Przepis na producenta
Macie młodego Wenezuelczyka, lat 24. Nazywa się Alejandro Ghersi, ale ma pseudonim Arca. Ma również bogatego ojca bankiera i dobre oprogramowanie do tworzenia muzyki na swoim komputerze, i to od 14 roku życia. Zdążył wyjechać ze swojego rodzinnego Caracas, wykształcić się w Nowym Jorku i zamieszkać w Londynie. Biegle posługuje się software’em muzycznym i plug-iny nie mają dla niego tajemnic. Pracował dla Kanye Westa („Yeezus”), który zwykle szybko zauważa producenckie talenty. Wprawdzie w tłumie innych nazwisk, ale dał się zapamiętać. Jeszcze lepiej mu poszło u debiutantki FKA Twigs. A dwa miesiące temu gruchnęła też wieść, że będzie pracował dla Björk, która zwykle równie szybko co Kanye zauważa producenckie talenty. Pomiędzy jednym, drugim a trzecim – nagrał solową dużą płytę.
Gdy nieco starsi koledzy grzebią ciągle w niskich rejestrach, Arcę interesują w równym stopniu te wyższe. Czyli rzeźbi nie tylko w basowym fundamencie, ale i w muzycznej wykończeniówce. Na tę ostatnią składają się niezbyt proste, ale jednak progresje akordowe oraz melodie obficie rozgałęziające się dzięki efektowi delay. Co więcej, Arca często w ogóle zaniedbuje partie perkusyjne. W „Failed” buduje całość na akordach syntezatora, w „Family Violence” – na syntetycznych (najwyraźniej) smyczkach, a jedno z najładniejszych nagrań na płycie, końcowe „Promise”, w ogóle pozbawia twardych podziałów rytmicznych. To rozwiązania śmiałe nawet na tle innych śmiałych producenckich rozwiązań, ale czy zapewnią Arce rozpoznawalność i zmienią jego status? A może do podtrzymania szumu o Arce jako nadziei współczesnej sceny elektronicznej wystarczą nieco bardziej przewidywalne, ale świetne brzmieniowo utwory takie jak „Xen” czy „Sisters”, w których wenezuelski producent pozostaje bliższy rozchwianej rytmicznie estetyce tzw. wonky (Hudson Mohawke, Rustie itd.), no i tym samym – stylowi wytwórni Warp. Dominują wspomniane syntezatory, używane jednak ze smakiem i z powściągliwością („Bullet Chained” mógłby robić za fragment soundtracku Cliffa Martineza), czasem jednak pojawi się motyw, który – odegrany na brzmieniu bliskim fortepianowemu („Held Apart”) – miałby szanse zaistnieć poza całą tą otoczką „produkcji” i robić z Ghersiego bardziej kompozytora.
Dobry producent to w dzisiejszych czasach towar o wysokiej wartości rynkowej. Doświadczenia ostatnich lat pokazują, że takiemu nowemu specowi, zasypanemu intratnymi ofertami współpracy, starcza pomysłów na kilka sezonów, czasem zdąży jeszcze wydać własną płytę – jak Arca – czasem i tego po sobie nie pozostawia. Poza tym po 2-3 latach przestaje być nowy, pojawia się ktoś inny z nową kolekcją brzmień – tutaj zasady są, jak się zdaje, równie brutalne co w świecie mody. „Xen” momentami robi więc fantastyczne wrażenie, ale czy tworzy imponującą całość? Tutaj miałbym pewne wątpliwości. Arca potwierdza w tym miejscu inną prawidłowość: producenci wydają bardziej wizytówki niż wybitne płyty. A potem – gdy już dojdzie do współpracy – bardziej świadczą usługi niż angażują się emocjonalnie. Więc ja się z tej współpracy z Björk wcale tak bardzo nie cieszę. W wieku 25 lat Wenezuelczyk będzie „byłym producentem Björk” i co dalej? Pójdzie, jak Danger Mouse, produkować U2? A może jak Clams Casino, remiksować Lanę Del Rey? A może, jak Damian Taylor, zacznie pracować nad brzmieniem The Killers? Może po latach, niczym Pharrell Williams, zaliczy triumfalny powrót u boku Daft Punk, którzy robią sobie na tyle długie przerwy twórcze, że i po wielu latach są w stanie w tej branży czymś pozytywnie zaskoczyć (choć i to nie wskrzesi fenomenu jego producenckiej spółki The Neptunes). Wolałbym, żeby Arca tak mógł, bo to bardzo zdolny człowiek, a na miejscu ojca-finansisty wykupiłbym wszystkie zawierane przez niego kontrakty, byle tylko nagrał kolejną autorską płytę, bo mógłby na niej pokazać więcej.
ARCA „Xen”
Mute 2014
Trzeba posłuchać: „Sisters”, „Promise”.
Komentarze
Debiutował w 2012 płytą ‚Stretch’. W przedostatnim pytaniu tego wywiadu dla ‚Resident Advisor’ wspomina o nim przy jej okazji Thom Yorke. Polecam budzący mieszane odczucia teledysk do ostatniego utworu z tamtej płyty – „Ass Swung Low”. http://www.youtube.com/watch?v=jY_pOF4rv38
@Longer Beams –> Dzięki wielkie – jako przywiązany do dużych płyt odbieram tę najnowszą jako „pełnowymiarowy” debiut, choć oczywiście były EP-ki wcześniej, w tym te dwie części „Stretch”. A klip – jest w tym coś z Aphex Twina.
Ja głęboko wierzę w to, że Arca chce i zawsze będzie chciał pozostać przede wszystkim sobą. Zawsze mnie ciarki biorą jak ktoś ma zostać „nadzieją współczesnej muzyki elektronicznej” albo kolejną „legendą” czy „ikoną”. Wolę artystów bez takich ambicji, ale wiernych własnej drodze i kierujących się swoim sercem i wewnętrznym głosem. Polecam rewelacyjny wywiad z Arca w Faderze. Świetnie pokazuje jego podejście do procesu twórczego. Swoją drogą, Evian Christ też robił bity dla Kanye Westa i – całe szczęście – wciąż występuje na Unsoundzie, a nie na Glastonbury. Koniec końców, to jest kwestia indywidualnych wyborów i mam nadzieję, że Arca nie trafi w szpony mechanizmów tego rynku i będzie się dalej rozwijać.
Jasne p. Bartku. Trochę źle zredagowałem swój wpis i teraz widzę, że może on zabrzmieć jak pouczanie 🙂 . A to nie było moja intencją. Świetnie, że Pan zamieszcza tu swoje felietony/recenzje. Bardzo wzbogacają moja wiedzę o współczesnej muzyce. Pozdrawiam !
I ma Pan rację. Coś z Aphex Twin’a w tym jest. Chris Cunningham jest autorem tych najdziwaczniejszych (np. ‚Come To Daddy’, albo ten, nie dla ludzi o słabej psychice i nie do oglądania wieczorem, przed pójściem spać http://www.youtube.com/watch?v=eRvfxWRi6qQ ) .
@Longer Beams –> Wszystko w porządku 🙂
@Mateusz Mondalski –> To ja tylko dodam link: http://www.thefader.com/2014/09/30/arca-producer-xen-interview-cover-story
Zapomniałem o linku do pierwszego postu 😉 http://www.residentadvisor.net/feature.aspx?1781