165 lat polskiej rozrywki
I to w dwa weekendy. Jeśli zaokrągliłem, to raczej w dół niż w górę. Policzmy punkt po punkcie: najpierw na Top Trendach 30-lecie Lady Pank, 35-lecie Bajmu i 40-lecie Maryli Rodowicz, a potem w Opolu 30-lecie Kultu i 30 lat Listy Przebojów Trójki. I proszę zauważyć, że przez wrodzoną wyrozumiałość nie uwzględniam specjalnego koncertu poświęconego latom 60. w opolskim amfiteatrze. Jeśli już ktoś ma telewizor i nie zawaha się go użyć, przypominam, że środki odurzające, które mogą mu pomóc przetrwać te dwa weekendy, dzielą się na legalne i nielegalne. Polifonia nie rekomenduje jednych ani drugich, ale ośmiela się zauważyć, że oglądanie koncertów na trzeźwo może być znacznie niebezpieczniejsze dla organizmu. Jest jednak trzecia droga…
To oczywiście przygotowanie muzycznego gruntu pod weekendowe wieczory. „Music for the Quiet Hour / The Drawbar Organ EPs” nadaje się do tego znakomicie. Shackleton po raz kolejny nie nagrał pełnowymiarowej płyty, tylko ją zebrał z EP-ek. I może nie poraził stylistycznie, ale jednak zaskoczył rozmachem – jeszcze żadne jego wydawnictwo nie było mierzone w sposób tak swobodny i bezceremonialny. To brzmi, jak gdyby na dotychczasową mroczną, podbitą mocnym basem stylistykę Sama Shackletona ktoś zrzucił bombę. Różni się pod tym względem bardzo mocno nawet od EP-ki, która rozpoczynała działania brytyjskiego muzyka dla jego nowej wytwórni Woe To The Septic Heart, czyli „Man on a String”.
„Music for the Quiet Hour” to Shackleton w stylu „Fallouta” – bezkres, pustka, muzyka leje się swobodnie, tu i ówdzie lekko szarpnie, pozbawiona przez większość czasu perkusyjnego kręgosłupa i meandrująca bez celu, ale zarazem w ciągłym napięciu – to horror równie mocny, co dotychczasowe opowieści z krypty. Miarową rytmikę Shackleton zamienia na wokale Vengeance’a Tenfolda, prywatnie Earla Fontainelle, który współpracą z Shackletonem wypełniał sobie przerwy w studiowaniu poetyki Plotyna. I te wokale, podobnie jak inne elementy krajobrazu dźwiękowego, co jakiś czas się zapętlają, sprawiając wrażenie opustoszałego, popsutego studia nagraniowego po wielkim kataklizmie. Albo przynajmniej roboty dubowego producenta, który odurzył się zbyt mocno i zdryfował ze swoją muzyką w kierunku, którego nie jest w stanie określić nawet on sam. Nieźle oddaje to skądinąd szata graficzna płyty (którą kupić można było na winylu w kilku częściach, ja oceniam wersję kompaktową zbierającą całość).
Zestaw EP-ek z serii „The Drawbar Organ”, który wypełnia drugą płytę zestawu, niesie już zdecydowanie większą dyscyplinę i ma taneczny (w znaczeniu charakterystycznym dla Shackletona, czyli bardziej tańca duchów) klimat, wokale, owszem, też są, ale częściej w formie nieco chorałowych chórków w tle. Do tego perkusjonalia w stylu Pantha du Prince. Dla mnie ta część jest w sumie bardziej przekonująca (świetne „Seven Present Tenses”), ale wszystko to nie zmienia faktu, że całe wydawnictwo lepiej odsłuchiwać na wyrywki niż próbować połknąć w całości. Przynajmniej dwa momenty – część drugiej i czwartej części kompozycji z „Music…” (razem jakieś 38 muzyki w tych dwóch utworach!) – mogą zanudzić na śmierć, jeśli oczywiście kogoś wcześniej na śmierć nie wystraszą. Choć oczywiście dużo zależy od okoliczności słuchania, no i nawet w tej nie najlepszej rekomendacji musi się znaleźć szczypta podziwu dla czystego geniuszu Shackletona. Przy słuchaniu jego najnowszej płyty można bowiem całkowicie stracić poczucie czasu. Nie zdążycie się podrapać w głowę, a tu minie 165 lat.
SHACKLETON „Music for the Quiet Hour / The Drawbar Organ EPs”
Woe To The Septic Heart 2012
7/10
Trzeba posłuchać: „Music for the Quiet Hour Part 1”, „Seven Present Tenses”.
Komentarze
Bartku, właśnie siedzę w Opolu i patrzę na plakat festiwalu opolskiego – 30. rocznicę działalności będzie celebrować T.Love, a nie Kult.
No proszę, w dodatku dezinformacja. Strona festiwalowa mówi o Kulcie: http://festiwalopole.com/artykul/kultoweprzeboje – no ale ważne, że sumarycznie się zgadza 😉
Okreslenie -muzyka ze studni- lepiej odda ducha tej tworczosci niz ten caly skomplikowany Pana opis.
ale od tego Bajmu i Rodowicz to juz naprawde slabo sie robi…Ostatnia wypowiedz 67 letniej Rodowicz o paniach z Jarzebiny, ze to „babcie” byla zalosna. Szczegolnie w zestawieniu z faktem, ze chyba tylko jedna jest starsza od niej…
Szczesc Boze polskiej rozrywce!
Ta 3 droga, chyba najzdrowsza dla zdrowia psychicznego, moze nie Shackelton ale cos innego….a na odtrutke 165 lecia najlepszy Jack WHITE albo szwedzki (tu lokalny patriotyzm) CALIGOLA (czesc Mando Diao). Z powodzeniem zapomne te rocznice. RIP. Tak, studnia albo dziurawo wiadro.
pozdrawiam ze slonecznego Göteborga, ozzy
PS szlagier Loreen „Euphoria” (zwyciezca festiwalu Eurowizji 2012 w Baku) to dobry przyklad jak sie robi hity a ruskie Buranowskje Babuszki, no, coz, ze wzgledu na srednia wieku duzy + (plus) – czy panstwo zauwazyli ten piec na scenie za babuszkami? Zlosliwy komentator jednej ze stacji tv wykrzyknal: alez, tak….blizej im do krematorium!
To tyle.
Żyłem jak chciałem ?
/ piosenka o piosence, którą usłyszałem w radio /
choć niezbyt wiele ma on lat
ma ładny głos, szczęście do bab
to nam publicznie deklaruje
że przeżył życie…nie żałuje
podobno jemu się zdarzyło
że może śpiewać z całą siłą
„żyłem jak chciałem”
„żyłem jak chciałem”
on nam nie śpiewa, co on chciał
czego dokonał, czego się bał
kogo on kochał, z kim się bił
kogo pokonał, o czym śnił
lecz wciąż uparcie śpiewa nam
że on jest życia wielki pan
„żyłem jak chciałem”
„żyłem jak chciałem”
a dzisiaj nawet i sam Bóg
nie może wyprostować dróg
i z czystym Bożym swym sumieniem
tak deklarować z uniesieniem
więc nawet mała boża krówka
dziś nie używa takie słówka
„żyłem jak chciałem”
„żyłem jak chciałem”
bo życie nasze takie jest
że bywasz niżej niż twój pies
i jak chcesz dziś człowiekiem być
to musisz nieraz z bólu wyć
i co najwyżej śpiewasz tak
jak w każdej klatce śpiewa ptak
„żyłem jak chciałem”
„żyłem jak chciałem”
http://www.wojciechborkowski.com
Mamy czym sie pochalic, ale dlaczego nikt nie reprezentowal polski na Eurovision? Jak checy promowac polski pop-music na szerokim swiecie? 120 mil ludzi oglondalo Eurovision nawet no drugiej polkulii w Australia in New Zealand.
Gdzie sa ludzie w Polsce ktorzy sie znaj na promocjach, kto zdecydowal ze Polska nie wezie udzialy w tak waznej impresie? Proponowal bym aby ci ludzie ktorzy podjmuja takie zle decysie poczytali o histiroii eurovision i sami sie zwolnili ze zajmowany stanowisk. To byla bordzo zla decyzja i jestem bardzo rozczarowany ze Polska nie jest czesia Europy!!!
Ricky
Tymczasem już jutro premiera bardzo dobrej płyty Reginy Spektor.