś nie chcę przyjąć. Wydaje się aż za łatwe, poza tym taka interpretacja stereotypizowałaby pochodzenie i wykształcenie prezesa. Być może za chwilę odezwie się dział prasowy Orlenu – firmy, która pod rządami nowego prezesa zajmuje się już i tak dokładnie wszystkim – i wytłumaczy pełne znaczenie cytatu. Wolę więc nie ryzykować, bo ten wpis mógłby się źle zestarzeć.
A co do Nicka Cave’a – kolejny udany album, choć w jego wypadku lepiej oszczędnie rzucać komplementy, bo poprzednie albumy należały do bardzo udanych, a za chwilę może się pojawić kolejna płyta, lepsza. Co do multiinstrumentalisty Warrena Ellisa ryzyko jest jeszcze większe – pod koniec kwietnia wychodzi jego album z Marianne Faithfull, która interpretować będzie wybitne dzieła poezji angielskiej. W tym kontekście każdy komentarz rzucony dziś może się zestarzeć szybko i brzydko.
NICK CAVE & WARREN ELLIS Carnage, Goliath 2021, 7/10
Komentarze
King Gizzard and the Lizard Wizard – L.W. – ciągle warto, kontynuacja płyty K.G.
A najwięcej przyjemności w weekend sprawiły archiwalia Stereolab – Electrically Possessed – zdecydowanie warto.