O ubijaniu masła, czyli niech żyje Król
A teraz, jak już płyta Doroty Masłowskiej jest zastraszniście popularna (mam na myśli album „Społeczeństwo jest niemiłe” – tu go recenzowałem), a klip „Chleb” podbija serca, ludzie klikają – jedni serio, drudzy żartem – opowiem wam, dlaczego miałem wobec tej płyty obiekcje, skoro tekstowo to literatura, muzycznie zaś też ujawnia różne talenty i ogólnie – mówiąc Masłowską – taka do rany przyłóż. Moje wątpliwości płyną stąd, że jest precyzyjnie oddanym strzałem w samo okienko YouTube’a, a właściwie w czułe miejsce tego okienka, takie, w którym ludzie natychmiast podnoszą rąsie do góry lub w dół. Jeśli więc weźmiemy poprawkę na to, że cały Internet jest dziś uszyty z ironii, podwójnej ironii, albo ironii potrójnej, a ci, którzy się śmieją, są przez innych natychmiast wyśmiewani (jak z tymi operatorami, których filmowali kolejni operatorzy u Monty Pythona), to można – zaniedbując te wszystkie niuanse – uznać, że z klipem Masło przycelowała gdzieś pomiędzy piersi tej ubijającej masło (zbieżność przypadkowa) dziewczyny z teledysku Donatana. Inny styl, ale liga ta sama.
Otóż jedyny problem z takim postawieniem kwestii promocji muzyki w sieci (o wartości pieniężnej tej muzyki w sieci będzie jutro) jest taki, że jeszcze mocniej ustawia cały ten biznes w kategoriach: wszystko albo nic. Mister D, projekt Masłowskiej, niewątpliwie przesłoni więc – nawet mimo dobrych zamiarów – mnóstwo fajnych rzeczy, które się ukazują na naszej bogatej i niedowartościowanej scenie muzycznej. A magia liczb w sieci powoduje, że im bardziej przesłania, tym bardziej przesłoni jeszcze. Na przykład takiego Króla. Błażeja. Połowę duetu UL/KR, obecnie solo, choć w niezwykle podobnej, co poprzednio, estetyce, co słychać na płycie „Nielot”.
Kto słyszał, wie, że ani UL/KR, ani dziś Król nie mają praktycznie żadnych szans, żeby się zamienić w jakiś mem, viral. To jest gatunkowa, wycyzelowana, dość introwertyczna, romantyczna w niesłychanie pokręcony sposób, a zarazem bardzo czytelna, przejrzysta i ładna muzyka. Oczywiście w tekstach, o których już tu pisywałem, z frazami wrzynającymi się w pamięć, minimalizmem i operowaniem pauzami. Ale szczególnie w estetyce dźwiękowej, w której znów splatają się jakieś syntezatorowo-rockowe strzępy stylu chłodnej dekady lat 80. – z nawiązaniami do grupy Rezerwat czy ścieżki dźwiękowej „Policjantów z Miami” (słynny „Crockett’s Theme” – tu jeszcze mała poprawka i stylowe olśnienie: Mike & The Mechanics!). To ten świat dźwięków, tylko inaczej ułożonych. W pewnym sensie praca przebiega tu dokładnie w odwrotnym kierunku niż na albumie Mister D. Tamten wszelkie wyjściowe inspiracje gniecie ironią, ten – nawet te najbardziej odpryski popularnych, ale z lekka pogardzanych gatunków wynosi do poziomu sztuki, dostrzega w nich piękno. A że do gustu autorki płyty Mister D mam spory szacunek, wiem, że wybaczy mi, gdy swoim zwyczajem spróbuję dzięki tej notce przenieść trochę uwagi tej półmilionowej rzeszy widzów – przynajmniej tych, którzy nie obejrzeli jej klipu dla Anji Rubik, a może również ich – na przygody Króla, który właśnie nagrał najlepszą w życiu płytę, rewelacyjną, jeszcze bardziej udaną niż albumy UL/KR, tyle że jeszcze subtelniejszą.
KRÓL „Nielot”
Thin Man 2014
Trzeba posłuchać: „A więc teraz”, „Ciepło”, „Szczenię”. Jeszcze trochę o fizycznym kontakcie z „Nielotem” – tutaj.
Komentarze
Król to muzyka
Masłowska nie wiem co; nie kupuje tego
To pewnie dlatego, że strzeliłem lufe i potem jeszcze jedną, ale nic z tego tekstu nie zrozumiałem.
Przepraszam.
Masłowska to też muzyka, tylko nie tylko i nie do końca. W jej zespole bardzo dobrzy muzycy są, więc to nie jest wyłącznie żart.
Policjanci z Miami! miałem to samo skojarzenie, kiedy słuchałem wczoraj pierwszy raz „Nielotu(a)”. Zgadzam się, że jest to płyta w większości momentów interesująca, podobna do UL/KR (trwa nawet równie krótko). Król jest królem niedopowiedzenia, zarówno muzycznie jak i tekstowo.
Masłowska – mdłe,infantylne, sepleniące, g…niaste.
Nie zgodzę się z tą „recenzją”. Przypomina mi wylewanie żalu Tej (nawet nie pamiętam jakiej) pisarki która płakała przed całym światem, że za 16 miesięcy pracy nad książką tylko 7 tysiaków. Sorry, od kiedy – rynek=muzyka, od kiedy koniunktura=sztuka/jakość? Od nigdy!
Oczywiście o gustach nie dyskutujemy. Dobrej muzyki jest bardzo dużo i nikt nie zabrania się promować, sprzedawać płyt ani słuchaczom tego słuchać.
Płyta Master D jest akurat żartem z wszelkich konwencji i szat w które ubiera się współczesny showbiznes muzyczny, przy okazji też pokazująca jak wyglądają szaty gawiedzi która tego słucha. Jest żartem ze słuchaczy, nie do końca leniwym, przemyślanym. Celem jest youtube, celem jest gawiedź, bo nie wyobrażam sobie aby to grać masowo na koncertach czy kupować płytę aby posłuchać wieczorem przy kominku, a jeśli moja wyobraźnia się myli to, to jeszcze większy sukces bo ironia przemycana w treści staje się rzeczywistością.
Cel został osiągnięty, o czym świadczy również i ten wpis Gospodarza, który zamiast chwalić to co lubi, przeznacza połowę wpisu na to czego nie lubi, i w tym właśnie tkwi istota problemu – w uwadze jaką się poświęca na rzeczy, które teoretycznie są dla nas bezwartościowe..a jednak.
Obnażanie króla z szat które sobie wymyśla też jest potrzebne, nie przeszkadza to w żaden sposób w dostrzeganiu prawdziwego piękna, nie zasłania, bo stoi całkiem w innym miejscu.
Simone Weil pisała, że dystans jest duszą piękna.
P.S.
Król – spoko, daje radę.
@Marcin –> Nie jest to wyłącznie żart, zdecydowanie. Ale znani muzycy na tej płycie to, z tego, co wiem, tylko goście. Zdecydowaną większość zrobiła tu sama Masłowska.
@szymw –> To jeszcze „Silent Running” Mike and The Mechanics: https://www.youtube.com/watch?v=ep7W89I_V_g i trochę mniej znany utwór z tej samej płyty: https://www.youtube.com/watch?v=4-u03QnXGdE – oczywiście związek na poziomie czysto brzmieniowym/rocznikowym (okolice 1985).
@vps –> To nie była recenzja. Napisałem kilka słów gorzkiej konkluzji na temat klipu, precyzyjnie (w)celowanego w mem. W gruncie rzeczy podobnie w tej chwili działa znaczna część sceny hiphopowej na przykład. A do recenzji jest link. Masłowską za kilka rzeczy (kabareciarską łatwość na części płyty – „Chleb” to akurat najlepszy zdecydowanie utwór) ganię, a za kilka chwalę.
@Bartek Chaciński
Tak, tak, wiem, że to nie recenzja dlatego umieściłem to słowo w cudzysłów.
Nie zgadzam się z zarzutem -celowanego w mem.
– Z jednej strony wcale nie jest tak łatwo zrobić coś głupiego aby samemu nie wyjść na głupka. Myślę, że to pewna umiejętność – tworzyć śmieszne rzeczy nie będąc przy tym śmiesznym. To jest niezwykle trudne. Proszę spróbować stworzyć głupotę, która przyciągnie ludzi na youtube, nie pokazując równocześnie własnego, nagiego tyłka lub innych „wnętrzności”.
– nie widzę jak sukces takiego internetowego hita przekłada się na pieniądze? Mister D jest pojedynczym strzałem, kto to kupi? Kto pójdzie na koncert? Może fani Marii Peszek zamówią sobie Masłowską na kawalerski/panieński i chyba tyle 🙂 MEM to fajna promocja ale po promocji wypada pokazać produkt na sprzedaż, a tutaj go nie widać.
– jeśli mówić już o hip-hopie to tam aktywnie jest poruszany ten sam problem >zasłaniania prawdziwego rapu<. Ja się nie zgodzę, bo każdy z nas ma swoją półeczkę, gdzie ma rzeczy ulubione i nikt nie ma problemu z odnalezieniem tego co dla niego najlepsze i najbardziej wartościowe. Problem się pojawia kiedy się widzi, że tzw "gówno" zarabia więcej i przyciąga do siebie więcej, tylko pytanie czyj to jest problem, odbiorcy? Raczej nie, bo jakie to ma znaczenie ile osłucha tego samego co ja? Żadne, możemy życzyć naszym ulubionym artystom sukcesów komercyjnych z troski o to aby nie zniknęli w niszy całkowicie, ale można to robić jedynie w ten sposób, że się o nikim innym słowa nie piszę.
TO jest bardzo ciekawe zjawisko. Mamy problem z tym z tabloidyzacją mediów, sztuka schodzi do niszy, na wierzch wypływa pop i wygłupy, jednak jesteśmy wolni, nikt nie zmusza i sami nakręcamy na to wszystko. Jeśli gawiedź ignoruje tą ambitniejszą kulturę, zachowując się jakby jej nie było to ludzie "po przeciwnej stronie" powinni robić to samo względem popu i komercji – ignorować, jak powietrze.
Masłowską jednak, obojętnie czy ktoś lubi czy nie, postawiłbym po stronie ambitnej kultury, zawsze mogła pokazać tyłek jak Miley Cyrus albo zagrać w Warsaw Shore.
To co robi Masłowska lubię nazywać „literaturą śpiewaną” i traktuję jako poszukiwanie nowej formy literackiego wyrazu. Nie słucham Mister D dla muzyki, słucham dla tekstów i całościowej formy – zgodzę się z Gospodarzem, że raz lepszej, raz gorszej. Akurat „Chleb” – jest świetny przez ten swój humor pełen goryczy i jakiegoś przerażającego smutku. To że część odbiorców bierze na serio, to że część rechocze, nie zmienia faktu że to jest rzecz („Chleb” na pewno, parę innych rzeczy też), która na bank wejdzie do kanonów relacji muzyki i literatury.
@szary czytelnik –> Co do samego „Chleba” (jako piosenki) wypada mi się zgodzić.
@vps –> Sprawa zamknęła się w sposób symboliczny pokazaniem w „Dzień Dobry TVN”, zapewne telewizyjnej stolicy pieczenia chleba itd., fragmentów klipu Masłowskiej. Dopiero dziś się dowiedziałem, że emisja była wczoraj. Oznacza to w pewnym sensie artystyczne zwycięstwo Mister D 🙂
Sepleniąca jak zawsze Masłowska, trupia Rubik co to jest……dla kogo
@
No proste, że stolica pieczenia chleba. Była Pati co umie grać na gitarze, był 9 letni Xawery alias Geen Grenade (swoją drogą, dla mnie kolejny mistrz odkrywający, że król jest nagi) to nie mogło zabraknąć Mister D, Anji Rubik i jej wypieków 🙂 Będą jeszcze i memy internetowe i koszulki na Allegro, ale to nic smutnego, jedni klaszczą bo dostrzegają ironię, inni klaszczą bo jej nie widzą, bez tych drugich takie utwory nie byłby możliwe…
myślę, że Masłowska po prostu na oczach wszystkich (którzy chcą to obserwować), przechodzi z offu do popu i dobrze się tam poczuje, kiedy już się rozsiądzie. wiadomo, że pisanie powieści nie daje autorowi takiej popularności medialnej jak muzyka zilustrowana teledyskami (nawet jest Anja Rubik). popularność ta może przełożyć się na zwyżkę sprzedaży wszystkich produktów autora. wszystko jest ekonomiczną kalkulacją: dla sprzedaży i na sprzedaż. non plus. taki to „happening”, jak nazywa swoją przygodę z muzyką Masłowska. fakt, że recytacjo-śpiew głosem zbitej myszy, z doskonałym wyczuciem języka polskiego i genialnym akcentowaniem oraz frazowaniem jest niezwykle chwytliwy. Masłowska z niezaprzeczalnym talentem operuje ojczystym językiem w piśmie i mowie, natomiast opowiadane historie ma zawsze banalne i miałkie. mało doświadczenia życiowego, dużo obserwacji społecznych ulicy. tylko wierzchnia warstwa rzeczywistości. a może to świat wokół jest tak banalny i prostolinijny?
@ Sosnowski
Grzebanie głębiej zamiast rozstrząsania wierzchniej warstwy nie kalkulowałoby się ekonomicznie. Swoją drogą paszport polityki otworzył drzwi do takich form. Bez tego nie widzę szans powodzenia.
Masłowską znają wszyscy, może i niewielu czytało, ale o uszy nazwisko się obiło i konotacje się wyrobiły.
O Królu wie niewielu. Szkoda to wielka, ale taka jest rzeczywistość.
Dla większości nie ma w ogóle żadnych warstw, a media publiczne tylko to podkreślają. „owijają nam głowę paskami z informacjami”
Kupiłem Masłowską dosłownie i w przenośni , ul/kr też za mną łaził więc i on wpadł do koszyka no i Króla nie mogło zabraknąć. 4 krzyżyk za mną a ja kupuję coraz więcej młodych polskich artystów – co się dzieje ? No bo skoro młodzi to chyba się nie starzeję ?