Nowy Aphex kontra stary Aphex
Z niedługiej wizyty na festiwalu Tauron Nowa Muzyka podstawowe wnioski mam dwa: to impreza z najlepszą miejscówką w kraju, a orkiestra Aukso – która pod batutą Marka Mosia wczuła się w repertuar Jaga Jazzist perfekcyjnie – przebiła grającą wcześniej na płycie JJ Britten Sinfonię. Katowicom się udaje dalej błyszczeć muzycznie latem. A gdy popatrzeć na to, że obok dającego duże możliwości terenu KWK Katowice i Nowego Muzeum Śląskiego stoi już nowy budynek NOSPR-u, a dalej w linii mamy zmodernizowany Spodek, to czuję, że gości w okolicy nie zabraknie i jest dla kogo przekopywać to miasto, rozryte dziś bardziej niż Warszawa czy Berlin za czasów najintensywniejszych prac. Co nie zmienia faktu, że wiadomość weekendu nie jest z Katowicami związana (choć bliska tematyce festiwalu): Aphex Twin potwierdził w zabawnie najeżonej błędami oficjalnej depeszy wydanie nowej płyty „Syro” na 22 września!
„Syro” rzecz jasna nie mam jeszcze pod ręką, chociaż Aphex Twin jest na szczycie listy artystów, na których twarde dyski (pamiętacie pewnie słynną historię tego dysku zgubionego w samolocie?) najbardziej chciałbym zajrzeć, żeby zobaczyć nad czym pracują. Jest za to dostępny w kilku wersjach album „Caustic Window LP” z roku 1994, którego egzemplarz – jeden z nielicznych istniejących, bo płyta nie trafiła wówczas do produkcji – trafił ostatecznie w ręce pomysłodawcy „Minecrafta”, a wcześniej został wykupiony przez grupę fanów skrzykniętych na Kickstarterze. Ci ostatni rozdystrybuowali go na własną rękę: jest dziś do posłuchania za darmo na YouTube. Średnio mi idzie słuchanie płyt w tej postaci (tym bardziej, że różne wersje uploadu tej płyty bardzo różnią się jakością, niektórych słucha się z trudem, ja polecam tę wersję).
Gdyby to „Caustic Window LP” miało się ukazać we wrześniu, mało kto zwróciłby dziś uwagę na ten album. Kto pamięta kompilację Caustic Window sprzed kilkunastu lat, może ją kojarzyć jako zestaw mocny, dynamiczny, choć z perspektywy dzisiejszej trochę szczeniacki. Ten nie jest aż tak dynamiczny, ale niedojrzały na swój sposób – i owszem. I piszę to jako gorący zwolennik Aphex Twina. Odkupiony wielkim zbiorowym wysiłkiem album „Caustic Window LP” to jedna ze słabszych płyt z jednego z mniej ciekawych okresów działań wybitnego artysty. Przede wszystkim – okresu przejściowego. Ta „przejściowość” może mieć oczywiście dla poszczególnych słuchaczy różne wady i zalety. Są elementy pasujące do zestawu „Selected Ambient Works”, na czele z początkowym „Flutey” i ładnym, ale nudziarsko rozciągniętym „101 Rainbows (Ambient Mix)”, a nawet „Mumbly”. Są wreszcie fragmenty sygnalizujące rozwój dojrzałego stylu Aphex Twina („Revpok”), który okazał się otwarciem na miarę stylu harmolodic w jazzie – melodia, harmonia i sfera rytmiczna zmieniają się tu na równych prawach. Muzyka żyje i ucieka nawet obdarzonemu dobrą orientacją i refleksem czytelnikowi. W centrum albumu są jednak utwory sygnalizujące fascynację autora acid house’em – najnudniejsze w całym zestawie, statyczne, oparte na zapętlanych motywach syntezatorowych TB-303, jak „Stomper…”, „Fingry” czy „Cunt”, albo nawet obiecujący, ale zbyt wolno rozwijający się „Airflow”, w którym dobrze zapowiadające się tematy zostają ponad miarę przeciągnięte.
Nagrania Richarda D. Jamesa pod szyldem Caustic Window w Rephlex wydają się podszyte przede wszystkim właśnie tą fascynacją acidowymi brzmieniami analogowych maszyn z lat 80. Problem polega na tym, że ten styl zestarzał się i wypalił błyskawicznie. W ciągu paru lat tani (albo piracki) programowy syntezator ReBirth (stworzony w latach 1997-98) znalazł się obowiązkowo w komputerach pasjonatów tej muzyki. W ciągu paru miesięcy jego posiadacze zamiast puszczać sobie płyty, siadali do ReBirtha i improwizowali na jednej z najłatwiejszych w obsłudze muzycznych maszyn świata. A ten świat – skoro już przy nim jesteśmy – zalały szybko średniej klasy utwory nagrane nierzadko przez zupełnych amatorów. Pamiętam nawet swoiste rebirth-parties, przypominające skądinąd dzisiejsze youtube-parties. Może więc dystrybucja tego rozdziału muzyki Aphexa na YouTube ma jeszcze dodatkowe znaczenia? Popularność samego syntezatora w każdym razie bardzo mocno, przynajmniej w moim mniemaniu, przyczyniła się do początku końca acidowych brzmień pod koniec lat 90. Choć z drugiej strony, myślę, że dziś to właśnie ten typ dźwięków przyciąga nową, masową publiczność. „Poszerzająca się wspólnota fanów EDM potrzebowała, by ten album się odnalazł” – pisze recenzent Consquence of Sound, jeden z tych, którzy najbardziej się tą twarzą Aphex Twina zafascynowali. Nie czuję się członkiem tej wspólnoty i może dlatego mnie ten materiał – poza paroma fragmentami – nie poruszył. Za to bardzo liczę na kolejną płytę artysty, którego nie bez kozery (sprawa z niedostępnym przez lata albumem Caustic Window jest poniekąd potwierdzeniem tego stanu rzeczy) szanuję za perfekcjonizm i niechęć do zalewania świata drugorzędną muzyką. Jak sam powiedział: Woli, żeby się odleżała.
CAUSTIC WINDOW „Caustic Window LP”
Rephlex/Kickstarter/YouTube 1994/2014
Trzeba posłuchać: „101 Rainbows (Ambient Mix)”, „Revpok” i „AFX Tribal Kik”.
Komentarze
Podobno na syro mają być takie właśnie odleżałe utwory,ale co tam mało co mnie tak ostatnio ucieszyło, nawet uroniłem łzę wzruszenia : )
Data wydania Syro jakoś tak niespodziewanie zbiega się z terminem imprezy jubileuszowej w Krakowie…
Wydaje mi się, że Aphex Twina gubi różnorodność w twórczości – od ambientu po gabba, po wszystko co jest pomiędzy. Dalej jest jak dziecko, tylko ma kłopoty z selekcją materiału, co było słychać już na „Drukqs”.
Ale i tak fajnie, że wyda coś nowego…
„na jednej z najłatwiejszych w obsłudze muzycznych maszyn świata” – czy to żart?
@bartek – chyba nie 🙂 To był jeden z pierwszych programów z którymi się zapoznałem i nie sprawił mi, będącemu wtedy laikiem, żadnych problemów 🙂
@Rufus – dobrze powiedziane 🙂 „Drukqs” było dla mnie płytą taką sobie, więc teraz też nie spodziewam się jakiegoś przełomu. Choć chciałbym się mylić…
@bartek –> To nie żart. Największy laik był w stanie w ciągu kilkunastu minut nauczyć się obsługi ReBirtha na tyle, żeby reprodukował modne acidowe partie – a taka łatwość to było wówczas novum, jeśli chodzi o syntezatory software’owe.
ahhhh.. myślałem, że chodzi o TB-303. Maszyna to dla mnie maszyna, a rebirth to aplikacja ;). Inna sprawa, że w Rebirth’ie szło zrobić nie tylko modne acidowe loopy, z tym że zaprogramowanie jakiejś melodii to już był wyższy level :).