Obrona przed złem
Po płytach Imagine Dragons i Muse przyszedł jeszcze cios zupełnie nieoczekiwany, przy którym angielskie hasło „drop” wydaje się jakimś eufemizmem. Otóż nową płytę pt. Wyspa zielona zaprezentował światu Paweł Kukiz, którego trzy lata temu żegnałem jako artystę, myśląc, że do fachu nie wróci. Nie linkuję do płyty – żeby mieć czytelników, trzeba szanować ich zdrowie – za to poniżej jeszcze jedna nowość, która pozwoli odpocząć od złych emocji. Takie tam piosenki na głos i lutnię – o zbawieniu, miłości wiecznej. Łatwo się domyślić, kto jest autorem.
Jozefa van Wissema kojarzę jako trzeci powód przywoływania Maastricht (miejsce urodzenia tego lutnisty) – po traktacie unijnym i André Rieu. Domyślam się, że karierę w poważce po Rieu trudno było robić, Wissem poszedł więc w rozrywkę, a jego poczynania – także te filmowe i te wspólne nagrania z Jimem Jarmuschem – śledziłem na Polifonii. Dyskografia Holendra jest bardzo równa, wydane dziś We Adore You, You Have No Name nie odstaje, a na pewno nie na minus. Jest przy tym płytą z różnych powodów bardzo ciekawą.
Punktem wyjścia jest obraz Caravaggia Lutnista z 1596 r. Malowidło przedstawia młodego muzyka, który gra (widać nuty) utwór Jakoba Arcadelta – francusko-flamandzkiego kompozytora renesansowego. Jedna z trzech wersji Lutnisty wisi w Ermitażu, dlatego pewnie z zamówieniem stosownego utworu nawiązującego do tego portretu (z okazji restauracji dzieła) zgłosił się do van Wissema Sankt Petersburg. Utwór You Know That I Love You wziął się właśnie od madrygału Arcadelta pod tym samym tytułem. I to najwyraźniej pchnęło van Wissema do tego, by wrócić do grania nowych wersji utworów renesansowych i barokowych (Unto Thee I Lift Up Mine Eyes zbudowany jest wokół sarabandy Ennemonda Gaultiera z połowy XVII wieku). Nie znam się na muzyce dawnej, ale nie tylko mnie wydaje się kompatybilna z folkiem w różnych odmianach. W każdym razie to, co robi van Wissem, jest z dzisiejszej perspektywy czytelne, a czasem nawet zabawne – jak w wypadku Bow Down z inspirowanym średniowiecznymi zwyczajami tekstem o zwyczajach przy stole: Nie można pić wody, tylko alkohol.
Od skojarzeń religijnych też trudno uciec, nawet w tak zeświecczonym fragmencie jak Deliverance – bo van Wissem gra tu na rytmie, który 30 lat temu zapowiadałby utwór The Jesus and Mary Chain. Przede wszystkim jednak świetne jest Beyond the Brook of Blood the Rain Is Fire – jedna z wyróżniających się kompozycji artysty w ostatnich latach. I jedna z tych, przy których zapominamy, kto i na czym gra. Przy czymś takim, bardzo proszę – można sobie nawet wyobrazić smoki.
JOZEF VAN WISSEM We Adore You, You Have No Name, Consouling Sounds 2018, 7/10