Warszawa straciła Centrum i odnalazła centrum

Mniej więcej dekadę temu zdarzyło mi się pracować (wspólnie z Anią Sańczuk i Jackiem Skolimowskim) nad książką Warszawa – w poszukiwaniu centrum. Cyklem rozmów o Warszawie, które najpierw miały być rodzajem przewodnika po mieście dla obcokrajowców, a potem ukazały się także w polskiej wersji. Nie znajdziecie już tego w księgarniach (cykl życia książki to u nas kilka lat), więc krótko przypomnę: rozmawialiśmy z animatorami kultury w mieście, restauratorami, architektami, muzykami, publicystami, próbując jakoś zdefiniować starą i nową warszawskość, a przy okazji – zdiagnozować problem tego miasta po 1989 roku, gdy nie potrafiło odnaleźć stałego nowego towarzyskiego i kulturalnego centrum. Część spośród tez książki podchwytywali później inni, część się zdezaktualizowała. Uświadomiłem to sobie, spędzając niedzielę na placu Defilad, w ogródku, centrum kulturalnym, klubowym i restauracyjnym – wszystkim po trochu. Wpadliśmy tam na siebie zresztą ze współautorką książki. Jakież to było symboliczne – Warszawa swoje centrum odnalazła po latach w ścisłym centrum. Straciła za to pewne Centrum…

Rewolucje klubowe w mieście, opisywane przez nas i naszych rozmówców w książce, zestarzały się najszybciej. Przepadła Piekarnia, zamieniona w imprezownię disco polo i bohaterkę telenoweli. W centrum na mokotowskich fortach, które na początku wieku było krzykiem mody, teraz się raczej pracuje niż imprezuje (siedziby ma tam kilka znaczących firm, m.in. od całkiem dawna Platige Image). I jakoś tak wyszło, że w okolicach Pałacu Kultury i Nauki znów muzyki jest sporo (był ktoś na tych koncertach Flying Lotusa, tak przy okazji, jak było?). Ale po drodze, czego bardzo żałuję, umarła bliska mi inicjatywa Centralnego Domu Qultury. Miejsca fajnego, które jednak w tej fajności nie stało się sezonową modą i nie zgubiło swego anarchistycznego sznytu oddolnej kultury alternatywnej. Choć – jak na warszawskie warunki – klub w dość spójnym kształcie przetrwał całkiem długo, kilkanaście lat.

Okazuje się jednak, że o ile CDQ prowadzony przez Jarka Gułę (był jednym z bohaterów wspomnianej książki) przepadł, to jego archiwum promieniuje. Archiwum, czyli zbiór nagrań koncertów, które były tu rejestrowane regularnie. Wystarczyło powalczyć o prawa do ich wydania – aż dziwne, że ta inicjatywa nie pojawiła się wcześniej. Teraz jest – seria wydawnicza numerowanych, limitowanych albumów koncertowych Live at CDQ. Numerowanych podwójnie, bo z jednej strony mamy numer w kolejności serii, z drugiej – odręcznie wpisany numer egzemplarza.

Pierwsze dwa numery seryjne – 01 i 02 – to odpowiednio Dub Syndicate i Transmisja. Oba albumy dość dobrze oddają charakter klubu, który zawsze był blisko reggae/dubu w różnych postaciach i pozostawał wierny prezentacjom stołecznej sceny alternatywnej. Na tle tej ostatniej grochowska Transmisja była zespołem wyjątkowym, łączącym różne nurty (funk, reggae, w pewnym sensie pozostawali też dobrymi duchami dla warszawskiej sfery hiphopowej i towarzyszyli jej związkom z ragga). I właściwie wciąż jest, bo choć zespół pozostaje w uśpieniu, kolejne reaktywacje są możliwe. Koncert Transmisji jest zresztą efektem jednej z takich reaktywacji – nagrany został w 2012 roku (czyli po 18 latach od założenia zespołu!). Momentami brakuje nieco ogrania, ale brzmieniowo wiele utworów wypadło lepiej niż w latach 90. Z perspektywy też łatwiej docenić wkład grupy w to, co się dzieje na scenie muzycznej dziś.

Dub Syndicate to z kolei przykład jednej z tych kapel, które do CDQ ściągały duże tłumy – ciekawa formacja z rubieży reggae założona przez słynnego Adriana Sherwooda, a kierowana wiele lat przez nieżyjącego już perkusistę Lincolna Style’a Scotta. Współpracowali z największymi postaciami dubu i dancehallu, a w CDQ zaprezentowali się w roku 2001 w postaci sześcioosobowego zespołu prezentującego żywą i momentami bardziej tradycyjną wersję reggae, z wokalistą Fredem Locksem. Ten występ nie jest może tak dobrze nagrany jak koncert Transmisji, ale to niezły strzał na początek serii – powinien zaktywizować dawną publiczność Domu Qultury i dotrzeć poza granice Polski. Kolejne zapowiadane pozycje: The Toasters i Fun-Da-Mental. Szczegóły tutaj. Centralny Dom Qultury to dziś dom bardziej wirtualny, ale ma w swoim archiwum niemało pozycji, na które sam czekam.

DUB SYNDICATE Live at CDQ – No 01, Fundacja Kopania Złota 2015, 7/10

TRANSMISJA Live at CDQ – No 02, Fundacja Kopalnia Złota 2015, 7/10