Mickiewicz zasypuje rowy
Dziś, w ramach eksperymentu, zamiast długiego zestawu playlistowego – kilka osobnych notek o płytach. Żeby nie było nudno, a przynajmniej przewidywalnie. Na początek rzecz, która ma zasypać jeden z wielu rowów w stosunkach między Polakami a Ukraińcami, jak piszą ambitni autorzy. Zasypać, dodajmy, z wykorzystaniem poezji Adama Mickiewicza pokazanego jako autor inspirujący się nie tylko obrazami stąd, ale zafascynowany światem, w szczególności także terenami dzisiejszej Ukrainy. Inspiracja do jednego z utworów wzięła się z wizyty twórców w Białogrodzie nad Dniestrem, historycznym Akermanie pojawiającym się w Stepach akermańskich (Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu…). A później doszło do eskalacji i rozwinęło się to w cykl nagrań. Jeśli jednak brzmi to zbyt szkolnie, to nie uciekajcie, bo nie będę chwalił.
Szkoła jest tu całkiem niezłym kluczem. Na YT pod wklejonym niżej fragmentem muzyki ze wspólnej płyty ukraińskiej formacji Haydamaky i Andrzeja Stasiuka – bo o nich tu chodzi – znaleźć można uwagę o tym, że to powinien być obowiązkowy materiał w szkołach. Owszem, z perspektywy prawie dwóch wieków uczenia w szkołach o Mickiewiczu byłoby to może jakieś urozmaicenie. Z punktu widzenia tego, co się z głosem, tekstem i muzyką jako ilustracją literatury robi dzisiaj, jest to rzecz staroświecka i trudna do zniesienia w całości. Z punktu widzenia tego, jak naszą poezję pokazywaliśmy już w rockowej wersji – wyważa otwarte drzwi.
Pomysł ubrania romantycznej poezji w rockowy mundurek z ludowymi ornamentami nie wydaje się szczególnie ekscytujący, a w ostatecznym rozrachunku i w tym rozmiarze brzmi nawet gorzej – choć może to być oczywiście efekt nadmiaru słowiańszczyzny w muzyce rozrywkowej. Nie pomaga zatrudnienie charyzmatycznego, ale bardzo jednostajnego w swojej recytacji Stasiuka. Efekt jest taki, że wspólnie eksponują właśnie to wszystko, co musi powiedzieć o Mickiewiczu szkoła – nutę monumentalną, potężną, donośną, w tej wersji na zmianę: krzykliwą albo sielsko-folkową. I w każdym z tych dwóch wydań zbanalizowaną (choć przyznaję, są tu momenty imponujące dynamicznie – jak Reduta Ordona), aranżowaną z nadmiarem. Z małym wyjątkiem krótkiego Pytasz, co za Bóg… kończącego płytę nieoczywistym country ze wschodnich stepów.
Zupełnie inne to jest od wspólnych przedsięwzięć Stasiuka np. z Mikołajem Trzaską, ale tam nikt nie próbuje głosu pisarza osadzić w przygotowanej formie muzycznej, tylko ten niski głos obudowany zostaje na bieżąco w improwizację. Zupełnie nie zgadzam się więc tym razem z recenzją w swojej macierzystej gazecie. Choć oczywiście intencje autorów mój kolega Mirek Pęczak wypunktował trafnie.
Być może najważniejszą częścią tego całego projektu są nowe przekłady dwóch sonetów Mickiewicza na ukraiński autorstwa Jurija Andruchowycza i Serhija Żadana (reszta to znane już wersje Maksyma Rylskiego). Ale te akurat trudno mi w ogóle oceniać. Prawdopodobnie ważniejsza jest ewentualna recepcja płyty (skierowanej na Wschód – ku Krymowi) na Ukrainie, ale nie potrafię na nią patrzeć inaczej, jak tylko przez pryzmat polskiego rynku. I nie potrafię tej próby uznać za udaną.
MICKIEWICZ/STASIUK/HAYDAMAKY Mickiewicz/Stasiuk/Haydamaky, Pugu Art/Agora 2018, 4/10
Komentarze
Pełna zgoda. Dla mnie ta płyta jest tak naciągnięta swym politycznym ekumenizmem, jak guma w wytartych kalesonach. Poza tym, jaki jest sens sięgania po poezję romantyczną żywcem ściągniętą z trupa (czytaj: do XIX wieku)? Stasiuk chciał nam (a szczególnie młodemu pokoleniu) coś powiedzieć uduchowionymi bryzgołami Mickiewicza? Przecież to takie jest durne, że aż przykro tego słuchać.